Strony

czwartek, 29 listopada 2018

Kilka wolnych dni

... musiałam sobie wziąć, żeby podgonić trochę z realizacją rękodzielniczych zamówień, bo do końca roku zrobiło się trochę ciasno, a ja nie potrafię odmawiać, gdy komuś bardzo zależy. Ale moja podświadomość potrzebowała chyba dosadniejszej przyczyny do zwolnienia z pracy - w godzinę po otrzymaniu podpisanego urlopu, mój organizm dał się pokonać wirusowi.

Byłam chora, byłam na wolnym, byłam na poddaszu - dziergałam. Pomijając katar, kaszel i te sprawy, to był bardzo przyjemnie spędzony czas;-) Zrobiłam dokładnie wszystko to, co sobie zaplanowałam oraz obejrzałam wreszcie "Mad Men". Całe 7 sezonów. I w związku z tym chcę się wypowiedzieć.

Akcja serialu dzieje jest w latach 60 ubiegłego wieku. To bliska historia, a jednocześnie tak bardzo odległa. To czasy powojennego porządku - sztywne normy, konwenanse, ludzie ciasno wtłoczeni w swoje role. Niby wolni, ale zniewoleni. Z zewnątrz grzeczny uśmiech, blichtr i porządek, a w środku osobiste demony, chaos, rozczarowania, depresje... Wszechobecny seksizm. Pomyślałam sobie - koszmarna rzeczywistość, szczególnie dla kobiet, ale i mężczyznom nie było łatwo. Nie było łatwo każdemu, kto choć trochę nie pasował do obowiązującej formy. Nie było łatwo Murzynom, osobom homoseksualnym, dzieciom. No i papierosy. Wszędzie. Wyrosłam w czasach, gdy papierosy były wszechobecne. Mówiło się o ich szkodliwości, ale jakoś nikt nie dobierał sobie tego do głowy. Palili rodzice przy dzieciach, urzędnicy w biurach, paliło się bez ograniczeń w lokalach, pociągach... Pamiętam te czasy. W serialu pali nawet ginekolog w czasie badania pacjentki... Dzisiaj to egzotyka...

Lata 60 ubiegłego wieku, to również czasy szczególnych wydarzeń - walka o prawa obywatelskie i zniesienie segregacji rasowej, zabójstwa polityczne (prezydent Kennedy, Martin Luther King), wojna w Wietnamie, bunt młodych, narodziny ruchu hippisowskiego... Te wydarzenia dzieją się w tle serialowej historii, bo na pierwszym planie zawsze i przede wszystkim jest biznes. Bezwzględny, bezkompromisowy, bezduszny. Hierarchiczne korporacje, w których zwykły pracownik jest nic nieznaczącym trybikiem, zasobem, jak drukarka czy telefon. Chyba, że uda mu się wybić na gwiazdę. Ale to trudne bez dobrego urodzenia i koneksji. Niemal niemożliwe, jeśli się jest kobietą... Znów pomyślałam - koszmarna rzeczywistość - człowiek wart jest tyle, ile można na nim zarobić. Jaka ulga, że nie musiałam żyć życiem żadnego z bohaterów, a  przede wszystkim żadnej z bohaterek...

A potem uświadomiłam sobie, że współczesna rzeczywistość, choć inna od tamtej, również na swój sposób jest koszmarna. Obawiam się, że właśnie spełnia nam się jedno z najgorszych chińskich przekleństw - obyś żył w ciekawych czasach.

Przez ostatnie dni żyłam z dala od bieżących wydarzeń. Żyłam tylko życiem rodzinnym, dzierganiem i serialem. Dziś wróciłam do rzeczywistości. I bardzo mi się nie podoba to, co zastałam.

PS. A najlepsza moim zdaniem recenzja serialu jest pod tym tytułem: MAD MEN. Prawda jest dziwniejsza niż fikcja.

sobota, 17 listopada 2018

Taki jubileusz

Dokładnie 10 lat temu pojawił się pierwszy wpis na moim blogu. Na Bloxie - blogowej platformie Gazety. Dzień później napisałam nieco więcej o sobie i o tym, o czym chcę na blogu pisać... Gdy dziś czytam te pierwsze dwa wpisy, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że od tamtej pory nic się nie zmieniło - dziś zaczęłabym dokładnie tak samo. Bez trudu odnajduję w tamtej mnie, siebie dzisiejszą:-)




Ale jednocześnie przecież zmieniło się tak wiele... Po czterech latach blogowania porzuciłam Bloxa i przeniosłam się na Bloggera. To były tylko cztery lata, ale w ich trakcie dorosła mi córka - gdy zaczynałam pisać, byłam mamą dziewczynki w gimnazjum, teraz moja córka miała zacząć studia w Krakowie i zamieszkać jak całkiem dorosła, tylko z koleżankami i swoim chłopakiem. Jeszcze przez pierwszy rok studiowania trochę się martwiłam - jak ona, taka młoda (miała 18 lat, bo poszła do szkoły rok wcześniej), poradzi sobie z samodzielnością?... Ale poradziła sobie doskonale:-). A my z mężem dostaliśmy swój najlepszy czas - pierwszy raz w życiu byliśmy "bezdzietnym" małżeństwem i mogliśmy do woli korzystać ze swojego wolnego czasu tylko dla siebie:-).


Nie zrozumcie mnie źle - nie chodzi o to, że jest mi niedobrze, bo mam dziecko. Ale urodziłam Dominikę w wieku 21 lat, mieszkając z rodzicami - nie znam samodzielnego życia, nie wiem jak to jest, gdy moje życie należy tylko do mnie. Nigdy tego nie doświadczyłam. Gdy Dominika była na studiach też nie do końca byłam panią swojego życia, bo jednak, gdy raz się zostanie matką, to się nią jest już zawsze, ale miałam taką namiastkę tego. I to było cudowne uczucie! I jaki spokój w domu... Ach! Powiem wprost - najlepszy czas mojego życia:-).

Minęło kolejnych sześć lat i... Jestem babcią. Nasza rodzina ze stanu wyjściowego 3 osoby (plus pies), poprzez krótki czas 2 osób (plus pies i dwa koty), stała się rodziną 5-osobową (plus dwa psy i trzy koty)... Jest więcej chaosu, nowych obowiązków, wyzwań, odpowiedzialności, sprzątania... Ale też całkiem nowych emocji, więcej powodów do śmiechu, więcej czułości, więcej miłości... Nie chciałabym pozbyć się z domu ani jednej istoty! Może tylko czasem zdarza mi się, że sama mam ochotę z niego czmychnąć;-). Ale nie na długo. Taką odskocznią jest dla mnie moja pracownia i bardzo cieszę się, że ją mam, dzięki mojej Mamie:-)


Nie mam wątpliwości, że wraz z nurtem czasu i wydarzeń, i ja musiałam się w jakiś sposób zmienić, choć nie jest to żadna rewolucyjna zmiana. Raczej tylko miękkie wygładzenie ostrych kantów i zadziorów;-). Wciąż aktualne jest to, co napisałam o sobie w stopce. Nadal rozmyślam (...) dziergam, plotę, wycinam, kleję, haftuję... Czasem książkę przeczytam, czasem film obejrzę... I piszę, fotografuję, dokumentuję... Ku swojemu utrapieniu nadal też jestem perfekcyjną melancholiczką... Ale jakby łagodniej przechodzę przez te swoje skrajności. Jestem mniej zasadnicza, bardziej wyrozumiała i cierpliwa. Częściej udaje mi się spojrzeć na różne sprawy z kosmicznej perspektywy i wtedy widzę ich małość i nieistotność. Również małość i nieistotność własnego życia i swoich problemów. Co do problemów globalnych - historia zawsze kołem się toczy (albo właściwiej - spiralą, jak sprężyna;-)). Nie da się zawrócić kijem Wisły. To mnie uspokaja. Robię to, co muszę i cieszę się, że mam też czas i możliwości, by robić również to, co lubię i chcę:-).


I serdecznie dziękuję Wam za to, że tu ze mną jesteście! Kilka osób niemal od samego początku. Krysztally, która w tym roku porzuciła blogosferę, ale którą odnalazłam na Instagramie:-), Sowa ze Zdrowej Kuchni Sowy, Anka z Zielonego życia na Zielonej Wyspie... Z wieloma osobami z blogosfery nawiązałam długie i naprawdę ciepłe relacje, ale też wiele bliskich mi blogerek stąd zniknęło. Pojawiły się nowe blogi i nowe znajomości. Bardzo się z nich cieszę:-)


A dziś, z okazji jubileuszu, chciałabym Wam oddać głos i zapytać - co myślicie o tym miejscu? Co Was tu denerwuje, albo co Wam się podoba? Czego Wam brakuje, a czego jest za dużo? Co powinnam zmienić, a może zostawić po staremu? Nie lubię zmian, ale może warto tu coś odnowić, odświeżyć, bo przecież nawet szata graficzna tego bloga od początku jest taka sama!

Czy zrobić jubileuszową rozdawajkę? Jeśli tak, to co chciałybyście/chcielibyście ode mnie dostać? Coś na drutach, szydełku, decu?..... Czy blogowanie ma w ogóle jeszcze sens? Czy blogi przetrwają w erze Instagrama? Piszcie długo i wyczerpująco, pod tym wpisem przyjmę każdy komentarz (nie, żebym pod innymi coś kasowała, ale przy tej okazji jestem gotowa na każdą krytykę:-)).

poniedziałek, 12 listopada 2018

Kocyki dwa

Najpierw zrobiłam dla Ignasia, na zamówienie:






Później - dla Florka, bo Dominice tak się spodobał kocyk Ignasiowy, że poprosiła o podobny dla naszego maluszka:






Oba kocyki mają wymiar ok. 80x100 cm, personalizację oraz pomponiki:-)


Włóczka: Jeans (YarnArt) - 55% bawełna, 45% akryl, 160m/50g
Przerabiałam drutami 6 mm podwójną nitką
Zużycie: ok. 12 motków na jeden kocyk

poniedziałek, 5 listopada 2018

Ciemne drewno

Takie było życzenie i jest - szlachetny palisander, z naturalnymi dodatkami. I nic ponadto. Oszczędnie. Napisy ręcznie malowane. Zdjęcia w warunkach zmiennych: trochę w świetle słonecznym - wtedy drewno nabiera ciepłego mahoniowego blasku, a trochę w warunkach pochmurnych - gdy miękkie światło wydobywa fioletowo-czarne pasma. Rustykalna egzotyka:-).










Retro kuferek na koperty 30x20x13,5 cm
Pudełko na obrączki 10x8x5 cm
Sezon ślubny 2019.