sobota, 31 sierpnia 2019

Pół roku

... z wyzwaniem fotograficznym Projekt365 już za mną. To było łatwiejsze pół roku. Wiosna, lato - mimo wszystko - dobrze się fotografują. Długi dzień, codzienne spacery, kolorowe łąki... A teraz z każdym dniem będzie gorzej. Nie tylko pod względem tematów, ale też moich chęci, nastroju i nastawienia. Wiem to na pewno, bo jestem dzieckiem słońca. Im go mniej, tym ze mną gorzej... Już teraz boleśnie kłuje mnie świadomość, że kończy się lato...

Bo to było naprawdę piękne lato! No... może nie tak piękne, jak ubiegłoroczne, ale jednak - LATO. Pełne kolorów, pachnące kwiatami, szumiące ciepłymi podmuchami wiatru, wypełnione łagodnością i swobodą, rozmarzone, roześmiane... szczęśliwe po prostu, nawet mimo zgrzytającej codzienności. O takie:




























Bez lata zgrzytająca codzienność dopiero zacznie ZGRZYTAĆ, na samą myśl czuję się obolała... Oby mi wystarczyło środków znieczulających;-)

niedziela, 11 sierpnia 2019

2 urodziny Flo

... były dokładnie wczoraj i z tej okazji Mama Flo zorganizowała wielkie przyjęcie podwórkowe. Było super, ale też wymagało od nas - wszystkich domowników - sporo przygotowań i pracy. Goście mimo polowych warunków byli zadowoleni, dzieciaki zachwycone, tylko my pod koniec dnia padaliśmy trochę na twarz. No i nie miałam za bardzo możliwości, żeby tę piękną imprezę udokumentować jakoś ładnie fotograficznie...

Dziś dopiero, na spokojnie, sfotografowałam prezent, który wspólnie z Bratankiem zrobiliśmy dla Flo. Nie pamiętam, czy kiedykolwiek zrobiłam coś większego. Ale frajdy z tej pracy miałam... co najmniej na cztery fajerki:-D









Ozdobiłam też okładkę na album Księgę Gości:




Przygotowałam też taki drobiazg na tort - girlandę z imieniem:


Na imprezie tylko na chwilę udało mi się wziąć aparat do ręki. Gdybym miała telefon... Ale okazało się, że w ferworze przygotowań zapomniałam go naładować i padł. Więc jak na rodzinną fotografkę to całkiem się nie popisałam...




Zwierzątka na początku próbowały się odnaleźć w tej niecodziennej sytuacji, ale szybko przekonały się, że najbezpieczniej jednak w domu. Mimo, że czasem udało im się znaleźć na podwórku ustronne miejsce, z którego mogły obserwować wydarzenia, to dzieci zawsze, wcześniej czy później, odkrywały ich obecność i koniecznie chciały się z nimi bawić.


Tylko, że zwierzątka jakoś nie paliły się do zabawy z dziećmi, co zresztą było dla nas jak najbardziej zrozumiałe, więc zdecydowanie chroniliśmy ich prywatność w mieszkaniu:-)