"Dziewiętnaście minut" Jodi Picoult, to zdecydowanie jedna z najlepszych
książek, jakie przeczytałam. Jeśli miałabym scharakteryzować ją jednym
słowem, wybrałabym: wstrząsająca!
Siedemnastoletni Peter Houghton przez lata był obiektem szykan
rówieśników. Porzuciła go nawet najlepsza przyjaciółka, Josie Cormier,
na rzecz grupy najpopularniejszych dzieciaków w szkole, które należały
do najzagorzalszych prześladowców Petera. W końcu dochodzi do
przesilenia - jeden szczególny akt okrucieństwa popycha Petera do czynu,
który zmieni życie wielu mieszkańców jego rodzinnego miasteczka.
Dziewiętnaście minut zemsty Petera wpłynie znacząco na życie - także
zawodowe - sędzi Alex Cormier, której córka, Josie, znalazła się w samym
centrum dramatycznych wydarzeń; natomiast Lacy i Lewis Houghton,
rodzice nastolatka, niemal dosłownie znajdą się w kręgu piekła.
Brak mi słów, by opisać jakie emocje przeżywałam pochłonięta tą
lekturą: złość, współczucie, wściekłość, strach... Tyle pytań nagle
zadźwięczało mi w głowie. Czy lepiej jest być sobą i narazić się na
wykluczenie ze społeczności? A może lepiej udawać, że się jest kimś
innym? Dlaczego najbardziej pragniemy akceptacji elity? Dlaczego jest
ona cenniejsza niż każda inna? Dlaczego tak bardzo potrzebujemy, by inni
ludzie nas lubili? Ile upokorzeń człowiek potrafi znieść zanim gniew
doprowadzi do tragedii? Jak to się dzieje, że otoczone rodzicielską
miłością nastolatki są nieszczęśliwe, zagubione, pełne okrucieństwa?
Dlaczego zawsze potrzebujemy kozła ofiarnego? I najważniejsze - co sama
zrobiłabym na miejscu głównego bohatera - Petera?
Peter to młody, wrażliwy, empatyczny i szczery chłopiec. Żyje w swoim
świecie absolutnie nieświadomy tego, że jest inny. A jest inny głównie z
tego powodu, że nie interesuje go opinia otoczenia. Ale niestety,
otoczenie nie lubi, gdy ktoś się wyróżnia. Otoczenie z całą surowością
karze za wszelkie objawy niedopasowania. Peter mówi w którymś momencie: "...chciałbym, żeby mnie lubili...".
Oczywiście, każdy pragnie akceptacji. Niektórzy są w stanie wiele
poświęcić, by tą akceptację i przynależność do upragnionej grupy zdobyć.
Peter jednak nie chce się zmieniać. Chce, by go lubić takim, jaki jest.
Dlatego jest frajerem. Pewnie chłopca niewiele by obeszło
przyporządkowanie do tej właśnie grupy, gdyby nie fakt, że w szkole jest
to równoznaczne z natychmiastowym prześladowaniem. Kiedy masa krytyczna
trwających całe lata upokorzeń i znęcania się zostaje przekroczona,
dochodzi do tragedii. Bohater wkracza do szkoły z bronią i strzela do
swoich prześladowców.
Peter od dzieciństwa przyjaźni się z Josie, której matka jest sędzią,
osobą niezwykle szanowaną i budzącą respekt, opanowaną, zrównoważoną i
konkretną. Ta dziewczynka wie, że najważniejsze, to po prostu być sobą i
nie przejmować się opinią innych. Ale co innego wiedzieć, a co innego
mieć odwagę, by kierować się tym przekonaniem w życiu. Josie też pragnie
akceptacji. Oczywiście doświadcza jej od Petera w formie absolutnie
bezwarunkowej. To jednak nie wystarcza. W swoim pamiętniku pisze: "Zapytajcie
pierwszego lepszego dzieciaka z brzegu, czy chce należeć do szkolnej
elity, a powie, że nigdy w życiu, chociaż tak naprawdę, gdyby umierał z
pragnienia na pustyni i dostał do wyboru: szklanka wody lub
natychmiastowa popularność - najprawdopodobniej wybrałby to drugie."
Gdy Josie dostaje możliwość dołączenia do grupy najpopularniejszych w
szkole rówieśników, bez wahania z niej korzysta. Musi jednak zapłacić
cenę. Na początku zdaje się, iż będzie nią "tylko" przyjaźń z Peterem,
który znajduje się na samym dnie szkolnej hierarchii, jest pariasem,
frajerem, ofiarą. Każdy, kto zna zasady funkcjonowania w grupie wie, że
spotykanie się z Peterem to towarzyskie samobójstwo. Jednak później
okazuje się, że trzeba poświęcić dużo więcej - trzeba zapomnieć o tym,
kim się jest i być takim, jak tego oczekuje grupa. W pewnym momencie
Peter pyta swoją przyjaciółkę: jakie to uczucie, gdy się jest jednym z
wybranych? Josie odpowiada: "Masz wrażenie, że wystarczy jeden fałszywy krok, a runiesz na samo dno.". Wtedy już wie, że w tej grupie nie ma prawdziwej przyjaźni, są jedynie alianse. "Przy
nich jesteś bezpieczny tak długo, jak się chowasz za podwójną gardą i
nigdy z niczego nie zwierzasz - w innym wypadku szybko wystawią cię na
pośmiewisko, ponieważ gdy świat się śmieje z innych, nie śmieje się z
nich." Pomimo to Josie akceptuje reguły tej gry. Dlaczego? Bo jak sama mówi, gdy jest w ich towarzystwie, to wszyscy ludzie ją lubią.
Ta książka pełna jest ocieni szarości. Widzimy mordercę, który
jednocześnie jest ofiarą, oraz ofiary, które były prześladowcami.
Poznajemy rodziców zarówno Petera jak i Josie. Tak bardzo różnią się oni
od siebie, zupełnie inaczej wychowują swoje dzieci, inne mają
oczekiwania wobec nich i priorytety, w inny sposób okazują swoją miłość.
Ale mimo tych różnic, jedni i drudzy naprawdę kochają swoje dzieci.
Zmuszając do zadawania pytań, książka Jodie Picoult, nie daje jednak żadnych odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz