środa, 26 września 2012

Dekupażowo

Obiecałam pokazać, zrobioną dla Sowy, kuchenną komódkę.

Słowo się rzekło, kobyłka u płota:)

Komódka z ludowymi motywami powstała jeszcze w maju i miała być pamiątką z pobytu Sowy na czerwcowym Przeglądzie Twórczości Ludowej w naszym Skansenie. Wydawało mi się to doskonałym pomysłem, bo i przegląd ludowy, i komódka ludowa, i pamiątka ludowa:) Na dodatek jej czerwone elementy miały się zgrabnie komponować z resztą wystroju kuchni Sowy...

Ale ów doskonały, w moim przekonaniu plan, jak to często z planami bywa, spalił na panewce, a ludowy upominek, zapakowany w folię ochronną, odłożony został  na inną okazję. Najbliższa nadarzyła się dopiero początkiem września, kiedy to chęć sprawdzenia warunków, w jakich mieszkać będzie moja studiująca córka, stała się pretekstem do złożenia Sowie wizyty.

Są takie prezenty, które im dłużej leżą i czekają, tym większej nabierają szlachetności. Niestety, nie dotyczy to ludowej komódki, którą upływ czasu skaził dezaktualizacją. We wrześniu okazała się nie tylko nie na temat, ale i nie w stylu, bo w międzyczasie kuchnia Sowy przeszła metamorfozę. Jest piękna, zupełnie odnowiona, bardzo jasna i harmonijna, ale z pewnością nie ma w niej nic czerwonego...

Za to ja z pewnością byłam czerwona, gdy wręczałam gospodyni swój podarek z zupełnie innej bajki...


Wiem, że klasyka zawsze jest bezpieczniejsza i zawsze pasuje, ale naprawdę zauroczyły mnie te kurki i koguciki... Zresztą dla siebie też zrobiłam pojemniczki z tymi motywami:)
 

A jeśli już przy dekupażu jestem, to przy okazji pochwalę się prezentem który ja z kolei dostałam od Graszynki, mojej guru-dekupażystki. Liczyłam, że gdy zrobię remont na poddaszu, to przygotuję tu specjalne miejsce do ekspozycji tych prawdziwych dzieł sztuki. Ale remontu poddasza nie będzie. Nie w tym roku. Znowu nie w tym roku... Więc i zdjęcie jest zwyczajne, co wprawia mnie w dysonans, bo jak można tak zwyczajnie fotografować tak niezwyczajne rzeczy...


Graszynko, jeszcze raz dziękuję:) A zakładka jest w użyciu każdego dnia - zwłaszcza, że ostatnio czytam tylko takie książki, do których ona bardzo klimatycznie pasuje:)

25 komentarzy:

  1. cuuuuuuudna! :-)
    próbowałam kiedyś dekupażu, ale to dla cierpliwych i dokładnych jest, co im lepkie paluszki nie straszne ;-( a ja się głównie wycierałam zamiast pracowicie przyklejać :-P
    śliczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyklejaniem to i ja mam problem - strasznie to stresujące, choć też i wciągające szalenie:) Ale zawsze się boję, że mi się motyw pomarszczy, a jak go wygładzam, że się przetrze, podrze... no i czasami się drze i przeciera, niestety - nie cierpię tego!
      Niby sto razy przymierzam kompozycję, a podczas klejenia i tak motywy układają się nie tak jak planowałam...
      Za to potem już dopieszczanie, cieniowanie, podmalowywanie... fajne jest:)

      Usuń
  2. Mnie się komódka podoba - bardzo. Może i obdarowanaznajdzie dla niej zaskakaujące, nowe przeznaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Antonino i też od początku na to liczyłam:) I szczęśliwie okazuje się, że się nie przeliczyłam:)

      Usuń
  3. Ojej, moja komódka!!!:)
    No coś Ty Renia, komódka ma swoje miejsce - tak jak Antonina podejrzewała:)
    W kuchni rzeczywiście nie komponowała się najlepiej, ale w końcu kto powiedział, że komódka ma być kuchenna? Moja jest w sypialni:)
    I drugi prezent noszę z wielką przyjemnością - nawet dzisiaj się w niego odziałam:)
    Więc wszystko jest akurat i na miejscu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sowo, no to bardzo, bardzo się cieszę! Ale wiesz, jak to ja mam... jak wbiję sobie do głowy jakiś scenariusz i coś go zakłóci, to potem mam problem z przestawieniem się na inne tory, a tłukąca się w głowie myśl "to nie tak miało być" skutecznie nie pozwala mi cieszyć się z innych rozwiązań... przynajmniej w pierwszej chwili:)

      Usuń
  4. Komódka jest przepiękna, a czytając komentarze upewniłam się w swoich podejrzeniach, że niepotrzebnie się przejmujesz i wyolbrzymiasz :) Kto by nie przygarnął takiego skarbu, po prostu MUSI się znaleźć miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To te plamki na świadomości... czasami łatwiej coś dostrzec patrząc cudzymi oczami. Dziękuję Ci za Twoje spojrzenie:)

