... A z włóczek tych wydziergałam sweter, który otrzymał roboczą nazwę Mrożone jagody. Jagody bo kolor, a mrożone, bo metaliczna włóczka skrzy się do światła jak śnieg. Sweter wydziergałam początkiem stycznia i wymarzyłam sobie dla niego sesję na mrozie i śniegu, ale zima do nas w tym roku nie dotarła... Pierwsza w moim życiu zima bez śniegu. Katastrofa klimatyczna nadchodzi dosłownie na moich oczach. A teraz jeszcze koronawirus... Mam wrażenie jakby za chwilę miał skończyć się świat. I to może być prawda, bo jeśli nawet nie skończy się dosłownie, to kończy się ten, który znam. A przed nami jakaś nieprzewidywalna czarna dziura....
Ale tymczasem, póki jeszcze możemy, żyjemy normalnie - jest niedziela, jest las, jest słońce... I sweter Mrożone jagody pod marcowym słońcem:
Sweter jest gorący nie tylko ze względu na wykorzystane ciepłe włóczki, również dlatego, że dość mocno drapie, jeszcze bardziej niż ten, który dał mi w kość, więc muszę mieć pod nim coś z długim rękawem i wysoko pod szyją, inaczej nie da się nosić. Nawet Florek, gdy się do mnie przytulił, powiedział, że kłuje, więc to nie tylko moja nadwrażliwość. Tym razem obwiniam Nako Angora Granit Sim - nie dość, że zawartość moheru, to jeszcze ten metaliczny dodatek jest dość ostry... Nie mam pojęcia po co ja kupuję takie włóczki??? Zawsze się skuszę na kolor...
Życzę wszystkim tak spokojnego nadchodzącego tygodnia, jak to tylko możliwe w tych niespokojnych czasach.