Strony

wtorek, 8 grudnia 2020

Uśmiecham się

Zazwyczaj robię to instynktownie. Uśmiecham się na zdjęciach, uśmiecham się, gdy mówię "dzień dobry", do ludzi w pracy się uśmiecham, do pani kasjerki w sklepie, do pana z pieskiem na spacerze... Tak silnie mam wdrukowany program uśmiechania się, że w interakcjach społecznych uśmiecham się automatycznie nawet wówczas, gdy w ogóle nie mam na to ochoty. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, dopiero ostatnio, przy okazji zdjęć melanżowej spódnicy (TEJ). Chyba nigdy wcześniej dysonans pomiędzy tym jak się czuję, a tym, jak powinnam zachowywać się przed obiektywem, nie był mi tak bardzo przykry. Pozowanie z uśmiechem na twarzy wydawało mi się w tamtym momencie kompletnie nie do zrobienia. No nie, po prostu nie!

Z drugiej strony mój wizerunek na zdjęciu, bez uśmiechu, też był trudny do zaakceptowania. Całe życie słyszę - uśmiechnij się! Całe życie słyszę, że uśmiech jest lepszy od ponurej, a nawet neutralnej miny.  Uśmiech jest zdrowy, jest zaraźliwy, roztacza dobrą atmosferę, uśmiechem zjednasz sobie przyjaciół, dzięki uśmiechowi będą cię lubić. Ludzie lubią wesołych i szczęśliwych ludzi. Wiem, bo sama takich lubię. Ale ja po prostu nie jestem wesołą, szczęśliwą osobą, nigdy nie byłam i na pewno nigdy nie będę. Choć miewam lepsze momenty, to na ogół jestem mrukowatą i cyniczną mizantropką z sarkastycznym poczuciem humoru. Pamiętacie Smerfa Marudę? To ja! Tylko rzadko się do tego przyznaję, staram się nie pokazywać publicznie swojej malkontenckiej twarzy, nie zarażać niezadowoleniem. Wolę tę drugą twarz - uśmiechniętą, nawet jeśli uśmiecham się tylko z grzeczności, żeby było miło.

Jednak do mojego Męża, który zna mnie od tej najciemniejszej strony, a mimo to, po 27 latach nadal chce mu się mnie rozbawiać i stojąc po drugiej stronie aparatu robi wszystko, żeby tylko sfotografować mnie uśmiechniętą, zamiast skupić się na dzianinie jak kazałam... Do Niego uśmiecham się całkiem szczerze:-). Dzięki temu dziś (w niedzielę właściwie, bo zdjęcia są z wtedy) i do Was uśmiecham się szczerze:-). Może nie na wszystkich zdjęciach, bo przecież ileż można się szczerzyć w takich warunkach (atmosferycznych, politycznych, społecznych... wszystkich!)???? Ale przynajmniej na tym jednym... Uśmiecham się:-)







Sukienkę wydziergałam wiosną, ale zamknęli lasy i nie mogłam pokazać jej od razu, a potem zrobiło się gorąco, więc też nie miałam okazji założyć. Dopiero w tę niedzielę, po raz pierwszy... Stylizacja może niezbyt przemyślana, ale i wyjazd do lasu był ad hoc. I było LODOWATO.

Dziergałam dwiema nitkami razem:

Baby (Red Heart) - 50 g/190 m - 100% akryl - motki w kolorze turkusowo-niebieskim i granatowym oraz Angel (Bergere de France) 25 g/275 m - 44% poliamid, 32% akryl, 24% moher - również w kolorze turkusowo-niebieskim i granatowym.

Nie pamiętam ile było motków i nie pamiętam jakie druty...

41 komentarzy:

  1. Piękne są Twoje dziergane sukienki, a Twój mąż potrafi pięknie ująć w kadr nie tylko dzianinę, ale całą Ciebie - włącznie z rozbrajającym uśmiechem.
    Ja też jestem z tych, co uśmiechają się, bo tak wypada, i z tych co lubią sobie pomarudzić. Ale czasami stać mnie na tak szczery uśmiech, jak ten Twój na pierwszej fotografii.
    Obyśmy miały jak najwięcej okazji do tych szczerych uśmiechów :-)
    P.S. Naszpikowałam ten komentarz uśmiechami - jak dobrą kaszę skwarkami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I aż uśmiechnęłam się na Twój komentarz:-) Dziękuję serdecznie! Lepiej się poczułam, że nie tylko ja tak mam. I warto jeszcze zauważyć, że te uśmiechy, "bo tak wypada" nie mają nic wspólnego z fałszem, czy nieszczerością. Fałszywy, czy nieszczery uśmiech zakłada złe zamiary, a nasz uśmiech, nawet jeśli nie wynika z prawdziwej, wewnętrznej wesołości służy dobrej sprawie:-)

      Usuń
    2. Dokładnie, mijam sąsiada/sąsiadkę i mówiąc "dzień dobry" automatycznie , ale też całkiem szczerze uśmiecham się, choć teraz tego nie widać spod maseczki:-)

      Usuń
  2. Wpadłaś w sukienkowy ciąg 😁Dzięki temu masz sporo motków mniej w szafkach. I wszystkie Ci pasują. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby sporo mniej, a jakoś nie widać wyraźnie ubytków:-D
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  3. A ja to całe uśmiechanie się pierdolę. Jak mi się nie chce, to się nie uśmiecham. Nie ma żadnego "bo tak wypada". Poza tym traktuje ludzi tak, jak oni mnie. Zaczynam zawsze od bycia miłą, fajową, wesolusią, ale jak dostaję w zamian ochłap, to koniec z miłością i uśmiechami. Na zdjęciach - przeważnie się nie uśmiecham, bo w ogóle nie myślę o minach. Nie ma czasu :D Ile ja się komentarzy naczytałam, że mam się uśmiechnąć. To nie wybory miss świata, tylko prezentacja ciucha czy rękodzieła. Poza tym nie umiem się uśmiechać. Umiem robić głupie miny i się rechotać :D Dla sukienki oczywiście 6 z plusem. Kolorystyka śliczności <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułam, że taki masz stosunek do uśmiechów:-D
      Zazdroszczę takiej postawy - bezkompromisowej i bez poczucia winy zgody ze sobą. U mnie chyba powstał jakiś błąd socjalizacji, że czuję się odpowiedzialna za uczucia innych i prędzej zadbam o cudzy komfort psychiczny, niż o swój. Oczywiście nie dzieje się to bez konsekwencji - frustrację odreagowuję w najwęższym rodzinnym gronie i szalenie doceniam, że tak mogę:-)
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
    2. Życie mi wypracowało ten stosunek. I ludzie. Ale żeby nie było, nie zachowuję się tak, aby obarczać innych swoimi złymi nastrojami i stresami. Z drugiej strony, nie pozwalam, żeby inni zwalali mi na łeb swoje. Równowaga 😉

      Usuń
  4. Kolejna fajna kiecka! Z uśmiechem Ci do twarzy. Ja nawet jak się uśmiecham wyglądam na ponurą. Taki mój naturalny wyraz twarzy😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha, ja mam fizjonomię bernardyna - znaczy cała twarz ciąży mi w dół - powieki, policzki, kąciki ust... uśmiechem trochę to wszystko podciągam do góry i nie jest tak posępnie, jak w widoku neutralnym;-)
      Dzięki serdeczne!

      Usuń
  5. Kolejna udana sukienka. Podobają mi się melanże z moherem i ten lekki włosek wokół dzianiny. Ja jakoś nigdy nie czułam presji uśmiechania się, mizdrzenia ani z zewnątrz, ani też sama sobie nie narzucałam. Według mnie uśmiechanie się niekoniecznie oznacza bycie szczęśliwym, keep smiling kojarzy mi się raczej z trzymaniem fasady niż z pogodnym usposobieniem. Tym cenniejszy naturalny uśmiech�� Do twarzy Ci z nim��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, nie, mizdrzenie się to takie niedobre słowo w tym kontekście.
      To nie chodzi o przypodobanie się, może faktycznie bardziej o trzymanie fasady, by nie obciążać kogoś własnym kiepskim nastrojem. Uczucia są zarażliwe, dlatego prędzej zdecyduję się na uśmiech wbrew sobie, bo wiem, że to ogólnie przyniesie większą korzyść, niż okazanie tego, co naprawdę czuję - na tym nikt nie skorzysta, a jeszcze ja będę mieć poczucie winy, że zepsułam komuś humor.
      I prawda, że uśmiech niekoniecznie oznacza bycie szczęśliwym, kiedyś widziałam cykl zdjęć uśmiechniętych ludzi, którzy niedługo później popełnili samobójstwo...
      Musi Ci być lekko z nieodczuwaniem presji, ależ Ci zazdroszczę!
      Moja jest we mnie tak wrośnięta, że nie sądzę, że uda mi się kiedykolwiek jej pozbyć, ale jakoś muszę z nią żyć i nie dawać się za bardzo przytłoczyć:-)
      Dziękuję bardzo! Nawet niewielki dodatek moheru daje ten efekt włochatości i ja też bardzo go lubię (choć to on głównie odpowiada za drapanie...)

      Usuń
    2. Czasami do lekkości dochodzi się przez ciężkie przejścia;-) Co do presji, zawsze jakieś są, nie takie to inne. Każdy jest utkany z różnych możliwości i z różnych ograniczeń, odziedziczonych, nabytych, uświadomionych albo i nie. Takie spojrzenie może przytłaczać i dołować albo może dawać dystans i luz. I to nie jest tak, że jedni mają tak, drudzy dokładnie odwrotnie, jedni są niezależni, inni zakuci kagańcami, każdy ma swoje za uszami, każdy miewa różne stany. A temat dostrajania emocjonalnego to w ogóle osobna, fascynująca bajka, nawet na poziomie neurologicznym. Rozpisałam się, a właśnie jestem pod presją czasu;-) Pozdrawiam

      Usuń
  6. Tylko dlaczego w moim komentarzu zamiast uśmieszków są pytajniki? Ostatnio bloger mnie nie lubi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger się zmienił ostatnio i nikogo nie lubi. Kiedyś przeniosłam się tu z Bloxa i całe lata byłam zadowolona z tej zmiany, teraz wkurzam się przy każdym nowym poście...

      Usuń
  7. Cudna sukienka, chyba podoba mi się nawet bardziej, niż ta poprzednia, ale to zapewne kwestia błękitów, które uwielbiam. A co do Smerfa Marudy, to nigdy bym się nie spodziewała i pomimo, iż przecież sama się lepiej znasz, to chyba nie chcę się z Tobą zgodzić. Niby tylko czytanie postów, internet itd, bo nie znamy się inaczej, ale nie, zdecydowanie nie brzmisz jak Maruda. Tak więc, przesyłam uśmiech, bo ja to z tych co to nawet rozmawiając przez telefon się "szczerzą", teraz zresztą też :-) Pozdrawiam serdecznie i do następnego posta, sukienki, czy uśmiechu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, spodziewałam się, że mój coming out może się spotkać z szokiem i niedowierzaniem;-D. To znaczy, że uśmiechnięty kamuflaż ładnie mi przylega. I dobrze. Odrobina uśmiechu, nawet tylko grzecznościowego, to czasem jedyne, co dobrego możesz dać od siebie. Nie Ty, ja. Ty dajesz fontannę uśmiechu i to się czuje:-)
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  8. Ślicznie się uśmiechasz i wydaje mi się, że szczerze, a nie dlatego, bo wypada. Kolejna świetna sukienka:) Niby prosta, ale ja takie lubię najbardziej, fajne połączenie kolorków. Dużo jeszcze masz tych włóczkowych zapasów? Pytam, bo jeśli tak, to jest szansa na kolejną oryginalną kieckę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, kiecka jeszcze będzie:-). W tej chwili kończę spódnicę, zaraz po niej mam w planie znów sukienkę - szaroniebieskości:-). Do motków, do robótek, do fajnych pomysłów, do zwierząt i dobrych, ciepłych ludzi - zawsze szczerze i z wdzięcznością, że są:-)
      Dziękuję!

      Usuń
  9. Twoje uśmiechy są szczere a nie aktorskie, Naturalnie pozujesz do sesji.Chyba Twoja natura tak ma że urodziłaś się uśmiechem na twarzy.Fotograf wspaniały
    Suknia rewelacyjna , uśmiechaj się nadal , sprawiasz tym ludziom radość a że ludzie są różni? Świata nie zbawisz, pozdrawiam.😀😀🙃🥰😙😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten ciepły i podnoszący na duchu komentarz:-). Bardzo mi miło:-).
      Wśród ludzkości, której nie cierpię jako ogółu, jest całkiem sporo pojedynczych ludzi, które szczerze lubię, do takich zawsze łatwiej się uśmiechać:-)

      Usuń
  10. Uwielbiam Cię ♥ Szczerze i serdecznie i z każdej strony! ♥
    :-D i też się szczerzę do Ciebie serdecznie!
    (a kieca fantastyczna! viadomo!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twoją pozytywną energię i obecność - ja Cię też:-)
      Dzięki!

      Usuń
  11. A ja dziękuję za ten uśmiech o poranku :) Bonus do porannej kawy ;)
    W uśmiechaniu się ciągle, na okrągło, czasem wbrew sobie jest według mnie coś sztucznego - takie plastikowe amerykańskie "keep smiling". Choć zgadzam się, że uśmiech pomaga w relacjach międzyludzkich.
    Oglądam obecnie "The Crown" i tam księżna Małgorzata na stwierdzenie, że rzadko kiedy widać jej uśmiech odpowiedziała "zapomniałam jak się to robi". I tak czasami też bywa w życiu.

    A sukienka jak zwykle świetna! Bardzo ciekawa linia reglanu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamyśliłam się nad tymi sztucznymi uśmiechami, bo brzmi to strasznie i kojarzy się z czymś złym, nieuczciwym, w najlepszym razie powierzchownym. W moim rozumieniu "keep smiling" to coś więcej niż tylko uśmiech - to kreowanie własnego wizerunku, budowanie własnej pozycji w oparciu o to, jak dobrze potrafisz się utożsamić z pożądanym wizerunkiem. Natomiast moje uśmiechanie się ma zupełnie inny kontekst - kurczę, nie wiem jak to powiedzieć, żeby wyjaśnić, a żeby nie wyszło pretensjonalnie... Moja uśmiechnięta mina nie jest dla mnie, jest dla innych. Mój uśmiech bywa sztuczny w tym sensie, że nie wynika z wewnętrznej wesołości, ale jednocześnie jest szczery, bo szczerze chcę, żeby było miło:-)

      Dziękuję! Miałam na ten raglan prawdziwą fazę wiosną, na razie mi przeszło, ale pewnie jeszcze wykorzystam, bardzo mi się podoba:-)

      Usuń
  12. Uśmiechnęłam się na myśl cynicznej mizantropki.Wypisz wymaluj, ja. Gdybym miała trochę więcej odwagi to napisałabym to samo o sobie i to że mąż i mama chyba znają mnie najbardziej na świecie.
    Sukienka,a raczej sukienki to już niezła kolekcja u Ciebie.
    Pozdrawiam ;"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:-)
      Od mojej mamy często słyszę, że jestem mrukowata, jak ojciec;-). A przypominając sobie z dzieciństwa, jak zachowywał się w sytuacjach towarzyskich mój tato, to faktycznie... jestem cały ojciec, zupełne przeciwieństwo mamy. Ostatnio z nim rozmawiałam i pytam jak się czuje psychicznie (bo mieszka sam z daleka od nas), a on mi na to - "bardzo dobrze!, ludzie narzekają na zamknięcie, na samotność, na brak kontaktów z bliskimi, a mi jest tak bardzo dobrze, siedzę w domu, robię na co mam ochotę i nikt mi dupy nie zawraca." No, gdybym była na emeryturze z pewnością czułabym dokładnie to samo:-D

      Usuń
  13. Dziękuję za kolejny mądry wpis. Uśmiecham się również.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i bardzo mi miło:-) Również dziękuję!

      Usuń
  14. Jakoś ten Smerf Maruda nie pasuje mi do ciebie, może raczej zadumany. Ostanie czasy, wydarzenia nie sprzyjają uśmiechom.
    Uśmiecham się od zawsze, taki typ. Jednak od czasu naszego pobytu w Niemczech, kiedy pracowalismy pośród Amerykanów, udzielił mi się ich sposób bycia. Oczywiście , nie jestem tą krzyczącą w piskliwy sposób: Cześć, jak się masz? Ale uśmiech zagościł u mnie już na stałe, bez żadnego przymusu kulturowo-towarzyskiego. Tak mam. W Malezji, ponieważ jestem z dala od naszej polskiej głupawki, usmiecham się szeroko i do każdego. Oczywiście, jak jestem zła, to jestem zła i wszystko widac na mojej twarzy. Nie umiem oszukiwać. Moja twarz jest jak otwarta książka, wszystko można z niej wyczytać.
    I wyprodukowałaś kolejną, cudną sukienkę. Choć kolory poprzednich były bardziej moje. Ciekawa jestem spódnicy, bo wszystko co wychodzi spod twoich palców jest świetne:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do amerykańskiego stylu bycia... znam go tylko z filmów i zawsze na filmach, gdy widzę taką scenę, że bohater_ka na ulicy, restauracji, na meczu, w kinie... dostrzega kogoś znajomego i zaraz go woła, zaczepia, podchodzi, żeby się przywitać, zamienić parę słów (ten cały small talk i keep smiling)... Przy takich scenach zawsze się dziwię, bo ja, gdy widzę na horyzoncie kogoś znajomego, to z miejsca uciekam, chowam się, żeby tylko się nie spotkać i nie musieć gadać. Nie chodzę nawet do sklepów, gdzie pracuje ktoś znajomy, żeby nie musieć z nim gadać;-). Gorzej, jak mnie ktoś zaskoczy i objawi się nagle przede mną, oj to wtedy jest panika i chęć, by jak najszybciej się wymiksować z takiego kontaktu. Ale oczywiście się miło uśmiecham i rozmawiam:-). I nie mam zielonego pojęcia, co tak naprawdę widać wtedy na mojej twarzy... Ale naprawdę nie cierpię takich spotkań znienacka (widzisz, jednak Maruda;-)). Teraz z maseczkami jest łatwiej - nie dość, że nikt nikogo nie rozpoznaje, to i złe emocje na twarzy łatwiej ukryć;-)

      Spódnica już się kończy, ale nie wiem, czy da radę się załapać na niedzielną sesję w lesie... Ale już się ekscytuję nowym pomysłem na to coś w niebieskich szarościach, nawet nie wiem co dokładnie z tego wyjdzie, na razie wiem tylko jak zrobię karczek i rękawy, co do reszty - będę improwizować:-)
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
    2. Ja jestem krótkowidzem, mam problem z rozpoznaniem znajomych:)
      Trochę to smutno brzmi, że unikasz ludzi. Depresyjnie. Mam nadzieję, że o minie. Ściskam mocno:)))

      Usuń
    3. Nie minie, introwertycy tak mają, lepiej mi wychodzą kontakty wirtualne:-)

      Usuń
  15. Jestem tym zdumiony. Twoje umiejętności dziewiarskie tworzą tak piękną sukienkę.
    Dobór kolorów jest również piękny.
    Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
  16. Właśnie tego brakowało mi na Twoich zdjęciach - Twojego uśmiechu; zawsze gdy oglądałam zdjęcia Twoich udziergów, które prezentowałaś z taką gracją, byłam niemal zła na Ciebie za ten brak uśmiechniętej buzi. Na pewno trudno jest przestawić swoją osobowość na inne tory, ale całe nasze życie to ciągła walka z samym sobą, więc i wywalczyć uśmiech na buzi, to część tej walki.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę Ci tych pięknych chwil z uśmiechem na zdjęciach, tak jak uśmiechasz się do męża, córki czy ukochanego wnusia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie, będę o tym pamiętać:-)

      Usuń
  17. Śliczna sukienka, uwielbiam niebieskości więc tym bardziej mi się podoba. A z Twoim tatą zgadzam się w 100 % :)

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja uśmiechałam się podczas czytania całego tego wpisu:) może jakiś paradoks?;) w każdym razie bardzo lubię Twoją szczerość, a tutaj czuć ją w każdym słowie. I z uśmiechem wyglądasz wspaniałe, wiesz? :) i aż mnie uśmiech się udzielił :)
    Poza tym ja lubię smerfa Marudę? ;D chyba właśnie za to, że nie udaje kogoś czy czegoś, ale zawsze mówi o tym co mu nie pasuje :)
    Sejsa i prezentowana sukienka są naprawdę bardzo udane :)
    A co do uśmiechu i Twoich spostrzeżeń- ja także to uśmiechanie mam wdrukowane i uśmiecham się kiedy nie mam ochoty... ale walczę z tym :) myślę że czasem lepiej nie kryć emocji i od razu walnąć szczerze, że coś mi nie pasuje;););)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maruda marudził z ogromnym wdziękiem, więc oczywiste, że się go lubiło:-). Poza tym, choć nie cierpiał wszystkiego, to jednak przecież nigdy się na swoją smerfią rodzinkę nie wypiął i ja mam całkiem podobnie w tym względzie:-)
      Och, Twój uśmiech jest tak uroczy, że oby go nigdy nie brakło, bo rozświetlasz nim całe otoczenie, które znajdzie się w jego zasięgu:-)

      Usuń