Dobrze, że mnie
Sivka zaprosiła do takiej zabawy, bo filozofowanie na blogu też sobie odpuszczam i w ostatnim czasie nie było go tutaj ani nawet tytułowej szczypty;-).
W ramach zabawy (nie jestem pewna, czy to nadal Liebster Award, czy już zupełnie co innego) Sivka zaproponowała do wyboru aż cztery tematy do rozważań. Wszystkie bardzo ciekawe i przez chwilę sama nie wiedziałam, co z tego dobrobytu wybrać... Kusiła mnie dwoista natura Ambicji i tajemnicze Imponderabilia... Ale w końcu stanęło na budzących nieufność Komplementach.
KOMPLEMENTY. Szczerość treści zawartych w wirtualnej przestrzeni w
blogowych i portalowych komentarzach. Antidotum i antyreakcja na hejty?
Czy podświadoma chęć zaskarbienia sobie sympatii w oczekiwaniu na
wzajemność?
Mój mąż, czytając komentarze na moim blogu, niejednokrotnie podkpiwał sobie ze mnie, że blogosfera to kółeczko wzajemnej adoracji:-). To prawda. Odwiedzamy się wzajemnie na blogach i prawimy sobie komplementy. Osobiście wierzę, że szczere. W każdym razie z mojej strony na pewno. Bo choćby całość wpisu nie trafiała mi do gustu, czy przekonania, to przecież zawsze znajdzie się jakiś fragment, do którego można się odnieść i skomentować jakimś ciepłym słowem. Nie w oczekiwaniu na wzajemność i nie z chęci zaskarbienia sobie czyjejś sympatii. Tylko tak po prostu. Żeby dać znać: widzę cię i doceniam to, co robisz. Oraz dlatego, że tak po prostu wypada.
Blogi postrzegam jako prywatne enklawy w przestrzeni publicznej. Będąc na czyimś blogu czuję się tam gościem i tak też staram się zachowywać. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by, odwiedziwszy znajomych w ich domu, krytykować wystrój, podane jedzenie, czy ich samych. Ale też trudno sobie wyobrazić sytuację, by przyjść do kogoś, miło spędzić czas korzystając z gościny, zainspirować się, czasem nauczyć czegoś nowego... I wyjść bez słowa. Sama nie wiem co gorsze. Podobno najgorsza jest obojętność, a krytyka, mimo wszystko oznacza, że zostaliśmy zauważeni;-). Poza tym - krytyka, krytyce nierówna, a i wiele też zależy od stopnia zażyłości odwiedzających z autorką/autorem bloga...
O ile jednak powściągliwość w krytykowaniu jest uzasadniona, to na szczerych, miłych słowach nie powinniśmy oszczędzać. Komplementy są przecież bardziej zaawansowaną formą Eksperymentalnego
Sygnału Dobra*, czyli uśmiechu:-). Mają podobne działanie. Poprawiają nam humor i sprawiają, że
świat wydaje się lepszy i piękniejszy. Dlaczego więc je reglamentujemy? Może to obawa, że nasz komplement odebrany zostanie jako nieszczere pochlebstwo? A może z zawiści lub lęku przed poczuciem niższości wobec osoby, którą komplementujemy? Lub z powodu banalnego braku czasu - w natłoku własnych spraw, nie tylko nie zwracamy uwagi na innych ludzi, ale też nie chce nam się doszukiwać w nich zalet, a tym bardziej o nich mówić...
Mimo powyższych rozterek (świadomych bądź nie), wydaje mi się, że jednak komplementy łatwiej jest mówić, niż przyjmować. Skierowana do nas pochwała, w pierwszym momencie zwykle wywołuje konsternację. Nie wiemy jak się wobec niej zachować. Najczęściej bagatelizujemy, ignorujemy, a nawet odrzucamy. Nie przyjmujemy do wiadomości pozytywnego komunikatu na swój temat, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób wyrządzamy przykrość osobie, która nas komplementuje...
Dlaczego przyjmowanie pochwał jest takie trudne? Czy wynika to z silnego przekonania, że skromność jest cnotą? A może z niewiary w siebie, albo z nieufności? Sama nie wiem co jest decydujące, ale wiem, że i ja wobec pochwał również zwykle czuję się zakłopotana. Oczywiście jest mi bardzo miło i za nie dziękuję, ale w głębi serca odczuwam wątpliwości. Raczej nie podejrzewam nikogo z komentujących o niecne manipulacje, bo nie wyobrażam sobie, jaki ktoś mógłby mieć w tym cel, ale często mam odczucie, że jestem chwalona na wyrost, albo niewspółmiernie do treści, które prezentuję.
