... czyli najnowsze - trzecie - wcielenie "Mrożonych jagód" (nie jestem pewna czy ostateczne, bo ten dół nie leży mi tak na 100 procent.) - niezbyt to stosowny strój do okoliczności, ale znów nie pojechałam na spotkanie podkarpackich dziewiarek, a na tygodniu nie mam kiedy robić zdjęć, więc wystroiłam się do lasu;-)
Sweter z szarych resztek nadal w toku, obraz po numerach idzie jak po grudzie, przybyło mi parę kolejnych zajęć związanych z remontem poddasza, ogród woła o wiosenne porządki... Zawsze mi się wydaje, że jeśli tylko uporam się z tym co robię aktualnie, to już będzie luzik, ale wiecie co? LUZIK to stan totalnie NIE-DO-OSIĄGNIĘCIA!
Zgadzam sie! Moze LUZIK bedzie po smierci??? :D Ja nie jestem tak pracowita jak Ty, zwyczajnie czesto nic mi sie nie chce, a jesli dzialam to zrywami... i w glowie mam caaala dlugasna liste zadan. Przytlaczajace!
OdpowiedzUsuńCzekalam na wpis od zeszlej niedzieli. Czekam na cd.
I.
To ciekawe, co piszesz o mojej pracowitości... Wiedz, że to był temat mocno wałkowany na mojej psychoterapii, gdyż w moim przekonaniu każdy, dosłownie KAŻDY, jest bardziej pracowity ode mnie. Często wracam z pracy tak wyzuta z energii, że nie jestem w stanie nic robić, tylko leżeć i czuję się wtedy jak ostatni leń, który nie potrafi się ogarnąć. Po psychoterapii daję sobie większe przyzwolenie na odpoczynek, ale wciąż niezbyt dobrze się z tym czuję wiedząc ile rzeczy jest do zrobienia. I faktycznie jest to przytłaczające...
UsuńPozdrawiam ciepło i trzymam kciuki za LUZIK:-) Niech się nam luzuje w głowach:-)
Bomberka bardzo mi się podoba, rewelacja, a do roboty zawsze coś jest ,cóż życzę.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBombowa bomberka! Na moje oko leży idealnie, zresztą jak wszystkie Twoje dziewiarskie cuda;-)
OdpowiedzUsuńZabawne wdzianko, takie... renesansowe. :) Tak się mi kojarzy z dworzaninem królowej Bony.
OdpowiedzUsuńRenesansowe, pięknie to określiłaś :)
UsuńFaktycznie:-D To te bufki:-D
UsuńWow... Super !
OdpowiedzUsuńWspaniały, niepowtarzalny strój :-).
OdpowiedzUsuń