Bordowo-beżowa sukienka zaliczyła pierwsze oficjalne wyjście i została zaakceptowana. Przynajmniej na razie;-). Bardzo dobrze się w niej czuję. Jest luźna i niesamowicie miła w dotyku - daje się nosić na podkoszulek i już samo to sprawia, że się będziemy lubić:-)
PONIEDZIAŁEK
Pozostałe rzeczy z galerii już były na blogu, ale załapały się na ponowną sesję - wszystkie je łączą melanże i przeróbki:
WTOREK
Sweterek z baskinką - prawdę mówiąc od razu, gdy go zrobiłam wiedziałam, że baskinka będzie do poprawy - za mało się falbaniła. Wtedy robiłam narzuty co dwa oczka, teraz zrobiłam co 1 oczko. Jest też nieco dłuższa. No i oczywiście wydłużałam rękawy. Nie wiem, co ja z tymi rękawami, bardzo często w noszeniu okazuje się, że są za krótkie... Lubiłam go w pierwszej wersji, ale teraz to już w ogóle uwielbiam. Chusta - prezent od Lenarda
ŚRODA
Melanżowy sweter i spódnica po raz pierwszy w zestawie pojawiły się TUTAJ. Od tamtej pory nic w nich nie zmieniałam, są idealne takie jakie są, nadal je lubię i chętnie noszę zimą, ale warto zaznaczyć, że powstały z udziałem włóczek z bardzo starych sprutych dzianin:-)
CZWARTEK
Za to z tą sukienką... Była poprawiana już dwa razy. Niby jest w porządku, a jednak nie czuję się w niej komfortowo, więc pewnie za jakiś czas doczeka się kolejnej przeróbki;-)
W piątek nie zdążyliśmy rano ze zdjęciami, ale myślę, że i tak pokazałam ich tu ostatnio sporo, przy okazji dając dowód, że noszę swoje dzianiny:-) Mam nadzieję, że Was sobą nie przebodźcowałam;-).
Wczoraj skończyłam mały (mam nadzieję po praniu uzyskać nieco większy rozmiar) sweterek z Baby Alpaca Silk. W robocie włóczka wydawała się idealna, ale podczas mierzenia okazało się, że jednak gryzie. Delikatnie, ale uporczywie, jak prądy na fizjoterapii. Więc do noszenia tylko z czymś pod spodem. Tym bardziej muszę uzyskać ten większy rozmiar!
Sobotę i niedzielę spędziłam na pracach porządkowych w ogrodzie. Jestem wykończona i wszystko mnie boli, a zrobiłam może z pół... Ale było FAJNIE:-D. I tymczasem nie mam nic, ale to zupełnie nic na drutach. Ciekawe jak długo wytrzymam...