piątek, 28 listopada 2014

Keep calm and blog on

... taki przekaz znalazłam dziś na blogu Kryski:


Pewnie był tam zawsze, ale dopiero dziś trafił do mojej świadomości, wywołał uśmiech i chęć do pisania. Choć jeszcze nie czuję się w formie i nastrój wciaż nie najlepszy. Szczególnie, że i córka przeżywa właśnie życiowe rozterki, którymi się zamartwiam, bo nie wiem jak odbiją się one na jej studiowaniu i warunkach...

Życie toczy się dalej. Powoli kończę prace zlecone. W planach mam dwa zimowe komplety dla siebie i trochę przedmiotów do zdekupażowania. Czytam "Filary ziemi". Odwiedzam zaprzyjaźnione blogi. Tylko wypowiadać mi się nie chce... Nawet teraz... Przez chwilę wydawało mi się, że miałabym coś do powiedzenia, ale jednak nie... Znów czuję pustkę...

PS. Bardzo serdecznie dziękuję za Waszą obecność i wszystkie komentarze pod poprzednim wpisem.

piątek, 21 listopada 2014

Śmierć w rodzinie

... szczególnie, gdy jest to śmierć samobójcza, szczególnie, gdy dotyczy młodego człowieka, jest wydarzeniem tak tragicznym, że dosłownie przewraca znany świat do góry nogami. Współczucie Rodzicom, którzy w taki sposób stracili swoje dziecko, rozdziera serce. Żal Młodego. Dlaczego sobie to zrobił? Dlaczego zrobił to swoim najbliższym?

Wczoraj wieczorem wróciłam z pogrzebu.

Ale nie wiem, kiedy uda mi się wrócić do pogodnej atmosfery blogowego świata.

niedziela, 16 listopada 2014

(Nie)Perfekcyjna Pani Domu

Hrabina mnie otagowała. I przeraziła mnie tym nie na żarty, bo kto jak kto, ale ja perfekcyjną panią domu nie jestem na pewno. W ogóle samo sformułowanie "pani domu" do mnie nie pasuje. Jestem przekonana, że to nie ja jestem panią domu, tylko dom moim panem, bo ciągle muszę coś na jego rzecz robić. Z własnej i nieprzymuszonej woli lubię go tylko ozdabiać swoimi robótkami, reszta to ciężki obowiązek i niewolnicze łańcuchy. I syzyfowe prace. Ale blogowe wyzwanie - rzecz święta, trzeba podjąć rękawicę, choćby nawet i najcięższą...


1. Dwa obowiązki domowe, które lubisz robić w domu.
Jak dla mnie, obowiązek wyklucza lubienie. Żadnych obowiązków nie lubię. Lubię czystość i porządek, ale droga do tego celu stroma i kamienista. Zaciskam zęby, zamykam się w sobie i robię co muszę. I niech nikt mi wtedy w drogę nie wchodzi, nie przerywa i nie przeszkadza, bo warczę, a nawet ugryźć mogę ze złości. Odprężam się dopiero, gdy skończę, zadowolona ogarniam wzrokiem efekt i staram się nie myśleć, że psu na budę moja praca i za niedługo śladu po niej nie będzie...

2. Dwa obowiązki domowe, których nie lubisz robić w domu.
Zgodnie z tym co napisałam powyżej nie lubię wszystkich obowiązków, ale tak najbardziej, to chyba prasowania nie lubię. Więc nie prasuję. Nie kupuję ubrań, które tego wymagają. Co do reszty, to uważam, że prasowanie nie jest konieczne (np. pościel). Zresztą po praniu, staram się wszystkie rzeczy tak strzepnąć i rozwiesić, żeby nie było zagnieceń. I to się sprawdza. A jeśli już komuś w rodzinie bardzo zależy na tym, by jakaś jego rzecz była uprasowana, to musi to sobie zrobić sam.
Nie lubię też myć okien. Niestety, tego nie mogę sobie odpuścić... Ale robię to tak rzadko, jak tylko się da - maksymalnie 2 razy w roku.

3. Czy lubisz gotować? Jeśli tak, to jaka jest Twoja ulubiona potrawa?
Nie lubię gotować, gdy muszę. Dlatego na co dzień musi mąż. Taki mamy układ. Ja muszę sprzątać, on gotować. Za to ja wymyślam, co ugotować i to lubię bardzo:). Według moich instrukcji powstają najczęściej zupy (które uwielbiam!) oraz mieszanki kasz z warzywami (też uwielbiam). Niestety, mąż odmawia przygotowywania jakichkolwiek deserów (choć raz zdarzyło mu się, z własnej i nieprzymuszonej woli, upiec rogaliczki z marmoladą) więc, gdy mam ochotę na coś słodkiego, muszę zrobić to sobie sama. Ale nie krzywduję sobie bardzo z tego powodu, bo wszelkie słodycze to też moje ulubione potrawy:)

4. Podziel się dwoma trikami à la (Nie)Perfekcyjna Pani Domu.
Nie mam żadnych takich trików.

5. Wymień dwóch ulubieńców domu.
Po pierwsze - moja kanapa na poddaszu, na której dziergam i z której na wyciągnięcie dłoni mam wszystkie niezbędne robótkowe akcesoria.
Po drugie - kuchnia, która zawsze kusi, by się w niej zatrzymać i zasmakować czegoś pysznego:)

Chyba że chodzi o ulubionych mieszkańców domu? No to moim pierwszym ulubieńcem jest mój mąż. Ktoś, kto tak karmi, jest poza wszelką konkurencją, szczególnie, że posiada też wiele innych, przydatnych w domu, funkcji:). Drugim ulubieńcem jest kot Maniek - mrucząca kupka ciepłego futra, odgromnik wszelkich psychicznych napięć.

6. Mieszkanie czy dom?
Dom. Wychowałam się w domu. Lubię przestrzeń. Cenię sobie możliwość spędzania ciepłych chwil na podwórku. No i mam zwierzęta, które chyba też bardzo sobie podwórko cenią:). Po ślubie mieszkałam parę lat w bloku. Może i zimą było fajnie, ale jednak lato na podwórku przeważa szalę na korzyść domu:).

7. Kto prowadzi budżet domowy.
Ostatnio ja. Mam więcej samodyscypliny. I plan czteroletni:)

8. Pedantka czy bałaganiara.
Ani jedno, ani drugie. Z tego samego powodu - nie lubię sprzątać. Nie sprzątam więcej niż to absolutnie konieczne. Staram się też utrzymywać porządek na bieżąco. Przynajmniej w strefach, w których ja przebywam. Resztę olewam, niech sprzątają ci, do których te miejsca należą (pokój córki i mężowska część poddasza;)).

9. Jak wyglądałby Twój wymarzony dom?
Mam swój wymarzony dom:)

10. Tradycja wyniesiona z domu, którą praktykujesz do dziś.
Nie wiem, czy to tradycja, ale w moim rodzinnym domu rodzice zawsze starali się robić wszystko własnymi siłami. I my też się tego trzymamy. Nie ufam majstrom i fachowcom. Oczywiście kiedy nie ma wyjścia, to trzeba wezwać serwis (np. do przeglądu pieca), ale ogólnie rzecz biorąc staramy się wszelkie domowe prace wykonywać sami - kładzenie płytek, paneli, malowanie... Może efekt nie jest perfekcyjny, ale zaoszczędzone pieniądze i satysfakcja z własnej pracy wynagradzają nam wszelkie niedoskonałości:)

Uff, jakoś poszło;) Co prawda chluby mi moje odpowiedzi nie przynoszą, ale wstydzić się też nie zamierzam. Nie każda kobieta lubi sprzątać i spełnia się w byciu panią domu.

Pałeczkę Perfekcyjnej Pani Domu przekazuję:
Sowie (Zdrowa Kuchnia Sowy)
Ewie (Książka, druty i coś jeszcze...)
Asi (Mijające chwile 2)
Małgosi (Małgosia szydełkuje)

Jeśli tylko macie ochotę i chwilę wolnego czasu, to zapraszam do zabawy:)

poniedziałek, 10 listopada 2014

Etui na telefon

...dla Mamy:


Szybkie i proste. Składa się z dwóch prostokątów szydełkowanych w tę i z powrotem półsłupkami, a następnie obrobionych oczkami ścisłymi i połączonych rzędem oczek ścisłych zamykających. Górę wykończyłam skrzyżowanymi półsłupkami (między którymi przeciągnęłam sznureczek) oraz oczkami rakowymi.


Przez chwilę, ta czysta fioletowa powierzchnia, kusiła mnie, żeby ją czymś zapełnić, jakimiś kwiatkami, czy haftem... ale nic mi nie spasowało... Zresztą moja mama nie lubi takich pierduletek, tak wiec ostatecznie, jedyną ozdobą pozostały liliowe plisy i sznureczek z zaciskającym koralikiem. 


I chyba taki wystrój jest zupełnie wystarczający:)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Barszcz biały

... to takie danie, którego idealny smak pewnie każdy ma w swojej wyobraźni. Pewnie też każdy smakosz ma na niego swoją własną recepturę... Ja swojej szukałam bardzo długo.

W dzieciństwie, w moim domu rodzinnym, jadaliśmy barszcz na zakwasie. Gotowało się go w każdą niedzielę na śniadanie. Nie pamiętam dokładnie jak. Robiła go mama. Podawała z omastą ze swojskiego smalczyku ze skwarkami i z chlebem. Czasem jeszcze z jajkiem. Lubiłam.

Moja babcia robiła barszcz na szybko. Na wodzie zagęszczanej i zabielanej śmietaną z mąką, doprawiany vegetą i kwaskiem cytrynowym. Z kiełbaską i chlebem. Był raczej rzadki i miał specyficzny smak oraz kolor, taki lekko żółtawy z powodu vegety. Też lubiłam. Najbardziej taki gorący - wspaniale rozgrzewał.

U teściów jadałam barszcz na zakwasie z jajkiem oraz chlebem (na śniadanie) lub ziemniakami (na obiad). Gotował teść - barszcz był daniem codziennym. Ciemny i gęsty. Z powodu tej gęstości raczej nie w moim stylu, choć w smaku nie najgorszy. Moja córka go uwielbiała, a ja dostawałam z tego powodu szału, bo zamiast jeść moje zupki - przygotowywane według zaleceń dla dzieci w jej wieku, zdrowe, z chudym mięskiem i przecieranymi warzywami - ona z apetytem zajadała się właśnie tym ciężkim barszczem z ziemniakami... Na moje zupki z uporem się krzywiła i konsekwentnie wypluwała wszystko co udało mi się jej do ust wcisnąć. Teść był wniebowzięty, że wnusia tak uwielbia jego zupkę;). Może dlatego w moich myślach ten barszcz zostawił jak najgorsze wspomnienia;).

Gdy zaczęłam kucharzyć na swoim, korzystałam z gotowych zakwasów, takich w plastikowych butelkach. Gotowałam wywar na kiełbasie lub boczku, wlewałam zakwas i zagęszczałam śmietaną z mąką. Do tego oczywiście gotowa przyprawa do żurku, majeranek, jajko, białe pieczywo....
Długo wydawało mi się, że jest to najlepszy barszcz na świecie;).

Ale zdrowa dieta wymagała zmian i opracowania nowego przepisu. I dzięki temu odkryłam wreszcie swój idealny barszczowy smak!

NAJLEPSZY BARSZCZ BIAŁY POD SŁOŃCEM


Składniki:

1 cebula
olej (do zeszklenia cebuli) - użyłam oliwy z oliwek
2 nieduże ziemniaki
2-3 szklanki serwatki*
łyżka mąki (użyłam pszennej pełnoziarnistej)
pół szklanki śmietany*
sól, pieprz, majeranek
jajko* na twardo (jedno na osobę)
twaróg*
chleb żytni na zakwasie (jeśli się jeszcze zmieści; mnie się zawsze mieści:) zazwyczaj polewam kromeczkę olejem lnianym, oprószam pieprzem i siekaną natką pietruszki)


* - cały nabiał pochodzi od zaprzyjaźnionej gospodyni, od zadbanych i nie karmionych chemią zwierząt:)

W garnku o grubym dnie, zeszklić cebulę, dodać pokrojone w kostkę ziemniaki, zamieszać. Zalać wrzątkiem tak, by przykryło ziemniaki, gotować pod przykryciem15 minut. W tym czasie ugotować jajka na twardo. Wyłożyć na talerze po trochę pokruszonego twarogu oraz pokrojone na cząstki jajka. Do garnka z ziemniakami wlać serwatkę, zagęścić śmietaną z mąką, przyprawić, zagotować. Wylać na talerze. Zajadać ze smakiem, zagryzając chlebkiem i pozwalając, by w ustach przenikały się wszystkie smaki. Po prostu niebo w gębie! Gęsty od składników, a nie mąki. Umiarkowanie kwaskowy. Pikantny, a jednocześnie łagodny. Smak trochę jak ruskie pierogi, ale wiele bogatszy. Taki barszcz syci, rozgrzewa i bardzo, ale to bardzo! uszczęśliwia:)


A jaki jest Wasz ulubiony barszcz biały?