Strony

niedziela, 31 października 2010

Superniedziela

Superniedziela jest wtedy, gdy:

- mogę spać błogo do dziesiątej rano, a po przebudzeniu stwierdzić, że z powodu zmiany czasu jest dopiero dziewiąta,
- dostanę dymiącą, aromatyczną kawę do łóżka,
- jest ciepło i słonecznie,
- możemy pojechać do lasu i pospacerować ze szczęśliwym psem wśród kojących dźwięków leśnej przyrody,
- następujący po niej poniedziałek jest dniem wolnym od pracy.

Superniedziela jest właśnie dzisiaj!

A'propos spaceru - wykorzystałam go do sfotografowania w plenerze mojego starego szydełkowego poncha. Ten egzemplarz (w odróżnieniu do swojego poprzednika przeznaczonego do recyklingu), z racji swoich niewielkich rozmiarów, a pewnie także dlatego, że robiłam go luźno i grubym szydełkiem, jest lekki, mięciutki i przytulny. Wdzianko powstało już dawno, jeszcze w czasach przedblogowych, ale ponieważ bardzo je lubię, pomyślałam, że zasługuje na to, by je tutaj uwiecznić.


poniedziałek, 18 października 2010

Recykling

Brakowało mi na szafce na buty jakichś koszyczków na drobiazgi. Nawet wybierałam się w weekend do sklepu z wikliną, żeby rozejrzeć się za czymś odpowiednim, gdy tymczasem wpadł mi do głowy pomysł, że na koszyczki jakich potrzebuję, mogę przerobić kolejne kwadraty starego poncha. Gruba włóczka dziergana ściśle szydełkiem daje naprawdę dość sztywną formę.



Komentarze
2010/10/18 22:32:53
I to jest bardzo dobry pomysł, który pewnie podkradnę.
2010/10/19 08:20:29
Śmiało! Robótka łatwa i przyjemna; satysfakcja gwarantowana!
2010/10/27 08:01:01
Witaj! Cieszę się, że zajrzałaś na mój blog, bo dzięki temu trafiłam na Twój ! Jest świetny, masz bardzo ciekawe pomysły :) Z pewnością przejrzę cały, bo na razie miałam czas tylko na kilka ostatnich notek.
Ciekawa jestem tego poncho, które przerobiłaś bo sama chciałam zrobić sobie takie z kwadratów i teraz się zastanawiam ;) Ale recycling super!
Mam jeszcze pytanie - skąd wzięłaś wzór na błękitny szaliczek z poprzedniego wpisu?
Pozdrawiam :)
Aga

niedziela, 10 października 2010

Szal z falbanką

Przeglądając sobie różne galerie z rękodziełem, w Pakamerze Artystycznej trafiłam na taki właśnie uroczy szaliczek z falbanką:


Uwielbiam falbanki, więc zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, a ponieważ miałam właśnie w dyspozycji trochę dżinsowej Dalii i imitującej moher Sasanki w identycznym kolorze, postanowiłam wydziergać sobie taki sam.

I oto mam:


 Dziś założyłam go po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Świetnie się w nim czuję.

Niebo błękitne nade mną...

... a leśne dróżki przede mną i wszystkie kolory jesieni!


Bardzo miły był ten dzień. Piękna, słoneczna pogodna i ciepło. W sam raz na ostatni jesienny spacer po lesie. Podobno pod koniec następnego tygodnia ma już nadejść ostra zima. Oby nie, ale jeśliby rzeczywiście tak miało być, to chcieliśmy zdążyć przed pierwszym śniegiem:).

Nasz spacer miał jeszcze dwa dodatkowe cele. Po pierwsze chciałam uzbierać kolorowych liści na bukiet do naszej świeżo wykańczanej klatki schodowej, a po drugie sfotografować w terenie szal, który zrobiłam już jakiś czas temu. Oba cele dodatkowe zostały zrealizowane.

Oto bukiet:


A szal zaprezentuje się w kolejnym wpisie.

niedziela, 3 października 2010

Było sobie poncho...

Zrobiłam je bardzo dawno temu z szydełkowych kwadratów. I nigdy nie założyłam. W gazecie, na modelce, wyglądało super, na mnie wprost przeciwnie. Wielkie, sztywne, a przede wszystkim kolory zupełnie nie dla mnie. I tak przeleżało sobie moje poncho latek kilka w pawlaczu, dopóki nie przyszło mi do głowy, że mogłabym je zużytkować w nieco inny sposób. Postanowiłam mianowicie wykorzystać składające się nań kwadraty do udekorowania naszej, świeżo remontowanej, klatki schodowej. Docięłam na wymiar grubą tekturę, pomalowałam na kolor ścian, w rogach umocowałam szydełkowy element i małymi gwoździkami przybiłam do ściany.

I voila:


Po rozpruciu wdzianka mam do dyspozycji sporo szydełkowych kwadratów. Z pewnością klatka schodowa wszystkich nie przyjmie, ale jeszcze trzy na okiennym parapecie się zmieściły. Dobrze tam wyglądaj, więc niech sobie leżą. Reszta będzie musiała jeszcze zaczekać na swój czas.

To jeszcze nie koniec pracy nad naszą klatką schodową, ale powoli zaczyna ona wyglądać jak część mieszkania, a nie budynku w stanie surowym. Gdy się wprowadzaliśmy, to pomieszczenie wykończyliśmy tylko z grubsza. Najważniejsze było, że mamy wreszcie swój dom, wygląd klatki schodowej był bez znaczenia. No, ale to, na co z wyrozumiałością można przymykać oko na początku, później zaczyna coraz bardziej człowiekowi doskwierać. Czasami naprawdę wstyd mi było przeprowadzać przez to pomieszczenie gości. Ileż można się tłumaczyć, że dopiero co się wprowadziliśmy?! Dlatego wreszcie, po prawie ośmiu latach, zabraliśmy się za wykańczanie tej najbardziej ignorowanej i zaniedbanej części naszego domu.

W ogóle bardzo pracowite mieliśmy ostatnie dwa miesiące. Przed klatką schodową pracowaliśmy nad wykończeniem balkonu i ganku. Poszłoby nam sprawniej, gdyby pogoda była bardziej sprzyjająca. Ale niestety, lato nie dopisało, jesień przyszła jeszcze w sierpniu i zakończenie prac nam się opóźnia. Inaczej sobie planowałam październikowe wieczory. Miała być herbatka, kocyk, miękka włóczka na drutach, książka przy ciepłym żółtym świetle... A tu nic z tego. Praca na klatce potrwa jeszcze z dwa tygodnie.

Ale to nic. Co się odwlecze...

Tymczasem realizuję jedynie bardzo szybkie pomysły rękodzielnicze. Jak na przykład zamiana zwykłej, typowej doniczki ceramicznej w taką bardziej niezwykłą i osobistą:

 
Górę i podstawkę doniczki pomalowałam farbą akrylową, a resztę okleiłam sznurkiem lnianym. Do takiego oklejania świetnie nadaje się klej do układania korka. Akurat zostało nam trochę z klatki schodowej:).

W międzyczasie dziergam. Same proste rzeczy. Z braku czasu nic jednak nie wykańczam. Wszystko odkładam na "po klatce".