Strony

czwartek, 20 czerwca 2013

Matka i dziecko

Już dawno żaden film nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jak, obejrzany wczoraj - Matka i dziecko.
 
Historie kobiet, które łączy temat adopcji. Karen w wieku 14 lat urodziła córeczkę, którą zmuszona była oddać. Każdego dnia kobieta zastanawia się, czy mogła postąpić inaczej. Elizabeth jest odnoszącą sukcesy prawniczką. Dorastała w przybranej rodzinie i wciąż nie może pogodzić się z porzuceniem przez matkę. Lęk przed odrzuceniem powoduje, że nie potrafi zbudować trwałej relacji. Lucy i Joseph nie mogą mieć dzieci. Zdesperowani, postanawiają starać się o adopcję. Spotykają Ray, samotną dwudziestolatkę w ciąży, która szuka dla swojego nienarodzonego dziecka rodziny adopcyjnej...

Rok prod. 2009
Scenariusz i reżyseria: Rodrigo Garcia



Wciąż nie mogę przestać przeżywać tych historii. Tym bardziej, że filmowe obrazy wywołują z pamięci własne doświadczenia...

Moje nieplanowane macierzyństwo. Wątpliwości z tym faktem związane. Przecież nie chciałam dzieci. Czułam, że się do tego nie nadaję. Czułam się zawłaszczona, zniewolona i zła. A jednak dziś, z perspektywy czasu, wiem dokładnie, że jest to jedno z najlepszych rzeczy, które mi się w życiu przytrafiły. Cieszę się, że sprawy potoczyły się dokładnie tak, jak się potoczyły...

Filmowa Karen zdecydowała inaczej. A właściwie to za nią zdecydowano. Oddanie dziecka do adopcji wydawało się najlepszym dla wszystkich rozwiązaniem. Każdy, kto myśli racjonalnie nie może odmówić słuszności tej decyzji. A jednak przez kolejne lata kobieta nie potrafi uwolnić się od myśli o córce. Bez przerwy zastanawia się nad jej losem, wyobraża sobie, jak ona wygląda, kim jest. Pisze do niej listy, w których zwierza się ze swoich motywów i uczuć. Brak jej jednak odwagi, by ją odszukać. Dręczy ją przekonanie, że skoro sama kiedyś odrzuciła córkę, to ona teraz odpłaci jej tym samym, że nie zrozumie, nie wybaczy...

Przypominam sobie moich bratanków, do których praw rodzicielskich zrzekła się ich matka. Zastanawiam się, co dziś ona czuje. Wiem, że ma dwie córeczki. Czy myśli czasem o synach, których zostawiła? Czy żałuje swojej decyzji? Tęskni? Jako matka "z przypadku", staram się wczuć w sytuację innej matki, którą rzeczywistość postawiła wobec konieczności podejmowania tego rodzaju trudnych decyzji. Staram się ją zrozumieć i usprawiedliwić. Ale gdy słyszę żal i złość w głosie bratanków, gdy o niej mówią - "zostawiła nas", a na moje tłumaczenia reagują pytaniem - "a ty byś nas zostawiła?" to, prawdę mówiąc, nie znajduję żadnego usprawiedliwienia. Do dzieci nie trafiają argumenty, że to dla ich dobra, że ich mama nie czuła się dla nich dobrą mamą, że nie potrafiła dać im tego, czego one potrzebują. Dzieci wiedzą jedno - nie chciano ich. I to boli. Na zawsze.

Wychowana przez rodzinę adopcyjną Elizabeth skończyła studia i osiągnęła zawodowy sukces. Jest niezależna finansowo. Ma piękne mieszkanie w apartamentowcu. I pustkę w sercu, której nic nie jest w stanie wypełnić. Nie ufa ludziom. Przed nikim nie potrafi się otworzyć...

Wyobrażam sobie moich bratanków, jako dorosłych ludzi i zastanawiam się, jacy będą. Czy miłość, jaką otaczają ich dzisiaj bliscy, zdoła ukoić, tkwiącą w ich dziecięcych serduszkach, zadrę?

"Matka i dziecko" to nie jest radosna hollywoodzka twórczość. W filmie, tak jak i w życiu, nie wszystko się dobrze kończy. Niektórych rzeczy nie da się naprawić. Niektórych słów, tych najbardziej upragnionych, nigdy nie będzie nam dane usłyszeć. Ale trzeba iść do przodu. Tak czy inaczej.

23 komentarze:

  1. Każdy ma prawo do podejmowania w życiu trudnych decyzji. Wiem, że trzeba samemu w życiu COŚ przeżyć, żeby rozumieć innych. Nie znoszę ludzi, którzy oceniają. Często bywa tak, że Ci "oceniający" dokonują w pewnych sytuacjach wyborów, które sami wcześniej krytykowali. Człowiek uczciwy nie ocenia. Słucha i radzi:) Dzięki za to, co tu napisałaś:) pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, że najbardziej kategoryczne przekonania mają osoby, nieposiadające doświadczenia... Ja pewnie też taka byłam w młodości i nawet nie pamiętam kiedy zrobiła się ze mnie taka relatywistka;) Chyba od czasów liceum i Szymborskiej "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"...

