niedziela, 11 września 2011

"Sala samobójców"

Przyznam się na wstępie, że nie jestem miłośniczką polskich filmów. Zraziły mnie produkcje z lat dziewięćdziesiątych, a szczególnie seria kinowych sensacji o i dla  prawdziwych twardzieli oraz dramatów z kobietami psychopatkami i/lub ofiarami w rolach głównych. Nieprawdopodobnym wydaje mi się, żeby te mizoginiczne i pełne przemocy obrazy mogły spodobać się komukolwiek z żeńskiej widowni. Później wcale nie było lepiej, nastała bowiem era głupawych komedii romantycznych, w których bezbronne i udręczone bohaterki zastąpione zostały rozerotyzowanymi, wyluzowanymi i swobodnie, a nawet radośnie przeklinającymi "ladies". Uważam, że z polskim kinem jest jak z gospodarką chińską - same podróbki, nieudolnie naśladujące hollywoodzkie superprodukcje. Pomimo tych (uzasadnionych, niestety) uprzedzeń, z inspiracji córki i w jej towarzystwie, obejrzałam ostatnio polski film, o którym mogę powiedzieć, że mi się podobał. To "Sala samobójców" w reżyserii Jana Komasy.

Dominik to zwyczajny chłopak. Ma wielu znajomych, najładniejszą dziewczynę w szkole, bogatych rodziców, pieniądze na ciuchy, gadżety, imprezy i pewnego dnia jeden pocałunek zmienia wszystko. "Ona" zaczepia go w sieci. Jest intrygująca, niebezpieczna, przebiegła. Wprowadza go do "Sali samobójców", miejsca, z którego nie ma ucieczki. Dominik, w pułapce własnych uczuć, wplątany w śmiertelną intrygę, straci to, co w życiu najcenniejsze…
Pierwszy raz udało się w Polsce stworzyć film, w którym wirtualny świat awatarów jest równie ważny, jak rzeczywista gra aktorów. Ponad rok powstawało animowane, drugie życie głównego bohatera - Dominika. Szokująca historia i genialne aktorstwo sprawiają, że jest to film tylko dla ludzi o mocnych nerwach. 

Jan Komasa jest młodym reżyserem. Nowoczesne środki komunikacji i informacji są dla niego równie powszechne i powszednie, jak chleb. Jednak ja pamiętam jeszcze świat bez telefonów komórkowych, internetu i portali społecznościowych. Czy młodzież była wtedy inna, czy zagrożenia były mniej zagrażające i destrukcyjne? Ludziom, którzy lubią wzdychać z dezaprobatą nad współczesnością powiem, że choć czasy są inne, to jednak wciąż jakby takie same. Bo dzieci wciąż potrzebują naszej miłości, wsparcia i uwagi, a nie tylko zaspokojenia potrzeb materialnych. Bo dorosłym wciąż się wydaje, że sukces wiąże się tylko z wysokim statusem zawodowym i finansowym. Bo na pozbawionych oparcia, rozchwianych emocjonalnie młodych ludzi, wciąż czyhają grupy manipulatorów, wykorzystujących ich do własnych korzyści. Dzięki internetowi zagrożenia, które istniały już wcześniej (sekty religijne, grupy przestępcze, destrukcyjne kliki rówieśnicze, ekstremistyczne organizacje parapolityczne), ale też zupełnie nowe, o których istnieniu często nawet nie mamy zielonego pojęcia, zyskały niespotykany dotąd zakres oddziaływania. I w tym fakcie tkwi główne źródło problemu z internetem. Bo jeśli dobrze poszukać, to można tam znaleźć wszystko. A nawet, jeśli nie szukasz, to ciebie znajdą...

Nie umiem ocenić wartości artystycznej filmu. Prawdę mówiąc wyraźnie widać, że mnie i reżysera dzieli różnica niemal pokolenia. Animacja mnie nie kręci, choć przyznaję, że stanowi bardzo ciekawie zrobiony element całego obrazu. Migawki z Facebooka były dla mnie całkiem niezrozumiałe, więc całe szczęście, że miałam obok siebie tłumacza w osobie córki. Slangu młodego pokolenia nie rozumiem i nie lubię, dlatego dialogi młodzieży mnie drażniły. Natomiast bardzo podobała mi się gra aktorska. W recenzjach spotkałam się z zarzutami, że emocjonalność Dominika jest przerysowana i sztuczna, ale mam na ten temat zupełnie inne zdanie. Myślę, że młody aktor świetnie pokazał ból samotnego dorastania, fakt, że w dorosłym już ciele mnóstwo jest jeszcze potrzebującego miłości, bezradnego i zagubionego w nieprzyjaznym świecie dziecka.

Ale szczególnie podobał mi się sposób filmowania. Tło w ujęciach było tak minimalne i neutralne, że nigdy nie odwracało uwagi od bohaterów. Widz po prostu musiał skupić uwagę na postaciach, bo poza nimi nie było niczego innego, no chyba, że jakaś scena tego wymagała. Duży telewizor i kanapę w salonie widzimy tylko dlatego, że Dominik w tym miejscu grał na konsoli. Nawet jego pokój, to tylko biurko z laptopem i łóżko. Z wystroju tego, bogatego przecież domu, zapamiętałam jeszcze stół, przy którym rodzice rozmawiali z psychologami oraz drewniane drzwi do pokoju Dominika. To ascetyczne tło jest w tym wypadku naprawdę bardzo efektownym środkiem wyrazu.

Uważam, że "Sala samobójców" to dobry film i cieszę się, że córka namówiła mnie do jego obejrzenia, choć po seansie czułam się dość przygnębiona. Ten film był trochę jak lustro dla mnie - rodzica. Rodzice zawsze chcą dla dziecka jak najlepiej i robią to, co w ich przekonaniu najlepiej dzieciom służy. Ale często okazuje się że, rodzicielskie przekonania o tym, czego dzieci potrzebują, dramatycznie rozmijają się z tym, czego one potrzebują naprawdę. Warto o tym pamiętać wypominając błędy własnym rodzicom, ale szczególnie warto o tym pamiętać, gdy wychowujemy już własne dzieci..


Komentarze
 
2011/09/12 10:42:32
Obiecuję sobie, że zobaczę ten film. I w końcu zobaczę. Dziękuję za przypomnienie :)
 
2011/09/12 22:17:48
Bardzo dobra i dająca do myślenia recenzja! Filmu jeszcze nie widziałam, ale dużo o nim słyszałam i być może kiedyś obejrzę.

Co do Twoich przemyśleń odnośnie rodzicielstwa w dzisiejszych czasach, to podpisuję się pod tym obiema rękami. Choć sama jestem świeżo upieczoną Mamą, to już teraz zastanawiam się jak to będzie kiedy synek zacznie dorastać i wiele moich poglądów pokrywa się z Twoimi :)
 
2011/09/13 07:24:39
Nie widziałam filmu, ale słyszałam opinie i podobnie jak Twoje są na różnych przeciwstawnych biegunach, ale raczej nikt nie wychodzi po tym filmie obojętny co świadczy o tym, że jest to prawdziwe kino a do tego jeszcze miałaś szereg przemyśleń o co nie łatwo. To musi być nieprzeciętny film.
 
2011/09/13 18:07:28
Cóż, mam podobne zdanie na temat polskiego kina, choć muszę przyznać, że 2 lata temu zachwiało się nieco, po obejrzeniu filmu "Dom zły". Ale tak jak jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak jeden dobry film w morzu badziewia nie świadczy, niestety, o niczym. Może to kwestia także i tego, że te lepsze filmy nie są wystarczająco reklamowane, siedzą cichutko jak mysz pod miotłą, gdy w kinach szaleją "progesterony", "och-karole" i podobne wytwory np na bazie Grocholi, która w wydaniu filmowym jest jeszcze straszniejsza.
Na pewno po Twojej rekomendacji po film sięgnę, choćby z czystej ciekawości. Co do nazbyt emocjonalnej gry natomiast, to filmu wprawdzie nie widziałam, ale tak w ogóle - nie masz czasem wrażenia, że młodzież teraz taka właśnie jest ;)
 
2011/09/14 08:05:13
A u mnie nie grają, co jest?
Z tym lustrem to jest tak, że trzeba mieć odwagę go odsłonić;)
Jak byłam na "Galeriankach" to sama młodzież na sali, rodziców ni huhu...

Z polskiego kina polecam "3 minuty" Ślesickiego.
A ostatnio namiętnie oglądam powtórki z lat 80 - "Krzyk", "Historia niemoralna", "Amator", "Przypadek" i wczoraj "Zaklęte rewiry". Polecam! Zmieniają się dekoracje, a problemy ciągle te same, wbrew pozorom.
 
2011/09/14 09:00:37
Rebecca.fierce, nie ma za co, polecam się;)

Magota, dziękuję i życzę podołania wszelkim rodzicielskim wyzwaniom:)

Grażyno, u mnie o przemyślenia, powiedziałabym, patologicznie łatwo; byle co powoduje, że "oddaję się refleksjom":)

Agnieszko, "Domu złego' nie obejrzałam, przyznam, że tytuł mnie po prostu przeraził, ale przeczytałam jeszcze raz recenzje i rzeczywiście wydaje się intrygujący.
A młodzież chyba zawsze była bardzo emocjonalna, w czym niemały udział ma zachodząca w ich organizmach burza hormonów. Choć uczucia są istotą człowieczeństwa, to stają się problemem, gdy nie umiemy sobie z nimi radzić. Myślę, że w dorastaniu chodzi o to, by nauczyć się żyć z targającymi nami emocjami, poznać je i oswoić, a bez dobrego przewodnika w tej dziedzinie jest bardzo trudno...

Sowo, bo w kinach już nie grają, ale film jest dostępny na DVD, no i w internecie też można go znaleźć. "Galerianki" też dały mi do myślenia i stoczyłam na ten temat niejedną dyskusję...
Dzięki za polecenie starszych filmów, bo z lat osiemdziesiątych to ja kojarzę jedynie najlepsze polskie komedie:)
 
2011/09/14 11:36:18
Co do jakości polskiego kina współczesnego zupełnie się zgadzam... Jednak "Sala..." również mi nie przypadła do gustu. Aczkolwiek miaja 17letnia znajoma uważa go za super film. Ostatnio z polskich bardzo spodobała mi się komedia Machulskiego "Kołysanka", wyobraż sobie komedia o wampirach na polskiej wsi.
 
2011/09/14 21:06:55
Do Machulskiego mam spory sentyment, choć jego nowsze filmy wywołują we mnie bardzo mieszane uczucia. Niektórymi scenami potrafi rozbawić do łez, ale irytuje mnie, że ściąga pomysły z amerykańskich produkcji... Choć z drugiej strony może nie ściąga, a jedynie inspiruje się?
"Kołysanka" wpisuje się w bardzo obecnie modny wampiryczny temat, to mnie trochę zniechęca, ale też i ciekawi - w jaki sposób w naszej rodzimej produkcji przedstawiony jest motyw wampirów? Na pewno obejrzę:).
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz