środa, 31 maja 2017

Porozmawiajmy...

Nie wierzę, że kończy się maj! Choć może i nie ma co żałować, bo nie był za piękny. Ostatnie trzy miesiące, raczej chłodne niż ciepłe, upłynęły mi tak błyskawicznie, że mentalnie wciąż nie zdążyłam "wyjść z zimy", a tu już lato za pasem;-).

Rękodzieło ślubne angażuje mnie niemal w stu procentach, o czym doskonale wiecie, bo od trzech miesięcy nie pojawił się na moim blogu inny temat. A tak chciałam, żeby było u mnie różnorodnie: do pogadania i pooglądania, podziergania, i pomalowania, coś do poczytania i sfotografowania... Nawet mój najwierniejszy fan - Mąż - stwierdził, że straszne nudy się na mojej stronie zrobiły i nie chce mu się tu nawet zaglądać. Tytułowa "szczypta filozofii" zniknęła zupełnie...

Dlatego dziś, dla przełamania tematu, porozmawiajmy o książkach:-). Książkach znanych i lubianych, z gorącymi na polskim rynku czytelniczym nazwiskami autorów... Na pierwszy rzut Remigiusz Mróz i jego "Kasacja" czyli pierwsza powieść z cyklu o Chyłce:

Manipulacje, intrygi i bezwzględny, ale też fascynujący prawniczy świat…
Syn biznesmena zostaje oskarżony o zabicie dwóch osób. Sprawa wydaje się oczywista. Potencjalny winowajca spędza bowiem 10 dni zamknięty w swoim mieszkaniu w towarzystwie ciał zamordowanych osób.
Sprawę prowadzi Joanna Chyłka, pracująca dla bezwzględnej, warszawskiej korporacji. Nieprzebierająca w środkach prawniczka, która zrobi wszystko, by odnieść zwycięstwo w batalii sądowej. Pomaga jej młody, zafascynowany przełożoną, aplikant Kordian Oryński. Czy jednak wspólnie zdołają doprowadzić sprawę do szczęśliwego finału? Tymczasem ich klient zdaje się prowadzić własną grę, której reguły zna tylko on sam. Nie przyznaje się do winy, ale też nie zaprzecza, że jest mordercą.
Dwoje prawników zostaje wciągniętych w wir manipulacji, który sięga dalej, niż mogliby przypuszczać. 

Powiem krótko - kryminał pierwszej klasy! Wciągnął mnie od pierwszej strony. Bohaterowie wiarygodni, rozwój akcji intrygujący, temat ciekawy... Od początku do końca trzyma odpowiedni poziom napięcia, naprawdę nie spodziewałam się rodzimego kryminału w takim stylu! Toż to prawdziwy thriller prawniczy w stylu Grishama! I gdy już w myślach układałam sobie pełną niekłamanego podziwu i zachwytu recenzję, doszłam do zakończenia.

I NIE !!!!!! Nie tak się kończy kryminały! Nieoczekiwane zwroty akcji są zaletą, ale nie wtedy, gdy podważają logikę wszystkich wcześniejszych wydarzeń. Byłam naprawdę wściekła, bo wszystko w tej książce trzyma się kupy, wszystko ma sens i naprawdę nie sposób przewidzieć, w którym miejscu i jak zwiążą się wszystkie wątki, ale żeby tak????? Przy takim zakończeniu, wszystko, co wydarzyło się wcześniej, cała rozbudowana intryga, nie ma kompletnie sensu, cała misternie przez autora zbudowana układanka staje się absurdalnie przerośnięta, niewiarygodna i zwyczajnie niepotrzebna.

Bleeee....

Miałam taki niesmak po tej lekturze, że czym prędzej musiałam czymś zabić jej smak. Wybrałam kryminalną trylogię Miłoszewskiego o prokuratorze Szackim. Są to tytuły tak znane, że pewnie nie ma sensu przytaczać ich treści, ale dla porządku... (opisy wydawcy):

 Część 1: Uwikłanie
Warszawa, w zabudowaniach klasztornych w centrum miasta odbywa się niekonwencjonalna terapia grupowa, której uczestnicy wcielają się w role swoich bliskich. Po wyjątkowo intensywnej sesji jeden z pacjentów zostaje zamordowany. Czy sprawcą jest któryś z uczestników terapii? A może motywu należy szukać wśród osób, które przedstawiali?
Kluczem do zagadki wydaje się przeszłość ofiary i tym tropem podąża prowadzący śledztwo prokurator Teodor Szacki. Są jednak sekrety, których nie odkrywa się bezkarnie – rodzinne tajemnice strzeżone przez siły potężniejsze niż rodzina.

Część 2: Ziarno prawdy
Prokurator Teodor Szacki żegna się z karierą w Warszawie, by zamieszkać w sielankowym Sandomierzu. Jednak tuż po Wielkanocy pod murami sandomierskiej synagogi zostają znalezione zwłoki powszechnie lubianej działaczki społecznej. Szacki dostaje śledztwo tylko dlatego, że nie jest powiązany z denatką. Szybko dowiaduje się, że małe miasto może mieć wielkie tajemnice. Powracają dawne winy i zbrodnie, odżywają przesądy. Wśród zagadek i kłamstw prokurator próbuje odnaleźć ziarno prawdy.

Część 3: Gniew
„Wyobraźcie sobie dziecko, które musi się chować przed tymi, których kocha” – pierwsze zdanie kryminału „Gniew” mogłoby być jego mottem. Tą najbardziej mroczną i duszną ze swoich powieści autor zamyka trylogię o prokuratorze Teodorze Szackim, który po kolejnej życiowej rewolucji przeprowadził się do Olsztyna i w najtrudniejszym w karierze śledztwie zmierzy się z problemem przemocy domowej. Tymczasem paskudna jesienna pogoda i trudne relacje między nową partnerką i dorastającą córką zajmują Szackiego bardziej niż kolejne błahe śledztwa... 

Czytelnicy emocjonują się sprawami i życiem prokuratora Szackiego już od ponad 10 lat, na podstawie dwóch pierwszych książek zdążyły już nawet powstać filmy, a ja dopiero zabrałam się za czytanie;-). Ma to swoją dobrą stronę - nie musiałam czekać na kolejne odsłony historii, bo wszystko miałam dostępne od ręki, więc przeczytałam (i obejrzałam, bo rzecz jasna na filmy również nabrałam apetytu) cały zestaw w błyskawicznym tempie.

"Uwikłanie" - nowoczesny kryminał w klasycznym stylu, zakończenie zupełnie jak w powieściach Agaty Christie:-). Podobało mi się wszystko! Bez wyjątku. Wiarygodny i niejednoznaczny (choć w sumie budzący sympatię) bohater, ciekawe śledztwo z mnożącymi się wątkami, które im bardziej układały się w całość, tym mocniej zaciemniały sprawę, spektakularnie zaskakujące zakończenie... Równie interesująco i wiarygodnie poprowadzone zostały tematy poboczne, czyli życie prywatne prokuratora i terapia ustawień metodą Berta Hellingera (jej opisy momentami wciągały mnie bardziej, niż sama intryga kryminalna, zdecydowanie temat do osobnego zbadania). Naprawdę, same zalety, czytało się świetnie, moim zdaniem najlepsza część trylogii:-).

Co do filmu... to raczej film na motywach niż na podstawie książki, ale w sumie dobrze zrobiony i całkiem dobrze się go oglądało. Pomyślałam sobie nawet, że tak dobrej historii kryminalnej po prostu nie da się zepsuć;-).

"Ziarno prawdy" - tu mam kłopot z opisaniem wrażeń w taki sposób, by nie zdradzić za dużo z akcji, jeśli ktoś jeszcze nie czytał (jest w ogóle jeszcze ktoś taki?;-))... Hmmm... W porównaniu z pierwszą, jest to książka odważniejsza, mocniejsza, zbrodnia jest większa i bardziej drastyczna, choć styl podobny - również mnogość wątków, a odkrywając kolejne niewiadome zagłębiamy się w mroki przeszłości, wzajemnych urazów i uprzedzeń. Bardzo podobają mi się te zasłony dymne rozpuszczane przez autora. Im więcej tego dymu, tym bardziej zaskakujące zakończenie. I również takie... oldschoolowe:-).

Film jest raczej wierną adaptacją (co nie dziwi szczególnie, jeśli się wie, że nad scenariuszem pracował sam autor) i doskonale oddaje nastrój książki. Jest mroczno, mgliście i zimno, z aurą tajemniczości i czającego się niebezpieczeństwa oraz jakiejś takiej nierzeczywistości... Zupełnie jak w "Kodzie da Vinci":-).

"Gniew" - to prawda, ta część trylogii jest najmroczniejsza, najbardziej pełna przemocy i najmocniej mnie ze wszystkich wciągnęła. Zarwałam pół nocy, wszystkie obowiązki i ślubne zlecenia, by jak najszybciej dotrzeć do końca i dowiedzieć się, co kryje się za tymi wszystkimi przerażającymi zdarzeniami. A gdy przewróciłam ostatnią kartkę autentycznie się pochorowałam.

Dlaczego takie zakończenie??? No ludzie! Ja rozumiem, że zakończenie otwarte, literatura zna takie przypadki. Ale to nie jest otwarte. To książka bez zakończenia, urwana tak absurdalnie, że nie wiem, czy ma ktoś na tyle wyobraźni, by wymyślić taki ciąg dalszy, by w wiarygodny sposób wyjaśnić co właściwie się wydarzyło (w sensie, że bez udziału sił wyższych). Gdybym wiedziała, że tak kończy się cała historia, to czytałabym sobie spokojniej, w wolnych chwilach, bez pośpiechu. Może by mnie wtedy to zakończenie mniej dotknęło i nie zepsuło tak bardzo reszty dnia, i to jakiego dnia! Pięknej słonecznej soboty, której nie potrafiłam wykorzystać, bo czułam się tak rozbita i rozczarowana.

A teraz czyta się "Zaginięcie" Mroza, czyli druga część cyklu o Chyłce. Myślałam, że po części pierwszej nie sięgnę już po kolejne z powodu tego dennego zakończenia, ale Przyjaciółka przyniosła... No to zobaczę. Dam Mrozowi jeszcze jedną szansę;-).

niedziela, 28 maja 2017

Zakochane ptaszki

...z tego wpisu (klik) spodobały się i zrobiłam je po raz kolejny:-). Nie są identyczne. To naprawdę zabawne, że człowiek robi wszystko dokładnie tak samo, a wychodzi inaczej;-). Dlatego właśnie rękodzieło jest takie niepowtarzalne. I za to szczególnie lubię tę pracę. Podoba mi się, że rezultaty zawsze są niespodzianką, nawet dla autorki:-).






Kufer na koperty, wymiary: 30x20x13,5 cm
Pudełko na obrączki z szydełkowym wyścieleniem i poduszką, wymiary 10x8x5 cm

środa, 17 maja 2017

Beżowe szarości z błękitem

Realizując zlecenia zawsze biorę pod uwagę wytyczne klientek. Ale czasem, w trakcie pracy, jakaś wizja tak bardzo mną zawładnie, że po prostu muszę ją zrealizować. Tak było w przypadku tej pracy. Początkowo miało być czysto biało-niebiesko, ale motyw z serwetki był tak kuszący, te róże tak delikatnie błękitnie romantyczne, że nie zdołałam im się oprzeć. Wokół serwetkowych róż zbudowałam całą kompozycję. Byłam bardzo zadowolona z efektu, ale wysyłając paczkę mocno się denerwowałam, jak powstałą stylistykę przyjmie Klientka...







... Hmm, zaskoczenie było... i przez chwilę zdrętwiałam, że widok nie przypadł Pani Natalii do gustu i będę miała pierwszy w karierze zwrot. Jednak po pierwszym szoku okazało się, że jest ok:-).
Ufff, jestem pewna, że w tym momencie słychać było i czuć, jak drgnęła Ziemia, gdy ogromny kamień spadł mi z serca:-).

Powyższa stylistyka tak bardzo mi się spodobała, że postanowiłam wykorzystać ją w kolejnym zleceniu, tym bardziej, że na jego realizację miałam wyjątkowo mało czasu. Okazją była I Komunia Święta, a prezentem miała być szkatułka na drobiazgi. Elegancka i stosowna do okoliczności, ale bardziej uniwersalna charakterem. Żeby było inaczej niż zwykle, wybrałam nietypowy kształt pudełka, a dno wyłożyłam białym filcem.



Zdecydowanie dobrze czuję się w tych klimatach:-)

niedziela, 14 maja 2017

Prezenty

Tradycją jest, że z okazji imienin Przyjaciółki obdarzam ją własnoręcznie wykonanym prezentem. W tym roku Jej Mąż powątpiewał... Sądził, że teraz moje rękodzieło tworzy się już tylko i wyłącznie na zamówienia, że na zrobienie czegoś dla bliskich nie będę miała już czasu...

I błąd! Bo dla Bliskich czas trzeba mieć przede wszystkim!

Dlatego moja Przyjaciółka, miłośniczka wina, dostała ode mnie specjalnie dla Niej wykonaną skrzyneczkę. Z adekwatną zawartością:-). Niestety na alkoholach, a już na winie w szczególności, nie znam się zupełnie, dlatego liczyłam, że jeśli nie zawartość, którą wybrałam ze sklepowej półki kierując się walorami estetycznymi etykiety, to choć opakowanie będzie miłym i pełnym serca prezentem;-).





Imieniny Przyjaciółki sąsiadują z moimi urodzinami, więc w ostatnim czasie nie tylko podarowałam prezenty, ale też sama zostałam nimi obdarowana. Jako miłośniczkę rękodzieła szczególnie zachwyciły mnie sutaszowe kolczyki. To istne dzieła sztuki i po prostu muszę się nimi pochwalić. Autorką jest Agnieszka Dąbrowska, której twórczość można obejrzeć na Facebooku (klik).



Poza tym, to faktycznie nie mam czasu. Rosną mi blogowe zaległości. Nie nadążam prezentować tego co robię. Nie nadążam przerabiać zdjęć... Nie nadążam ze wszystkim. Nigdy chyba nie żyłam tak intensywnie jak teraz. Tyle się dzieje. A tyle jeszcze przede mną.

Podoba mi się to:-).

Życzę Wam pełnego i pięknego nowego tygodnia!

niedziela, 7 maja 2017

Zamiast fotobudki

Fotobudki są coraz częstszą atrakcją na różnych imprezach. Ale to raczej droga przyjemność. Można jednak poradzić sobie inaczej. Alternatywą jest rozrywkowe mobilne studio fotograficzne:-).

Wystarczy urodzinowe tło, parę imprezowych gadżetów i kilkoro chętnych do zabawy maluchów:-). Zabawa gwarantowana, zarówno dla fotografa jak i dla zaproszonych gości. Dzieciaki na dwie godziny mają zapewnioną wspaniałą rozrywkę, a fotograf paletę chętnych do pozowania, pełnych uroku i naturalności, modelek i modeli. Sama przyjemność z takiej pracy:-)



















To kolejna z moich zawodowych działalności, które bardzo chciałabym rozwinąć. Jestem zadowolona z tego pierwszego razu, a Wy co o tym myślicie?