czwartek, 19 lipca 2018

Social media

To nie będzie kolejny narzekający post. Absolutnie nie! I w ogóle to koniec z narzekaniem. Jak mawiał profesor Kołakowski - urągając na niegodziwość świata, częściej wystawiamy się na pośmiewisko, niż doznajemy pomocy. Szczególnie, że ja, po pierwsze, żadnej pomocy nie oczekuję, a po drugie faktycznie śmiesznie się czuję, gdy narzekam. Pewnie dlatego robię to zwykle w oparach ironii i czarnego humoru. Bo nic nie jest równie zabawne, jak cholerne nieszczęście. Albo poczucie nieszczęścia, bo jeśli wszystko jest subiektywne (a wierzę, że jest!), to prawdziwego nieszczęścia również nie ma, są tylko nasze odczucia. 


Pamiętacie jak pisałam, że przytłacza mnie blogowanie? Pewnie każda i każdy z Was zna to uczucie z autopsji, więc moje emocje to nic oryginalnego. Wiadomo, że czasem przytłacza. Bo choć to zajęcie (przynajmniej w moim przypadku) hobbystyczne, to  jednak jest w nim rodzaj jakiejś wewnętrznej presji. Chce się pisać dobrze, ciekawie i chce się mieć jakiś odzew w postaci komentarza. Ale co robić, żeby mieć ich więcej? Albo przynajmniej nie coraz mniej???? Tak, przyznaję, regularnie sprawdzam statystyki swojego bloga, a ich wahania są dla mnie jedną wielką zagadką. Nie wiem dlaczego niektóre wpisy cieszą się popularnością, a inne nie. Frustruje mnie gdy posty, w które wkładam więcej wysiłku i czasu przechodzą niemal niezauważone, dziwi, gdy coś przygotowane "na kolanie" osiąga nieprzeciętne zwyżki. Nie znam się na promowaniu, słowach kluczowych i googlowskich algorytmach i, nie zrozumcie mnie źle, nie mam ambicji być wiodącą blogerką w kraju, ale sytuacja, gdy z dnia na dzień statystyki wejścia na blog spadają o 90 procent, musi się odbić na samopoczuciu i sprowokować pytania w rodzaju co zrobiłam źle? Przecież, na twardą pulardę, niemożliwe jest, żebym nagle aż tak bardzo obniżyła swe blogowe loty! Może i czasem mi się nie chce, ale generalnie uważam, że w moim blogowaniu mimo wszystko jest progres, nie regres. Na końcu tych gorzkich refleksji oczywiście pytanie finałowe - po co mi to wszystko???


Nie znalazłam konkretnej odpowiedzi, ale na pewno po coś, skoro nadal to robię. Za kilka miesięcy stuknie mi 10 lat blogowania. To naprawdę kawał czasu. Bloguję przez ponad 20% swojego życia. Ach! To naprawdę dużo.


Po kilku latach udzielania się, z dnia na dzień zrezygnowałam z Forum Craftladies (na Maranciakach nigdy się nie zadomowiłam), nieco później odeszłam z Forum Abstynetów... I nigdy nie poczułam chęci powrotu. Po prostu - było, minęło. Z blogiem jest zupełnie inaczej. Nawet, gdy nie bloguję, to o blogu myślę. Przed zaśnięciem zastanawiam się nad tematami, formułuję zdania, wyobrażam sobie adekwatne zdjęcia. W pracy, na spacerze, gdy oglądam film, czytam książkę... czasem łapię się, że w myślach już piszę na ten temat na blogu. Taka to siła. Dlatego zawsze wracam, nawet, gdy wydaje mi się, że teraz to już na pewno koniec, po kilku tygodniach czuję, że jednak chciałabym coś napisać, a impulsem często jest Wasze zainteresowanie, informacja od Was, że pamiętacie o mnie i czekacie. Jestem częścią tego świata.


Ale ja nie o tym właściwie, bo to nie jest moje kolejne pożegnanie na chwilę. To tylko moja refleksja odnośnie uczestnictwa w mediach społecznościowych i rozterki z tym związane. Bo paradoksalnie na przytłoczenie blogosferą, na kłopoty z funkcjonowaniem w socjal mediach zrobiłam sobie jeszcze więcej socjal mediów. Hmmm i nie potrafię wyjaśnić tego mechanizmu. Albo to mój przekorny charakter, albo jakiś utajony masochizm, albo chodzi o większą dawkę, bo mam też takie podejrzenie, że od mediów społecznościowych jestem uzależniona;-) Ale nieważne, niniejszym chciałabym się z Wami podzielić swoimi wrażeniami z obecności na innych platformach.


FACEBOOK. Jestem na Facebooku półtora roku, odkąd zarejestrowałam swoją działalność rękodzielniczą. Dominika powiedziała, że albo jesteś na FB, albo cię nie ma, więc nie było wyjścia - trzeba było założyć fanpage Sztuki Rękodzieła;-). Przy okazji założyłam też swój profil osobisty. Po półtora roku użytkowania mogę powiedzieć jedno - FB jest do bani. Nie rozumiem jak on działa. W wyświetlanych wpisach nie ma żadnej chronologii. Niektóre wyświetlają mi się po kilka razy, inne znikają po jednym rzuceniu okiem (lub samorzutnym odświeżeniu strony) i nie mogę ich już znaleźć. Jeden wielki chaos. Zdjęć wrzuconych do wora Wszystkie (gdzie lądują po zamieszczeniu w nowym poście) nie da się przyporządkować do konkretnego albumu. Natomiast wpis ze zdjęciami dopisanymi do albumu nie jest traktowany jako osobny post, tylko jako kontynuacja albumu, więc nie mam pojęcia jakie są reakcje na poszczególne produkty, tylko na cały album w sumie. Czyli zdjęcia powinnam chyba zamieszczać dwa razy - raz jako nowy post i drugi raz jako dodanie do konkretnego albumu. Ale serio, po dwa razy? Głupio tak trochę chyba? Nie potrafię się w tym odnaleźć, nie po mojemu to wszystko. Nie lubię Facebooka.

Fanpage Sztuki Rękodzieła: https://www.facebook.com/SztukaRekodziela/
Mój osobisty facebookowy profil: https://www.facebook.com/profile.php?id=100014804801554


PINTEREST. Też mi Dominika założyła. Jeszcze bardziej nie ogarniam. Wprowadziłam parę swoich zdjęć z opisem, sprawdziłam, czy się wyszukują na głównej stronie - nie wyszukują się. Kompletnie nie rozumiem. Poza tym do Pinteresta muszę robić inne zdjęcia, bo najlepiej tam wyglądają pionowe, a ja mam większość poziomych. Uznałam, że to przesada, żeby do każdej platformy robić osobną galerię tego samego produktu. A może wcale nie? Może tak właśnie trzeba? Na razie konto zawiesiłam na haku, w międzyczasie jeszcze raz spróbowałam ogarnąć i jednak nie. Myślę, że usunę konto i ewentualnie na swoim osobistym profilu zrobię tablicę Sztuka Rękodzieła...

Tymczasem Sztuka Rękodzieła na Pintereście wygląda martwo:
https://pl.pinterest.com/sztukarekodzie/
Moje tablice na Pintereście: https://pl.pinterest.com/renarode/


INSTAGRAM. Oczywiście też robota Dominiki. Miała go prowadzić, ale po przygodach z macierzyństwem, a teraz zajęciami w zakresie własnej i męża działalności, oraz całej masie innych obowiązków, z którymi sobie radzi (lub nie radzi), nie miałam sumienia jej wypominać, że mnie olała i nie wymagałam, by kontynuowała swoje dzieło. Za to poprosiłam, by mnie wdrożyła i od kilku tygodni Sztuka Rękodzieła znów jest obecna na Instagramie:-). I podoba mi się to! Instagram jest taki, jak lubię - uporządkowany, przejrzysty, intuicyjny i prosty w obsłudze. Dodatkową zaletą jest fakt, że znalazłam tu kilka blogerek, które jakiś czas temu zniknęły z blogosfery. I wcale się im nie dziwię - Instagram to jak blogowanie w skrócie: jedno zdjęcie (ale może być też kilka), krótki opis, hasztagi, które sprawnie się podpowiadają i już nowy wpis leci w świat:-). Można komentować, jak na blogach, albo tylko jednym kliknięciem dać lajka. Przygotowanie wpisu na Instagrama zajmuje mi około 15 min. (na blogu średnio chyba ze 3 godziny i to nie licząc czasu przygotowania się do sesji zdjęciowej i zrobienia pleneru;-)). Na minus trzeba zapisać, że uczestnictwo w Instagramie wydaje się bardziej powierzchowne - owszem, zajmuje mniej czasu, ale też kolejne napisane i zalajkowane wpisy szybko ulatują z głowy. Jeśli mogłabym porównać, to blogowanie jest jak spacer po ulicy z butikami, do których wchodzisz, oglądasz wnętrze i gawędzisz ze sprzedawcą... Instagram jest jak oglądanie samych witryn i to nie spacerując ulicą, a jadąc nią rowerem;-). Ale i tak mi się podoba. Lubię Instagrama:-)

Instaprofil Sztuki Rękodzieła: https://www.instagram.com/sztukarekodziela/


Nie ma mnie jeszcze na Twitterze, ale kiedyś, kto wie;-)


A jakie są Wasze doświadczenia z mediami społecznościowymi? Jakie platformy lubicie najbardziej? Jak bardzo się angażujecie, udzielacie? Macie jakiś plan publikacji wpisów, czy idziecie na żywioł? Dbacie o klikalność, przejmujecie się statystykami?

