W swoich wege-eko-bio poszukiwaniach dotarłam do sklepu
Better Land. Znalazłam w nim mnóstwo całkowicie nowych dla mnie rzeczy (np. kule do prania), ale też sporo propozycji, o których kiedyś gdzieś tam czytałam, ale jakoś do tej pory nie byłam gotowa do osobistego zastosowania tych alternatywnych rozwiązań (np. wielorazowe bawełniane podkładki higieniczne, czy kubeczki menstruacyjne). Ale wreszcie dojrzałam i postanowiłam parę rzeczy wypróbować. Wybrałam pozycje przystępne cenowo, o których byłam przekonana, że na pewno z nich skorzystam i nie będę bardzo żałować wydanych pieniędzy, jeśli się nie sprawdzą. Przy okazji zgłosiłam się też jako influencerka i w zamian za opinię na swoim blogu, dostałam bezpłatnie do przetestowania bambusowe szczoteczki do zębów.
No to najpierw obowiązki, czyli moja opinia o bambusowej szczoteczce do zębów:
W ramach testów dostałam 2 szczoteczki
Hydrophil medium. Zwykle używam soft, więc w pierwszej chwili miałam wątpliwości, czy nie będzie dla mnie za twarda, ale okazało się, że właśnie jest idealna. Moje odczucia z mycia zębów tą szczoteczką są jak najlepsze. Jest przyjemna w dotyku, dobrze leży w ręce, fajnie myje zęby i masuje dziąsła. Klasyczna w budowie i oszczędna w formie robi bardzo dobre wrażenie pod względem wizualnym. Jej włosie wykonane jest z oleju rycynowego przetworzonego w bionylon. Co prawda niewiele mi to mówi, ale postanowiłam w tej kwestii zaufać rekomendacji autorki artykułu
"Czy twoja bambusowa szczoteczka jest etyczna", która na co dzień zajmuje się ekologicznymi tematami i tropi ekologiczne ściemy, więc pewnie zna się na rzeczy;-). Mnie wystarczy, że wiem, że nie zawiera w sobie żadnych szkodliwych ropopochodnych składników. Z kolei rączka szczoteczki powstaje z drewna bambusowego - naturalnego surowca wykazującego właściwości antyseptyczne więc idealnie nadającego się do produkcji artykułów higienicznych. Bambus jest też surowcem szybkoodnawialnym i wydajnym - w dwa lata osiąga wysokość 2 m, a z jednego drzewa może powstać nawet tysiąc szczoteczek. Dla mnie osobiście znaczenie ma również fakt, że szczoteczkę Hydrophil można kompostować (trzeba tylko odłamać główkę z włosiem, która idzie do śmieci zmieszanych), bo kilka miesięcy temu powiększyła nam się przestrzeń życiowa i wreszcie mamy miejsce, by założyć kompostownik (widziałam już w Sieci, jak zbudować coś takiego z palet i lada chwila zamierzamy wziąć się do pracy:-)).
A co ponadto kupiłam w sklepie Better Land?
1. Z myślą o swoim kompostowniku zaopatrzyłam się w specjalny
kosz na bioodpady wraz z
biodegradowalnymi i kompostowalnymi workami, wykonanymi ze skrobi ziemniaczanej. Pierwsze wypełnione worki po prostu zakopałam w ogrodzie i za jakiś czas sprawdzę co z nich zostało; według producenta mają się rozłożyć w 45 dni.
2.
Wielorazowe wkładki higieniczne Soft Moon. Kupiłam 5 szt. Trzy w całości z bawełny i dwie z warstwą nieprzemakalną. Na razie używam tylko bawełnianych i sobie chwalę. Wkładki dobrze trzymają się bielizny, a zapięcie, wbrew moim obawom, w ogóle nie uwiera, nawet w obcisłych spodniach. Wkładki można prać w pralce i tak zrobiłam przed pierwszym użyciem, natomiast po użyciu wolę je sobie codziennie przeprać ręcznie. Nie zajmuje to wiele czasu, mokre wieszam na kaloryferze, a rano wkładka jest już sucha i gotowa do użycia:-).
3.
Woskowijki do przechowywania żywności. W opakowaniu są 2 szt. Myślałam, że będą dla mnie i dla męża na kanapki do pracy, ale na razie używam tylko ja. Mąż nadal tradycyjnie pakuje chleb do woreczka foliowego. Ale przekonam go, by zmienił nawyk, bo woskowijki do kanapek sprawdzają się pierwszorzędnie. Chlebek w nich nie wysycha, a same woskowijki są bardzo trwałe i łatwo się je czyści wilgotną ściereczką, gdyż nasączenie woskiem sprawia, że nie chłoną żadnych zabrudzeń. Naprawdę świetna sprawa, szczególnie, że można je zrobić samemu, jak batik, (którym się
kiedyś-KLIK chwaliłam), wykorzystując zamiast zwykłego wosku - wosk pszczeli (można go dostać u nas na targu, więc na pewno kiedyś zabawię się w produkcję takich woskowijek:-)).
4.
Mydło z organicznym olejkiem konopnym - kupiłam z przeznaczeniem do mycia twarzy, bo jakoś nie mogę w tym temacie trafić na nic odpowiedniego... Mam cerę wrażliwą, naczynkową. To, co dobrze zmywa - podrażnia. A jeśli jest łagodne i nie podrażnia, to też i nie zmywa. Nadal nie wiem, czym myć twarz. Mydłem myję ręce. Jest w porządku, ale tego zakupu raczej nie powtórzę.
5.
Płatki drożdżowe, bo podobno w kuchni wegetariańskiej ciekawie podkręca smak... Jeszcze nie próbowałam, ale może w weekend sobie coś wreszcie upichcę typowo wegańskiego, to dam znać:-).