środa, 2 lutego 2011

Inspirujące kobiety

Jako, że rok 2011 ustanowiony został Rokiem Marii Skłodowskiej-Curie pomyślałam, że poznanie biografii tej znakomitej uczonej będzie bardzo na miejscu. Nie musiałam się szczególnie przekonywać do tego pomysłu, bo biografie należą do mojego ulubionego gatunku książek.

Czytałam tylko wieczorami, przed zaśnięciem, bo w ciągu dnia niewiele mam wolnego czasu i okazało się, że w ten sposób też da się czytać książki (!). Wystarczyło 15 do 45 minut dziennie. Gorzej, że ta historia kompletnie mnie rozbudzała i potem miałam trudności z uśnięciem:).

 W tej fascynującej biografii, opierającej się na niedawno ujawnionych archiwaliach, pasja i naukowa dociekliwość, triumf i sukces przeplatają się z odrzuceniem, hipokryzją i dyskryminacją, której Maria Skłodowska-Curie doświadczała zarówno jako kobieta, naukowiec, jak i imigrantka z Polski. Książka nie tylko opisuje zdumiewającą karierę naukową polskiej noblistki, lecz także jest wnikliwym portretem psychologicznym. Ukazuje kobietę próbującą pogodzić swe pasje i pracę z obowiązkami rodzinnymi. Nękana przez nawroty głębokiej depresji, skrywająca swe uczucia i chłodna z pozoru nawet wobec córek, nie zawsze była w stanie sprostać codzienności. Czytelnik poznaje także Marię jako ukochaną żonę, przyjaciółkę i współpracowniczkę Piotra Curie, a po jego śmierci ofiarę skandalu obyczajowego wywołanego romansem z Paulem Langevinem.

Do noty wydawcy chciałabym dodać kilka własnych refleksji. Pierwsza, która mi się nasunęła dotyczy nauki. Po raz kolejny przekonuję się, jak bardzo fascynującą dziedziną może być fizyka, której, będąc w wieku szkolnym, stanowczo nie lubiłam. A szkoda. Z wielu powodów. Między innymi dlatego, że czytając książkę Barbary Goldsmith niewiele rozumiałam z opisywanych doświadczeń, badań i odkryć. Na szczęście jest ciocia Wiki(pedia), która cierpliwie i przystępnie rozjaśniała mi w głowie co bardziej skomplikowane (dla mnie) zagadnienia:).

Z przedstawionych w biografii Marii Skłodowskiej-Curie postaci moją szczególną uwagę (prócz bohaterki tytułowej, rzecz jasna) zwróciła jeszcze jedna wyjątkowa kobieta-naukowiec, która jednak w swojej działalności miała nieco mniej szczęścia od naszej wielkiej Rodaczki, a mianowicie Lise Meitner. Ta austriacka fizyczka jądrowa (a prócz tego wybitna chemiczka i matematyczka), nieco młodsza od naszej Marii, nigdy nie miała wspierającego ją partnera, który przy każdej sposobności podkreślałby znaczenie jej pracy w rozwoju nauki. Ponadto doświadczyła ona podwójnej dyskryminacji - jako kobieta i jako Żydówka z pochodzenia. Na mocy ustaw norymberskich odebrano jej prawo nauczania i publikowania artykułów, a w końcu zmuszona została do opuszczenia swojego Instytutu i wyemigrowania z Niemiec. To ona prawidłowo zinterpretowała i opisała (po raz pierwszy używając terminu "rozszczepienie jądra atomowego) doświadczenia Otto Hahna, który później dostał za to Nagrodę Nobla. Wkład Lise Meitner całkowicie pominięto. Dopiero w 1992 roku niemieccy fizycy, otrzymawszy najcięższy wówczas sztuczny pierwiastek, nazwali go meitner (Mt) w hołdzie zapomnianej badaczce.

A jak już jesteśmy przy niedocenianych kobietach-naukowcach, to przypomniała mi się historia Clary Haber (przeczytana już dawno temu tutaj) - niemieckiej chemiczce, pierwszej kobiecie z tytułem doktorskim w historii Uniwersytetu Wrocławskiego. I jej szczęście nie sprzyjało. A przez "szczęście" w tym momencie rozumiem tylko jedno - wyrozumiały i wspierający mąż-promotor naukowych ambicji i pracy żony. Clara poślubiła utalentowanego chemika Fritza Habera, późniejszego laureata Nagrody Nobla, który wprawdzie z wdzięcznością przyjął pomoc żony w swojej pracy, ale, skupiony na własnej karierze, w żaden sposób nie wspierał jej ambicji. Po urodzeniu dziecka Clara całkowicie zrezygnowała z pracy naukowej i została przykładną niemiecką żoną i matką. Gdy Maria Skłodowska-Curie wspólnie z mężem otrzymała swoją pierwszą Nagrodę Nobla, Clara Haber tłumaczyła na angielski prace swojego męża i wygłaszała wykłady w stowarzyszeniach kobiecych na temat znaczenia chemii w gospodarstwie domowym. Popełniła samobójstwo w proteście przeciwko pracy swojego męża (wyprodukował gaz, który zastosowano na froncie I Wojny Światowej, w wyniku czego zginęło prawie 5 tyś. żołnierzy francuskich, a drugie tyle zostało sparaliżowanych). Fritz Haber po śmierci żony nadal angażował się w prace dla przemysłu wojennego (m.in. opracował produkcję Cyklonu B wykorzystywanego przez hitlerowców w komorach gazowych).

Ale wracając jeszcze do rodziny Marii Skłodowskiej-Curie. Nie była ona tutaj jedyną wybitną kobietą. Jej starsza siostra - Bronisława, jako jedna z trzech kobiet na tysiąc studentów skończyła medycynę na paryskiej Sorbonie. Starsza córka - Irena - poszła w ślady matki i razem ze swoim mężem została laureatką Nagrody Nobla z chemii (ich córka Helena również z sukcesami zajmuje się fizyką jądrową). Młodsza córka - Ewa - co prawda nie odziedziczyła zamiłowania do nauk ścisłych, była jednak utalentowana artystycznie. Jako pianistka wielokrotnie koncertowała we Francji i Belgii. Napisała pierwszą biografię swojej sławnej matki, na podstawie której w Hollywood nakręcono film. Była uznaną dziennikarką (nominowana do Nagrody Pulitzera za cykl reportaży wojennych. Jako żona dyrektora UNICEF-u czynnie wspierała w pracy swojego męża, jak również sama pracowała w tej organizacji. Z zaangażowaniem działała na rzecz upowszechnienia równouprawnienia kobiet.

Co znamienne, wszystkie opisane tu kobiety-naukowcy były pacyfistkami. Swoje odkrycia pragnęły wykorzystać dla dobra ludzkości. Nigdy nie współpracowały z przemysłem wojennym. Maria wraz ze swoją córką Ireną w czasie I Wojny Światowej organizowała ruchome stacje rentgenowskie (zwane "małymi Curie") używane w szpitalach polowych do diagnozowania rannych, a po wojnie wspólnie pracowały nad znormalizowaniem terapii radowych. Lise Meitner dzięki swojemu odkryciu nazwana została "Matką bomby atomowej", a jednak z powodu swoich przekonań odrzuciła amerykańskie propozycje pracy nad jej budową.

Te wybitne kobiety do dziś są inspiracją dla wielu z nas. I mnie, tak samo jak Barbarę Goldsmith, nieustannie intryguje dlaczego niektóre z ówczesnych kobiet tkwiły w okowach swojego otoczenia, podczas gdy innym udało się pokonać stojące na drodze przeszkody? Dlaczego niektóre kobiety dążyły do niezależności, podczas gdy pozostałe pragnęły podążać wyznaczoną przez innych ścieżką? Jaki wpływ na ich aspiracje miały rodzina i społeczeństwo? Jaką kobietą byłabym ja, gdybym urodziła się sto lat wcześniej?


Komentarze
 
2011/02/03 18:10:56
Podoba mi się dawka wiedzy, którą zaserwowałaś tym bardziej, że kwestie dekupażowe pochłaniają mnie jeszcze ciągle na tyle, że prawie nic nie czytam i mam nieustające wyrzuty sumienia a to jest "bezbolesna" dawka wiedzy w pigułce tym bardziej mnie interesującej, że dawno temu czytałam książkę córki Marii Curie-Skłodowskiej, która pisała o swojej matce właśnie i której osobowość była nieprzeciętna podobnie jak nieprzeciętny umysł. Zapewne nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, które stawiasz ponieważ jest bardzo wiele czynników, które decydują o wyborach takie charakter, środowisko, wsparcie o którym piszesz a nawet finanse,czy pozycja społeczna rodziny, ale osobiście wydaje mi się, że silna osobowość wszędzie zaznaczy swoje bytowanie bez względu na okoliczności, choć potrzebny jest też odpowiedni splot wydarzeń albo talent zależy do dziedziny. I żeby pozostawić trwałe ślady, którymi podążą inni lub inne musi być spełnionych nie jeden lecz kilka warunków. Tak ja to widzę.
Pozdrawiam
Grażyna
 
2011/02/03 20:13:57
No właśnie ta niesamowita siła mnie fascynuje. A ponadto pasja i wiara w siebie, które mimo krytyki i upokorzeń, zmuszają do działania, by wciąż konsekwentnie realizować swoje cele. Te cechy zawsze najbardziej podziwiałam w ludziach.
 
2011/02/04 17:23:37
"Dlaczego niektóre kobiety dążyły do niezależności, podczas gdy pozostałe pragnęły podążać wyznaczoną przez innych ścieżką?"
A czy dzisiaj jest inaczej...? Może trochę inna ta niezależność i ta ścieżka, ale temat dalej aktualny jak najbardziej, moim zdaniem.
 
2011/02/05 10:15:06
Masz rację Sowo, niby czasy są inne, a niektóre rzeczy pozostają po staremu.
W ciągu ostatnich stu lat zniknęło wiele obiektywnych problemów i dziś na pewno jest łatwiej, choćby dlatego, że mamy swobodny dostęp do wiedzy, a Konstytucja gwarantuje nam prawo do samookreślenia się i samorealizacji oraz zakazuje dyskryminacji. Prawo nam sprzyja, a biurokracja przeszkadza tylko trochę. Myślę, że w tej chwili największe przeszkody pozostały już tylko w nas samych. To nasze własne uprzedzenia, lęki i zahamowania powstrzymują nas przed wybraniem swojej własnej drogi. A także uprzedzenia, lęki i zahamowania osób z naszego otoczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz