... i złapał lekki mrozik, dzięki czemu wczorajszy spacer w lesie zyskał przepiękną oprawę i warunki do zdjęć. Mogłam lepiej wykorzystać sytuację, ale śpieszyło mi się, żeby się sfotografować zanim od mrozu i smarkania sczerwienieje mi nos i zetrę cały makijaż (też tak macie, że na mrozie bez przerwy cieknie Wam z nosa?). Na sesję wybrałam pierwsze dogodne miejsce i potem żałowałam, bo mijaliśmy naprawdę fajne stanowiska z przepięknym światłem, ale nie chciało mi się już rozbierać i powtarzać ujęć.
Kocyk nie jest nowy, zrobiłam go już dawno - dwa, może trzy lata temu - ale nigdy wcześniej nie sfotografowałam. Ze swetrem łączy go bazowa, kremowa nitka. Różnicę w kolorze stanowią nitki dodatkowe. Wszystkie użyte przędze są akrylowe, dostałam je dawno temu od koleżanki, bo zostałam chyba ostatnią osobą na świecie, która jeszcze dzierga z akryli i się nimi nie brzydzi;-)
Dziś aura nie jest już tak przyjemna, więc zamierzam zostać w domu i cieszyć się ostatnim dniem świąteczno-noworocznego urlopu. Muszę przyznać, że był to bardzo udany urlop i czuję, że naprawdę wypoczęłam, zresetowałam głowę od spraw zawodowych, odpoczęłam od ludzi i codziennej rutyny. Głównie dziergałam i oglądałam filmy. Same stare, z lat 80 i 90 ubiegłego wieku. Znane i lubiane, ale niezbyt oczywiste jak Klub winowajców, Milczenie owiec, Stań przy mnie, Czułe słówka, Pamięć absolutna, Dzieci gorszego Boga, Stowarzyszenie umarłych poetów... Sporo też było takich, których wcześniej nie widziałam, choć tytuły nie były mi obce: Imię róży, Więzień nienawiści, Missisipi w ogniu, Sens życia wg Monty Pythona, Seks, kłamstwa i kasety wideo, Wielki chłód, Przełamując fale... No dużo tego było. I muszę powiedzieć, że uwielbiam kino tamtych lat. To była uczta i wielka przyjemność, całkowite oderwanie się od problemów współczesnego świata. Bardzo polecam taką kinową podróż w przeszłość. Wszystkie wymienione przeze mnie tytuły można znaleźć na CDA.
Miłego dnia i do następnego!