piątek, 31 grudnia 2010

Przemijamy

Koniec grudnia to czas, kiedy człowiek bardziej niż zwykle ma świadomość przemijania. Dopadło to nawet mojego męża, który zdawało się jest odporny na takie rzeczy. A jednak wczoraj stwierdził, że gdy usłyszał o wyborze kraju na Mundial w 2022 r., to zaczął się zastanawiać, czy jeszcze zdąży go obejrzeć.

Ja zaś zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze swetrów zrobię w swoim życiu i co się z nimi stanie, gdy mnie już nie będzie. Wylądują w koszu? Moja praca, moja pasja, moje zarobione pieniądze ulokowane w kilogramach włóczek.... Tak, pewnie właśnie tam skończą rzeczy, które dziś wypełniają mi dni, które dziś są głównym tematem na moim blogu, z których robienia czerpię ogromną satysfakcję i radość. Kiedyś staną się śmieciami.

Ale na to nie będę już miała wpływu. Moja córka zrobi porządek w sposób, który uzna za najlepszy.

Ja też jestem córką. Też kiedyś będę musiała zastanowić się, co zrobić z rzeczami mojej mamy. Co zrobić z jej domem, który był dla niej najcenniejszym skarbem. Ładowała w niego każdy zaoszczędzony grosz. To była jej słodka krwawica. Krwawica, bo okupiona wieloma wyrzeczeniami, słodka, bo praca przy domu zawsze była dla mojej mamy źródłem wielkiej satysfakcji i dumy. Do tej pory jest. Już planuje remont pokoju. Cieszy się, że dzięki rzuceniu palenia ma na to pieniądze. Czy wiedząc o tym mogłabym ten dom sprzedać? Albo zburzyć? Już teraz czuję, że nie mogłabym. Ale jeśli nie to, to co?

Czy moja córka też będzie kiedyś przeżywała takie rozterki? Czy bez żadnych dylematów po prostu pozbędzie się starych, nikomu nie potrzebnych rzeczy?

Rzeczy. Dla kogoś sens istnienia, krwawica, radość i pasja. Dla kogoś innego zwykłe śmieci.

To my nadajemy znacznie rzeczom. Nie ma nas, nie ma znaczenia. Może sentymentalne. Ale sentyment też przemija z czasem. Powszednieje.

Chciałabym wiedzieć, że moje swetry jeszcze komuś posłużą, gdy mnie już nie będzie. Może ktoś je potnie i zrobi z nich spódnicę, albo pled? Miło byłoby wiedzieć, że moje rzeczy będą miały znaczenie nawet wtedy, gdy mnie już nie będzie. Że będą miały znaczenie nie tylko dla mnie.

Ale w końcu i tak w proch się obrócimy. Ja i moje rzeczy. Nie tylko swetry.


Komentarze
 
2011/01/02 11:32:32
Też mam czasami takie myśli. W jakiś sposób identyfikujemy siebie z rzeczami, z przedmiotami, które darzymy szczególnym uczuciem, przywiązaniem. Tak myślę, że nawet jeżeli nam po śmierci będzie wszystko jedno, co się z nimi stanie, to z drugiej strony więź pomiędzy ludźmi, gdy ich zabraknie, przenosimy w jakiś sposób na przedmioty. Twoje przywiązanie do mamy przenosisz na stosunek do domu o który dba. To jakby materializacja Waszej więzi. Tak mi się wydaje.
Gdy tego związku zabraknie, lub zabraknie ludzi, osierocone przedmioty trafiają na śmietniki, albo pchle targi. W sumie to chyba śmieszne, ale przeraża mnie, że jakieś cenne dla mnie rzeczy mogłyby tak skończyć. Niby nie ma to żadnego znaczenia, a jednak...
 
2011/01/02 17:27:43
Ano właśnie...
A jak to się ma do, tak silnie w naszej kulturze zakorzenionego, poglądu, że cenienie rzeczy jest czymś niegodnym? Wyznajemy przekonanie, że prawdziwe wartości są niematerialne, a tymczasem przywiązujemy się do rzeczy i przykro nam, gdy uświadamiamy sobie, że gdy nas braknie, nie będzie miał ich kto docenić.
Dziwne...
 
Gość: Henna, aelk60.neoplus.adsl.tpnet.pl
2011/03/22 23:23:57
A co pozostaje po ukochanych, jak nie przedmioty wykonane ich ręką? Robiąc patchwork zbierałam po rodzinie ubrania zużyte, bo były lubione - od siostrzeńca dostałam podarte skarpetki (i tak właśnie miało być), a od siostry - kawałek dzianiny wykonany rękami ojca. Wytarte to było tak, że - lubiana była to rzecz. A że robiona przez ojca - cenna podwójnie. Patchwork uszyłam, zawisł na ścianie, pokazuje mojemu już nie dziecku, że ma korzenia, rodzinę...
 
2011/03/23 08:13:09
Świetny pomysł z takim rodzinnym patchworkiem! To rzeczywiście musi być wspaniała pamiątka po bliskich i dla bliskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz