piątek, 23 grudnia 2016

Ostatnie gwiazdkowe

Ufff, niemal rzutem na taśmę, ale właśnie skończyłam, sfotografowałam i oto są - ostatnie gwiazdkowe rękodzieła:


Śnieżynki musiałam dorobić, bo się spodobały:


Organizer na długopisy (albo coś innego) z monogramem. Słoiczek, w szydełkowym kubraczku ze sznurka wędliniarskiego, mocowany jest do drewna za pomocą opaski zaciskowej.




Dla sklepu z farbami w ramach podziękowań zrobiłam stroik, oczywiście z wykorzystaniem farby tablicowej:-)


Dla mężowego bratanka i bratanicy - kartka z życzeniami (z przodu) i kieszonką na załącznik do życzeń (z tyłu) oraz małe drewniane pudełeczko również na załącznik:-)



Dla Zięciunia wydziergałam szalik:



I na koniec, na specjalną prośbę Dominiki, nawet dla Milki zdążyłam wyszydełkować świąteczną obróżkę i dorobić do niej odpowiednie pudełeczko:-)


Życzę wszystkim ciepłych i spokojnych świąt!



niedziela, 18 grudnia 2016

Druga porcja rękodzieła

... również trafiła już do odpowiednich osób. Niemal wszystko, co dziś pokazuję, zaliczyć można do twórczości upcyklingowej, w którym to procesie, przetwarza się rzeczy i materiały zużyte, w przedmioty praktyczne, a nawet dzieła sztuki, podnosząc w ten sposób ich status.


Z tekturowych rolek po kordonkach Maxi powstały stroiki/świeczniki:




To samo ze starych, uszczerbanych lub pozbawionych ucha, kubków:




Z odpadów drewnianych z tartaku, które moja Mama kupuje jako opał, zrobiłam ozdobne tabliczki:




Te poniżej pomalowane są właśnie farbą tablicową. Przetestowałam: można na nich pisać kredą, która bez problemu ściera się wilgotną ściereczką. Ale lepszym pomysłem jest zastosowanie markera kredowego, bo jest cieńszy. Niestety, w moim mieście (ani nawet w wojewódzkim Empiku!) taki towar jest niedostępny. Mogę kupić tylko przez internet.



Z butelki znalezionej kiedyś pod płotem zrobiłam wazon:


I tylko szydełkowe gwiazdki, małe i duże, zrobiłam z całkiem nowego sznurka:-)



Duża gwiazdka-zawieszka powstała wg projektu Dropsa, szydełkiem nr 3,5; z miękkiego sznurka z bawełny.

PS. Wszystkie wykorzystane tu szyszki pochodzą z Jabłonki na Mazurach, gdzie dawno temu (chyba ze 6 lat już minęło) byłam na urlopie. Spacerując wówczas po lasach, nazbierałam ich całą reklamówkę, nie mogłam im się oprzeć, tak pięknie wyglądały, zupełnie czysto i świeżo:-). Teraz te zasoby były jak znalazł do moich dekoracji. Pomalowałam je ręcznie farbą akrylową. 

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Pierwsze prezenty

.... mogę już pokazać. Zrobiłam je dla bliskich i przyjaciół, głównie techniką decoupage, ale trafiła się też w kolekcji drobna dzianinka:

 Drewnianą skrzyneczkę pomalowałam swoją ulubioną techniką suchego pędzla, skomponowałam motywy serwetkowe, a ponieważ wciąż czegoś mi brakowało - domalowałam motyw z szablonu.

Na dnie, techniką transferu, naniosłam swoje nowe logo, które zrobiła mi Dominika, bardzo mi się podoba takie oznaczanie rękodzieła.

W innej wersji logo po prostu wycinałam z papieru i naklejałam, pokrywając na koniec całość warstwą lakieru, żeby wyglądało jak wtopione.

Kolejna drewniana skrzyneczka, kolorowana grafitową bejcą, a następnie również malowana suchym pędzlem. Motyw serwetkowy nakleiłam metodą żelazkową. W komplecie ze skrzyneczką powstały mitenki.


Z pracy poniżej jestem dumna szczególnie. Po pierwsze dlatego, że w maminym składziku na opał wyszperałam naprawdę fajny kawałek drewna, a po drugie, bo udało mi się zapisać na nim jeden z najulubieńszych wierszy Juliana Tuwima:


Ozdobiłam bardzo oszczędnie. Mam pomysł na więcej tego rodzaju drewnianych tabliczek, bo jest wiele tekstów, które warto w ten sposób wyeksponować.

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Spotkała mnie przyjemność

... i chcę o niej wspomnieć, bo warto to robić za każdym razem, gdy człowieka spotyka, na dowód tego, że na tym popapranym świecie dobre rzeczy też się zdarzają. Może nawet wcale nie tak rzadko, jakby się mogło wydawać...

Końcem ubiegłego tygodnia zadzwoniłam do lokalnego sklepu z farbami i lakierami z zapytaniem, czy dostanę farbę tablicową. W dużym mieście pewnie można ją dostać w każdym markecie, ale u mnie to wcale nie jest oczywisty produkt. A chciałam wypróbować, bo miałam pomysł.

Pan w słuchawce spytał: "A dużo pani tego trzeba?". Jak najmniej - odpowiedziałam. Bo to po raz pierwszy, na próbę, nie wiem ile wykorzystam i w ogóle droga rzecz... To niech pani przyjdzie, to pani dam. Ale jak to? - spytałam z lekka osłupiała, nie do końca rozumiejąc treść komunikatu, który właśnie usłyszałam... No tak, proszę przyjść, a jak mnie nie będzie, to zostawię na sklepie, to pani sobie odbierze - usłyszałam w odpowiedzi.

Po południu, zgodnie z ustaleniami, poszłam do sklepu. Z niepewnością spytałam o farbę tablicową... A tak, szef zostawił - powiedziała pani i dała mi do ręki zwyczajnie wyglądające, oryginalne opakowanie farby tablicowej, 0,2 l.


Nie wiem dlaczego dostałam je za darmo. Może zostało z inwentaryzacji? Nie będę roztrząsać. W każdym razie to miłe zdarzenie uskrzydliło mnie i opromieniło cały weekend. Dzięki niemu moje weekendowe prace rękodzielnicze sprawiły mi tym większą przyjemność i satysfakcję. Jestem taka wdzięczna, że na pewno coś z rzeczy, nad którymi właśnie pracuję, trafi do tego sklepu:-).


 A jak Wam minął weekend?

niedziela, 27 listopada 2016

Ptyś i Balbinka

Najwyższa już pora, by na blogu przedstawić naszych najmłodszych domowników: to Ptyś i Balbinka, kocie rodzeństwo, które pod nasz dach trafiło końcem października.

"Kocie" to taki skrót od "Kocham cię":-)

Od śmierci Felka wiedzieliśmy, że stan kotów w naszym domu będzie trzeba uzupełnić. Wątpliwości były tylko co do czasu i sposobu w jaki to się stanie. Mąż przeglądał ogłoszenia w sieci i chciał jak najszybciej zakończyć żałobę, biorąc do domu nowego zwierzaka. Ja potrzebowałam więcej czasu i wolałam, żeby zdecydował za nas przypadek: nie chciałam szukać kotka, chciałam, żeby to on znalazł nas. Tak jak Maniek i Felek. Nie chciałam się śpieszyć. Zresztą i tak wypełniony, i nieco zwariowany czas przed Dominiki weselem, nie sprzyjał takim decyzjom.

Jednak w samym środku metamorfozy kuchniojadalni trafił się właśnie taki przypadek, jakiego oczekiwałam - po drodze z pracy, na trawniku przy głównej drodze, natknął się mąż na Luśkę. Nie mogła się tam znaleźć przypadkiem. Ktoś musiał ją tam celowo porzucić. I cóż, że pora i warunki mocno nieodpowiednie? Nie mogliśmy przecież jej tak zostawić. Mąż zapakował do plecaka i przywiózł do domu. Luśka była w marnej kondycji, ale liczyliśmy, że pod dobrą opieką wydobrzeje. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i kotka, choć słaba, cieszyła nas swoją kocią aktywnością i mruczeniem. Podczas lekarskiej obdukcji okazało się, że ma problem z wypadającym odbytem. Konieczne było założenie specjalnego szwu, a ponieważ to zabieg bardzo bolesny, miał być wykonany w znieczuleniu ogólnym. Korzystając z okazji poprosiłam o pobranie krwi i wykonanie testu na białaczkę, bo niepokoił mnie też jej kaszel...

Bóg stworzył kota, żeby człowiek mógł głaskać tygrysa.
- V. M. Hugo















No i niestety, test wyszedł pozytywny. Ponieważ rokowania dla kotów z białaczką nie są dobre, a choroba ta jest mocno zakaźna, (TU można przeczytać więcej na ten temat) lekarz zasugerował eutanazję... I z ciężkim sercem przystaliśmy na to. Luśka nie została wybudzona po zabiegu. Wciąż w narkozie, została uśpiona. Było nam ogromnie przykro, bo nawet się z nią nie pożegnaliśmy. Poprosiłam o wykonanie tego testu, ale prawdę mówiąc nie wierzyłam, że jest chora. Była z nami tylko 10 dni, ale i tak mocno przeżyliśmy jej odejście. Znowu. W krótkim czasie straciliśmy dwa koty. A sprowadzając do domu chorą Luśkę naraziliśmy na śmiertelne niebezpieczeństwo Mańka. Przez miesiąc żyliśmy w strachu, czy się nie zaraził białaczką. Po miesiącu zrobiliśmy test... I odetchnęliśmy z ulgą - negatywny!

Po tych zdarzeniach miałam dość. Czułam się wyczerpana emocjonalnie. Nawet nie chciałam myśleć o kolejnych kotach. Nigdy!

Ale mąż nie zrezygnował z przeglądania w sieci ogłoszeń. To był jego codzienny rytuał. Zdjęcia kociąt działały rozbrajająco, a fakt, że wszystkie one szukały nowego domu dawał kojące poczucie, jakby każde z nich mogło być nasze...

I pewnego razu, w wyniku całej serii sprzyjających zbiegów okoliczności, dwa kotki z ogłoszenia faktycznie trafiły do nas. Dwa, bo strat, które nas w tym roku dotknęły, nie dałoby się wypełnić jednym. Oba rude jak Felek. Brat i siostra. Siostra nawet dokładnie jak Felek kudłata. Dwie pełne energii i miłości futrzane kulki.

Kto posiada kota, nie musi się obawiać samotności.
- Daniel Defoe

Jeśli kryzys ci zdrowie rujnuje lub zawiodła cię bliska istota, to zrób to, co niewiele kosztuje: weź kota.
Franciszek J.Klimek
Obcując z kotem, człowiek ryzykuje jedynie to, że stanie się wewnętrznie bogatszy.
- Colette






Przez chwilę zła byłam na męża, że mnie niezamierzonym podstępem wmanewrował w przywiezienie tej menażerii. Ale po tygodniu, obserwując z uśmiechem ich dzikie, radosne figle, stwierdziłam, że SUPER, ŻE Z NAMI SĄ:-). Szybko się zaadaptowały do nowych warunków. Wciąż trochę boją się Brendy, bo ona jest naprawdę ogromna z ich perspektywy, ale z Mańkiem bardzo szybko stosunki ułożyły się ciepło i przyjaźnie.

Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego
- Ernest Hemingway
Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?
- Mark Twain

Miłośników kotów zawsze łatwo poznać: Ich ubrania wyglądają zawsze na stare i znoszone, ich prześcieradła wyglądają jak wycieraczki a ich łazienka wygląda jak kolekcja kocich pomyłek.
Eric Gurney




Z ostrożnością, ale bez strachu podchodzą do Dominiki Milki, która nas czasem odwiedza.

Aby człowiek miał dobry charakter potrzebuje psa, który będzie go uwielbiał i kota który będzie go ignorował.
Derek Bruce





Na razie nie robiliśmy kociętom badań w kierunku białaczki. Maniek jest już zaszczepiony, więc jemu nic nie grozi. A maluchy nie wychodzą z domu, więc nikogo nie zarażą, jakby co. Ale wierzę, że są zdrowe. Kipią energią i mają dobry apetyt, ładnie przybierają na wadze. Mam nadzieję, że czarna kocia seria jest już za nami. Oby!

Prawo kształtu: Kot przyjmuje kształt naczynia, w którym się znajduje.
Mylić się jest ludzkie, mruczeć – kocie.
Robert Byrne





PS. Maluchy w domu nie sprawiły, że zapomnieliśmy o Felku. Nie da się o nim zapomnieć, bo to był kot absolutnie wyjątkowy. Okoliczności, w jakich straciliśmy Luśkę też wzciąż nas kłują w serce, na samą myśl o nich. Ale te dwa małe rudzielce wniosły do domu nową radość i cieszymy się z ich obecności ogromnie:-)