      Usuń
  5. Ale śliczności. Wszystko jest piekne. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja widzę coś "zdekupażowanego" (a zielona jestem w tej kwestii bardziej niż szczypiorek na wiosnę), to się ze mnie wyrywa westchnienie zachwytu.
    Komódka jest świetna! Prezenty oczywiście też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że znalazłaś czas, by do mnie zajrzeć - wiem, że intensywnie pochłonięta jesteś mnóstwem najróżniejszych przedsięwzięć:)
      (...aż dziw, że dekupaż nie jest jednym z nich... Serio zielona?;))

      Usuń
    2. Zieloniutka!
      A zaglądać do Ciebie, to ja już sobie od jakiegoś czasu zaglądam. I staram się odwdzięczać komentarzami, ale czasami się po ludzku nie wyrabiam (wybacz ewentualne zaniedbania w przyszłości :)))
      I jestem ogromnie ciekawa, jak się Twojej córce studiuje, bo jak przeczytałam w wakacje, że to kognitywistyka, to aż chciałam klaskać z radości.

      Usuń
    3. O córce pewnie nie omieszkam się pochwalić od czasu do czasu (mam nadzieję, że będzie czym;)), ale co, czyżbyś miała coś z kogni wspólnego? Wiem, że branża reklamowa jest jedną z najciekawszych opcji dla kognitywistów:)

      Usuń
    4. Jak studiowałam psychologię zarządzania, to udało mi się bezczelnie wcisnąć na zajęcia jednego z guru kognitywistyki w Poznaniu (dr Błaszaka) i mnie wessało. Nawet rozważałam, czy sobie jakiegoś dobrego szkolenia za granicą nie znaleźć, ale trochę mnie to wtedy przerosło finansowo. Co nie zmienia faktu, że sobie podczytuję najnowsze wieści z obszaru kognitywistyki.
      I masz rację branża reklamowa (w Polsce głównie warszawska) kognitywistykę zaczyna zauważać i wykorzystywać coraz intensywniej.

      Usuń
  7. Świetna decyzja te przenosiny odkąd tu jestem mam wrażenie, że są tu inne horyzonty i jakoś więcej zabawek. Podziwiam natomiast za cierpliwość w przenoszeniu, ale z drugiej strony tyle pięknych prac, tekstów napisałaś, że rzeczywiście szkoda by było to zaprzepaścić no i podziwiam za tak długie blogowanie - to naprawdę coś. Komódka jest super mimo, że nie ciągnie mnie w stronę ludową to jednak zawsze doceniam, bo to jakby szacunek do tego co było przed nami. A co do tego czy pasuje czy nie to czasami to jest tak, że jakiś styl należy przełamać drobiazgiem z zupełnie innej bajki, więc może się tak nie martw, bo mogła się całkiem dobrze odnaleźć w nowej kuchni no i dzięki za ekspozycje moich klamotów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście na blogspocie jest więcej zabawek:) I przez to, bez przerwy, już od dwóch tygodni, tylko siedzę i w nim buszuję - sprawdzam, zmieniam, poprawiam, ale.... Żeby nie było tak kolorowo, to znalazłam jedno "ale" - edytor na bloxie działał lepiej, tu nigdy nie wiem, jak będzie wyglądał opublikowany wpis, gdzie się tekst między obrazki wciśnie, a gdzie zupełnie niepotrzebny odstęp pojawi... Ale ogólnie to zadowolona jestem, więc narzekać nie będę:)

      A z prezentami to tak jest, że często obdarowani znajdują dla nich ciekawsze rozwiązania, niż sobie darczyńca potrafi wyobrazić:) - vide: półeczkowa koronka, która stała się u Ciebie idealną dekoracją dla świeczki...

      Usuń
  8. Wiem, że muszę się nauczyć "dekupować". Teraz ta świadomość została dodatkowo dźgnięta. Chyba się w końcu zmotywuję porządnie i naprawdę zacznę. Tym bardziej, że taki ładny pomysł do zgapienia, drobiowo-ludowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, zwłaszcza, że w sieci mnóstwo jest kursów - sama się z nich uczyłam, wcale to nie jest skomplikowane. Pewnie dukupażowałabym więcej, bo i materiałów mam pod dostatkiem, i chęci nawet też, tylko brak mi już wyobraźni, co potem z tymi dekupażowymi rzeczami robić, gdzie je trzymać, na co przeznaczyć...

      Usuń
    2. Ja chętnie przygarnę... ;)
      A poważnie: silnie postanawiam się nauczyć.

      Usuń
    3. OK, o tym przygarnianiu będę pamiętać, jakby co;)
      A postanowieniu szczerze kibicuję, żeby się rozwinęło w praktykę:)

      Usuń
  9. Dekupaż to zupełnie nie moja bajka. Podziwiam tylko na blogach :) (także za cierpliwość :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, na blogach rzeczywiście jest co podziwiać! I z tego podziwiania właśnie, sama nabieram ochoty do eksperymentowania... choć ostatecznie i tak kończy się na "bezpiecznych" technikach, bo zawsze hamuje mnie lęk przed popsuciem... mimo że przecież wiem, że w dekupażu trudno jest cokolwiek zepsuć, bo zawsze można wszystko zamalować i zacząć od nowa;)

      Usuń