środa, 16 czerwca 2010

Druga próba

... udana!

Strasznie mnie wnerwia, gdy coś mi nie wychodzi. Ten nieudany placek siedział mi w głowie i gnębił: dlaczego innym wychodzi, a mi nie? Jeśli innym wychodzi, to znaczy, że to nie jest kwestia przepisu tylko wykonania, a to znaczy, że wystarczy się lepiej postarać. Ponieważ zostało mi jeszcze trochę truskawek (właściwie wszystkiego mi jeszcze trochę zostało), to razem z córką postanowiłyśmy dziś, że podejmiemy jeszcze jedną próbę. Dla pewności moje dziecko zadzwoniło do babci po dodatkowe wskazówki. Babcia poradziła, żeby, przed rozłożeniem na cieście, delikatnie oprószyć truskawki mąką. Tak zrobiłyśmy. Dodatkowo postanowiłam tym razem truskawek nie kroić; poukładałam je w całości (i raczej rzadko) na wierzchu. A babcia dostała zaproszenie na skosztowanie naszego dzieła.

I udało się! Placek wyrósł i rzeczywiście jest pulchny i miękki, choć po wyciągnięciu z piekarnika truskawki się zapadły. Ale może tak ma być, bo samo ciasto ewidentnie nie było zapadnięte. Zresztą babcia, która uczestniczyła w otwarciu piekarnika stwierdziła, że wszystko jest w porządku. We trzy dokonałyśmy degustacji i oceniłyśmy, że placek jest pyszny!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz