wtorek, 10 grudnia 2013

Malowanie światłem

To jedno z najciekawszych ćwiczeń, które zostały nam zadane do domu. Najpierw nie bardzo wiedziałam jak się za nie zabrać, potem nie mogłam przestać się bawić - takie wciągające:)

Do malowania światłem potrzebne są:
* aparat  z możliwością ustawień manualnych (automat będzie dążył do rozjaśnienia obrazu, a autofokus może nie mieć na czym załapać ostrości),
* statyw, ponieważ korzystamy z długich czasów naświetlania,
* ciemna sceneria,
* źródło światła, np. latarki, świeczki, lampki choinkowe, telefon komórkowy... cokolwiek co świeci; im różnorodniejsze oświetlenie tym ciekawsze efekty.

Malować światłem można na dwa sposoby. Można z ciemności wydobywać określone przedmioty oświetlając je punktowo (ruch oświetleniowca i latarki, o ile nie skierujemy jej w stronę obiektywu, nie będzie widoczny więc swobodnie można spacerować przed aparatem oświetlając dany przedmiot z każdej strony), można też skierować źródło światła w obiektyw i poruszając nim, uzyskać efekt smugi świetlnej i w ten sposób tworzyć rysunek.

Swoją zabawę zaczęłam od oświetlania przedmiotów:


Filiżankę z dymkiem widziałam u koleżanki - była genialna. Próbowałam uzyskać taki sam efekt, ale mi się nie udało... Myślę, że miałam za mocne i za duże światło. Fajne byłyby do tego celu małe latarenki punktowe. Żeby przytłumić ostre białe światło okręciłam swoją latarkę kolorową chustką, dzięki czemu uzyskałam różowe smugi.


Robienie smug okazało się znacznie ciekawszą i bardziej wciągającą zabawą:) Wyposażona w migające światełko na głowie, latarkę okręconą różową chustką w jednej ręce, latarkę okręconą zieloną chustką w drugiej ręce, robiłam trzydziestosekundowe wygibasy przed obiektywem uzyskując takie właśnie zabawne maziaje:)


Wygibasy tak mnie zmęczyły, że postanowiłam popróbować bardziej konkretnych maziajów:


Przeleciałam prawie wszystkie litery alfabetu (nawet z greki) oraz cyfry... aż do nieskończoności...


...i postanowiłam coś namalować:)


Niestety, nie udało mi się wyrazić bardziej zaawansowanej martwej natury, ani nawet żywej, w postaci kota chociażby... Ale udało mi się coś napisać:)


Pisałam stojąc przodem do aparatu więc na zdjęciu napis wyszedł odwrotnie, ale odbiłam go w programie do edycji.

Z powodu warunków atmosferycznych, swoje zdjęcia robiłam w domu, ale w sieci mnóstwo jest przykładów, jak fantastyczne efekty można uzyskać malując na zewnątrz, z wykorzystaniem oświetlenia ulicznego, czy odpowiednio podświetlając elementy krajobrazu.

Zgodnie z zaleceniami ustawiłam najwyższą wartość przysłony (f25), najdłuższy czas naświetlania (30 sec) i najmniejsze ISO (100).


PS. Czy Wam też blogger rozjaśnia zdjęcia???? Już po raz kolejny zauważam, że na blogu mam sporo jaśniejsze zdjęcia niż w oryginale. Na ogół mi to nie przeszkadza, ale przy tej akurat sesji ma to niebagatelne znaczenie. Tymczasem wszystkie publikowane tu zdjęcia wyraźnie odbiegają od tego, co mam w rzeczywistości. Pierwsze natomiast było tak rozjaśnione, że musiałam oryginał mocno przyciemnić, żeby po przesłaniu na blog jako tako wyglądało...

____________________________________________

Dzień później....

Ufff, problem zdiagnozowany i rozwiązany:)

Wszystkiemu winna autokorekta w sieciowym albumie Picasy, do którego trafiają zdjęcia przesyłane na blog. Trzeba ją WYŁĄCZYĆ. Problem jest tylko taki, że w tę funkcję można wejść tylko z profilu na Google+, co jest o tyle wkurzające, że nie miałam najmniejszego zamiaru z tej usługi korzystać. Zaczynam się zastanawiać, czy Google nie wprowadziło tej cholernej przymusowej autokorekty po to właśnie, żeby ludzi zmusić do zakładania konta "Google+", no bo inaczej nie rozumiem jaki jest cel obligatoryjnego "polepszania" zdjęć przesyłanych na blogspota...

Cały problem świetnie opisał Ladaco (KLIK), a Cathy pokazała krok po kroku jak go usunąć (KLIK).

Sprawdziłam - działa!

32 komentarze:

  1. strasznie rozjaśnia. miałam wrażenie, że to monitor, ale jednak nie.
    Reniu, no cudowne! :-D mówiłam, że pokochasz? :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo fotografowanie to frajda! (gdy już się wie o co w tym chodzi;))
      Ale pisząc, że rozjaśnia, to masz na myśli te moje zdjęcia, czy Twoje, gdy przesyłasz na bloggera? Ja zauważyłam, że to rozjaśnianie dotyczy tylko moich najnowszych zdjęć, które robiłam już lustrzanką (znaczy od wpisu o patentowych kominach), wcześniej nie miałam tego problemu... Nie wiem w czym rzecz???????

      Usuń
    2. moje rozjaśnia też, również stare.

      Usuń
    3. Dzięki za informację. Wczoraj spędziłam cały wieczór na diagnozowaniu problemu, ale mi się udało:) Zdjęcia już są takie jak trzeba, a stosowna notatka za chwilę pojawi się pod tym wpisem:)

      Usuń
    4. ja picassy nie używam, więc może to i mój laptop, a może jednak blogger rozjaśnia ogólnie :-( no nie wiem, pieska mi rozjaśnił dramatycznie.

      Usuń
    5. Wszystkie zdjęcia, które publikowane są na blogspocie lądują w indywidualnym albumie sieciowym picasy, bo picasa też jest usługą googla. I w tym indywidualnym albumie zdjęcia są automatycznie przez program korygowane, dlatego na blog trafiały takie rozjaśnione. Ale Ty jesteś w Google+ więc spróbuj sobie odznaczyć tą autokorektę i wtedy będziesz widzieć, czy to było problemem, czy może jeszcze coś innego.
      Buziaki!

      Usuń
    6. Ja walczyłam z google+ z dużym samozaparciem, bo mnie atakowali z każdego otwieranego okienka (mam też konto na you tube i tutaj swego czasu najbardziej), nawet założyłam, nieświadomie to konto, ale szybko skasowałam, a teraz widzę, że przez picase próbują wciskać, a od 2 dni wyskakuje mi okienko o kopii zapasowej zdjęć na google, która mi zrobią jak tylko założę konto:(
      Wkurza mnie to niemiłosiernie! Jak zauważyłam, że zdjęcia są automatycznie rozjaśniane, to je celowo przyciemniałam przed wrzuceniem do picasowego albumu, to teraz jak wyłączę tę autokorektę to pewnie wszystkie będę miała za ciemne. Tak źle i tak niedobrze.

      Usuń
    7. Zapomniałam z tego wszystkiego napisać, że te malowane światłem obrazy cudne są! Ile ja się tutaj nowych rzeczy o możliwościach fotografii dowiaduję! I nawet mam ochotę też się tak pobawić:)

      Usuń
    8. Popróbuj koniecznie i wciągnij do tego córkę - zobaczysz, nie będzie chciała przestać:)

      Usuń
  2. zabawa niesamowita, efekty magiczne. fotografia to nieskończoność możliwości i co człowiek, to inaczej podjąłby temat.

    Blogger strasznie rozjaśnia zdjęcia od jakiegoś czasu. Kiedyś tak nie było. U mnie podobnie, staram się uzyskać efekt ciemnego tła, po czym na blogu wychodzi coś innego. U mnie najwyraźniej widac to od zdjęć z białym kwiatem róży na ciemnym tle. Na kompie jest piękne, na blogu.... szkoda gadac.


    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, znalazłam rozwiązanie tego problemu:) Już dopisałam w tej notce odpowiednią informację.
      Już myślałam, że to moja nowa lustrzanka coś psuje w zdjęciach, ale sprawdziłam na Twoim blogu tę różę i to też jest wpis z października, czyli że problem jest stosunkowo nowy... Na szczęście da się go rozwiązać, choć jest to wkurzające.

      Malowanie światłem oglądałam w internecie - rzeczywiście ludzie mają niesamowite pomysły, a wykorzystanie światła w ciemności, to bardzo kreatywna i wciągająca zabawa, na pewno jeszcze tego popróbuję:)

      Usuń
    2. Dzięki za info, właśnie przeczytałam dopisek i wyłączyłam autokorektę. jeszcze raz dzięki.

      Anka

      Usuń
  3. Mnie tam się podoba Twoja zabawa światłem uwieczniona w obiektywie. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to była ogromna frajda i gdyby nie to, że następnego dnia trzeba było iść do pracy, to pewnie bawiłabym się tak do rana:) Szczególnie, że z takimi zdjęciami trochę schodzi - 30 sec naświetlania, potem drugie tyle zapis, czyli na jedno zdjęcie cała minuta, a jeszcze chwila na przyjrzenie się efektom, wymyślenie czegoś nowego... Czas uciekał błyskawicznie:)

      Usuń
  4. Ale fajne efekty tobie wyszły. Nie wiedziałam o takich możliwościach aparatu. mam funkcję manualną, więc kiedyś wypróbuję. Podobne efekty (choć robię to na odpowiedniej funkcji) widać na zdjęciach wybuchających fajerwerków. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie wypróbuj - gwarantuję świetną zabawę! Dziękuję:)

      Usuń
  5. Takim malowaniem zajmuje się mój mąż. Po raz pierwszy pokazał mi te sztuczki jak byliśmy w Toskanii...
    Mnie nie rozjaśnia zdjęć, ale może to kwestia tła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie obejrzałabym sztuczki Twojego męża:) Odkąd poznałam tę technikę, nie mogę się napatrzeć na obrazy w niej wykonane, zwłaszcza, że na zewnątrz można uzyskać wspaniałe efekty:)
      Dziękuję za Twój głos w sprawie rozjaśniania zdjęć, na szczęście już udało mi się rozwiązać problem:)

      Usuń
  6. Bardzo fajne efekty specjalne :) Filiżanka jest świetna! Ja kiedyś robiłam tylko zdjęcia niewidzialnym autobusom, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby robić takie rzeczy w domu, malować coś z zamysłem, podświetlać...

    Co do tych wszystkich autokorekt i Google+, ja nawet nie wiem, jak to działa, po co istnieje i dlaczego jest takie wredne dla użytkowników. Nie lubię korzystać z narzędzi, które są bezużyteczne, nie lubię wszystkiego mieć w jednym worku, lubię organizację i segregację, a Google powoli utrudnia to coraz bardziej. Najgorzej, jak ktoś stwierdzi, że użytkownik jest głupi i nie wie, czego powinien chcieć. Wszystkie autokorekty powinny spłonąć na stosie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Nie mogę się pogodzić, jakim prawem Google narzuca swoim użytkownikom taką autokorektę????? Przecież na blog wysyłamy zdjęcia w takiej formie i tak wyedytowane, jak chcemy je widzieć w sieci. A oni wciskają nam jakieś beznadziejne zmiany i jeszcze utrudniają ich wyłączenie. To jest po prostu skandal! Wczoraj byłam wkurzona do granic możliwości, bo zmarnowałam na ten problem cały wieczór i jeszcze musiałam zarejestrować się na Google+, którego nie chciałam, nie potrzebowałam ani nawet nie lubię...
      Ale gdy zobaczyłam swoje zdjęcia na blogu już w normalnej jakości, to mi trochę nerwy przeszły:) uff:)
      W fotografowaniu z długim czasem naświetlania fajne jest właśnie to, że aparat nie rejestruje poruszających się przed obiektywem postaci:) Chyba, że poruszają się wolno, to czasem właśnie pojawia się taki efekt ducha. Świetne to jest! Nie bardzo mam z kim się tak bawić, no i w mieszkaniu mało miejsca (a na zewnątrz zimno), ale może jak córka przyjedzie, to coś jeszcze poeksperymentujemy:)

      Usuń
  7. Dla mnie zupełna ciekawostka bardzo ładne pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawe efekty a co do tego, co piszesz to chyba się zaczynasz oddalać od zwykłego człowieka z aparatem w ręku, bo coraz mniej rozumiem. Ale to bardzo dobrze, bo znaczy, że nauka nie idzie w las. A te fotki kolażowe to robisz w picassie? Mnie nawet to przerosło. trzeba by się przyłożyć do każdej czynności jak należy lenistwo nie popłaca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tam w Picasie... Picasę też bojkotuję. Do edycji zdjęć używam głównie Photoscape,a i czasem posiłkuję się GIMPEM. W szkole uczymy się edycji w Photoshopie, którego też nie lubię i prywatnie bojkotuję;)
      A co do postępów... no są, co tu kryć:) Technika coraz jaśniejsza się robi:) Technikę da się opanować, gorzej, gdy wyczucia fotograficznego brakuje...
      Dziękuję!

      Usuń
  9. Filiżanka ze świetlanym dymkiem jest obłędna. To malowanie światłem wygląda bardzo efektownie i pewnie wciągające to zajęcie. Dla mnie to tak trochę uchwycenie nieuchwytnego.
    I to ma być szkoła??? Wy się tam całkiem dobrze bawicie hahaha...
    Serdecznie Cię pozdrawiam
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, taki kierunek:) Fajnie, gdy nauka może być dobrą zabawą:) Mniej przyjemnie się robi, gdy ci "profesór" na ulubione zdjęcie wylewa kubeł pomyj... I to publicznie...
      A ja w weekend będę po raz drugi zaliczać portrety... Może nie być tak zabawnie...

      Usuń
  10. Efekt jest megaciekawy i fajnie się na to patrzy. Zwłaszcza ta filiżanka, aż czuć ciepło pary :) :) No a z tym Googlem to przesada, też mnie wkurzało że się tak wpiernicza w działalność i wcale nie byłam zachwycona że muszę się logować (stało się to u mnie niejako przypadkiem i przez brak wiedzy na pewne tematy).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmusili, to założyłam sobie konto na Google+, ale będzie to martwe konto. Chyba, że znajdą jakiś sprytny sposób skłonienia do aktywności.... Ale tak to jest z darmowymi domenami - trzeba się dostosować. Albo wykupić własną;)
      A co do malowania światłem, to po powrocie ze szkoły znów jestem pełna inspiracji. Jeszcze będę próbować innych efektów:)

      Usuń
  11. Zdarzało mi się, że 'niechcący' przy eksperymentowaniu z aparatem wychodziły mi jakieś ciekawe 'poruszenia', ale chciałabym świadomie osiągać pewien efekt.
    Zazdroszę Ci tego kursu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż mnie pytał, po co mi ta szkoła, skoro wszystko jest w internecie??? A jednak taka forma nauki jest nie do porównania z sieciowym samouctwem. Sama już widzę, ile mi ten kurs daje. Wykładowca podpowiada różne triki, na co zwrócić uwagę, analizuje zdjęcia, sugeruje, co można było zrobić lepiej, z jakiego kąta fotografować, co oświetlić... Mimo dołków, w które wpadam porównując swoje prace z innymi, to i tak jestem bardzo zadowolona, że zdecydowałam się na ten kurs:)

      Usuń
  12. A u Ciebie jak zwykle mnóstwo konkretów :) Google+ się nie przyjął, sama mam na niego długie zęby... Też słyszałam jest silne parcie na rozpropagowanie tego projektu...
    A zdjęcie z filiżanką Ci wyszło! Wyszło znakomicie! Piękne :):):) Widzę, ze fotografia zaczyna Ci sprawiać coraz większą przyjemność i niech tak będzie dalej :) Już sobie wyobrażam, jakie zdjęcia będziesz miała na blogu pod koniec roku!!! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wciąga mnie i ekscytuje jednocześnie:) To moja typowa reakcja, gdy widzę, że coś mi zaczyna wychodzić - nie mogę się oderwać! Ale nie jestem pewna, czy rok nauki wystarczy, by uzyskać jakieś spektakularne efekty;) Do tego to mi jeszcze baaaardzo daleko.

      Usuń