sobota, 2 lipca 2011

Przypadkowy seans

Na piątkowy wieczór moja córka z bratankami zaplanowali sobie wyjazd do kina. Wybrali film, zarezerwowali miejsca, sprawdzili autobusy. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, ale jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, coś musiało nawalić. Tym razem zrobiła to pogoda - nie dość, że lało jak z cebra, to jeszcze wiał wiatr i było zimno.

- Dajcie sobie spokój z tym kinem - perswadowałam delikatnie - zmarzniecie, przemoczycie buty i jeszcze mi się tu pochorujecie. Mało jest filmów na dysku? Nie możecie sobie czegoś obejrzeć w domu? A do kina pojechać w przyszłym tygodniu, jak będzie ładniejsza pogoda? - Wydawało mi się, że moje argumenty są całkiem przekonywujące.

Ale nie tak łatwo jest przekonać dzieci. Może tsunami, albo trzęsienie ziemi zdołałyby ich powstrzymać, ale przecież nie jakiś tam banalny deszcz! Na wszystko mieli gotową odpowiedź.

- Ale mamo, myśmy się już nastawili - marudziła córka.
- I mamy nieprzemakające buty i płaszcze przeciwdeszczowe - wtórował jej młodszy bratanek.
- Na pewno nie przemokniemy. Nawet w Irlandii nie przemakamy - dodawał bratanek starszy.
- A w przyszłym tygodniu już nie będą grać tego filmu - znowu córka.
- No to będą inne - z coraz mniejszą wiarą w sukces, ale wciąż jeszcze próbowałam przekonywać.
- Ale myśmy się już NASTAWILI! I to na TEN film! - cała trójka zdecydowanie odrzuciła wszystkie moje argumenty.

Wiem, co to znaczy "nastawić się" i wiem jak to jest, gdy sytuacja zmusza do zmiany planów. Nikt tego nie lubi. Westchnęłam więc tylko zrezygnowana i zbolałym tonem (bo bardzo, ale to bardzo nie chciało mi się nigdzie jechać) oświadczyłam:

- Dobra, jeśli już koniecznie kino musi być dzisiaj, to zawiozę was tam samochodem.
- Hurrrraaa!!! - radośnie zapiszczała cała trójka, a ja pomyślałam sobie, że mimo wszystko, to bardzo przyjemnie jest widzieć ich uśmiechnięte buzie.

Nie zamierzałam iść na film z dziećmi. Co prawda lubię niektóre bajki, jednak tytuł "Auta II" podziałał na mnie odpychająco. Planowałam, że spokojnie przeczekam sobie seans w kawiarni z książką (wciąż millennijne klimaty) w ręce. Przypadkiem jednak dostrzegłam, że wśród wieczornych seansów znajduje się też premiera "Larry'ego Crowne'a" z Tomem Hanksem i Julią Roberts w rolach głównych. Jak dla mnie, to wciąż są gorące nazwiska w świecie filmu. Na dodatek, kilka dni temu kątem ucha dosłyszałam, gdy na temat tego właśnie filmu rozmawiali mój brat z wujkiem. Wówczas pomyślałam sobie, że przy okazji koniecznie muszę to sprawdzić w internecie. Ale zapomniałam. A tu proszę, taka niespodzianka, akurat jest premiera! Nie namyślając się długo, po prostu wzięłam i kupiłam bilet.

Dzieci poszły na "Auta II", a niewiele później i ja rozsiadłam się wygodnie w kinowym fotelu, by z przyjemnością obejrzeć swoich ulubionych aktorów w filmie "Larry Crowne - uśmiech losu":

Larry Crowne (Tom Hanks) to zwykły, miły facet, od wielu lat zatrudniony w tej samej firmie i prowadzący normalne, uporządkowane życie. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia – Larry nieoczekiwanie traci pracę. Musi przeorganizować swoje życie i zacząć wszystko od początku. Nie dość, że ma na głowie spłatę kredytu, to nagle okazuje się, że wcale nie tak łatwo mu wypełnić czas wolny. Pierwszym krokiem na nowej drodze jest nauka jazdy na skuterze i powrót na studia zgodnie z zasadą, że nigdy nie jest za późno na zdobywanie wiedzy. Na kursie Larry poznaje także uroczą nauczycielkę (Julia Roberts), którą obdarza czymś więcej niż tylko sympatią. Wkrótce okazuje się, że nigdy nie jest za późno także na miłość. 

Moje wrażenia z seansu świetnie opisują dwa popularne powiedzonka: "każdy nowy dzień jest pierwszym dniem reszty twojego życia" oraz "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". I choć mogłabym się pokusić o nieco dłuższy komentarz na ten temat, to myślę sobie, że nie miałoby to większego sensu. "Larry Crowne" to po prostu lekki film z bardzo pozytywnym przesłaniem i sympatycznymi bohaterami. Nie trzeba dodawać do tego żadnej filozofii. Całe 99 minut przyjemności:).

Szczerze polecam.


Komentarze
 
2011/07/02 17:51:47
Jak się okazuje całkiem niespodziewanie spędziłaś miło czas oglądając w sumie optymistyczny film. Czasem takie nieplanowane działania są całkiem miłe.
 
2011/07/03 18:17:06
Nie przepadam za tą parą aktorską, ale wiem, że zwłaszcza Tom jest gwarantem dobrego filmu, bo nigdy nie widziałam go w żadnym kiepskim i wiem, że cudowne jest to uczucie wyjścia z kina w dobrym nastroju, bo film był dobry, lekki a przede wszystkim ciepły. Cały świat jest wtedy lepszy a jeszcze fajniej jak dzieje się to przypadkiem. Równie miłej resztki niedzieli życzę...
 
2011/07/03 20:58:30
No właśnie, Antonino, najfajniejsze niespodzianki trafiają się właśnie wtedy, gdy najmniej się ich spodziewamy:).

Grażyno, świetnie opisałaś to uczucie, po obejrzeniu fajnego filmu:).
Dzięki za życzenia:). Staramy się dobrze bawić mimo niepogody. I nawet nam się to udaje:D. To zasługa małolatów, których śmiech i niespożyta energia są po prostu zaraźliwe:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz