piątek, 27 października 2017

Książki podróżne

Różni ludzie różne mają podróżo-czaso-umilacze. Ja nie ruszam się z domu bez książki i robotki. O robótce podróżnej będzie niedługo, jest gotowa, trzeba tylko wyprać, wysuszyć i sfotografować (czyli zostało to najtrudniejsze!), a tymczasem o książkach, bo muszę powiedzieć, że trafiłam w idealne lektury wyjazdowe:-).

"Ostatnie lato w Nebrasce", Nele Neuhaus - czytadło, ale z górnej półki:-)

Nebraska, lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Szesnastoletnia Sheridan, śliczna adoptowana córka wpływowych i zamożnych Grantów, mieszka z rodziną na prowincji. Monotonia życia, zaściankowość ludzi i złośliwości macochy przytłaczają niezwykle zdolną dziewczynę. Na szczęście jest ciotka Isabella, są książki, konie i muzyka, którą Sheridan kocha ponad wszystko. Jest też szkolny zespół muzyczny i jego lider, Brandon. Biblioteka ciotki odkrywa przed Sheridan nieznany świat, pełen pasji, wolności i namiętności. Kolejni mężczyźni: pomocnik na farmie, jeździec rodeo i pisarz pokazują jej wszystkie odcienie miłości i zmysłowości. Czy światem naprawdę rządzi seks? Czy jest w nim miejsce na miłość?
W tym samym czasie Sheridan znajduje pamiętniki tajemniczej Carolyn, która wiele lat temu zniknęła bez śladu. Emocje rosną aż do chwili, gdy w Halloween dzieje się coś strasznego. Dopiero teraz staje się jasne, komu Sheridan naprawdę może zaufać…

Opis z okładki nie do końca szczęśliwie oddaje treść książki, bo choć faktycznie wszystkie te rzeczy w książce występują, to moim zdaniem są tylko tłem do czegoś głębszego - służą do pokazania dorastania i związanej z nim utraty niewinności. To wyjątkowo trudny okres w życiu człowieka, może być równie bolesny, co też i fascynujący... Jest więc w książce poszukiwanie własnej tożsamości (tym ciekawsze, że owiane tajemnicą, gdyż główna bohaterka jest adoptowana), wielkie marzenia, burza nastoletnich uczuć - upadek autorytetów, zawiedzione zaufanie, rozczarowanie i bunt, ale też ekscytujące odkrycia związane z seksualnością, świadomością własnej płci, możliwości i ograniczeń z nią związanych.

To powieść obyczajowa, pisana językiem młodych dorosłych i do nich kierowana. Na szczęście dowiedziałam się o tym już po lekturze, więc mogłam czytać bez żadnych wiekowych uprzedzeń;-). A czytało mi się bardzo dobrze i zaskakująco szybko, bo książka trzyma odpowiedni poziom napięcia i emocji oraz jest sprawnie napisana. Tak dobrze i szybko, że w połowie przestraszyłam się, że mi nie starczy na drogę powrotną, więc musiałam poratować się biblioteczką Bratowej. Wybrałam:

"Już czas", Jodi Picoult" - metafizyczny thriller z przesłaniem.

Od ponad dziesięciu lat Jenna Metcalf nie może przestać myśleć o swojej matce, Alice, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jenna nie chce uwierzyć, że została porzucona, uparcie więc tropi matkę w internecie i przegląda jej stare pamiętniki. Alice była badaczką słoni i pisała głównie o nich, ale Jenna ma nadzieję, że zapiski kryją wskazówki co do miejsca pobytu matki. Niestrudzona w poszukiwaniach, zyskuje dwoje nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Pierwszym jest Serenity Jones, jasnowidzka, która zwątpiła w swój dar. Drugi to Virgil Stanhope, zgryźliwy prywatny detektyw. I gdy wspólnymi siłami dążą do odkrycia prawdy, uświadamiają sobie, że zadając trudne pytania, staną w obliczu jeszcze trudniejszych odpowiedzi. Czy więź łącząca matkę i córkę może być silniejsza niż śmierć? Czy świat, który poznajemy za pomocą zmysłów, to jedyna rzeczywistość, jakiej możemy doświadczyć? 

Jodie Picoult nigdy nie snuje swoich opowieści tak po prostu, jej książki zawsze są pretekstem do poruszenia jakiejś ważnej kwestii moralnej, albo społecznej, pokazują człowieka wobec problemu i prowokują czytelnika do zastanowienia się, jak on zachowałby się w danej sytuacji. Nie można ich czytać obojętnie, zawsze poruszają jakąś osobistą strunę... W ogóle poruszają. Pewnie dlatego tak bardzo są lubiane:-). Ale tym razem jest nieco inaczej - jest trochę inny gatunek i nie ma problemów moralnych, przynajmniej nie takiego kalibru, jak zwykle, ale jest inny ważny problem - życie słoni i ich sytuacja w Afryce. O słoniach dowiadujemy się dużo, dużo więcej, niż wymagałaby tego fabuła powieści, ale to nie szkodzi, to też ciekawa, chwytająca za serce i poruszająca sumienie historia...

Sama akcja książki rozkręca się powoli. Poznajemy historię kawałek po kawałku. Z każdej kolejnej wypowiedzi każdego z głównych bohaterów, układamy ją w całość, jak obrazek z puzzli, a zakończenie... Totalnie nieprzewidywalne! Jak to zwykle u Jodi Picoult - odwraca całą historię do góry nogami:-). Zaskakująco i zapadająco. Długo po przeczytaniu siedziała mi w głowie. Bardzo polecam! I w żadnym wypadku nie zrażajcie się tą metafizyką;-)

23 komentarze:

  1. Nie znam żadnej ale aktualnie czekam na trzecią część Filarów Ziemi Folleta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to sobie jeszcze trochę na to poczekamy:-)

      Usuń
    2. W księgarniach już jest ale zanim moja biblioteka kupi to trochę czasu minie:)

      Usuń
    3. O matko, faktycznie, to się szybciutko uwinęli z tłumaczeniem:-). Też poczekam aż ją nasza biblioteka kupi:-)

      Usuń
  2. Lubię książki które zapadają w człowieka,więc zapisuję je na swojej liście do przeczytania:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to szczególnie Jodi Picoult zapada:-), praktycznie każdą jej książkę długo potem jeszcze przeżywałam:-)

      Usuń
    2. Znam obie autorki, ale do żadnej już raczej nie wrócę. Jodi pisze bardzo nierówno. Pisze albo genialnie (Bez mojej zgody, W naszym domu), albo dennie (Czarownice z Salem Falls). I tak miałam szczęście, że trafiłam na dwie jej książki, które mi się podobały, bo znajoma maniaczka czytelnictwa slysząc nazwisko Picoult, nie może się nadziwić, że komuś się jej książki podobają ;-). Ale nie umiem zacytować, na co trafiła, bo nie pamiętam.
      A co do Nelle Neuhaus. Chyba ze trzy przeczytałam (oceniam na trójkę z plusem), ale przez kolejną już nie przebrnęłam i oddałam do biblioteki.
      Podobnie mieszane uczucia mam do Charlotte Link. Albo wychodzą jej książki genialne (Dom sióstr), albo straszne przeciętniaki.

      Usuń
    3. Mnie akurat Czarownice podobały się, pomijam elementy kultu wicca - to taki amerykański folklor trochę, ale sam temat przemocy seksualnej podany w taki niezwykle przewrotny sposób, no i zakończenie mną wstrząsnęło. Absolutnie genialne było "19 minut". Za to niespecjalnie przypadło mi do gustu "W imię miłości"... ale może już miałam przesyt tą autorką. Na blogu piszę o wszystkich jej książkach, które przeczytałam:-).
      W każdym razem teraz, po latach, miło mi było wrócić do twórczości Jodi Picoult:-).
      Nele Neuhaus mam ochotę sprawdzić tę serię kryminalną, o ile będzie dostępna w naszej bibliotece:-)

      Usuń
  3. A ja się przyznam, że ostatnio czytam kryminał, który w opisie ma historię romantyczną i człowiek w życiu by nie wpadł czytając info z okładki, że to będzie TAKIE DOBRE! Ale ponieważ nie jest to pierwsza książka Weroniki Wierzchowskiej, to człowiek się spodziewa zawsze dobrego umilacza czasu, do tej pory się nie zawiódł, teraz też może polecić:
    http://www.proszynski.pl/To_nie_tak-p-34831-.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć jestem nieufna wobec polskich autorów, to Weronikę Wierzchowską będę miała w pamięci, dzięki!

      Usuń
  4. Choć Jodi Picoult jest mi znana i lubiana, to nie należę do fanek ponad wszystko. Jedne książki zainteresowały mnie na tyle, że nie mogłam się od nich oderwać, a inne porzuciłam.
    Zasługą jest dobór tematów nie zawsze mi siadających w odbiorze.
    Wiele jeszcze nie znam, choćby tytuł, który przedstawiłaś.
    Zwierzęta i ich los jest mi szczególnie bliski. Czytałam i oglądałam filmiki przedstawiające okrucieństwo pastwienia się nad tymi zwierzętami i to w jakim celu-dla turystów, zysku:((łza w oku się kręciła...
    Ale się rozpisałam:D Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam kilka książek Jodi Picoult (wszystkie są gdzieś na blogu) i w zasadzie każda mi podeszła, choć w pewnym momencie poczułam przesyt. Jednak nawet czytając ulubionego autora trzeba robić sobie przerwy;-). Teraz to był powrót po latach do tej autorki i moim zdaniem udany:-)

      Usuń
  5. Czytam w miare duzo ale rzadko sa to powiesci obyczajowe czy tez kryminaly; chyba sie jednak skusze na Jodi Picoult.
    I nawiazujac do Twojego poprzedniego postu: swietne wiadomosci o Florku:)) bedziesz cudowna Babcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      A Jodi bardzo polecam, może na początek "19 minut" - to moim zdaniem jej najlepsza z przeczytanych przeze mnie książek:-)

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że już przegoniłaś wrednego wirusa?
    Zapisałam tytuły, bo na obie mam chrapkę. I bez czekania na podróż, bo nie wiem, czy bym się jej doczekała.... Tak dawno nie podróżowałam, że zapomniałam, co właściwie lubię czytać w podróży:))Krótkie podróże to tak, zdarzają się, w tramwaju "przeglądam telefon", a w aucie jak sama nie prowadzę, to zabawiam kierowcę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wirusa nie przegoniłam, pewnie powinnam już do lekarza, ale mam taki wewnętrzny opór przed służbą zdrowia, że nie mogę się wybrać i co dzień budzę się z nadzieją, że to już koniec, a on wciąż mi się trzyma:-(
      Podróże dla mnie to ostateczność, naprawdę ich nie lubię (widać zresztą jaki to dla mnie stres, od razu spadek odporności i muszę odchorowywać), więc książki i robótki dużo bardziej mi smakują bez tych okoliczności;-)

      Usuń
  7. O - pewnie zaspokoją moją ciekawość po przeczytaniu Twojej recenzji:)) Muszę wypożyczyć:))
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki za polecenie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. "Ostatnie lato..." mnie zainteresowało ze względu na moją córkę i jej wiek :) musze to gdzieś dorwać.
    Pytasz mnie o ostrokrzewy. .. jak najbardziej na Twoich terenach powinny wytrzymać, szcsególnie japonski - chyba najbardziej mrozoodporny i amerykański, ale O. kolczasty też da radę, tylko może czasem wysychać - nie wymarzać - w zimie. wiatry zachodnie robią tu najwięcej szkody, ale ostrokrzewy łatwo się odradzają i dobrze znoszą cięcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za poradę:-). Poczytam jeszcze trochę na ten temat i może w przyszłym roku podziałam z tematem:-)

      Usuń
    2. próbuj koniecznie, bo ostrokrzewy nie są wymagające co do gleb. u nas rosną wszędzie, a jak juz są starsze, to nawet tym zimowym przesuszaniem nie musisz się martwić, bo dają radę.

      Usuń