Strony

sobota, 24 listopada 2012

Pytania czy odpowiedzi?

Fidrygałka sprawiła mi miłą niespodziankę, przyznając mojej stronie nagrodę "Liebster Blog" za "dobrze wykonaną robotę". Bardzo dziękuję, wyróżnienie przyjmuję i do zabawy chętnie dołączam:).


A zabawa w "Liebster Blog" polega na udzieleniu odpowiedzi na 11 pytań oraz zadaniu takiej samej ilości wymyślonych przez siebie pytań, wybranym przez siebie blogerom. Przeczytałam pytania, które Fidrygałka wymyśliła dla mnie i uznałam, iż są tak ciekawe, że z przyjemnością na nie odpowiem. W następnej jednak kolejności, z przerażeniem uświadomiłam sobie, że odpowiedzi, to dopiero połowa zadania. I to na dodatek ta łatwiejsza połowa! Nie jest bowiem sztuką udzielać odpowiedzi, zwłaszcza w sytuacji, gdy każda jest dopuszczalna... Prawdziwą sztuką jest natomiast umieć dobre pytanie zadać! Potrzebowałam paru dni, by się do tematu przygotować...

„Pierwszym krokiem w rozwoju ludzkości zawsze jest pytanie, drugim – odpowiedź.”
Władysław Grzeszczyk

Na czym więc polega sztuka zadawania dobrych pytań? I co to w ogóle znaczy "dobre pytanie"? Że znamy na nie odpowiedź? Że dotyczy tematu, który nas szczególnie interesuje? A może wyraża zainteresowanie naszą osobą, daje nam poczucie, że jesteśmy ważni, ciekawi, chętnie słuchani? Pewnie wszystko po trochu... Ale nawet rozumiejąc tę zależność nie zawsze potrafimy pytać, a czasem zwyczajnie nie potrafimy słuchać, traktując zadane przez siebie pytanie jako punkt wyjścia do podzielenia się własnymi doświadczeniami i przemyśleniami. 

„Człowiek jest zwierzęciem pytającym. Tego dnia, gdy rzeczywiście nauczymy się stawiać pytania - zaistnieje dialog(...)” - Julio Cortazar

Dobre pytania budują relacje i pomagają rozwiązywać problemy, o ile wynikają z prawdziwie życzliwej ciekawości. Gdy rzeczywiście jesteśmy ciekawi drugiej osoby, to dużo łatwiej jest nam formułować pytania w taki sposób, by nie tylko pozwolić jej w pełni się wypowiedzieć, ale też i lepiej zrozumieć swoje przemyślenia i w oparciu o nie podjąć świadome decyzje. Dobre pytania zachęcają do wiary w siebie, a pobudzając kreatywne myślenie, pomagają w odkrywaniu nowych podejść do starych problemów i mobilizują do działania.

"Nie mam wyjątkowych talentów. Jestem tylko namiętnie ciekawy".
Albert Einstein

U źródła pytań zawsze stoi ciekawość. Ciekawość ludzi, ich zachowań, wyborów. Ale też i ciekawość świata i rządzących nim praw. Pytania skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy od zarania są podstawą najróżniejszych teorii, inspirują nie tylko filozofów, ale też i naukowców. Współcześnie szczególnie naukowców. Od ich ciekawości, wyrażonej w prostych pytaniach, zaczynają się wielkie odkrycia. Newtona zaintrygowało, na przykład, spadające z drzewa jabłko. Pytanie dlaczego podrzucone przedmioty zawsze spadają w dół stało się podstawą do sformułowania praw fizycznych rządzących ruchem nie tylko na Ziemi, ale w całym Kosmosie.

Ciekawość wymaga otwartości i odwagi, która przejawia się w stawianiu pytań kwestionujących istniejące założenia, podważaniu oczywistych prawd i szukaniu odpowiedzi tam, gdzie nikt nie spodziewa się ich znaleźć. Bez tej odwagi Darwin nie ośmieliłby się zapytać skąd na Galapagos wzięły się tak wyjątkowe gatunki zwierząt, a Einstein nie podważyłby newtonowskich zasad dynamiki.

„Nigdy nie trać świętej ciekawości. Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć.”.
Albert Einstein
 
Zadawanie pytań chroni przed stagnacją, w którą łatwo popaść bezkrytycznie przyjmując tzw. "oczywistości". Ludzki umysł jest leniwy, więc mentalne koleiny, w które z czasem wpadamy dają poczucie komfortu i bezpieczeństwa, ale powiedzmy sobie szczerze - nie jest to dla nas dobre. Tak jak ciało, by pozostać w formie, potrzebuje ruchu, tak umysł, by mógł sprawnie działać, potrzebuje ciągłej stymulacji. Zadawanie sobie pytań i kreatywne poszukiwanie odpowiedzi jest nie tylko dobrą zabawą, ale przede wszystkim pożyteczną, odświeżającą i pobudzającą gimnastyką umysłową.

No dobrze, po takim wstępie chyba już nikt nie ma wątpliwości, że "Liebster Blog" w żadnym wypadku nie jest zwykłym, banalnym łańcuszkiem:) Jest to wielce pożyteczna inicjatywa, wspierająca kreatywność i umacniająca więzi w blogowej społeczności. Dzięki tym pytaniom mamy okazję nie tylko rozwijać swoją pomysłowość, ale też i lepiej się poznać...

A skoro tak, to mam nadzieję, że osoby, które za chwilę wymienię, potraktują moje zaproszenie z należytą uwagą i pasją:) Pamiętajmy - nie robimy tego dla kogoś, robimy to dla siebie!

Wcześniej jednak moje odpowiedzi na Fidrygałkowe pytania:

1. Romantyzm czy Pozytywizm?
Nie potrafię tego rozdzielić. Romantyzm odwołuje się do emocji przez co jest ogromnie sugestywny i po prostu musi trafić do serca:) Natomiast pozytywizm to przesłanie do rozumu, to oparcie się na rozsądku, faktach, nauce, czyli wszystko to, co sama uważam za słuszne. Pozytywizm to moi ulubieni bohaterowie literaccy - idealiści, z pasją i misją... Ale z kolei to ich oddanie i zaangażowanie w sprawę jest takie mocno romantyczne przecież. Więc może tak - pozytywizm biorę bezwarunkowo, a romantyzm z wyłączeniem metafizyki:)

2. Eklektyzm czy minimalizm?
No i znów te moje skrajności... Minimalizm przemawia do rozumu, eklektyzm do serca:)

3. Sport uprawiany, czy oglądany?
Zdecydowanie uprawiany! Sport oglądany nie ma dla mnie żadnej wartości. Ale tu słowo wyjaśnienia - przez sport rozumiem w tym miejscu aktywność fizyczną, wysiłek, pracę nad sobą i pokonywanie własnych słabości... w żadnym razie rywalizację. Rywalizacji nie trawię.

4. Kino czy teatr?
Prawdę mówiąc ani to, ani to. Nie lubię tłoku, nie lubię hałasu, nie lubię na godzinę... Najbardziej lubię oglądać filmy na swoim monitorze i ze swojej kanapki:)

5. Piosenki czy utwory instrumentalne?
Utwory instrumentalne mają swój ogromny urok - relaksują i pobudzają wyobraźnię, ale są takie sytuacje, gdy lubię sobie powrzeszczeć wespół w zespół ze słuchanym utworem, no i wtedy piosenki lepiej się nadają:)

6. Blogosfera: anonimowo w internecie czy spotkania z innymi blogerami również w realu?
Spotkania, jak najbardziej mile widziane!

7. Gdybyś musiała wybrać jedyną potrawę/rodzaj jedzenia, którą byś miała jeść codziennie do końca życia, co by to było?
He, he... Owsianka z bakaliami! Serio:) Uwielbiam owsiankę; jest zdrowa, ciepła, lekkostrawna, pożywna i dobra o każdej porze dnia.

8. Jakbyś mogła cofnąć jedno zdarzenie/decyzję z przeszłości, to co by to było?
Zasadniczo jestem przeciwna gdybaniu, zwłaszcza, że skoro dzisiaj jestem w miejscu, w którym jestem i sprawia mi to satysfakcję, to znaczy, że może musiałam przejść tę swoją drogę razem ze wszystkimi jej wybojami... W końcu popełnione błędy i życiowe dramaty, mogą wyjść na dobre, bo człowiek czegoś się uczy, o sobie, ludziach... Może takie rzeczy właśnie najlepiej nas kształtują? Ale czasami zdarza mi się zastanawiać, jak potoczyłoby się moje życie, gdybym... Tylko, że to zbyt osobiste sprawy, żeby je tak publicznie roztrząsać;)

9. Najbardziej zaskakujące miejsce/zdarzenie/przeżycie.
Dwa dni  myślałam i nie wymyśliłam... Tzn, nie to, żeby mnie nic nigdy w życiu nie zaskoczyło, tylko że z perspektywy czasu przeżyte zaskoczenia wydają się być zupełnie niezaskakujące... Ale na przykład, od czasu do czasu, zaskakuje mnie mój mąż, gdy wraca z zakupów z jakimś drobiazgiem dla mnie. Nic to szczególnego, ot kilka białych Michałków na wagę, lub jakiś batonik, ale i tak niespodzianka i przyjemność są ogromne:)

10. Gdybyś mogła spędzić dzień ze znaną osobą (żywą lub zmarłą), to kto by to był i o czym byście rozmawiali?
No oczywiście Zofia Kossak! W tej chwili nie ma dla mnie nikogo innego, bardziej intrygującego, inspirującego i imponującego talentem, hartem ducha, przenikliwością... Opowiadaj mi, pani Zofio - tylko o to bym poprosiła, a potem słuchała, słuchała, słuchała...

11.  Czy masz wrażenie, że jakaś piosenka, film, czy książka jest napisana o Tobie? Jaka/jaki?
Nieeee... Nie przebrnęłabym przez tak nudną piosenkę, film, czy książkę;)


No to teraz moja kolej:)

Wyróżnienie "Liebster Blog" przyznaję następującym blogerkom:

Krysztally, bo uwielbiam czytać wszystko, co spod jej pióra (klawiatury:)) wychodzi.
Lenie MadHatter, ponieważ w zabawny sposób i konsekwentnie udowadnia, iż czapka niejedno ma imię:)
Hrabinie, za obrazki z życia rodziny na emigracji, które wzruszają, uczą, otwierają, a przede wszystkim przekonują, że "tam dom twój, gdzie serce twoje".
Klamotom, za niebanalne spojrzenie na banalne rzeczy, za lekkość, zwiewność i miłe słowo, które ma dla każdego.
Adze za propagowanie sztuki szydełkowej i nie tylko.
Isavecie, za jej skromną, ale twórczą obecność w blogosferze.

Oto moje pytania:
1. Czy szklanka napełniona do połowy swojej objętości, jest Twoim zdaniem, w połowie pusta, czy w połowie pełna?
2. Mierz siły na zamiary czy odwrotnie?
3. Czy cel uświęca środki?
4. Umrzeć za sprawę, czy żyć dla sprawy?
5. Mieć czy być?
6. Lubisz marzyć, planować? O czym najchętniej?
7. Jakie jest Twoje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa?
8. Jaka jest twoja ulubiona bajkowa postać i dlaczego?
9. Gdyby dr Emmet Brown zaprosił cię do swojego wehikułu czasu, to w jakie miejsce, w czasie i przestrzeni, chciałabyś się udać?
10. Gdybyś była Zmiennokształtna*, to w jakie zwierzę zmieniałabyś się najchętniej?
11. Gdyby koniec świata** miał nastąpić za twojego życia, to czy walczyłabyś o przetrwanie, czy poddałabyś się losowi? 

* - Zmiennokształtny ("Czysta Krew") - istota nadnaturalna, która potrafi zmieniać się w dowolne zwierzę.
** - jak np. w filmach Dzień zagłady, Armageddon, 2012, czy Jądro Ziemi.

A dla tych co dotrwali do końca, niespodzianka:) Pytanie dla wszystkich chętnych. Najlepszą zdaniem mojego męża (bo ze mnie jest wyjątkowo kiepska jurorka) odpowiedź, nagrodzę wykonanym własnoręcznie drobiazgiem-niespodzianką. 

Czy zgadzasz się z utartym powiedzeniem, iż nie ma głupich pytań, a jedynie odpowiedzi mogą być głupie? Dlaczego?

Na odpowiedzi w komentarzach czekać będę do 5 grudnia. Ogłoszenie wyników nastąpi w Mikołaja, zaś nagrodę obiecuję wysłać tak, by dotarła najpóźniej na Gwiazdkę:)

sobota, 17 listopada 2012

Imieninowo, czyli mix tematyczny ze wspólnym mianownikiem

A wspólnym mianownikiem oczywiście imieniny.

Najpierw mojej mamy. To skomplikowana sprawa, wybrać dla niej jakiś prezent. Z powodu kłopotów zdrowotnych nie wchodzą w grę ani kosmetyki, ani słodycze... Ale na szczęście zawsze mogę coś wydziergać:) Wydziergałam szal i czapeczkę:


Szal wg opisu z Małej Diany Extra nr 6/2008, który równie dobrze można zamotać wokół szyi, jak i zarzucić na ramiona, a nawet, jak chustę, na głowę. Czapeczka z Sandry Extra nr 5/2012.


Przerabiałam podwójną nitką Gucia (jasno szary i średnio szary), drutami nr 6, natomiast plisę - włóczką Como (Opus) i drutami nr 8. Czapka tak mi się spodobała, że sobie z pewnością wydziergam identyczną. I mam nadzieję, że w któryś weekend uda mi się mamę namówić na wspólną sesję:). Może jak Dominika przyjedzie? Zrobiłybyśmy sobie sesję pokoleniową, tak jak wtedy, na przykład:) Tym razem byłyby "Trzy pokolenia kobiet w dzianych szarościach"... Nam na tyle dzianych szarości:).

(Hmmm, trzy kobiety z jednej linii, a każda o innym nazwisku. I ja tu jestem łącznikiem, bo noszę zarówno nazwisko mamy, jak i córki... Ale córka kiedyś pewnie też zmieni... To bardzo niesprawiedliwe, że kobiece linie nie mają ciągłości... Ale w tej kwestii akurat nie ma sprawiedliwego rozwiązania...)

Potem były moje imieniny. Dla swoich gości upiekłam babeczki. Marchewkowe. Bo ostatnio mam lekkiego wkręta na ciasta z warzywami. Bardzo smakowały mi babeczki z cukinią, więc nic dziwnego, że znaleziony w Kwestii Smaku przepis na ciasto marchewkowe również postanowiłam wypróbować. 


Babeczki wyszły super, ciasto jest puszyste i suche, dokładnie takie, jak lubię najbardziej, ale ten lukier... Musiałam oskrobać...W przepisie był tak apetyczny - z sokiem i otartą skórką pomarańczy, że choć lukru generalnie nie lubię, to tym razem dałam się skusić. Nie wiem, czego się spodziewałam, w końcu lukier, to cukier - musi być słodki. Jedyną jego zaletą był niezwykły pomarańczowy aromat. Szkoda by było z tego rezygnować, dlatego w przyszłości całą otartą skórkę pomarańczową, wraz z sokiem (zamiast jaj) zamierzam dodać po prostu do ciasta. Zobaczymy, co z tego wyjdzie:)

A prezencie imieninowym dostałam cudne filiżanki. Dwa zestawy. Żebyśmy się z mężusiem, w samotne (w sensie, że bezdzietne, skoro już nam dziecko z domu wyfrunęło), zimowe wieczory, elegancko krzepili gorącą herbatką:) 



No to się krzepimy. Z wielką przyjemnością:)


Dostałam też książkę. Aż mi dech zaparło - Marka Edelmana "Bóg śpi"! Nie mogę się doczekać, kiedy zacznę czytać. Tylko skończę "Dziedzictwo" Zofii Kossak. Odpoczynek od Kossaków dobrze mi zrobi, bo takie zafiksowanie się na jednym temacie jest już cokolwiek niepokojące:)



 
Czy żeby być przyzwoitym człowiekiem trzeba wierzyć w Boga? Czym jest Dekalog dla niewierzącego? W ostatnich rozmowach z Markiem Edelmanem autorzy pytają o sens i wartość kolejnych przykazań w trudnych i niejednoznacznych kontekstach. Dając przykłady z całego życia, niewierzący w Boga Edelman tłumaczy, co i dlaczego jest najważniejsze w obliczu różnych, często ekstremalnych sytuacji. Poruszająca, mądra lektura dla każdego bez względu na światopogląd. 


A skoro już o prezentach mowa, to koniecznie muszę się pochwalić przesyłką od Ani z Wydzierganych myśli... Kiedyś, podziwiając jej filcowane robótki pożaliłam się, że sama też bym bardzo chętnie, ale igiełek brak i doświadczenia też brak, więc nie wiadomo, jakie wybrać, żeby dobre były.... Ania odpisała mi, żebym podała swój adres i ona już coś wymyśli. I wymyśliła:). Parę dni temu dostałam paczuszkę z igłą do filcowania, próbkami wełenek i prześliczną broszką:


Aniu, DZIĘKUJĘ Ci z całego serca. Twój gest bardzo wiele dla mnie znaczy. Gdy tylko zakończę bieżące projekty, niezwłocznie biorę się za filcowanie!

A na koniec prezent, który zrobiłam sobie sama:

Jeszcze nie wiem, co z tego będzie. Z szarych i śliwkowych melanży na pewno skarpety, bo to stuprocentowa wełna, a reszta... czas pokaże:) Na razie tylko co rusz zaglądam do pudła, dotykam, planuję i uśmiecham się do niewiadomego...

sobota, 10 listopada 2012

Jesienne szarości z odrobiną słońca

A właściwie, to słońca jest niemal pół na pół, bo w końcu jesień mamy słoneczną tego roku, więc nie ma co się ograniczać:)

Wydziergałam sobie własną wariację modelu przedstawionego w Sandrze nr 3/2008. Już kiedyś z niego korzystałam, a efekty mojej pracy zaprezentowałam w tym wpisie. Bardzo podobał mi się wzór. Fason i użyte wówczas kolory nieco mniej. Tym razem postawiłam więc na rozbielone szarości z żółtym, a całość zrobiłam nieco dłuższą i z rękawkami. Inaczej też rozwiązałam kwestię wiązania. Wdzianko w tej formie i kolorach podoba mi się dużo bardziej:)


Fredzia, jak widać, nie miała ochoty na pieszczoty na podwórku. Przyszła się tylko przywitać i natychmiast pobiegła w kierunku drzwi, pokazując dobitnie, że w tej chwili, to ona najbardziej chce DO DOMU. Niestety, musiała sobie chwilkę poczekać, bo sesja dopiero się zaczynała...


... a ja jestem wybitnie marudną modelką, szczególnie, że aparat niespecjalnie mnie lubi, a mój fotograf, siłą oderwany od swoich pasji, pstryka byle jak i byle szybko, jakby nie rozumiał, że wtedy właśnie jest dłużej... W połowie sesji okazało się, że rajstopy, w rzeczywistości brudno-jasno-żółte, na zdjęciach wychodzą zbyt żółto i uparłam się, że muszę je zmienić na popielate. Kot się ucieszył, mąż zniecierpliwił, a słońce niepokojąco szybko znikało za horyzontem... Sesję dokończyliśmy na balkonie, gdzie udało nam się jeszcze złapać wystarczającą ilość światła.

Do kompletu z wdziankiem wydziergałam sobie rękawiczki wg instrukcji Intensywnie Kreatywnej oraz mini kominek inspirowany modelem z Dropsa.


Intensywnie Kreatywna jest autorką tak doskonałego kursu, że z jego pomocą zrobienie pięciopalczastych rękawiczek, to spacerek! To są moje pierwsze rękawiczki, ale teraz, gdy już wiem, jak się je robi, na pewno nie ostatnie:) Bardzo, bardzo dziękuję za ten kurs!


Wdzianko przerabiałam drutami nr 5 po dwa rzędy popielatą (podwójna nitka: Gucio-Opus i Angel-Bergere de France) i żółtą (Classic-Inter-Fox), komin robiony na okrągło również drutami nr 5, natomiast do rękawiczek wybrałam druty nr 4 - dzięki włóczce z dodatkiem moheru i tak są dość grube.


Na całość zużyłam 200 g Gucia, 100 g Angel i niecałe 100 g Classic. Właściwie to wszystko wyrobiłam niemal do spodu. I tylko żółtej mi nieco brakło, więc podprułam jeden motyw z tej chusty. Po chuście nie widać, a dzięki odzyskanej w ten sposób włóczce mogłam spokojnie, zarówno dokończyć wdzianko, jak i wykonać dekoracyjne sznurówki do rękawiczek. Intensywnie Kreatywna wykorzystała do sznurowania podwójną nić odpowiedniej długości. Ja swoje sznurówki zrobiłam na drutach, z dwóch oczek, nie dlatego, że tak bardzo lubię sobie utrudniać i komplikować życie, ale po prostu włóczka Classic jest bardzo cienka, a po pruciu była też zbyt pomięta, by mogła dobrze wyglądać w stanie surowym.

niedziela, 4 listopada 2012

Etola

... nie jest nowa.

Wydziergałam ją dość dawno temu, ale służy mi do dziś. Jest miękka, ciepła i duża; świetnie sprawdza się w roli pledu. Przydaje mi się zwłaszcza w pracy - gdy robi się chłodniej, przyjemnie jest ją zarzucić na plecy i ciepło się otulić.


Etolę dziergałam wg opisu z Sandry nr 10/98, włóczką Velluto Light (Yarbow) - tj. 50% akryl i 50% wełna. Wówczas jeszcze próbowałam się przemóc do wełny i przyzwyczaić do jej gryzienia. Zwłaszcza, że wybór włóczek wełnianych lub z jej dodatkiem zawsze był ogromny i nieodmiennie kusił kolorami. Z akrylami nie było wówczas aż tak ciekawie (dziś sytuacja wygląda sporo lepiej i różnorodność akrylowych motków również może zawrócić w głowie). Próżne nadzieje... 


Dziś już od dawna pogodzona jestem z faktem, że wełny nie są dla mnie... No, chyba, że przerobię je na coś, co nie ma kontaktu z gołym ciałem, jak na przykład etola właśnie... Albo skarpety, do których właśnie się przymierzam:)


Nowe natomiast są spodnie. Podarowane przez Sowę, zwężone przez moją drogą Mamę i oswojone dzięki Klamotom:)


Mają krój, jakiego nie nosiłam chyba od dwudziestu lat - w kancik, zapinane w talii, poszerzane w biodrach (ale na szczęście bez zaszewek w pasie) i zwężane ku dołowi. Mimo tychże uprzedzeń, postanowiłam jednak nowe spodnie jakoś zagospodarować. Przede wszystkim z powodu różanego motywu, który urzekł mnie od pierwszego wejrzenia:)


A poza tym, to strasznie mi się podobają zestawione z etolą;)