czwartek, 6 grudnia 2012

Polubić nielubiane

Zabawa w Liebster Blog nie zakończyła się w moim przypadku jedynie opublikowaniem stosownego wpisu. Prawdę mówiąc, wymyślanie pytań okazało się zajęciem zaskakująco wciągającym - gdy się już zacznie, to aż trudno wyhamować... Nic więc dziwnego, że w końcu miałam pytań sporo więcej, niż wymagały tego zasady gry:). Niektóre sama ocenzurowałam, jako bezwartościowe, kłopotliwe lub zbyt osobiste... Innymi bawiliśmy się wspólnie z mężem i córką, i w zaciszu domowego ogniska próbowaliśmy rozstrzygnąć na przykład, co steruje naszym życiem: przypadek czy przeznaczenie? - zagadnienie, które kilka wpisów temu, z inspiracji Sowy, bardzo mnie wciągnęło... Jedno zaś pytanie, które przyszło mi do głowy a' propos zbliżającej się zimy, pory roku absolutnie przeze mnie nielubianej, stało się pożywką dla nieco dłuższych przemyśleń.

Za co można lubić porę roku, której najbardziej nie lubisz?

Nie zadałam go w ramach Liebster Blog z kilku powodów. Przede wszystkim pytanie o zalety pór roku (nawet tych nielubianych) wydało mi się strasznie dziecinne. Ponadto uznałam, iż jest zbyt pokręcone, a przez to może być nie do końca zrozumiałe... Sama jednak, im dłużej zastanawiałam się nad możliwymi odpowiedziami, tym więcej dostrzegałam zalet w ten sposób postawionego pytania.

Po pierwsze więc, pozwoliło mi ono uświadomić sobie, że tak naprawdę zimy nie lubię głównie dlatego, że brakuje jej zalet lata. Zaś uznane przeze mnie zalety lata, to w większości bardziej nacechowane emocjonalnie wyobrażenia, niż rzeczywiste korzyści. Myśl o lecie wywołuje we mnie wspomnienia wakacyjnej beztroski, spacerów w ciepłe wieczory, jazdy na rolkach w słońcu, delikatnego wiaterku łagodnie chłodzącego rozgrzaną skórę... No jakżeż tego nie lubić? Ale lato to również mnóstwo paskudnych owadów, w tym wyjątkowo dokuczliwych komarów, budzące strach burze z piorunami, gwałtowne nawałnice, siejący zniszczenie grad, wyczerpujące upały, oparzenia słoneczne, duchota, przed którą nie ma gdzie uciec... Za tym nie tęsknię wcale!

Przy okazji uświadomiłam więc sobie, że zimie brakuje nie tylko zalet lata, ale również jego wad, co może stanowić przecież jej niepodważalną zaletę:) I pewnie zauważyłabym to wcześniej gdybym nie była aż tak mocno przywiązana do swoich emocjonalnych, generalizujących przekonań, że lato jest dobre, a zima zła. Bo właśnie głównie to, w jaki sposób na coś patrzymy decyduje o tym, jak to widzimy. Patrząc z niechęcią, widzimy wady, patrząc ze strachem, dostrzegamy zagrożenia, patrząc z ufnością widzimy możliwości... 

Dlatego w tym roku postanowiłam spojrzeć na zimę zupełnie inaczej, niż zwykle, spojrzę z zadowoleniem, bo przecież zima jest fajna! Bo dostarcza mnóstwa fantastycznych wrażeń estetycznych. Bo gorąca herbata z dodatkiem grzańca nigdy nie smakuje lepiej, jak po spacerze w mroźny dzień. I nigdy z większą przyjemnością i błogością nie odczuwam domowego ciepełka. Bo nie ma owadów. Bo bez żadnych wyrzutów sumienia, że zaniedbuję konieczne prace okołodomowe, mogę bez reszty oddać się dzierganiu oglądając przy tym ulubione seriale...

Tak widzianą zimę naprawdę łatwo polubić:). Nawet pomimo jej oczywistych negatywów...

A skoro tak korzystnie udało mi się wpłynąć na swoje przekonania odnośnie zimy, to pomyślałam sobie, że może warto by spróbować z innymi, nielubianymi, rzeczami, których nie da się uniknąć. Trochę ich mam, niestety... Nie lubię wstawać rano. Nie lubię sprzątać. Nie lubię robić zakupów...

A Wy, jak radzicie sobie z nielubianymi rzeczami/czynnościami? Macie jakieś sprawdzone sposoby na to, by polubić nielubiane?

Jednak zanim spróbuję zaprogramować się, na przykład na radosne wstawanie o 5:45 rano, obiecane na dziś wyniki mojego skromnego konkursu:)

Mąż w roli jurora, mimo niewielu odpowiedzi i tak nie miał łatwo... W pierwszym momencie rozbawił go wierszyk Grarzynki:)... Po drugim czytaniu stwierdził, że odpowiedzi Krysztally i Fidrygauki jednak najlepiej wyrażają jego własną opinię na zadany temat... Laureatkę wyłoniło dopiero trzecie czytanie, a została nią...
...
...
...
Krysztally!

Gratuluję:) Dziergana niespodzianka dla Ciebie jest już zarzucona na druty i z pewnością będzie gotowa w obiecanym terminie.

Ale przecież nie mogłam zignorować wyróżnień, dlatego Grarzynkę i Fidrygaukę postanowiłam również nagrodzić dzierganym upominkiem:) Tylko, że pewnie już się nie wyrobię przed świętami... Ale w styczniu będą na bank! Obiecuję:)

14 komentarzy:

  1. Wszystko ma swoje wady i zalety, zależy, z której strony patrzymy.Nie lubię robić wielu rzeczy, a sposób na polubienie mam taki, że robię to coś jak najszybciej, zapominam i już nic nie muszę:)i tak do następnego razu:))))Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie "szybko i bez ociągania" też się zazwyczaj sprawdza, tylko że to "do następnego razu" jest strasznie frustrujące...

