... z kolorami. Dotychczas stosowałam te "bezpieczne" odcienie, ale
pomyślałam, że przecież tyle jest pięknych kolorów włóczek, że nie mogę
się ograniczać. I tak do moich zasobów trafiła Dalia w kolorze... hm...
jaki to właściwie kolor? Na zdjęciu w sklepie internetowym, wyglądało to
na zgaszoną jasną zieleń. Tymczasem na żywo okazało się, iż to odcień
neonowy. Raził po oczach, tak, że wiedziałam jedno - muszę ten kolor
czymś zgasić.
Pierwsza próba okazała się niewypałem - neonową zieleń połączyłam ze
śliwką. Gdy zestawiałam ze sobą motki, wyglądało to ładnie, jednak w
robocie okazało się, że to nie zieleń zgasiłam śliwką, lecz śliwkę
rozżarzyłam zielenią. Nie dało się na to patrzeć - ból głowy murowany.
Sprułam.
Z poprzedniej robótki zostało mi trochę czekoladowego brązu. Spróbowałam... i to połączenie bardzo mi spasowało.
Tak powstał bezrękawnik. A potem małe getry. A potem... (a co się będę ograniczać!) jeszcze jedna czapka.
Te białe kropki na zdjęciach, to śnieg. Niestety, znów pada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz