W liceum jej zazdrościłam. Była piękną dziewczyną. Ale w taki całkowicie nienarzucający się i naturalny sposób. Wysoka, szczupła, dobrze ubrana, doskonała uczennica. Z mojej, pełnej kompleksów i wewnętrznych huraganów, perspektywy, wydawała się oazą spokoju i życiową szczęściarą. Wydawało się, że ma wszystko. I że niczego nie potrzebuje. Osoby takie jak ona, bywają klasowymi gwiazdami. Jej na tym nie zależało.
Była lubiana, ale zdystansowana. Nie zabiegała o uwagę, sympatię,
relacje. Była ponad. Wydawała się szczęśliwie skoncentrowana na swoim własnym świecie.
Nie byłam z nią blisko. Zresztą chyba nikt nie był (może tylko koleżanka z ławki, ale one mieszkały niedaleko siebie, więc to wydawało się oczywiste)... Właściwie prawie wcale jej nie pamiętam. Gdy teraz o niej myślę mam w głowie tylko jeden obrazek - gdy odpowiada ze swojej ławki na języku polskim. Siedziała w ostatniej ławce pod oknem, ja w przedostatniej pod ścianą. Dzielił nas środkowy rząd. Widzę ją jak stoi i mówi, płynnie i spokojnie, zakłada włosy za ucho... Piękna. Nie wiem dlaczego akurat to wspomnienie mam w głowie. Może to właśnie wówczas, patrząc na nią i słuchając jak ładnie mówi, jej zazdrościłam, że taka ładna i taka mądra i że na pewno ma przed sobą świetlaną przyszłość. Zdobędzie wszystko. Nie to co ja....
Skończyła psychologię. Tego też jej zazdrościłam. Taki ciekawy kierunek, taki fajny zawód! Szła ścieżką, która w moich oczach była spełnieniem marzeń. Wiele razy przebiegło mi przez myśl, że chciałabym być nią.
Nie założyła rodziny. Była wolna. Mogła robić co tylko chciała.
Wczoraj był jej pogrzeb. Zabiła się.
Nie wiem, nigdy nie wiedziałam, co dzieje się w jej głowie, jakie demony ją niszczyły. Ale słyszałam pogłoski o tym, że nie jest z nią dobrze. U nas mówi się, że jeśli ktoś studiuje psychologię, to sam ma problemy z głową i przede wszystkim ten kierunek ma służyć autoterapii. Nawet jeśli coś w tym jest, to Ewa nie znalazła w psychologicznej wiedzy ukojenia dla swojego cierpienia. I bardzo mi przykro, bo jeśli tacy ludzie, z takimi warunkami, możliwościami, potencjałem... jeśli tacy ludzie nie dają rady, to jak mają dać inni, którym tego wszystkiego brakuje????
Ewo, spoczywaj w spokoju. Uśmiechałaś się na pogrzebie swojego brata, teraz ja uśmiechnę się do Ciebie - Twoje cierpienie już się skończyło:-)
To bardzo smutne, że nie wszyscy radzą sobie z życiem i dochodzą do ściany,za którą nie ma już nic. Bardzo współczuję.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, że nie miał Jej kto pomóc. Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie..
OdpowiedzUsuńPieknie to napisalas.
OdpowiedzUsuńChciałbym, żeby mnie też ktoś tak pięknie wspomniał ♥
OdpowiedzUsuńNikt nie wie co targa naszą duszą.To ,że ktoś się uśmiecha nie znaczy że jest szczęśliwy.Ludzie z depresją.Prawie nikt im nie wierzy,że bardzo chcą normalnie żyć a nie mogą.Że wstanie z łóżka jest mega wysiłkiem.To bardzo smutne,że młoda piękna osoba kończy swoje życie.
OdpowiedzUsuńSzkoda koleżanki, nie wiemy czego wymagali rodzice, jak było w rodzinie, często pozory mylą. Miło że ją ciepło opisałaś, została w Twojej pamięci.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo smutne to co opisałaś. Świetna dziewczyna, świetlana przyszłość.... Mnie też zalecano studia policealne z psychologii pracy.... 🤔Jednak sądzę, że młode dusze są skłonne do załamywania się. Kiedy byłam młoda, po awanturze pijackiej ojca połknęłam wszystkie tabletki, które miałam w domu. Trzy dni spałam i byłam wtedy błogim spokoju. Na szczęście nic mi się nie stało.!
OdpowiedzUsuńNiech koleżanka spoczywa w spokoju. Na pewno dla ciebie to szok 😮.
Bardzo współczuję - niech Jej dusza znajdzie wieczny spokój - Amen.
OdpowiedzUsuńŹle się dzieje,gdy nie możemy lub nie potrafimy dzielić się swoimi myślami. Często jest tak, że nie jesteśmy zrozumiani przez najbliższych.
OdpowiedzUsuńPoczucie akceptacji, szczególnie młodych jest bardzo ważne. W życiu dorosłym uczymy przybierać różne maski, oblekamy się w co raz twardsze skóry. Prowadzi nas to na różne ścieżki egzystencji. Nie zawsze właściwe. Bo.... Najtrudniej być sobą.
No i tak to właśnie jest. Inaczej niż nam się wydaje. W odbiorze drugiego człowieka. Bardzo smutna, bardzo prawdziwa historia. Jak nieszczęśliwa musiała się czuć Ewa... 😢
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie.
OdpowiedzUsuńBardzo smutna historia :(
OdpowiedzUsuńOd razu przypomina mi się Asia, z którą chodziłam do gimnazjum, siedziałyśmy razem w ławce... uśmiechnięta, pozytywnie zakręcona... później drogi nam się rozeszły, poszłyśmy do innych szkół... a w pierwszej klasie liceum odebrała sobie życie. Nie wiem dlaczego. To było prawie 15 lat temu, ale pamiętam ją nadal, i jak o tym myślę... no, ciężko mi.
Straszna tragedia, samobójstwo zawsze było dla mnie wielka tajemnicą ktora skrywa za sobą cierpienie osoby nie radzacej sobie ze światem..
OdpowiedzUsuń