wtorek, 20 września 2011

W drodze i w kapeluszu

Miniony weekend był ostatnim weekendem tegorocznego lata i tak się szczęśliwie złożyło, że były to bardzo ładne - ciepłe i słoneczne dni. W sam raz na idealną wycieczkę rowerową. Tym razem w kapeluszu i romantycznie powiewającej na wietrze spódnicy:).


Planowana wycieczka liczyła ok. 45 km, więc wyjechaliśmy zaraz po wczesnym obiedzie. Mniej więcej w połowie trasy, nad okolicznym zalewem, wypadła przerwa na odpoczynek, deser i kontemplację piękna otaczającej przyrody.


Jednak odpoczynek bez szydełka i choćby maciupkiej robótki, nawet w tak pięknych okolicznościach przyrody, byłby cokolwiek nudny;).


Zmęczeni, ale zrelaksowani wróciliśmy do domu chwilę przed zachodem słońca. To było bardzo sympatyczne pożegnanie lata:). 


Komentarze
2011/09/21 10:06:58
No pięknie. Może i ja kiedyś wreszcie doczekam takiej wycieczki. Cudnie i kapelusz cudny i pogoda cudna a ja na urlopie i zamiast na wycieczki do roboty, ale co tam. Kiedyś będę jak Ty śmigać i ciuchy lepsze z szaf wywlokę oczywiście jak sobie te szafy wyremontuję przedtem.
2011/09/21 18:25:00
Fajnie! I kondycja niezła, 45 km., no no:)
Tylko coś ta spódnica słabo powiewająca, wbrew opisowi;)
2011/09/21 20:57:06
Grażyno, ale efekty Twoich prac, warte każdego czasu i już Ci zazdroszczę tych szaf wyremontowanych:)

Sowo, bo akurat, gdy mąż cykał zdjęcie, wiatr dyskretnie ucichł;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz