poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Mini wykłady o maxi sprawach

.... czyli zbiór esejów profesora Leszka Kołakowskiego pożyczyłam z inspiracji 5000lib, która na swoim blogu zainicjowała Internetowy Klub Dyskusyjny, a pierwszym tematem do dyskusji miał być właśnie jeden z nich - "O nudzie". Nie czytałam wcześniej nic Kołakowskiego (nie licząc jakichś fragmentów w sieci), choć jako człowiek - filozof i znany ateista - bardzo mnie fascynował (w okolicznościach jego pogrzebu napisałam nawet na jego temat notkę na blogu).

Niestety, nie wyrobiłam się w terminie, bo książka w bibliotece najpierw uznana została za zaginioną, a gdy się wreszcie odnalazła to okazało się, że to tylko trzecia część cyklu i eseju "O nudzie" w nim nie ma.... Ale skoro już pożyczyłam, to przeczytałam, a lektura sprawiła mi ogromną przyjemność.


Miałam obawy, że wykłady profesora mogą być dla mnie - laika bądź co bądź - trudne, że mogą być pisane językiem akademickim. Nic z tych rzeczy. Profesor posługuje się w swoich esejach łatwo przyswajalną polszczyzną i ze starodawną elegancją co sprawia, że lektura jest dla czytelnika nie tylko ucztą intelektualną, ale też prawdziwą przyjemnością. Na dodatek tematy... To codzienne sprawy, tak oczywiste, że chyba nikt się nad nimi na co dzień nie zastanawia. A tymczasem warto. Odkrycie na nowo zwyczajnych zagadnień jest doświadczeniem odświeżającym. Nieraz też uśmiechnęłam się na ogromną trafność i przenikliwość autora z jaką opisuje on ludzką naturę.

Książka napisana jest z dystansem i pobłażliwym poczuciem humoru wobec ludzkich słabości, w szczególności wobec niekonsekwencji i zaparcia na jednostronne rozumienie podstawowych i prostych zagadnień, które, gdy im się bliżej przyjrzeć, okazują się być w rzeczywistości zaskakująco złożone. Ta pobłażliwość i dystans z pewnością wynika nie tylko z ogromnej wiedzy, ale też wieku i doświadczenia profesora, który niejedno już widział... Trochę tego autorowi zazdroszczę, bo przyznam szczerze, że w otaczającej nas sytuacji, mnie coraz ciężej je z siebie wykrzesać... Ale będę ćwiczyć. Teraz będę miała po temu większą okazję, bo nieoczekiwanie stałam się właścicielką dwóch książek profesora Kołakowskiego: 5000lib mnie obdarowała (jeszcze raz serdecznie dziękuję!):


Esej "O nudzie" już nadrobiłam. Resztę będę dawkować sobie powoli, żeby starczyło na dłużej. Bardzo mi teraz dobrze robią chwile z Profesorem...

37 komentarzy:

  1. och, nie dość, ze uwielbiam takie ksiązki, to piszesz tak zachęcająco, ze az mnie ściska na myśl, ze ja tu nie mam tego!!!! staram się nie wpisywac nowych książek na listy "must have", ale tutaj chyba się jednak nie oprę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno są i trudniejsze książki profesora Kołakowskiego, ale te przeznaczone dla szerszego odbiorcy czyta się z wielką łagodnością i nawet gdy już się przeczyta, to przyjemnie jest wrócić. Te eseje to naprawdę terapeutyczna lektura. Jak przyjedziesz na wakacje to sobie kupisz:-).

      Usuń
    2. to dopiero za rok, w tym roku nie jedziemy, ale co się odwlecze...

      Usuń
  2. Bo to bardzo mądry człowiek był.... Kiedyś bardzo lubiłam jego "13 bajek z królestwa Lailonii"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tego nie znam, przyjrzę sie bliżej tematowi.

      Usuń
  3. Zainteresowałam się osobą profesora przypadkowo, a było to po lekturze tekstów Jana Nowaka-Jeziorańskiego, choć przeczytałam do tej pory jedynie "O co nas pytają wielcy filozofowie"... prawdę mówiąc czytając Twój post to narobiłam sobie smaku na więcej:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wśród znajomych Kołakowskiego jest Jan Nowak Jeziorański. Może ja pójdę w przeciwnym kierunku i od Kołakowskiego zainteresuję się bliżej Jeziorańskim...

      Usuń
  4. Spróbuję nadrobić swoją nieznajomość i autora i jego książek, w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kołakowskiego kocham! Były kiedyś w telewizji jego "występy", słuchałam go z otwartą gębą. Na studiach (a było to kilkanaście lat temu) na filozofii okazało się, że nikt nie zna pana Kołakowskiego, tylko ja i i wykładowca. Smutno mi się zrobiło, że tak mało o nim my Polacy wiemy, a przydałoby się go lepiej poznać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że teraz na studiach ktoś mógłby nie znać Kołakowskiego, to bym się nie zdziwiła, ale kilkanaście lat temu?
      Ja nawet nie wiem od kiedy i skąd wiem o Profesorze, ale chyba jeszcze ze szkoły... Wbrew pozorom w czasach szkolnych zasiało mi się w głowie mnóstwo ziarenek, którym w późniejszym życiu jakaś okazja dała impuls do rozwinięcia.

      Usuń
    2. Widzisz, ja też miałam podobnie z tymi ziarenkami. Tylko że ja poszłam na studia mając 33 lata, a większość studentek to były 19letnie dziewczyny, których edukacja już inaczej przebiegała, niestety pokazuje to, jakie są tego konsekwencje:(

      Usuń
  6. Anonimowy4/19/2016

    No to przyjemnego, smacznego czytania.
    "Bajki z Królestwa..." polecam, z zastrzeżeniem, że czytałam czternaście lat temu.
    Polecam uwadze również:
    https://www.youtube.com/watch?v=QU7W-wJptBU
    Kołakowski jest znany, ale chyba tylko powierzchownie.
    Klub założyłam żeby dyskutować o książkach, filmach, rzeźbach, i tych, inicjatywach, o których zazwyczaj się nie pisze. Bo świat podobno pędzi, i nie chodzi o alkohol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powierzchowność to bolączka naszej epoki... Za dużo wszystkiego, za mało czasu...
      Chwilowo bardzo kibicuję, żeby pędził, chciałabym żeby już było za miesiąc, żeby już tak nie bolało.

      Usuń
    2. Anonimowy4/20/2016

      Zakładam się o co chcesz, że w każdym czasie tak mówiono. NIby skąd popyt na słowo Słoików, tfu, Stoików? A sytuacja XIX dekadencja, melancholia, ryk pierwszych silników, i galop. Miast tego pierwszego mamy mowę o depresji i desperacji. Historia lubi się powtarzać, się powtarzać, się po... O czym ja to?
      Ściskam ciepło. Bo cóż innego mogę zrobić?
      Pozdrawiam,

      Usuń
    3. No fakt... Czasy są zawsze inne, a jakby takie same;-)

      Usuń
  7. Choć o profesorze dużo słyszałam, to wstyd się przyznać,ale nie czytałam żadnej jego książki. Pora to nadrobić...
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden wstyd. Człowiekowi się wydaje, że jak sam nie filozof, to nie ma co sięgać po książki filozofów. A tymczasem okazuje się, że filozofia, to nic innego jak po prostu życie i ciekawość świata. Jeśli zadajemy pytania i szukamy odpowiedzi - jesteśmy filozofami...

      Usuń
    2. Anonimowy4/20/2016

      Popieram Renyu, Twoje zdanie, wstyd to byłby wtedy, gdybyśmy udawali i udawały kogoś kim nie jesteśmy, albo osobę wszech-dobrze-wiedzącą. Nie sposób znać, i czytać wszystko.Na YT jest chyba seria: O co pytają nas wielcy filozofowie" szkoda, że nie ma wśród nich filozofek! A były takowe. Wspomniane bajki też polecam. No i, oczywiście, "Mini wykłady o maxi sprawach" dla mnie osobiście książka bardzo ważna.
      Renyu:A czas(y), cóż... Znasz piosenkę Póki Czas muzyka śpiew Turnau/ słowa Wiesław Dymny? Polecam album.

      Usuń
  8. też bardzo polecam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie mogę się przekonać do polskich pisarzy. Amerykańscy, angielscy, rosyjscy czy skandynawscy - bez problemu:)) Już nie pamiętam kiedy czytałam książkę polskiego autora i nie planuję na razie żadnej szukać:)) Teraz na warsztacie mam Dawcę napisaną przez Tess Gerritsen - przeczytałam 20 stron i śmiało mogę polecić:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki za bardzo profesjonalną rekomendację:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Jakieś 20 parę lat temu przeczytałam kilka jego pozycji. Miedzy innymi "Jeśli Boga nie ma" daje do myślenia, polecam

    OdpowiedzUsuń
  12. A tej Książki Kołakowskiego akurat nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie sięgnę po "Jeśli Boga nie ma", bardzo intrygująco brzmi:-)

      Usuń
  13. Chyba pójdę do biblioteki. Zainspirowałaś mnie. Pamiętam telewizyjne Jego rozkminy. Jak to dobrze kogoś mądrego było posłuchać. Chyba poszukam na YT, może są filmiki z tamtymi wykładami! Dzięki! :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, na YT też poszukam, dzięki za podpowiedź.

      Usuń
  14. Ja też zgłaszam,że skutecznie zarekomendowałaś wykłady profesora i od razu pobiegłam na półkę.W naszej bibliotece cały zestaw jest po kilka egzemplarzy. Pozdrawiam filozoficznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i życzę pobudzającej lektury!

      Usuń
  15. Ty, to potrafisz zachęcić człowieka do lektury. Jak zwykle ciekawa recenzja. Kołakowskiego nie czytałam; pamiętam go z telewizji.
    Na razie muszą mi wystarczyć te dwie pozycje książkowe od Ciebie, które mam nadzieję że przywieziesz na spotkanie w sobotę.
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to za miesiąc mogę Ci wziąć Kołakowskiego;-)
      Dzięki!

      Usuń
  16. W szkole średniej na filozofii mieliśmy kilka godzin poświęconych Kołakowskiemu, później sama czytałam, na studiach zabłyskiwałam cytatami, czytałam sobie po kawałku w ramach wakacyjnych lektur, trochę słuchałam i oglądałam.
    Coś wartościowego w natłoku banału. Naprawdę działa na myślenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam w LO na zajęciach dodatkowych filozofię, choć same zajęcia były wybitnie nudne, to chyba tam właśnie po raz pierwszy zetknęłam się z Kołakowskim... Wtedy go nie doceniłam... Kiedyś wielu rzeczy nie doceniałam...

      Usuń