Mimo tych wątpliwości jednak, Wasze pozytywne komentarze bardzo na mnie wpływają. Prócz tego, że doraźnie wywołują uśmiech na twarzy, na dłuższą metę poprawiają moje przekonanie na swój temat. Dzięki Wam podejmuję się rzeczy, które wcześniej od razu oceniłabym, że nie są dla mnie. Pochwałami sprawiacie, że jeszcze bardziej się staram, by czuć, że faktycznie na nie zasługuję. Stawiacie przede mną wyzwania, które choć w pierwszym momencie bywają ciężarem, to w konsekwencji okazuje się, że mnie wzbogacają. Twórczo, intelektualnie, psychologicznie... Dzięki Wam mam więcej wiary. Nie tylko w siebie, ale też w innych ludzi.
Ciepły komentarz, to najbardziej sympatyczny z blogowych łańcuszków:-) Bo to prawda, że często komentujemy w rewanżu za dobre słowo zostawione u nas. Ale co w tym złego? Reguła wzajemności jest jedną z podstawowych norm ludzkiej kultury. U jej podstaw leżała potrzeba zagwarantowania sprawiedliwej wymiany dóbr. Dzięki niej mogły wytworzyć się współzależności i więzi i do dziś można znaleźć mnóstwo przykładów na jej dobroczynne skutki. Nawet mimo tego, że obecnie powszechnie wykorzystywana jest jako narzędzie manipulacji. Głównie przez polityków i speców od marketingu. Być może to właśnie obawa przed taką manipulacją sprawia, że pod moim
ostatnim wpisem o rozdawajce, pojawiają się co prawda komentarze chwalące moją twórczość, jednak bez chęci przyjęcia ode mnie prezentu. A przecież niczego nie oczekuję w zamian. Nawet wklejenia na Waszych blogach banerka informującego o mojej rozdawajce;-). To po prostu mój prezent, podziękowanie, dla Was... Ale to taka osobista refleksja na marginesie, już wracam do tematu:-).
Wiedząc jak dobroczynny wpływ na samopoczucie mają komplementy, może wreszcie dajmy spokój wszelkim wątpliwościom i nieufności, które są z nimi związane i zwyczajnie, po dziecięcemu, się nimi ucieszmy. Przyjmijmy je jak podarunek i pozwólmy sobie porozkoszować się tą przyjemnością. A gdy już się nią nacieszymy - puśćmy łańcuszek z dobrego słowa dalej. Bo od doznanej przyjemności milsze jest chyba tylko sprawienie jej komuś innemu. Może dzięki naszemu dobremu słowu uświetnimy czyjś dzień? Ucieszymy, poprawimy humor, podniesiemy na duchu. Zauważymy. Może dzięki temu ten ktoś się uśmiechnie i też swój uśmiech puści dalej... Kto wie, może gdzieś na końcu tego łańcuszka znajdzie się jakieś uratowane życie. Bo jeśli trzepot skrzydeł motyla w Ohio może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową, to i nasz komplement może przynieść równie wielki efekt:-).
Mamy moc ulepszania świata. Dobrym słowem. Komplementem. Korzystajmy z tej mocy. To naprawdę nie kosztuje wiele:-)
Dobrze napisane? Zgadzacie się, a może macie na ten temat inne przemyślenia? Cokolwiek myślicie, napiszcie o tym w komentarzach:-).
A filozoficzny łańcuszek przekazuję dalej:
Do wyboru proponuję następujące tematy:
1. Relacje międzyludzkie w czasach portali społecznościowych. Jak świat wirtualny wpływa na nasze realne więzi? Czy faktyczne je zubaża, a może właśnie wzbogaca? Czy relacje wirtualne muszą być powierzchowne, czy to kwestia naszego wyboru, zaangażowania? Czy internetowe kontakty mogą zaspokoić potrzebę interakcji z innymi ludźmi, czy jednak nieodzowny jest kontakt z żywym człowiekiem?
2. Płeć kulturowa. Gender danger? A może nie ma się czego bać? Na ile nasza tożsamość kształtowana jest przez środowisko i kulturę, w której żyjemy? Kim bylibyśmy, gdybyśmy mogli skonstruować się na nowo bez określających nas systemów, w których funkcjonujemy? Czy w ogóle konstruowanie siebie w warunkach społecznego "stanu nieważkości" jest możliwe?
3. Rozważania o prawdzie. Czy prawda zawsze leży pośrodku? Jest tylko jedna? A może wszystko jest względne?
4. Hierarchia wartości. Jeśli życie jest wartością najwyższą, a ktoś poświęca je w imię innych wartości (np. wolności), to co w końcu jest najważniejsze? Bronić rodziny, czy bronić ideałów, w które się wierzy? Wolność, czy równość? Jak odnaleźć właściwą drogę w gąszczu kolidujących ze sobą wartości? I czy to w ogóle możliwe?
5. Wolność słowa i odpowiedzialność za słowo. Czy wolność słowa daje nam prawo do mówienia wszystkiego, co chcemy? Czy powinniśmy poczuwać się się do odpowiedzialności, gdy nasze słowa urażą czyjeś uczucia. A może czyjeś urażone uczucia, to nie nasz problem?
* - pojęcie wprowadzone przez Małgorzatę Musierowicz w jednej z jej książek z
cyklu "Jeżycjada".