Strony

sobota, 18 grudnia 2010

Wszyscy jesteśmy artystami

Kolejnym impulsem skłaniającym mnie do refleksji był wpis Szafiareczki dotyczący stereotypowego oceniania osób, dla których pasją jest moda. Zamiłowanie do ubrań, do ładnego wyglądu jest odbierane jako coś na tyle niepoważnego, że właściwego jedynie pustym idiotkom. Szafiareczka zastanawia się dlaczego tak jest.

Pod wpisem pojawiła się znaczna ilość komentarzy. Ja również zabrałam głos, bo temat wydaje mi się niezwykle interesujący. Po pierwsze dlatego, że dotyczy stereotypu, który już sam w sobie jest pasjonującym tematem do dyskusji: skąd się wziął, dlaczego jest tak utrwalony w świadomości ludzi i czy rzeczywiście zawiera ziarno prawdy.

(O stereotypach czytałam kiedyś w książce Elliota Aronsona pt. "Człowiek - istota społeczna". Był tam cały rozdział poświęcony temu tematowi. O stereotypach pisze też wiele publicystek feministycznych, bo są one podstawą powszechnej, często nawet nieuświadomionej, dyskryminacji kobiet w wielu dziedzinach ludzkiej aktywności. Dyskredytacja mody i zamiłowania do ubrań, które to zagadnienia kojarzone są głównie z kobietami, idealnie wpisuje się zresztą w schemat podważania autorytetu i pomniejszania wartości wszystkich sfer działalności uważanych za kobiece. To temat na zupełnie osobną notatkę i nie wykluczone, że kiedyś go podejmę, bo jest naprawdę ciekawy).

Po drugie zaś dlatego, że uświadomiłam sobie, że moda, to nie tylko gazety, które piszą o trendach w bieżącym sezonie. Moda, to nie tylko sposób ubierania się, tkaniny, faktury i fasony popularne w jakimś czasie i miejscu.

Czym więc jest moda? - zaczęłam się zastanawiać. Przypomniałam sobie galerie szafiarek, które oglądam, przypomniałam sobie w jaki sposób prezentowane są dzianiny w gazetkach, w których szukam inspiracji do swoich robótek. I stwierdziłam, że moda to sztuka. W stylizacjach szafiarek i gazetowych modelek nic nie jest przypadkowe. Każdy element tworzy harmonijną całość. Jest zamkniętą kompozycją. Jest jak obraz, w którym znaczenie ma każde pociągnięcie pędzla. W komentarzu pod wpisem Szafiareczki napisałam: "Moda to sztuka, dlatego każdy, kto w jakiś sposób kreuje własny wizerunek jest artystą (może niekoniecznie od razu przed duże A) i jako taki czuje potrzebę uwiecznienia swojego dzieła. Blogi świetnie tę potrzebę realizują; to swoiste galerie sztuki.", na co odpowiedziała mi mys: "nie zgodzę się kompletnie, ze moda to sztuka i komponując strój stajemy sie artystami. Sztuka wymaga czasu, zdolności, to jest coś ponad zwykłych ludzi, choć właściwie dla nich tworzone. Takie swoiste sacrum. moda sztuką na pewno nie jest, bo ubrać się ładnie potrafi chyba każdy. Nie każdy odnajduje w tym przyjemność, ale każdy z nas jakoś tam ubrany chodzi. Moda to po prostu hobby, zainteresowanie, niekiedy chwilowy szał, czasem sposób na zarabianie, ale na pewno nie sztuka. myślę, że to porównanie było bardzo nieodpowiednie" i dalej: "Freski w kaplicy sykstyńskiej, a finezyjne ciuchy, nawet zrobione własnoręcznie, z pomysłem, kreatywnością itd itp to jednak nie jest ta sama półka."

Chodzi o to, że dziś pojęcie sztuki nie zawęża się jedynie do tzw. sztuk pięknych (malarstwa, rzeźby, architektury, muzyki, wymowy, poezji, tańca i teatru). Dziś nie ma ogólnie przyjętej, zamkniętej definicji sztuki. Dziś sztuka nie musi być nawet piękna. Może spełniać różne funkcje (emocjonalne, metafizyczne, etyczne, komunikacyjne, estetyczne) ale jednak one nie stanowią o jej istocie. Osobiście uważam, że sztuka nie tyle wiąże się z produktem końcowym, ile z samym procesem tworzenia, z pracą, którą wkłada się w stworzenie swojego dzieła. Gdy pojawia się w głowie pomysł, a ty siadasz i zaczynasz go realizować, z sercem, pasją, własnymi rękami, poprawiasz ją, dopieszczasz w taki sposób, by jak najlepiej ten zamysł odzwierciedlała - to jest dla mnie SZTUKA.

Sztuką jest pisanie tej właśnie notatki. Temat na nią pojawił się kilka dni temu. Od tego czasu wciąż o niej myślałam, przetrawiałam ją, a teraz próbuję wyartykułować w najlepszy możliwy dla mnie sposób, zarówno w formie, jak i treści.

Sztuką jest, gdy urzeczywistniam pomysł na wdzianko pasujące np. do rajstop. Gdy to wdzianko dopieszczam dodatkową falbanką, szydełkowym kwiatkiem, czy czymkolwiek innym w taki sposób, by efekt końcowy był jak najbliższy twórczemu zamysłowi.

Zdaję sobie sprawę, że w potocznym rozumieniu słowa takie jak sztuka czy artysta wiąże się z jakimś ogromnym, światowym talentem, z czymś wyjątkowym niemal na miarę kosmiczną, z czymś nieosiągalnym dla przeciętnego człowieka. Myślę, że to wynika z tego, że ludzie zawsze oceniają efekt końcowy. Owszem, dzieło jest ważne, ale moim zdaniem ważniejszy jest proces twórczy, w którym tak naprawdę wyraża się dążenie do uzyskania jakiejś doskonałości. Gdy z całych sił pracujemy, by zbliżyć się do ideału, to czym różnimy się od Van Gogha malującego Słoneczniki, czy Virginii Voolf tworzącej postać pani Dalloway?

Nie stawiam się na jednej półce z Michałem Aniołem. Moje robótki to nie są freski w Kaplicy Sykstyńskiej. Ale sztuka to pojemna dziedzina, a ludzie, jako jedyny gatunek na Ziemi mają naturalną potrzebę twórczości. Może skromność nie powinna pozwalać mi nazywać się artystką. Kiedyś napisałam, że bardziej jestem rzemieślniczką, bo większość moich prac ma charakter odtwórczy, ale... Ale z drugiej strony każda rzecz, którą zrobię zawiera jakiś mój osobisty rys i w pewien sposób jest niepowtarzalna. Więc chyba jednak trochę jestem artystką.

No i mam swoją galerię. Mój blog.


Komentarze
 
2010/12/18 13:41:34
Myślę, że wszyscy jesteśmy artystami, ale nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, nie wszyscy wykorzystujemy swój potencjał. Poza tym istnieje przecież poważny termin "sztuka użytkowa", który obejmuje również modę.
Piękny tekst, naprawdę świetnie mi się czytało :)
 
2010/12/18 15:30:30
Uważam, że masz słuszność, a utożsamianie sztuki tylko z tą "wysoką" stawia znak zapytania, nie nad nami - robaczkami, bo nam to nie zaszkodzi wcale - tak mało znaczymy :) Lecz nad całą sztuką pozostałą, która aż tak "wielka" nie jest, lub nawet jest, lecz nie osiągnęła odpowiedniej renomy. Patrząc na van Gogha, który za życia był zupełnie nieuznany i egzystował w skrajnej nędzy, można zapytać, jak daleka jest rola subiektywnej oceny w procesie uznawania sztuki i skąd, w takim razie na pewno wiemy, że wymaga ona czasu, talentu i wysiłku? Czy nie można stworzyć czegoś lekko, szybko i z przyjemnościa? Czy to nie będzie sztuką?
Jeżeli chodzi o modę, z całą pewnością stanowi rodzaj sztuki, będąc przykładem pewnego rodzaju twórczości. Inną sprawą jest jej wartość - różna w każdym przypadku, czy to wielki projektant, indywidualny twórca, czy tylko ktoś, kto te rzeczy na sobie zestawia. Sztuka użytkowa o której wspomniała Rebecca na pewno jest kategorią, w której wiele z tak rozumianej mody może się pomieścić. Od razu zaznaczam, że komentując nie mam na myśli siebie, nigdy w ten sposób nie myślałam. No i nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że każdy umie ubrać się ładnie. Szkoda - ale tak nie jest.
 
2010/12/18 18:39:50
Rebecca, też tak myślę. Myślę, że boimy się wielkich słów. Tworzymy w swojej świadomości absoluty, które są dla nas nieosiągalne. To usprawiedliwia nasz brak aktywności, naszą rezygnację i staje się swego rodzaju wymówką: nie ma co się starać, i tak nie zostanę wielkim artystą/sportowcem/pisarzem/fotografem...
To nie było planowane, ale prowadzenie bloga pomogło mi zacząć oswajać te wielkie słowa. Nie muszę być wielka na miarę światową, wystarczy, że będę wielka na swoją miarę.
Cieszę się, że mój tekst Ci się podobał. Tworzenie jest ważne, ale miło, gdy w tym tworzeniu ktoś dostrzeże dzieło sztuki:) (nawet jeśli będzie to dzieło przez małe "d" w sztuce przez małe "s").

Agnieszka, celowo podałam właśnie przykład Van Gogha, który za życia nie sprzedał chyba ani jednego obrazu. Ale on nie był jedynym artystą wyprzedzającym swoją epokę. Ostatnio czytałam bardzo ciekawy artykuł o Yoko Ono. Jej sztuka również dopiero po wielu latach doczekała się zrozumienia i uznania.
Osobiście nie uznaję autorytetów w dziedzinie sztuki, uważam, że kontemplowanie, przeżywanie sztuki jest sprawą na tyle indywidualną, prywatną (chciałoby się rzec intymną), że nikt nie ma prawa odgórnie orzekać, co sztuką jest, a co nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz