Tylko na takie wdzianko starczyło mi tej włóczki. Dobrze, bo i tak robi się ciepło. Nie tylko na zewnątrz. Wewnątrz mnie również. Może to taki wiek?... Nie będę z tego powodu narzekać. Zimno mnie bolało, gorąc nigdy nie dokuczał, więc zadowolona jestem z tej odmiany. Z fasonu tego bezrękawnika też jestem zadowolona. Co do reszty mam mieszane uczucia. Dziwnie się ten melanż ułożył, zaś po praniu całość straciła swoją sprężystość. Nie potrafię ogarnąć wełny - albo filcuję, albo robię lejącego flaka. Ale trzeba jej przyznać, że jest w stu procentach milutka. Można zakładać na gołe ciało - sama miękkość, pierwszy raz mam takie doświadczenie z wełną:-)
Trochę jestem zmięta na zdjęciach - bufiaste rękawy koszuli kiepsko się mieściły pod kurtką. A tak się napracowałam żelazkiem! To było moje pierwsze prasowanie od.... nie wiem... 5, albo więcej lat;-). Kolejny dowód na to, że prasowanie nie ma sensu;-)
Czapka archiwalna.