PS. Po raz pierwszy na blogu wykorzystałam nie swoje zdjęcia, wzięłam je za darmo z Pixabay.

33 komentarze:

  1. Nie lubię, właściwie żyję na fejsie (odkąd pracuję tu, gdzie teraz) i strasznie mnie to męczy... Marzę, żeby mi internety pożarło na co najmniej 2 dni, bo mam syndrom pracoholika, co to musi zajrzeć, inaczej się udusi...
    Insta? no cóż, se pstrykam telefonem, se wrzucam, generalnie mam w zadzie, bo to żadne dobre zdjęcia, za to praca owszem, również wymaga, bo teraz insta-matki są.
    Pinterest to dla mnie od zawsze jest złodziejstwo, bo większość ludzi zwyczajnie kradnie cudzą własność nie podając źródła. Jeśli firma mnie poprosi o prowadzenie pinteresta, to rzucam robotę :-P
    Bloga wolę. Zdecydowanie. Nie, żebym się na swoim jakoś udzielał, ale lubię sobie usiąść i poczytać, a nie tylko skrolować... Męczy mnie ten natłok i nadmiar... A blogi są takie bardziej slow-life ;-)
    Uściski Kochana! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, Ty znasz te wszystkie słowa, a ja się tu produkuję, żeby opisać coś co już dawno opisane;-). Właśnie o to skrolowanie mi chodzi, że to takie... puste kalorie są (teraz pojadę jedzeniową analogią) - człowiek na tym skrolowaniu godzinami opycha się najróżniejszymi treściami, ale zupełnie na nic się to nie przekłada - anim od tego mądrzejsza, anim w żadnym sensie bogatsza (w relacje na przykład). A wciągające cholerstwo... skrolujesz i skrolujesz i końca nie widać. Na FB przynajmniej, bo na Instagramie dochodzisz jednak do miejsca, w którym resztę już znasz;-).
      "Blogi są slow-life" - ładnie powiedziane:-)

      Usuń
    2. Nam się od lat wmawia, że mamy być "produktywni", "wydajni", "nie marnować czasu". No i teraz to ja już nie potrafię se po prostu usiąść (znaczy położyć, bo czytam na leżąco) z książką. Od lat już nie potrafię. Internety zabrały mi tę umiejętność robienia 1 rzeczy na raz, bo mam świadomość, że "marnuję" czas...
      Kompletny idiotyzm, ale co zrobić? A blogi nie umarły. Ja widzę po wejściach, jest tyle samo. Ale ludziom się nie chce już komentować. Ja się staram, ale też odpuściłem se blogi, na których kiedyś komentowałem, a nawet odpowiedzi nie było. Zasada wzajemności jest fajna i też zdaje się przestała obowiązywać, a szkoda. Bo czasem wystarczą 2 słowa, żeby dać znać człowiekowi, że jego starania są docenione, nie trzeba walić elaboratów ;-)
      Ale serio, wolę blogi.
      I źle się dzieje, że ludziom się przestaje chcieć. Ja nie mam siły, ale coś tam robię. Dla mnie insta czy fb nigdy nie będą tym, czym jest blog. A dzięki blogom się wszak znamy już TYLE lat! ♥

      Usuń
    3. U mnie ten drastyczny spadek miał miejsce rok temu i to było naprawdę tąpnięcie o 90%. Z dnia na dzień. Szok po prostu. Od tamtej pory statystyki kapkę się poprawiły, ale dużo im brakuje do stanu z przed ubiegłorocznego tąpnięcia. Podejrzewam, że za dużo treści kopiowałam z bloga na FB i googlowskie algorytmy postanowiły mnie wyciąć. Trudno. Już to przebolałam. Ale nie mogę przeboleć, że moja słodzinka-słoninka-Gina z poprzedniego wpisu zebrała tak mało komentarzy;-).
      Masz rację, zasada wzajemności powinna działać, ale sama wzajemność bez podkładu z sympatii, zażyłości i ogólnej chemii, może nie mieć wystarczającej mocy.
      Co do czytania książki - mogę to robić i się nie rozpraszać na inne czynności (to też zależy od jakości książki), ale takie po prostu oglądanie filmu? Nie ma szans. Raz, że mnie nudzi samo oglądanie, a dwa, że poczucie marnowania czasu i tak mi nie daje w spokoju cieszyć się seansem. Dlatego nie chodzę do kina, nie wysiedziałabym;-)

      Usuń
    4. Do kina też nie chadzam, ale z innych powodów - siorbaie, ćlamkanie, szeleszczenie i konwersacje... wolę se w domu na lapku. Ja mogę wytrzymać 2h bez fajek, a inni bez siorbania i ćlamkania nie, nie ma symetrii, nie ma kina ;-)
      Co do statsów, to ja mało popularny jestem ;-) więc jakoś tych spadków nie ma. A zdaje się stuknęło mi już 5 lat na blogu, heh ;-)

      Usuń
    5. ło... 31/10/2011 pierwszy wpis, stuknie 7 :-P

      Usuń
    6. Też piękny jubileusz:-)
      Od razu poczułam, że z Ciebie oryginał i chemia też od razu była:-)

      Usuń
    7. A dziękować! ♥ Nawzajemnie! ♥

      Usuń
  2. Piszesz ,że mało jest wejść na bloga?? Ale czy Ty przeglądasz inne blogi, komentujesz ?? Zdarza mi się ,że czytam z zainteresowaniem , komentuję u kogoś , a od strony tej osoby ...cisza :((
    Nie mam powyżej wymienionych portali społecznościowych , uważam ich za stratę czasu i już :)
    Najlepiej czuję się z blogiem i na blogu !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tu mnie masz! Wiem, że blogosfera, jak wszystkie relacje, oparte są na zasadzie wzajemności, muszę popracować nad tym aspektem:-)

      Usuń
    2. Od pewnego czasu komentuję każdy wpis pewnego blogera, nie doczekałam się żadnego odzewu, teraz to już sport.

      Usuń
    3. Jolu, Twój nick prowadzi do Twojego profilu na bloggerze, ale tam nie ma linku do Twojej strony, więc nawet nie wiedziałam, że masz blog, a z ogromną przyjemnością bym Cię odwiedziła, bo jesteś ze mną już od jakiegoś czasu i mocno czuję Twoje wsparcie, ale myślałam, że po prostu nie masz bloga...

      Usuń
    4. Otóż to Beato-Beciu, tyle, że nie wiem, czy chodzi o regułę wzajemności, ale o zaangażowanie. Jest dla mnie zrozumiałe, że dana osoba może mieć gorszy okres, ale jeśli spostrzegam, czuję dużą asymetrię w relacji, po prostu nie chcę się napraszać. Z tym, że powody mogą być różne, i należy je rozpatrywać w kontekście danej relacji.

      Usuń
  3. Dobry wieczór, zajrzałam po raz pierwszy i od razu trudne pytania:) Lubię blogi. Smutno mi trochę kiedy znika ktoś, kogo lubiłam czytać. Instagram to zupełnie inna bajka, taka dla zabieganych ale też lubię. Zerkam czasami w swoje konto i mam takie migawki z życia. Najmniej mnie porywa fb a twittera w ogóle jakoś nie polubiłam i nie używam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli powiedziałabym, że spacerujemy podobną ścieżką:-)
      W ciągu 10 lat, gdy tu jestem, zniknęło z blogosfery sporo autorek, z którymi byłam blogowo zżyta, trudno mi teraz nawiązywać nowe kontakty, na nowych platformach dodatkowo. To jak ze szkołą - te pierwsze wspólne doświadczenia najbardziej cementują, kolejne dorosłe więzi dużo trudniej zawiązać, tak myślę.
      Miło mi, że zajrzałaś i się odezwałaś:-)

      Usuń
  4. Byłam na FB ale uciekłam i usunęłam konto. Dobrze mi z tym. Tam jest bałagan i często wykradają dane. Pinterest to skarbnica pomysłów i mam założonych kilka tablic. Wracam prawie codziennie i zapisuję kolejne pomysły do realizacji. Bardzo polecam Twitter traktuję jak FB i nie zamierzam się tam pojawiać choć kiedyś konto założyłam. Wolę się bardziej przyłożyć do jednego wpisu na blogu nizdo kilku słabych na innych portalach. A statystyki? Raz na pół roku sprawdzam z ciekawości i tyle:) Blog prowadzę jako swoisty dziennik dla siebie a komentarze to świetna rzecz:) 10 lat blogowania? To i prezenty pewnie będą:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zaczynałam z blogiem jako kroniką, ale z czasem aspekt komunikacji z ludźmi nabrał większego znaczenia:-). Ogólnie blogosfera i całe media społecznościowe, to kolejne pole do rywalizacji, do porównywania się i to może mieć niszczące skutki. Na mnie to niestety trochę tak działa, choć rywalizacji unikam jak ognia, to tkwi we mnie taka zadra, że nie jestem dość dobra, że może za mało pracuję nad wynikami... Choć z drugiej strony myślę sobie - rany, no i na co ci te wyniki??? Co bym z nimi zrobiła, gdybym je miała? Nie wiem. Dlatego wiem, że w rzeczywistości ich nie potrzebuję, to tylko moje ambicje domagają się dopieszczenia;-).
      W tamtym roku, gdy miałam kryzys, żałowałam, że to nie wtedy wypadało 10-cio lecie, byłaby doskonała okazja do zamknięcia bloga;-). A teraz sama nie wiem... Może potraktuję, jak każdą swoją inną rocznicę - odnotuję, ale bez świętowania. Świętowanie jubileuszy nie jest w moim stylu:-).

      Usuń
  5. Szybkie tempo życia z konieczności narzuca korzystanie z portali społecznościowych. W większości jest tam tak jak w kalejdoskopie. Posty pojawiają się, przepływają, giną. Trudno do nich wrócić (Facebook) i odnaleźć, jeżeli nie polubimy, albo nie udostępnimy.
    Na Pintereście raczej nie zamieszczam, jednak traktuję go jako kopalnię inspiracji. Innych nie znam, bo mnie nie kręcą.

    Blogowanie jest wymagające. Można pisać byle co, można naprawdę przykładać się do stworzenia posta. Nigdy nie wiadomo co zainteresuje czytelnika. Zwyczajowo "ruch" blogowy jest słabszy w czasie wakacji, okresach przedświątecznych. Nasila się na przełomie pór roku: szczególnie jesienią i zimą (ludzie więcej siedzą w domu). Zauważyłam, że większą popularnością cieszą się zapiski, w których osoba prowadząca obnaża więcej z prywatnego życia oraz porusza kontrowersyjne tematy. Posty tzw. profesjonalne(ściśle związane z tematyką i programem bloga - o ile prowadzący ma jakieś założenia) bardzo często nie są odbierane tak, jakby blogujący oczekiwał.
    Ponadto blogów jest coraz więcej, konkurencja coraz większa, a prowadzenie bloga porządnie, systematycznie i interesująco, to praca przynajmniej na 1/2 etatu. Jeżeli się z tego nie żyje, nie da się utrzymać stałego, profesjonalnego poziomu. A jeśli blog reprezentowany jest tylko jednoosobowo (nie ma innych osób wspomagających prowadzenie bloga), to jest to ogrom pracy i czasu w nią włożonego dla tej jednej osoby, aby uzyskać ostateczny rezultat: post ze zdjęciami lub filmikami.

    Dla samego prowadzącego blog może stać się czymś w rodzaju kroniki czy dziennika/pamiętnika. Utrwala się chwile, które mogą ulecieć z pamięci. Oczywiście tu też jest problem: ile chcemy pokazać ze swej prywatności? Z tym trzeba być ostrożnym, bo różnie w sieci bywa.

    Wędrówka po blogach jest spacerem - jest to przyjemne. Można popijać kawkę i czytać. Ma się zaprzyjaźnione blogi, albo odkrywa nowe, interesujące. Zawsze można wrócić do tematu, który nas zainteresował. Fakt: poziom postów jest różny, jednak trzeba przyznać, że wielu blogujących przykłada się do tworzenia swych zapisków.


    Dość chaotycznie przedstawiłam swoje uwagi. Jednak takie są moje obserwacje.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Antonino, Twój blog był jednym z pierwszych, które poznałam, uczyłam się od Ciebie, znam Twoje wpisy i pomimo lat doskonale pamiętam, że Ty też podejmowałaś ten temat:-). Miedzy innymi za Twoją obecność lubię blogosferę. Lenny dobrze to nazwał - w tym kalejdoskopie różnych treści, blogi to miejsce wytchnienia, takie slow-life. Nie chcę kategoryzować i uprawiać ageizmu, ale po Dominice i jej znajomych widzę, że oni świetnie odnajdują się na Instagramie. Ja jednak z największą sympatią zawsze odnosić się będę do blogosfery, wśród blogów mi najlepiej:-)

      Usuń
  6. Ojeesuuu, dzięki Ci za ten wpis! Mam swoje blogowe rozterki, a właściwie wkurwa. Ogólnie mam wrażenie, że zrobiło się gorzej w tej sferze. Poznikały ciekawe blogerki, których blogi lubiłam bardzo. Jakoś coraz mniej się odnajduję w klimatach obecnych. Nie chce mi się bywać w nowych miejscach, nie mam weny do pisania komentarzy... Głównie dlatego, że zauważyłam wiele takich sytuacji/osób, które tylko chcą żeby u nich pisać ale same nic vice versa. Albo odezwą się tylko wtedy, kiedy u nich się najpierw napisze. Ja to chromolę, szczerze mówiąc. Jakaś dziecinada i nie wiem o co ludziom w końcu chodzi... Krytycznie tez już nie można się odezwać, bo zaraz, że hejt. Nie ma fajnych dyskusji, wszystko musi być cacy i na słodkopierdzaco. I miliony znawców tematu...
    To prawda, że im bardziej się nad jakimś postem nastara człowiek, tym gorszy (w sensie mniejszy) odbiór... Odechciewa się działać, kiedy widać, że ludzie tylko oglądają obrazki, a treść nie koniecznie jest ważna. Coraz bardziej cenzuruję samą siebie, wywalam kilometry treści i nie publikuję tego, co naprawdę zalega mi na sercu i w głowie. Po prostu, stwierdzam, to nie ma sensu. Im więcej tych mediów społecznościowych, tym mniej zrozumienia. Jest przesyt tego wszystkiego, za dużo, nie skupiamy się na tym wszystkim co obserwujemy. Robi się powierzchownie. Niestety, blogowanie uzależnia, trudno mi się zmyć stąd :D Na fb jestem od dekady, jeszcze przed blogiem. W ogóle jednego z drugim nie mieszam, moi "normalni" znajomi nie wiedzą, czym się zajmuję w internetach :D Insta ogarniam od dwóch lat, chyba nawet ponad. Codziennie jedna fota, czasem dwie, jak jest powód. Ale ja tego nie traktuje serio jakoś... Reszta już mnie nie porywa. A w ogóle to teraz jest moda na kręcenie filmików na You Tube. Najlepiej o tym co kupiło się w Biedronce i czym się maluje. Dla mnie - żenada... Summa summarum, bloga lubię najbardziej. Mimo wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko się zmienia, w pierwszym odruchu też mam ochotę powiedzieć, że na gorsze, ale w gruncie rzeczy to sama nie wiem. Dla mnie osobiście może i na gorsze, bo tak jak piszesz znikają z blogosfery ciekawi ludzie, z którymi byłyśmy zżyte, jest ta powierzchowność w relacjach, presja wzajemności, autocenzura (też ją stosuję). W blogosferze jest duża rotacja, bez przerwy powstają nowe blogi, ich autorzy chcieliby mieć szybko i dużo komentarzy, wpadają, narobią szumu i... znikają. Dlatego mnie też nie chce się już poznawać nowych, szkoda mi energii na nawiązywanie relacji z kimś, kto zaraz może zniknąć. Poza tym do wszystkiego potrzebna jest chemia, a ona jest kapryśna. Czasem komentarze pisze się łatwiej, wręcz instynktownie, a czasem staję przed jakimś wpisem i nie wiem co powiedzieć... Nie napiszę nic, to jakbym zignorowała, a przecież byłam, czytałam, tylko nie mam nic do powiedzenia na ten temat, bo czy człowiek na każdy temat zawsze musi mieć coś do powiedzenia?... Niektóre tematy nie są dla mnie interesujące (life styl, ogrodnictwo, kosmetyki, kulinaria), choć i takie wpisy czasem z grzeczności lub sympatii do autorki otwieram, czytam i komentuję:-). Faktem jest, że w ostatnich czasach mój blogowy światek bardzo zmalał, ale może to naturalne, bo w końcu wszystko na świecie ma swoje fazy. W sumie to ciekawa jestem jak będą wyglądały media społecznościowe (i ja w nich) za kolejne 10 lat:-)
      Piszesz o ludziach, którzy skupiają się tylko na obrazkach, a ja mam na odwrót - omijam obrazki bez treści. Może być treść bez obrazków, ale sam obraz bez treści... nie trafia do mnie taki przekaz:-)
      You Tube, fakt, znajomi, którzy mają dzieci w szkole opowiadają, że każdy dzieciak chce teraz robić karierę youtubera;-). No nie nadążam za tym, You Tuba już kompletnie nie oglądam (chyba że chcę jakiś teledysk sobie przypomnieć, a ostatnio piosenki dla dzieci), ale podobno spory procent dzisiejszych dzieciaków będzie pracować w zawodach, których dziś jeszcze nie ma, więc choć z jednej strony zmiany dla siebie odbieram na niekorzyść, to globalnie może być zupełnie inaczej, ze zmian powstają nowe możliwości, szanse i nowe miejsca dla nowych aktywności. Jestem oczywiście zmęczona tą gonitwą, ale też ciekawa, co się z tego objawi za jakiś czas;-)

      Usuń
    2. A ja lubie obrazki; dla mnie one tez maja tresc.

      Usuń
    3. Nie no, jasne, na Pintereście na przykład to tylko obrazki oglądam:-) Ale zasadniczo, wśród blogów preferuję takie, w których autorki i autorzy dodają do zdjęć choćby parę słów komentarza:-). Po prostu zawsze wrażliwsza byłam na słowa, niż na obrazy:-)

      Usuń
  7. Ciekawy temat poruszyłaś i ciekawe są komentarze!
    Ale. Kategorycznie protestuję, żeby przelatywała Ci przez głowę możliwość zamknięcia tego bloga. Udowodniłaś przez 10 lat swoją blogerską moc i nie waż się patrzeć na głupie statystyki, bo kiedyś się okaże, że to jakiś był, wiadomo co, spisek, żeby najlepsze blogi wykurzyć z blogosfery. Jak zwykle najprostsze rozwiązania są najprawdziwsze.
    Przykładem jest piękny post o Ginie, i jego statystyk, żebyś się zniechęciła.
    (I tu mam nadzieję, że powiesz: O wasze niedoczekanie!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że to spisek! Googlowska korporacja chce w ten sposób wymusić opłaty za promowanie, tak podejrzewam;-). Ale muszę pamiętać, że jestem amatorką-hobbystką i nie potrzebuję płacić za popularność, choć jest ona miła, nie powiem:-).
      Nie no... zamykać się nie będę, jak wynika z przeszłości, wystarcza mi dłuższa przerwa w razie czego:-)
      Dziękuję! Czuję jak moje serce błogo pomrukuje w miodowej kąpieli❤

      Usuń
  8. Lubię zaglądać do blogosfery, mam swoje sympatie i zauroczenia. Zauważyłam, że więcej komentarzy mają autorzy którzy prowokują czytających.
    Na koniec wpisu jest zanęta - a jak tam u was ? co sądzicie ? też tak macie ?
    Na mnie taka zanęta działa, czuję się zachęcona do odpowiedzi, wyrażenia swojego zdania :)
    Pisanie pod każdym postem - piękna stylizacja, pewnie świetnie smakuje, też muszę zasadzić, cudowna podróż..... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jałowe komentarze są nudne, nawet dla piszącego.

      Usuń
    2. Prawda! I dlatego dla mnie osobiście tak istotne jest, by do zdjęć autorka lub autor coś napisali, bo często to właśnie tworzy punkt zaczepienia do komentarza. Dla mnie przynajmniej. Jeśli ktoś prowadzi blog rękodzielniczy (jak ja) i zamieszcza na nim ciągle to samo (jak ja, na przykład kuferki ślubne), no to wiadomo, że po którymś razie skończą się komentującym przymiotniki;-).
      Ale z drugiej strony takie krótkie komentarze można potraktować jako lajki właśnie, jak znak: byłam, widziałam, twoja praca nie trafiła w próżnię. Od jakiegoś czasu mnie samej zdarza się komentować w ten sposób, szczególnie właśnie wtedy, gdy do obrazka nie ma żadnego komentarza, albo gdy czasem naprawdę nie wiem co powiedzieć, a chcę dać znać, że byłam i widziałam:-).

      Zanęty na koniec wpisu... to rzadko stosuję, właściwie nie do końca wiem dlaczego, chyba widzę w tym jakąś formę miękkiej manipulacji, nacisku, a może boję się, że nikt nie odpowie i wtedy zostanę ze swoim pytaniem sama, z pustką wokół, zignorowana?

