piątek, 17 lipca 2020

Koleżanka z klasy

W liceum jej zazdrościłam. Była piękną dziewczyną. Ale w taki całkowicie nienarzucający się i naturalny sposób. Wysoka, szczupła, dobrze ubrana, doskonała uczennica. Z mojej, pełnej kompleksów i wewnętrznych huraganów, perspektywy, wydawała się oazą spokoju i życiową szczęściarą. Wydawało się, że ma wszystko. I że niczego nie potrzebuje. Osoby takie jak ona, bywają klasowymi gwiazdami. Jej na tym nie zależało. Była lubiana, ale zdystansowana. Nie zabiegała o uwagę, sympatię, relacje. Była ponad. Wydawała się szczęśliwie skoncentrowana na swoim własnym świecie.


Nie byłam z nią blisko. Zresztą chyba nikt nie był (może tylko koleżanka z ławki, ale one mieszkały niedaleko siebie, więc to wydawało się oczywiste)...  Właściwie prawie wcale jej nie pamiętam. Gdy teraz o niej myślę mam w głowie tylko jeden obrazek - gdy odpowiada ze swojej ławki na języku polskim. Siedziała w ostatniej ławce pod oknem, ja w przedostatniej pod ścianą. Dzielił nas środkowy rząd. Widzę ją jak stoi i mówi, płynnie i spokojnie, zakłada włosy za ucho... Piękna. Nie wiem dlaczego akurat to wspomnienie mam w głowie. Może to właśnie wówczas, patrząc na nią i słuchając jak ładnie mówi, jej zazdrościłam, że taka ładna i taka mądra i że na pewno ma przed sobą świetlaną przyszłość. Zdobędzie wszystko. Nie to co ja....


Skończyła psychologię. Tego też jej zazdrościłam. Taki ciekawy kierunek, taki fajny zawód! Szła ścieżką, która w moich oczach była spełnieniem marzeń. Wiele razy przebiegło mi przez myśl, że chciałabym być nią.

Nie założyła rodziny. Była wolna. Mogła robić co tylko chciała.

Wczoraj był jej pogrzeb. Zabiła się.


Nie wiem, nigdy nie wiedziałam, co dzieje się w jej głowie, jakie demony ją niszczyły. Ale słyszałam pogłoski o tym, że nie jest z nią dobrze. U nas mówi się, że jeśli ktoś studiuje psychologię, to sam ma problemy z głową i przede wszystkim ten kierunek ma służyć autoterapii. Nawet jeśli coś w tym jest, to Ewa nie znalazła w psychologicznej wiedzy ukojenia dla swojego cierpienia. I bardzo mi przykro, bo jeśli tacy ludzie, z takimi warunkami, możliwościami, potencjałem... jeśli tacy ludzie nie dają rady, to jak mają dać inni, którym tego wszystkiego brakuje????

Ewo, spoczywaj w spokoju. Uśmiechałaś się na pogrzebie swojego brata, teraz ja uśmiechnę się do Ciebie - Twoje cierpienie już się skończyło:-)



niedziela, 12 lipca 2020

Nowe z nadzieją na lepsze

Pogoda znów mi zrobiła przysługę i pozwoliła na sesję w nowym swetrze i nowych butach. Reklama tych butów wyświetliła mi się na Instagramie i choć naprawdę nigdy, przenigdy tego nie robię, tym razem się nie oparłam i w nią kliknęłam. Mam słabość do butów i do fioletów, a w tym produkcie wystąpiła kumulacja, więc jak miałam się oprzeć??? Ale nie żałuję, buty są świetne:-) A że akurat spasowały do najnowszego sweterka, to absolutny przypadek:-)








Sweter przerabiany na szydełku, od góry, bezszwowo. Włóczka granatowa to zwykłe słupki przerabiane w okrążeniach - jedno okrążenie w jedną, drugie w drugą stronę. Fiolet i śliwka wzorem V w okrążeniach cały czas w jedną stronę. Partie wzorem V tworzą delikatną bombkę:-)


Szydełko 4,5 mm.
Włóczka: Elian Nicky - 100% akryl, 152m/50g
Zużyłam 4 motki w kolorze granatowym, 1 motek i trochę w kolorze fioletowym oraz niecałe 3 motki śliwkowe.

PS. Wybory!!! Mam nadzieję:-). U nas wynik jest przesądzony, nie mam złudzeń, ale wiem, że są w tym kraju miejsca, gdzie rozkład sił układa się inaczej i mam nadzieję, że tych miejsc będzie więcej, choć o jedno więcej...