      Usuń
  2. Tak pięknie rozpracowałaś temat lubienia/nielubienia lata i zimy, że teraz już wiem dlaczego najlepiej lubię wiosnę!;)
    A na pytanie jak polubić nielubiane, to sama najlepiej opisałaś tutaj:
    "Patrząc z niechęcią, widzimy wady, patrząc ze strachem, dostrzegamy zagrożenia, patrząc z ufnością widzimy możliwości..."
    Czyli zmienić nastawienie:) Sprawdza się w 100%, nawet jak dotyczy prac domowych, a może szczególnie ich:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmienić perspektywę, nastawienie... pewnie, że działa:) Tylko z jednymi "nielubieniami" jest łatwiej, z innymi trudniej... Jeśli o sprzątanie chodzi, to wciąż nie znalazłam sposobu idealnego. Hm... może się poddam hipnozie?;)

      Usuń
  3. a ja nie lubię lata ;-)
    za gorąco, za duszno, za dużo dzieci bez zajęcia wyjących pod oknem od rana ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he, he, jeszcze trochę i uznam, że w gruncie rzeczy lato ma głównie same wady;) Bo fakt... dzieci rano mi co prawda nie dokuczają, ale imprezująca nocami na ulicach młodzież, to już bardzo...

      Usuń
    2. no widzisz ;-) ja zimowa panna, rodzona w mroźną noc styczniową, może dlatego kocham zimę :-) (o il mam ciepło domowe, jakbym tak miałą nocować pod mostem, to jednak niekoniecznie ;-))
      uściski! :-)

      Usuń
    3. Mnie zima co rok przyprawia o depresję, dlatego mam z nią na bakier, ale w tym roku postanowiłam, że będzie inaczej, lepiej, radośniej... I mam nadzieję, że się uda. Na razie pracuję nad zmianą nastawienia:) A ostatecznie kupię sobie lampy do naświetlania;)

      Usuń
  4. Przyznaję szczerze, że jestem zaskoczona wyróżnieniem. Naprawdę. Bo wydawało mi się, że to taka odpowiedz-nieodpowiedź, trochę nie na temat. Dlatego jeszcze serdeczniej dziękuję! :)
    Nie lubię krupniku, i moim sposobem na to nielubienie jest unikanie. Jeśli chodzi o sprzątanie, za którym również nie przepadam, umilam sobie czas słuchaniem muzyki lub innych słuchalnych rzeczy. Poza tym we wszystkim staram się szukać pozytywnych stron, co przeważnie się udaje. I lubię wszystkie pory roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, w unikach, to ja jestem miszcz;) Gorzej radzę sobie z rzeczami, których nie da się uniknąć...
      Odwracanie uwagi rzeczywiście szczególnie dobrze sprawdza się podczas sprzątania, ja słucham audiobooki.

      Usuń
  5. Cieszę się, że rozbawiłam męża sama siebie tez nieźle rozerwałam i tym bardziej się cieszę z wyróżnienia. Dobrze, że się przymierzasz do polubienia zimy, bo moim zdaniem świat nigdy nawet na wiosnę nie jest tak piękny jak wtedy kiedy wszystko jest osypane śniegiem i jest wtedy najczystszym ze wszystkich światów jakie znam. Mam wrażenie, że nawet moje myśli są czystsze i jedyne co mnie wtedy martwi to psy powiązane na łańcuchach. Co do rzeczy, których nie lubię zacznę od tego, że ostatnio coraz bardziej lubię w sobie to, że coraz mniej jest rzeczy, których nie lubię, bo tak jak Ty teraz przy okazji zimy stosuje technikę znalezienia czegoś dobrego w tym czego nie lubię. Najgorzej jest moim zdaniem z ludźmi, których nie lubię a z którymi wszyscy się musimy stykać w życiu takich co to ani obejść, ani przeskoczyć a dogadać się to zupełnie bez szans, ale gdyby ich nie było może nie byłoby kontrastu i mniej lubilibyśmy tych, których lubimy.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Grarzynko za Twoją wypowiedź i w ogóle dzięki wszystkim komentarzom czuję bardziej podbudowana. Jakoś mi raźniej, że nie jestem jedyna, która się zmaga z nielubianymi rzeczami;) Nie wiedzieć czemu zawsze mi się wydaje, że inni radzą sobie lepiej, że są odporniejsi, że to, co ktoś ma z natury, ja muszę w sobie dopiero wypracować, wytłumaczyć, przeanalizować... narzucić sobie, jak odzienie wierzchnie, które i tak zawsze pozostaje niewygodne i w jakiś sposób ciąży...

      Usuń
  6. Ren-ya Kochana, bardzo, bardzo dziękuję za wyróżnienie i strasznie mi przykro, że dopiero teraz odpowiadam, ale ostatnio naprawdę ignoruję nie tylko Ciebie, ale wszystko wokół (na rzecz mojej szefowej i jej nagonki na mą skromną osobę, a raczej na niepokończone raporty).
    Postaram się wkrótce ponadrabiać wszystkie zaległości w pisaniu i czytaniu i wyślę Ci maila.
    Buziaki,

    I jeszcze raz BARDZO, BARDZO dziękuję :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fidrygauko, jak fajnie, że się odezwałaś!
      No to czekam na maila:)
      I rzuć już te raporty w cholerę; święta idą, c'nie:)

      Usuń