      Usuń
  9. Kuferek wspomnień (wpis późniejszy, fajny, tylko, że wydaje się na zdjęciu przynajmniej mały).
    Ad vocem wpisu:
    Piszesz, że nie znalazłaś "konkretniej" odpowiedzi, a może jednak znalazłaś konkretną, ale nie jedyną? Takie luźne spostrzeżenie.
    1. Każda osoba pisząca regularnie blog, przechodzi, przejdzie, będzie przechodziła kryzys, ważne, by z niego wyjść. Jeśli znajmuje się tym na poważnie.
    2. Niebieski portal nie jest już polecany ze względu, o którym wspominasz, statystyki, algorytmy, spotkałam się nawet z twierdzeniem, że w momencie publikacji wpisu podobno (nie wiem czy tak jest na pewno człowiek przekazuje część praw autorskich) a cięcie statystyk jest na porządku dziennym, nie wiem, czy to sprawdziłaś (zamierzasz sprawdzić) poza tym to jest przyzwyczajanie się do tego typu rozwiązania. Dla mnie to bardzo angażujące narzędzie.
    3. Nie przywiązuję wagi do statystyk, bo nie stanową dla mnie części feed backu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuferek faktycznie nie jest duży, to faktycznie kuferek, a nie kufer, ale też pamiątki malucha są małe, szczególnie, że planowany jest na pamiątki z pierwszego roczku, a nie całe dzieciństwo, ale w gruncie rzeczy naprawdę sporo się w nim mieści:-).
      Pisałam, że nie znalazłam konkretnej odpowiedzi, bo te które mi do głowy przychodzą są bardziej natury "MOŻE trochę dlatego, a MOŻE też dlatego", niż "NA PEWNO chodzi o to, lub o to". To bardziej uczucia niż jakieś pewniki:-).
      Ja nie wiem, czy zajmuję się blogowaniem na poważnie, stąd pojawiające się ciągle wątpliwości... Chyba. Bo w sumie nie wiem, co znaczy "na poważnie";-), pewnie dla każdego to może być coś innego.
      Niebieski portal, jeśli to to, co myślę, to oczywiście, jako Sztuka Rękodzieła, powinnam na nim być, wiem, bo stamtąd głównie przychodzą do mnie zapytanie i zamówienia, ale mojej sympatii ta platforma raczej nie zyska...

      Usuń
    2. A czy musi być jedna odpowiedź? No właśnie tym pytaniem kierowałam się zadając poprzednie. Nie wiem jak Ty na tę kwestię patrzysz, ale jeśli pozwolisz podzielę się swoimi refleksjami.
      Nauczyłam się, że nie musi być jednej konkretniej odpowiedzi z akcentem "na pewno". Na pewno,to umrę, choć przyznam, że mi się nie spieszy. :-). Taki jest urok znajdowania odpowiedzi, oczywiście nie zawsze. Piszę o tej- konkretnej- sytuacji. I to jest siła wnosząca. Jak przychodzą do głowy odpowiedzi, to konkretne, co nie oznacza, że zgadzam się z nimi w 100%, To to tak jak z oglądaniem obrazu,ten składa się z wielu warstw znaczeniowych, barw,historii a ich całość nie tworzy sumy elementów, ale jest wynikiem synergii.
      To czy jest Ci (i w jakim stopniu) bliska moja refleksja, jak również to czy na poważnie zajmujesz się blogowaniem to jeśli chcesz, odpowiedz sobie sama. Mogę tylko napisać jak wygląda to (blogowanie) z mojej perspektywy: jest staranne i konsekwentne -to znaczy uporządkowane, przemyślane, posiada streukturę, myśl przewodnią, rozłożone w czasie. A czy to jest składowymi owego: "na poważnie"? Niech Twój dzień będzie dobrym.

      Usuń
    3. No właśnie... ja dopiero po chwili dopisałam tę uwagę o tym, że "na poważnie" może znaczyć różnie:-)
      Bo dla mnie na poważnie to jest praca, zarabianie na życie, wnoszenie swego udziału w jakość życia i kulturę danej społeczności. A ja piszę hobbystycznie, a hobby to wiadomo - błahostka, fanaberia, dziś jest, jutro może się zmienić, więc zdecydowanie nie na poważnie w tym kontekście:-). Ale z drugiej strony traktuję to na tyle poważnie, że się staram, by pod każdym względem robić to jak najlepiej potrafię (choć już odpuściłam w niektórych tematach). Dlatego napisałam, że nie wiem. I nadal nie wiem.
      Może to taka moja specyfika, że jeśli coś nie jest na 100% TAK albo NIE, to nie jest dla mnie konkretne;-)

      Usuń
    4. Szkoda, że odpuściłaś w niektórych tematach, myślę, że warto poruszać także te trudne, chociaż uważam, że jest to wymagające. Uważam, że to jest to niezbędne i wnoszące.
      Myślę, że praca i hobby, to są mogą być dwie różne płaszczyzny.

      Usuń