środa, 24 kwietnia 2013

Jak trzy dni...

W piosence leci: "Czterdzieści lat minęło, jak jeden dzień..."

U mnie, powiedziałabym, że to były trzy dni.

Pierwszy skończył się, mniej więcej, na dwudziestych urodzinach. Twierdzenie, że miałam parszywe dzieciństwo byłoby sporym nadużyciem, jednak z tego okresu nie pamiętam ani jednej chwili, do której chciałabym się cofnąć w czasie, którą chciałabym przeżyć jeszcze raz. Moje najlepsze wspomnienia dotyczą przeczytanych książek. Zaczytywałam się w maminych kryminałach (bo były zakazane), w których wszelkie kłamstwa i intrygi zawsze zostawały zdemaskowane, a "źli" ponosili zasłużoną karę. Fascynowałam się przygodami Pana Samochodzika, który pod szpetną karoserią ukrywał zalety najlepszego krążownika szos i nie tylko. Wzruszałam się losem Sary Crewe ("Mała księżniczka"), a moimi największymi idolkami były panny Borejkówny (Jeżycjada). Marzyłam o tym, żeby mój dom był taki otwarty, jak ich, chciałam mieć tylu przyjaciół... Najpierw cierpiałam więc, bo wydawało mi się, że jestem taka samotna. Później jednak, gdy znalazłam na swoją "chorobę" lekarstwo i stałam się bardzo towarzyska, wręcz "imprezowa", było jeszcze gorzej - z zewnątrz miałam to, czego chciałam, wewnątrz zaś czułam, że to wcale nie jestem prawdziwa ja... Byłam jak w nieswoim, niewygodnym ubraniu, którego jednak nie chciałam zmienić, bo tak bardzo mi się podobało... Poza tym nie miałam zielonego pojęcia, na jakie inne miałabym je niby zmienić? Wiedziałam jedynie, że nie chcę wracać do starego.

Drugi dzień, to okres od dwudziestki, do trzydziestki. Obfitował w najróżniejsze wydarzenia i najgwałtowniejsze emocje. Korzystałam z dorosłości i wolności, nie zawsze we właściwy sposób. Poznawałam siebie i swoje granice, wypróbowując najróżniejsze ubrania-przebrania i robiąc przy tym mnóstwo najróżniejszych głupstw, których dziś chętnie bym się ze swojego życiorysu pozbyła, ale też sporo ważnych i dobrych rzeczy, z których jestem dumna. Z euforii dwudziestolatki, której zdawało się, że teraz może już wszystko, popadłam w depresję trzydziestolatki, która stwierdziła, że nic nie zrobiła, niczego nie osiągnęła i ogólnie życie sobie zmarnowała... Przez prawie dwa lata wydobywałam się z doła korzystając z pomocy prawdziwej psychoterapeutki. Nie żałuję. Dzięki niej wiele wydarzeń ze swojej przeszłości ujrzałam w zupełnie nowym świetle i pozbyłam się gnębiącego mnie nieustannie poczucia winy za rzeczy, które mi się przytrafiały. Dzięki niej przedefiniowałam, przewartościowałam i przebudowałam wszystko to, co przedefiniowania, przewartościowania i przebudowania wymagało.

W nową dekadę i nowy dzień weszłam nowa JA.

I ten dzień trwa do teraz. I to jest naprawdę dobry dzień. Bo nie potrzebuję już przebieranek. Bo dobrze mi w mojej własnej skórze, nawet jeśli tu i ówdzie zaczyna obwisać;). Bo wiem kim jestem, czego potrzebuję i co mogę dać od siebie. Bo mam poczucie równowagi, dystans do siebie i świata, umiarkowany optymizm oraz wiedzę, że nawet na starych gruzach można wybudować coś świeżego i trwałego. Bo czuję, że choć wiele jest już za mną, szans, możliwości, straconych, niezauważonych, przepadłych, to przede mną też jest jeszcze trochę. Nie mam pojęcia czego. Ale ta niewiedza jest na swój sposób ekscytująca. Każdy nowy dzień jest jak nowa niespodzianka.

Ale w nowym czterdziestoleciu nie chcę jedynie czekać na niespodzianki. Zamierzam nieznanemu wychodzić na przeciw. Zamierzam działać. Zamierzam sama wpływać i kreować. Ale bez ciśnienia, by było to koniecznie coś wielkiego, poważnego i sensownego. Za to z odwagą i otwartością, bo nie ma doświadczeń, czy przedsięwzięć nieudanych - każde z nich coś ze sobą niesie, jakąś wiedzę, czy umiejętności, z których nigdy nie wiadomo, co może w przyszłości wyniknąć.

Co będzie, to będzie:)

W końcu najważniejsze, że teraz powinno być już z górki;)

W dzisiejszym dniu do pełni szczęścia brakuje mi już chyba tylko porządnego tortu:) Takiego, na przykład, jak ten u Ivki - zachwyciłam się i już teraz na żaden inny ani spojrzę;) Ale bez słodkości się nie obyło - kupiłam sobie placek czekoladowo-wiśniowy z bitą śmietaną. Jest może mniej odświętnie za to odpowiednio słodko:)


A po pracy czekały na mnie w domu dwie niespodzianki:

liścik od Leny z uroczą, własnoręcznie wydzierganą, broszką:


Dziękuję Ci bardzo, Leno! I jak Ci się to tak udało zrobić, żeby paczuszka dotarła do mnie akurat dzisiaj? Sprawiłaś mi naprawdę ogromną radość:)

oraz przyjaciółka z prezentami, które wbiły mnie dosłownie w podłogę i odebrały głos z zachwytu:) Kolejna biografia Stefana Zweiga, którego od lektury Marii Antoniny jestem zagorzałą fanką oraz cudowny, ręcznie malowany obraz. Będzie idealny do naszego, właśnie remontowanego, poddasza.



Dziękuję!

16 komentarzy:

  1. Renyu Sto Lat życzę. Zdrówka, zdrówka, pieniążków i mnóstwo weny twórczej.
    I znów pięknie opisałaś swoje życie. Mnie to czeka za niecały rok. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego naj, naj, naj... Oby ten trwający dzień był ciągle słoneczny i obfitujący w dobra wszelakie (materialne, duchowe tudzież "czynnik ludzki").
    Chętnie poznałabym tego psychologa...

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj w klubie! Życzę Ci życia pełną piersią i wielu dobrych rzeczy wychodzących Ci naprzeciw. Podsumowania dokonałas wspaniałego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faceci mówią, że najlepsze są ryczące czterdziestki :)))) a więc Renyu....wszystko przed Tobą. Spełnienia marzeń ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. cudownie!!! :-D bardzo, ale to baaaaaaardzo się cieszę, że udało się dojść temu małemu cosiu!
    nie wiedziałam, czy nosisz spinki/gumki/broszki, więc taki tylko drobiazg. następnym razem postaram się bardziej, obiecuję :-*
    a tymczasem jeszcze raz szczęścia wiele! :-) i uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego naj i faktycznie witaj w klubie. I mnie stukneła niedawno 40-tka. I wiesz co ? Już ja polubiłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakbym o sobie czytała......

    Życzę Ci, żeby Ci dobrze było. Ze sobą i z innymi. W środku i na zewnątrz. Rano, wieczór, we dnie, w nocy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Sto lat! Świętujemy dziś obie ;) u mnie "dzieścia" zamieniło się dziś na "dzieści" ;)

    Wszystkiego co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  9. No to wszystkiego najlepszego oraz równowagi i dystansu do świata.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wszystkiego najlepszego! Pogody ducha, zdrowia, uśmiechu i wielu nowych pomysłów w tworzeniu tych wszystkich pięknych rzeczy, które z radością u Ciebie podglądam
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Reniu :):):) Wszystkiego najlepszego, wszystkiego, czego tylko czujesz, że Ci potrzeba! Zaczytałam się w Twojego posta, naprawdę się zaczytałam... Miałam szczęście dzisiaj do Ciebie trafić i przeczytać... Poruszyło mnie to i troszkę mną potrząsnęło... Przyda się... Dzięki :):):)

    OdpowiedzUsuń
  12. Renya, czego Ci życzyć? Tego, abys była właśnie taka, jaka jesteś teraz, taka jaka sobie najbardziej sie podobasz... żeby życie dostarczało Ci wiele pozytywnych wrażeń i aby każde wydarzenie, wnosiło cos dobrego.

    Pozdrawiam


    Anka

    OdpowiedzUsuń
  13. Przede wszystkim wszystkiego naj i żeby każdy dzień był wspaniałą przygodą. Fajne prezenty dostałaś. Każde okrągłe urodziny zmuszają nas do refleksji, ale pamiętaj życie zaczyna się po 40-stce Ja to wiem, bo przerabiałam to 2 lata temu ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Serdecznie dziękuję za Waszą obecność i życzenia:)
    Dobrze mi jest ze sobą, ale z Wami jest mi jeszcze lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  15. No to jestem na czasie......ale mimo, że tak bardzo po czasie i nie będę zmyślać dlaczego tak późno życzę Ci Ren-yu podtrzymania tej wiary i pogody i tego, że wszystko co najlepsze przed Tobą mimo obwisłej (ciekawe gdzie?) skóry. Tez miałam kiepskie dzieciństwo, też udawałam, bo nie wiedziałam co ze sobą zrobić i też uważam, że jest mi na świcie lepiej niż kiedyś i to chyba właśnie daje wiek. I jeszcze to, że czas upływa i szkoda go na kiepskie przemyślenia, więc życzę Ci wyłącznie tak mądrych przemyśleń a wraz z nimi z pewnością przyjdą sensowne decyzje i dobre wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam, że to zasługa wieku, ale ktoś mnie uświadomił, że to nie jest takie oczywiste i z dojrzałością niekoniecznie życiowa mądrość idzie w parze...
      A ja to najbardziej jestem ciekawa, co za dwadzieścia lat będę myśleć o sobie - czterdziestolatce:)
      Dziękuję!

      Usuń