      Usuń
  2. Nie oceniać jest bardzo trudno, bo żyjemy w kulturze osądów i ocen.
    Każda sprawa ma co najmniej dwie strony, a my zwykle znamy jedną i to powierzchownie. Łatwo wtedy wydawać sądy, trudniej się wczuć w sytuację człowieka, który taką decyzję podejmuje. A czasem nie ma dobrego wyjścia - każde ma swoje bolesne konsekwencje i trzeba z nimi nauczyć się żyć.
    Film dopisuję do Twojej listy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie to napisałaś - z niektórych sytuacji nie ma dobrego wyjścia, cokolwiek by człowiek nie zrobił, ktoś ucierpi... pytanie tylko - jak się nauczyć z tymi bolesnymi konsekwencjami żyć? Jak się z nimi pogodzić? To strasznie trudne.

      Usuń
  3. boli i nie ma żadnego rozsądnego usprawiedliwienia, które można sobie będąc dzieckiem zaserwować. jest żal, tęsknota, niemożność zaakceptowania, pytania: dlaczego?
    wiem z doświadczenia. i bardzo mocno komplikuje to relacje międzyludzkie w późniejszym czasie. owszem, da się jakoś to sobie poukładać, ale... zawsze jest jakieś ale, które wyłazi w najgorszym możliwym momencie.
    uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leno bardzo mi przykro, że takie doświadczenia były Twoim udziałem... Dorosły wiele rzeczy potrafi sobie zracjonalizować, ale rzeczywiście jakkolwiek sobie z tym poradzi, to w momentach załamań, stare przykrości zawsze wyłażą na wierzch i potęgują bieżące trudności...

      Usuń
  4. Znam matkę, która zostawiła swoje dziecko. Widzę, jak to zrujnowało jej życie, jej małżeństwo i jak odcisnęło się na życiu innych członków tej rodziny. Nie współczuję jej. Czy oceniam? Powiedzmy,że mam swoje zdanie na ten temat. Zawsze staje się po stronie słabszego. W tym wypadku jest to porzucone dziecko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek ma prawo dążyć do własnego szczęścia. Dziecko ma prawo do miłości i opieki swoich rodziców. Co w sytuacji, gdy czasem te dwa prawa nie idą ze sobą w parze? Czyje prawa są ważniejsze? Nie rozwikłałam tego problemu... Choć i mnie krzywda dziecka porusza dużo mocniej niż nieszczęścia dorosłych.

      Usuń
  5. Nie wyobrażam sobie takie sytuacji w moim przypadku. Zagryzłabym sie na śmierć. Nie wierzę, że dzieciom jest to obojętne. Zapamiętają na zawsze i nie będą umiały stworzyć rodziny.
    Moje macierzyństwo też nie było planowane, ale jednak cieszę się, że los zdecydował inaczej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że i ja nigdy nie przeszłabym do porządku, gdybym miała taką historię w swojej przeszłości. Zwłaszcza, gdy człowiek już starszy i wie, że to co się w młodości wydaje końcem świata, w rzeczywistości jest jego nowym początkiem:)

      Usuń
  6. Przeczytałam Twoją recenzję wczoraj wieczorem i pomyślałam: "Co mi tam, obejrzę sobie!". Akurat nie miałam problemu z dostępem do tego filmu, więc po co odwlekać? I muszę przyznać, że naprawdę robi wrażenie. Strasznie żal było mi Karen i jej matki. Że nie rozmawiały. Z drugiej strony widać przecież było, jaką więź ze swoją córką ma Paco (był to wątek silnie poboczny, ale przecież powiedział swojej córce o problemach Karen, jak również troszczył się o córkę i jej dzieci).
    Wątek Lucy i Josepha przypomniał mi o moich znajomych, którzy chcieli adoptować dziecko. Podobnie jak w filmowym przypadku - ona chciała. Mąż stwierdził, że nie może wychowywać cudzego dziecka, chce tylko swoje. Są właśnie w trakcie rozstawania się. Znałam też kobietę, która do końca życia nie mogła sobie darować, że jej córka oddała swoje dziecko. Nie obwiniała córki, tylko zżerał ją żal, że to nie ona, babcia, była osobą, która zaopiekowała się dzieckiem. Ci ludzie są tutaj, obok. Trudno mi sformułować jakieś stabilne wnioski i wysłowić konkretne refleksje, bo jeszcze nie miałam czasu na porządne przemyślenia. Ale sam film jest naprawdę godny polecenia.
    Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój wpis podziałał tak zachęcająco i że film Ci się podobał:)
      A refleksje nasuwają się długofalowo, ja wciąż jeszcze przemyśliwuję te tematy. Niby wiem, że to film, fikcja, ale wiem też, że w prawdziwym życiu takie rzeczy również się zdarzają i to chyba sprawia, że nie mogę zapomnieć o tym, co widziałam - bo to wszystko jest takie prawdziwe...

      Usuń
  7. Jestem w trakcie rozmyślań nad macieżyństwem, czy sie decydować czy czekać, obejrzżę, może coś sie w głowie wyklaruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym brała pod uwagę swoje rozmyślania, to chyba nigdy nie zostałabym matką. Dla mnie to zbyt przerażające - tak z premedytacją powołać na świat nowego człowieka... A co jeśli mu się nie spodoba, jeśli będzie nieszczęśliwy, będzie cierpiał... A tak, zdecydował przypadek;) I mam córkę. Nigdy mi nie powiedziała, że się na świat nie prosiła. A ja swojej mamie (byłam planowana) owszem;)

      Usuń
  8. Z przyjemnością przeczytałam posta. Mam wrażenie, że takie ciężkie przeżycia jak odrzucenie w dzieciństwie zostają w człowieku na zawsze, trudno w dorosłym życiu dojść do ładu z sobą samym... Można to osiągnąć chyba tylko pracując ciężko nad własną przeszłością, nie uciekając od niej... Czasem ten ciężar przeszłości jest tak przytłaczający, że naprawdę potrzebna jest fachowa pomocna dłoń, by sobie wszystko poukładać... Na szczęście coraz więcej ludzi zaczyna dostrzegać, że nie ma w tym nic złego ani dziwnego. Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z dziecięcymi krzywdami zawsze jest trudno dojść do ładu. Problem tkwi chyba w tym, że zostają one w człowieku dokładnie w takiej postaci, w jakiej się ich doświadczyło, tzn. gdy w dorosłym życiu wspomina się dziecięce przeżycia, to pamięta się je z tymi wszystkimi emocjami, które się wówczas odczuwało, a najtrudniej jest pozbyć się poczucia winy, bo dzieci zawsze siebie obwiniają - spotkała je krzywda, bo sobie na to zasłużyły, były nie dość dobre, by je kochano...

      Usuń
  9. Bardzo poruszył mnie ten wpis, ale nie wiem czy czuję się na siłach aby obejrzeć ten film...

    Ja również będąc w pierwszej ciąży miałam wiele wątpliwości odnośnie tego jaką będę matką, ale jak tylko maluszek pojawił się na świecie wiedziałam, że to największe szczęście jakie mogło mnie spotkać. Szybko zdecydowałam się na drugie i ciągle dziękuję niebiosom za te moje mały Skarby.

    Wiem, że życie pisze różne scenariusze i choć na prawdę staram się nie oceniać, to są rzeczy, których pojąć nie mogę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też czasem czuję się emocjonalnie zbyt słaba do obejrzenia niektórych obrazów... Choć ten film opowiada o dorosłych więc mimo, że poruszający, to jednak nie przytłacza. Przynajmniej mnie - dorośli zawsze jakoś sobie poradzą, a przynajmniej mają do tego środki. Dzieci ze swoimi krzywdami są całkiem bezradne i to mnie po prostu zawsze rozbija... I fakt, niektóre rzeczy człowiek niby rozumie, ale pojąć to żadną miarą nie może...

      Usuń
  10. nie ogladalam, ani nie czytalam:(

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie, w którejś odpowiedzi piszesz, że wcale nie wszyscy powołani do życia muszą stać się szczęśliwi często egoizm albo normy społeczne tudzież przypadek decydują o nowym człowieku, któremu wcale nie udało się być szczęśliwym albo rodzicom częściej matkom wydaje się, że zrobili coś wielkiego, że powołali do życia. A potem dochodzi się do nietypowych wniosków zupełnie sprzecznych od tych, o których piszesz w filmie, że lepiej byłoby wychować się w domu dziecka. Oczywiście trzeba by było drugi raz przeżyć życie żeby to sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest ból, że w życiu nie ma poprawek. Z każdą decyzją zostaje się do końca. Można bez przerwy zastanawiać się, co by było, gdyby coś potoczyło się inaczej, wyobrażać sobie, że mogło być lepiej, albo przyjąć filozofię - było minęło i żyć z tym, jak jest. Ja tak właśnie się staram. Choć czasem jest mi trudno, bo jestem z tych, co cierpią na chroniczne poczucie bezsensu i przymus ciągłego dzielenia włosa na czworo...

      Usuń
  12. Masz rację nie warto patrzeć za siebie, ale to niemożliwie jeśli coś ciągle jeszcze trwa no i tez mam tendencję do dzielenia włosa.

    OdpowiedzUsuń