czwartek, 31 października 2013

Wspomnienie o byłych (i nowy model)

Jest w nich coś magicznego. Zamrażają czas, miejsca, emocje. Na pożółkłych prostokątach papieru widzimy naszych rodziców, babcie i dziadków, całkiem innych, niż ci, których mieliśmy możliwość poznać...

Czy to możliwe, że ta figlarnie uśmiechnięta dziewczyna, z długimi, falującymi włosami, to Babcia??? Czy to możliwe, że ten uroczy blondasek w bawarskich porciętach, to mój Tato? Czy ta dziewczynka z kokardą we włosach i rolującymi się na chudych nóżkach rajstopami, to Mama? Dzieci nie potrafią sobie wyobrazić, że ich rodzice też kiedyś mogli być dziećmi!

Oglądając stare zdjęcia po raz pierwszy uświadamiamy sobie upływ czasu i jego konsekwencje.

- Babciu, ty byłaś kiedyś taka młoda? - podobno zapytałam patrząc na wiszącą na ścianie fotografię z jej młodości. Babcia strasznie się wzruszyła. Twierdziła, że nikt wcześniej tego nie zauważył. Potem opowiadała tę historię wiele razy przy różnych okazjach, wzbudzając we mnie przekonanie, że może zdjęcia przemawiają do mnie bardziej niż do innych;)

Ale to fakt, że zawsze lubiłam oglądać zdjęcia. Kiedyś nie robiono ich tak dużo. W pudełku po czekoladkach spakowanych mieliśmy kilkadziesiąt starych, rodzinnych fotografii, w sepii lub czarno-białych. Przeglądaliśmy je w tę i z powrotem. Nigdy mi się nie nudziły. Bo opowiadały najciekawsze historie - o naszej rodzinie, korzeniach, o tym skąd się wzięliśmy. Razem z bratem mieliśmy szaloną uciechę z doszukiwania się naszego podobieństwa do postaci na fotografiach. Uwielbialiśmy, gdy do zdjęć snuła mama swoje opowieści i odsłaniała przed nami kulisy ich powstania... Bo każda fotografia to była osobna historia.

Zawsze lubiłam oglądać zdjęcia. Naturalnie musiałam też polubić robienie zdjęć:)

Mój pierwszy aparat, to tatowa Smiena 8 - radziecki model produkowany w latach od 1963 do 1971, czyli starszy ode mnie:). Ale mój tato dbał o sprzęty więc aparacik mimo swojego wieku był całkiem dobrze utrzymany. To z nim właśnie chodziłam na zajęcia kółka fotograficznego.

źródło

Smienka była cudownie nieskomplikowana i przyjazna w obsłudze. Wizjerek nie miał oczywiście nic wspólnego z tym co "widział" obiektyw. To było zwykłe okienko, które tylko mniej więcej pomagało w kadrowaniu. Nie było w mojej Smienie nawet pokrętła ostrości, a jedynie ustawiało się orientacyjną odległość od fotografowanego obiektu. Nie przeszkadzało mi to jednak śmigać z koleżankami po mieście i pstrykać zdjęcia, które później z entuzjazmem wywoływałam w szkolnej ciemni...

Ale w którymś momencie zorientowałam się, że w porównaniu ze sprzętem, którym dysponują inni, mój jest przestarzały i raczej obciachowy. Zawstydziłam się i Smienę odłożyłam. A kółko i tak się rozwiązało. Nie pamiętam już z jakiego powodu.

Nastała era automatów. Nie pamiętam ani marek ani tym bardziej modeli tych pstrykawek. Robiło się nimi zdjęcia łatwo i przyjemnie, choć mimo wszystko oszczędnie. Z mojej osiemnastki mam tylko jeden film. Z wakacji przywoziłam góra dwa (w sumie 72 klatki, z czego jako takich zdjęć może z 50...).  Z własnego ślubu i wesela też mam tylko dwa filmy (wypstrykane przez mojego brata + kasetę VHS, którą nagrał nam kolega - nie pamiętam, czy to ze względów oszczędnościowych, czy po prostu nie było jeszcze wtedy tak rozwiniętego biznesu ślubnych pamiątek... ale mniejsza z tym).

Potem był automatyczny, ale nieco bardziej zaawansowany Olimpus mju Zoom.

źródło

Po wcześniejszych pstrykawkach, ten sprzęt był dla mnie prawdziwym spełnieniem marzeń. Był odporny na warunki atmosferyczne, wygodny w obsłudze i świetnie pasował do ręki. Miał redukcję czerwonych oczu, a nawet program do robienia zdjęć nocnych, na które złościłam się, że zawsze wychodziły mi rozmazane, bo nie przyszło mi do głowy, że długi czas naświetlania wymaga unieruchomienia aparatu i robiłam zdjęcia zwyczajnie - z ręki. Taka byłam fotograficznie zaawansowana!;D

Ale moje nieumiejętności nie przeszkodziły mi zapełniać kolejnych albumów zdjęciami z Olimpusa. Do dziś lubię do nich wracać i uważam, że jak na automatyczne foty, są naprawdę dobrej jakości, nawet te nocne, rozmazane, są na swój sposób ciekawe.

Erę cyfrową rozpoczęliśmy aparatem marki Fuji. Był to model FinePix S5500, z maciupkim wyświetlaczem (1,5 cala) i matrycą 4 MP, ale radość z niego była przeogromna. Obsłużył mnóstwo rodzinnych spotkań, wypadów weekendowych i wakacyjnych. Śledziłam z nim budzącą się po zimie przyrodę i zachody słońca... Najwięcej chyba frajdy sprawiał mi dziesięciokrotny zoom, choć bez stabilizacji obrazu i statywu zdjęcia na takim przybliżeniu zawsze wychodziły nieostre.

źródło

To był pierwszy aparat, który kupiłam z mocnym postanowieniem rozpracowania ustawień manualnych... 

... Ale ostatecznie, przez kolejnych siedem lat użytkowania go, nie włączyłam ich ani razu...

Za to przez ten czas zdążyłam przywiązać się do marki więc gdy w ubiegłym roku postanowiliśmy przesiąść się na coś lepszego, wybraliśmy po prostu wyższy model Fuji - FinePix HS25EXR... Ach, co to była za zabaweczka! Uchylny, duży wyświetlacz, trzydziestokrotny zoom.... Fotografowanie tym aparatem to była prawdziwa przyjemność:)

źródło

I po raz kolejny obiecałam sobie NAUCZYĆ SIĘ USTAWIEŃ MANUALNYCH.

Do zrealizowania tej obietnicy zmobilizowała mnie dopiero parę tygodni temu szkoła:) Przebrnęłam przez instrukcję obsługi i przestudiowałam w końcu funkcje manualne. Odrobiłam parę fotograficznych prac domowych i nawet zaczęło sprawiać mi frajdę to, że wszystko ustawiam ręcznie...

Ale pojawiła się okazja wymiany ulubionego kompaktu na pierwszą w życiu lustrzankę. 

Spodziewałam się, że w moim przypadku moment ten nastąpi gdzieś na początku przyszłego roku, bo na razie samo przegryzanie się przez gąszcz fotograficznych zagadnień jest dla mnie wystarczająco skomplikowane i nie czułam się na siłach, by w tych okolicznościach, wdrażać się jeszcze w obsługę całkiem nowego dla mnie sprzętu...

Ale przypadek zdecydował inaczej. Nieoczekiwanie od kilku dni jestem właścicielką Nikona D5100 z obiektywem 18-108 VR. Przekonał mnie uchylny wyświetlacz i uniwersalny obiektyw z 5,8-krotnym zoomem, który dobrze sprawdza się zarówno przy fotografowaniu portretów, jak i robieniu zdjęć architektury i krajobrazów. Według producenta to najlepsza propozycja dla osób, które rozpoczynają zabawę z lustrzankami.

źródło

Jeszcze go nie używałam. Na razie przymierzam się tylko. Oswajam. Z długością obiektywu, ciężarem, przyciskami... I jak to zwykle ze mną bywa w podobnych sytuacjach - wspominam. Wspominam słodkie czasy, w których do obsługi aparatu fotograficznego niepotrzebne były studia informatyczne....

22 komentarze:

  1. Też mam kolekcję byłych i masę ciepłych, zabawnych wspomnień związanych z dawnym pstrykaniem. Zaczynałam od Smieny Symbol, po którą wybraliśmy się z tatą - ciekawe, czyżby ojcowie byli statystycznie częściej odpowiedzialni za fotograficzne hobby córek? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym chyba jest rzeczywiście:) W swoim otoczeniu nie pamiętam ani jednej cioci z aparatem, natomiast wujków co najmniej kilku...

      Usuń
  2. Też miałam Smenę, potem kompaktowego Kodaka, potem hybrydowego Nikona, a teraz hybrydowego Fine Pixa. Przy tym ostatnim od razu wzięłam się za funkcje manualne.
    Na lustrzankę muszę niestety poczekać.
    Ale ucz się, bo efekty mogą być niesamowite. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam nigdy o aparatach hybrydowych, aż musiałam sprawdzić w sieci co to znów za wynalazki:) Jejku, też skomplikowane maszyny... Ale ładnie fotografują:)

      Usuń
  3. Fantastyczna podróż przez lata :) Piękny opis, historia ewolucji. Życzę Ci powodzenia z nowym sprzętem.
    Ja sama zupełnie się nie znam na takich rzeczach, wiem tylko, jaki efekt chcę osiągnąć, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś go osiągał za mnie. Obie strony obiektywu nie są dla mnie zbyt trafne, ale doceniam i podziwiam ludzi z pasją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też się nie znam, na dodatek mam lęk przed nowymi technologiami więc tym bardziej mi trudno. Gdyby nie mąż (dla odmiany pasjonat nowoczesnych technologii), to nie wiem, czy byłam w stanie sama te tematy ogarnąć.
      Mnie najbardziej frustruje, gdy widzę, że zdjęcie nie oddaje dokładnie tego, co chciałam pokazać, gdy na zdjęciu nie ma tego "czegoś", co ja widzę w rzeczywistości i co mnie w jakiś sposób porusza...

      Usuń
  4. Fajne wspomnienia :) Miałam też Smiene 8 M .Cudowny aparacik. Pierwsze zdjęcie zim zrobiłam w wieku 5 lat. Oczywiście tata mi wszystko ustawił, a ja zrobiłam tylko pstryk..Jednak byłam niesamowicie dumna z siebie, że coś wyszło. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie pamiętam zupełnie swoich fotograficznych początków. Nie pamiętam nawet jaki impuls skłonił mnie do zapisania się na kółko fotograficzne... Ale ja mam w ogóle strasznie kiepską pamięć więc może to dlatego zdjęcia mają dla mnie taką wartość.

      Usuń
    2. Masz rację zwłaszcza te stare fotografie są bezcenne-pozdrawiam

      Usuń
  5. Też zaczynałam od Smieny, potem też jakiś Kodak 'dla małpy', aż w końcu bardziej zaawansowany automat. I na tym poprzstałam. Ustawienia manualne to dla mnie czarna magia.
    Umiem ustawiać tylko parę parametrów w ... Samsungu Galaxy. I w takiej ignorancji już chyba raczej pozostanę.
    Lubię piękne zdjęcia, lubię artystyczne zdjęcia, podziwiam chwytanie niesamowitych momentów, ale sama nie mam do tego cierpliwości. Traktuję więc robione przez siebie zdjęcia głównie jako wspomagcze pamięci, a nie jako wyraz artyzmu.
    A oglądanie rodzinnych albumów było jedną z moich ukochanych rozrywek dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ustawienia manualne same w sobie nie są specjalnie trudne. W Smienie było to kilka pierścieni, które trzeba było odpowiednio ustawić. Ale w tych nowych aparatach sama instrukcja obsługi liczy prawie dwieście stron, przez które trzeba się przegryźć, żeby znaleźć czym i co się ustawia. No chyba, że ktoś obsługę tych cholernych nowoczesnych sprzętów ma w genach i nie potrzebuje instrukcji. Jak mój mąż na przykład. Nigdy w życiu nie miał w rękach lustrzanki, a w sklepie bezbłędnie skręcił ze sobą body i obiektyw, włączył i posprawdzał, czy wszystko działa! Nie mam pojęcia skąd wiedział jak to zrobić...
      Jestem dokumentalistką z natury, na dodatek z kiepską pamięcią... zdjęcia są mi niezbędne. Ale też zależy mi, by pokazywały dokładnie to, co chcę wyrazić. Gdy mi się to nie udaje, to ogarnia mnie taka frustracja i bezradność... Ta szkoła to dlatego, żeby mi się bardziej udawało:)
      Poza tym, to szykuję (na razie w myślach) albumy dla przyszłych pokoleń, mam nadzieję, że dla nich to też będzie ukochana rozrywka:)

      Usuń
  6. fuji... byłam szczęsliwą posiadaczką dwóch modeli i zawsze byłam zadowolona, ale to nic w porównaniu z nikonem(nie lustrzanka, niestety). Zapewne będziesz bardzo zadowolona z niego, bo jak to powiedział mój kolega, kiedy sama poszukiwałam aparatu(fotograf, stąd pozwalam sobie przedstawić jego opinię): nikona moge kupowac w ciemno, bo będę zadowolona.
    Rozumiem, że profesjonaliści patrzą na to inaczej - a i Ty już też będziesz mieć na to inne spojrzenie, ale na moje potrzeby, czy też ogólnie, na domowe potrzeby, takie aparaty na pewno sa bardzo dobre.


    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niełatwo wybrać, gdy oferta jest tak szeroka i zróżnicowana. Wykładowca powiedział nam, że w lustrzankach zależność jest prosta - im wyższa cena tym lepszy aparat. Ja mam ograniczone zasoby finansowe więc nie mogłam zaszaleć... Mimo wszystko mam nadzieję, że będę zadowolona... gdy już zacznę fotografować, bo na razie, wstyd się przyznać, wciąż nie przebrnęłam przez instrukcję i nie zrobiłam jeszcze ani jednego zdjęcia...

      Usuń
  7. teraz dopiero widzę, jaki komentarz puściłam!!! chyba więcej razy nie dało się powtórzyć tego samego słowa! sorki, ale piszę z dziećmi na karku.

    Anka

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja używam obecnie LUMIX panasonic. Zdjęcia i tak najczęściej robi starsza córka, ma do tego rękę. Osobiście nigdy nie interesowałam się bliżej sprzętem, Mój tata też kiedyś miał "smienę"- to wtedy chyba był bardzo popularny aparat fotograficzny.
    Pozdrawiam serdecznie Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprzętowa strona fotografii w ogóle mnie nie kręci. W ogóle nigdy nie kręciła mnie żadna elektronika. Przerażają mnie sprzęty, których obsługa wymaga więcej, niż wciśnięcie guzika "włącz". Dobrze, że mam męża, który się tym pasjonuje, bo bez niego nadal tkwiłabym w erze analogowej:)

      Usuń
  9. Też mnie przeraża techniczna strona fotografii, ale bez tego chyba raczej nie ma dobrych zdjęć. Fajny historyczny przekrój aparatów i sporo wspomnień, które ujrzały światło dzienne i trzeba sięgnąć i to wszystko "odgrzać". Świetny pomysł a wszystko przez tę szkołę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Technika mnie dobija. I to nie tylko w aparatach. Jeszcze dziesięć lat temu, wydaje mi się, że dotrzymywałam kroku postępowi, a nagle, nie wiem kiedy, przestałam nadążać. Nie ogarniam tych technicznych ułatwień. Aż się boję, co to będzie, gdy przyjdzie czas wymienić samochód (rocznik 2000) na nowszy model...

      Usuń
  10. fuji S5000 mam do dziś i nie zamierzam wymieniać na nowszy model ;-) mam też sony a 100 oraz zenita 11. nie marzę o nowych zabaweczkach, może ze 2 obiektywy do soniacza bym chciała (jeden zepsułam, został mi tylko tele ;-)).
    jak to mówią: sprzęt sprzętem, ale piękno jest w oku patrzącego i nawet słaby sprzęt pozwoli je wydobyć :-)
    baw się świetnie! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że jeśli ktoś umie i ma dryg, to byle czym zrobi wyjątkową fotografię:) Mnie, mam nadzieję, lepszy sprzęt pozwoli robić lepsze zdjęcia...
      Ze swojego Fujii byłam bardzo zadowolona, optyce nie mogłam niczego zarzucić, ale wypracowały się elementy plastikowe, np klapka od baterii...

      Usuń