Strony

niedziela, 19 czerwca 2011

Trylogia Millennium. I

Przeczytałam trylogię Millennium Stiega Larssona. Nie ma w tym nic oryginalnego, bo cały świat zaczytuje się i zachwyca tymi powieściami już od dobrych kilku lat. Fakt, że ja zrobiłam to dopiero teraz świadczy tylko o tym, że wciąż z wieloma rzeczami nie nadążam i wlokę się niemiłosiernie w czytelniczym ogonie. Nie żeby powieści Larssona były dla mnie jakąś nowością. O pierwszej części serii przeczytałam już dawno, dawno temu na blogu Czytamy Książki i natychmiast zapałałam chęcią zakupu tej pozycji; niestety książka była niedostępna - nakład wyczerpany. Ale była nadzieja: planowane wznowienie.

Gdy tylko książka ponownie ukazała się na rynku, kupiłam od razu całą trylogię (bo nigdy nie wiadomo, czy aby znów nie braknie). W sumie 2140 stron. Uwielbiam takie grubasy:). Jednak rozmiar książki stanowi jej zaletę i wadę jednocześnie: co prawda mam możliwość przez dłuższy czas obcować z ciekawymi bohaterami i ekscytować się ich przygodami, ale też, na poznanie całej historii, muszę zabezpieczyć odpowiednią ilość wolnego czasu, co do którego zawsze wydaje się, iż jest go za mało. Z doświadczenia jednak wiem, że przy naprawdę wciągającej lekturze problem czasu przestaje istnieć: nic nie jest tak ważne, jak poznanie do końca całej historii; ani sprzątanie, ani jedzenie, ani dzierganie, ani spacer z psem, ani nawet spanie. Tak było z Millennium. Trylogia przeleżała mi na półce prawie półtora roku. Patrzyłam, dotykałam i odkładałam na miejsce: "na później, kiedy będę miała więcej czasu". Aż w końcu, pewnego wieczora wzięłam Millenium do ręki i ani się obejrzałam, niespełna 10 dni później, przerzuciłam ostatnią kartę powieści. Teraz żałuję jedynie, że to już koniec.
 
 
 
To bestsellerowe powieści kryminalne, wywodzące się z najlepszej szwedzkiej tradycji fikcji i literatury kryminalnej: świetnie napisane, z trzymającą w napięciu fabułą i fascynującymi postaciami. Wyjątkowe zjawisko na światowym rynku literackim! Te książki można czytać na wielu płaszczyznach: jak kryminały pełne mrocznych i nierzadko politycznych tajemnic, jak doskonałe, wielowątkowe powieści współczesne, pełne prawdziwych zdarzeń i osób, i w końcu jak thriller psychologiczny.

Zanim zaczęłam czytać Trylogię Millennium, przeczytałam mnóstwo artykułów i recenzji na ten temat. Wiedziałam czego się spodziewać. Miałam duże oczekiwania i nie zawiodłam się. Jest to powieść inna niż wszystkie, które znam. Zastanawiałam się na czym ta inność polega.

Przemoc wobec kobiet, nadużywanie władzy, dziennikarskie śledztwo... to żadne wyjątki w literaturze tego rodzaju. A jednak te typowe tematy przedstawił Larsson w zupełnie inny sposób, niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Złamał wszystkie znane mi stereotypy, którymi do znudzenia posługuje się większość autorów. Przede wszystkim larssonowski świat przedstawiony pełen jest kompetentnych kobiet na wysokich stanowiskach, cieszących się uznaniem i szacunkiem. Niezależnie od swojego wieku, wyglądu, czy sytuacji rodzinnej, bez wyrzutów sumienia i skrępowania realizują swoje życiowe plany i pasje oraz spełniają się zawodowo. Główna bohaterka - Lisbeth Salander - jest zaprzeczeniem wszystkiego, co związane jest z tzw. "kobiecością" (może z wyjątkiem swojej drobnej postury) - ma ścisły, analityczny umysł i naturalny talent do matematyki, jest agresywna i nie unika konfrontacji, mimo, że drobna, potrafi poradzić sobie w najtrudniejszej sytuacji, w jej zachowaniu brak empatii i ciepła, jest zamknięta w sobie, małomówna, bezkompromisowa i wyrywa z baru przypadkowych partnerów jeśli akurat ma ochotę na seks. Zdecydowanie nie jest to typowa kobieca bohaterka.

Główna postać męska - Mikael Blomkvist - również pokazana jest niebanalnie. To dociekliwy i uczciwy dziennikarz, pracujący zgodnie z archaicznym kodeksem moralnym, według którego istotą dziennikarskiego fachu nie jest pogoń za niusem i bezrefleksyjne publikowanie tzw. "przecieków". Dziennikarz powinien być badaczem, sceptycznym i niezależnym, dążącym do odkrycia i opublikowania prawdy, i biorącym za swoje słowa pełną odpowiedzialność. Jako mężczyzna Mikael Blomkvist w żaden sposób nie czuje się zagrożony tym, że jedna z kobiet, z którymi pracuje jest od niego inteligentniejsza, druga sprawniejsza i prawdopodobnie również silniejsza fizycznie, zaś bliski współpracownik i przyjaciel jest gejem. Róbmy to, co każdy z nas umie najlepiej, a reszta sama się ułoży - mówi Blomkvist i koncentruje się na tym, w czym sam czuje się najlepszy - pracy dziennikarskiej. Przy tym wszystkim jest szczęśliwym, korzystającym z życia, człowiekiem. Pozwala uwodzić się kobietom, niezależnie od tego w jakim są wieku, nie przeżywa wielkich miłości i związanych z tym rozterek. Jego związki są nieskomplikowane i bezproblemowe, bo oparte na erotycznej przyjemności, życzliwej przyjaźni, szacunku i zrozumieniu.

Te wyjątkowe, niestereotypowe cechy, którymi autor obdarzył kluczowych bohaterów swoich powieści nie są przypadkiem. Osoby występujące Millennium są takie, jakimi Larsson chciałby ich widzieć w rzeczywistości - zadowoleni z życia, pewni siebie ludzie: kobiety i mężczyźni, którzy mają możliwość realizować się osobiście i zawodowo zgodnie ze swoimi aspiracjami, a ich seksualne preferencje są tylko i wyłącznie ich prywatną sprawą, o ile oczywiście nie naruszają praw innych ludzi. Znając biografię Larssona nietrudno taki wniosek wysnuć.

Stieg Larsson był socjalistą i świadomym feministą. Popierał ruchy antyfaszystowskie i antynazistowskie. Uważał, że biznes powinien być społecznie odpowiedzialny. Swoją pracę dziennikarską traktował jak misję: w swoich artykułach ujawniał zagrożenia, nieprawości i nadużycia oraz uświadamiał ludziom, że ze złem trzeba walczyć. Jako młody chłopiec był świadkiem brutalnego gwałtu na młodej dziewczynie, którego dopuścili się jego koledzy; nigdy nie wybaczył sobie, że wówczas na to nie zareagował. Później, podczas podróży po Afryce, znów był świadkiem niewyobrażalnych okrucieństw, których ofiarami najczęściej padali najsłabsi: dzieci i kobiety. Uważał, że kraje demokratyczne nie powinny na to pozwalać. Jako Szwed, jako Europejczyk, czuł się winny, odpowiedzialny, ale przede wszystkim bezsilny. To pewnie z tego poczucia zrodził się pomysł napisania powieści Millennium. Powieści kryminalnej, która również miała uświadomić czytelnikom, że przemoc wobec kobiet jest zjawiskiem niepokojąco powszechnym, nawet w takim państwie prawa, za jakie uważana jest Szwecja. Jak zauważyła większość recenzentów (nie wszyscy, bo byli też tacy, którzy okazali się ślepi na to przesłanie, np. pan Marek Górlikowski) złoczyńcami w powieści uczynił Larsson białych heteroseksualnych mężczyzn, tak zwanych porządnych obywateli, natomiast bohaterowie pozytywni to wszelkiej maści odmieńcy.

Stieg Larsson zmarł w wieku pięćdziesięciu lat, nie doczekawszy wydania i ogromnego sukcesu swoich trzech powieści. W planach miał kolejne części. Niestety, nie zdążył ich zapisać.

Gorąco polecam serię nie tylko miłośnikom kryminałów i politycznych thrillerów, ale przede wszystkim miłośnikom dobrej, społecznie zaangażowanej literatury.

Na podstawie książek Stiega Larssona powstały filmy. Oczywiście po lekturze byłam ich strasznie ciekawa. Obejrzałam. Ale żeby już dziś nie przedłużać, o filmach będzie następnym razem.

Źródła:
Gazeta.pl, Towarzysz Larsson (cz. 1),
Gazeta.pl, Towarzysz Larsson (cz. 2),
Gazeta.pl, Superwoman,
Gazeta.pl, Dziennikarz, pisarz, idealista,
Kobieta.pl, Stieg Larsson - pisarz, który igrał z ogniem.


Komentarze
 
2011/06/20 15:03:51
Wiem, że to świetna książka nawet miałam ją w ręku, ale te robótki.... W każdym razie każdy kto ją czytał był był podobnie zauroczony jak Ty i pochłaniał mimo objętości. Pięknie zreferowałaś i zachęcająco opisałaś jej zawartość aż grzech i wstyd, że tak zignorowałam i zawsze mi żal twórców, którzy umierają nie doczekawszy uznania.
 
2011/06/20 18:05:56
Reniu, to ja Ci zadam pytanko korzystając z okazji : dostałam w prezencie środkową część trylogii, tj "Dziewczynę..." . Opłaca się to czytać samodzielnie, czy lepiej dopożyczyć sobie gdzieś początek? Bo stoi na półce już z pół roku, a opisałaś bardzo smakowicie ;)
 
2011/06/20 19:49:27
A ja nie mogę się wgryźć. Odstrasza mnie narracja. Może to wina tłumacza? Chyba muszę nauczyć się szwedzkiego.
 
2011/06/21 08:57:52
Grażyno, doskonale Cię rozumiem, ale gwarantuję, że jak zaczniesz czytać i nieco się w historię wgryziesz, to o robótkach (i wielu innych rzeczach) zapomnisz:).

Rebecca.fierce, na początku akcja rozwija się trochę powoli i miałam wrażenie, że narracja jest nieco rozwleczona, choć z drugiej strony uważam, że to fajny zabieg mający na celu rozbudzić ciekawość, pozwolić się rozsmakować. Potem, w ferworze akcji, nie zwracałam już uwagi na narrację:).

Agnieszko, radziłabym jednak przeczytać od początku, bo choć właściwa intryga rozkręca się w drugiej części właśnie, to pierwsza ma znaczenie, żeby dobrze poznać występujące w tej historii postaci, zorientować się kto jest kim, kto jest pozytywnym, a kto czarnym charakterem. Poza tym pierwsza część, to sama w sobie doskonała, zaskakująca i dostarczająca wielu emocji, historia kryminalna. Warto przeczytać wszystkie części po kolei:)
 
2011/08/07 21:05:21
Świetna trylogia,polecam.Mroczna,ciężka ale wciąga na maksa.
 
2011/08/08 09:23:13
pogodnarudbekia, bardzo mi miło, że zechciałaś podzielić się swoją opinią na temat Trylogii, dzięki i pozdrawiam:)
 
2011/10/27 19:43:22
wiem, że już dawno o tym posałaś, ale dopiero przeglądam Twój blog i tak mnie nachodzą mysli... Czytałam pierwszą część, z tym, że po ang. bo takie tylko mam na razie możliwości(stety i niestety). Prawie wszystkie znajome Irlandki zachwycały się tą książką i chwaliły pod neibosy. nastawiłam się na coś SUPER i troszkę się zawiodłam. Meczyły mnie te długie opisy, szczególnie pierwsze rozdziały; potem, rozkreciło się na tyle, że czytałam zarywając nocki:) ale... nie sięgnęłam po kolejne częsci.
Teraz, po Twoim opisie, coś się we mnie łamie i może jednak poszukam?


Sorry za literówki, ale piszę w przerwach między zachciankami dzieci i troszkę się spiesze. mam nadzieję, że choć zdania sa sensowne, bo już nie sprawdzam spójności:)


Anka
 
2011/10/28 08:44:16
Na pewno warto sięgnąć po kolejne części Trylogii, pomimo rozwlekłych dialogów, niezrozumiałych dla laika technicznych opisów działania różnych mechanizmów informatycznych i matematycznych praw... Warto, bo cała historia jest naprawdę super!
 
2011/10/28 12:14:07
Pewnie się kiedys skusze, choc na pewno nie w tej chwili, bo teraz moja głowa "przyjmuje" głównie książeczki lekkie, łatwe i przyjemne. Może w momencie, kiedy w moim życiu troszkę się poluźni:)
W kazdym razie dobrze jest przeczytac różne opinie, spojrzenie na książkę z różnych stron, zanim powie się zdecydowanie "tak" lub "nie".

Anka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz