Przede wszystkim bardzo dziękuję za Wasze pełne otuchy komentarze do mojego ostatniego wpisu. Wasze wsparcie ma dla mnie nieocenione znaczenie. Jeśli skończę to studium, to będzie w sporej części Wasza zasługa:)
Oraz biografii Vincenta Van Gogha, którą właśnie skończyłam.
Pasja życia to znakomity obraz życiowej i artystycznej drogi Vincenta
van Gogha. Pasja pisarska autora tej biograficznej opowieści równa jest
pasji twórczej genialnego malarza; autor kreśli przed Czytelnikiem
wnikliwy i fascynujący portret artysty nie uznawanego za życia, a dziś
nazywanego świętym patronem sztuki nowoczesnej.
Vincent van Gogh jest dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci historycznych. Wcale nie trzeba interesować się sztuką, by wiedzieć kto on zacz. Jestem pewna, że przeciętny człowiek, zapytany znienacka na ulicy o van Gogha, bez namysłu, na jednym oddechu, wymieni - słoneczniki, obcięte ucho i niesprzedany za życia ani jeden obraz. Jak to się stało, że wyśmiewany i krytykowany za życia człowiek, po śmierci stał się elementem kultury masowej? Czy rzeczywiście był genialnym artystą? Czy może zwykłym pomyleńcem, którego romantyczna legenda, pełna trudów i przeciwności, ale też zaciekłej konsekwencji i wiary, tak oddziałuje na odbiór jego obrazów? Kto się mylił, a kto miał rację oceniając jego twórczość?
Nie powiem, żebym po lekturze Irvinga Stone'a zapałała do Vincenta van Gogha jakąś szczególną sympatią. Z książki wyłania się bowiem wyjątkowo trudny w obejściu człowiek. O irytująco naiwnych poglądach. Zapatrzony w siebie egoista. Nieistotna była dla niego troska o codzienny byt, lecz poszukiwanie własnej drogi, życie według własnych wartości, praca, która daje radość i spełnienie... niekoniecznie chleb. Mógł sobie pozwolić na realizację takiej filozofii, bo zawsze miał kogoś, kto go utrzymywał. Najpierw był to ojciec, potem młodszy brat.
Ale jest też w postawie Vincenta van Gogha coś, co budzi podziw i inspiruje - pasja w dążeniu do doskonałości, determinacja i upór, wiara, że robi się coś wyjątkowego nawet wtedy, gdy wszyscy wokół twierdzą, że jest to nic nie warte. Krytyka ze strony autorytetów bolała Vincenta, ale nigdy nie stała się dla niego przeszkodą w dalszej pracy. Porównania z innymi dziełami stale ukazywały Vincentowi braki w jego własnym warsztacie, ale to sprawiało, że tym bardziej artysta skupiał się na ćwiczeniach. Ostatnie pieniądze wolał przeznaczyć na opłacenie modela, niż na jedzenie... Głód, choroba, zmęczenie... nie było takiej siły, która powstrzymałaby Vincenta przed malowaniem. W poszukiwaniu odpowiedniego światła wstawał bladym świtem, a następnie do późnej nocy poprawiał to, co udało mu się w ciągu dnia uchwycić.... Taka była jego pasja!
(Dla mnie odwrotnie - nie ma takiej siły, która by mnie o świcie wygoniła z łóżka;) Choć podobno każdy prawdziwy pasjonat fotografii, szczególnie pejzażowej, dla efektownego zdjęcia zrobiłby to bez wahania...)
Ale odporności, samozaparcia, wiary w siebie - tego bardzo bym chciała się od van Gogha nauczyć. Oraz akceptacji tego, że, jak twierdził artysta - Nasze życie to wieczny rozbrat marzenia z rzeczywistością.
Czytałam ją bardzo dawno temu. Już dokładnie nie pamiętam dokładnie treści, ale jedno mi utkwiło w pamięci. Było mi Go strasznie żal. Nierozumiany za życia biedny człowiek o dobrym sercu.
OdpowiedzUsuńMnie ta dramatyczna postać przypadła do gustu. Lubię skomplikowanych bohaterów książki, a w tym przypadku postaci autentycznej.
Pozdrawiam
Mnie van Gogh działał na nerwy, bo też chętnie bym poświęciła życie na rozwijanie swoich pasji, a tymczasem 40 godz. tygodniowo muszę spędzać w pracy, bo w końcu jakoś trzeba się utrzymywać i jak pomyślę sobie ile bym mogła zrobić w tym czasie, to nerwa mnie tłucze na wszystkich, którzy nie muszą pracować zarobkowo;)
UsuńA z książki najbardziej sympatyczną i chwytającą za serce postacią jest według mnie młodszy brat Vincenta - Theo:)
A może ja lubię "niebieskie ptaki" pełne pasji?
UsuńHa, ha:) Może i przyjemnie się o nich czyta, ale spróbuj z takim żyć! A one (te niebieskie ptaki) zawsze muszą z kimś (na kimś!) żyć, bo sami sobie nie poradzą...
UsuńZnaczy się, może Ty jesteś jak Theo? Wtedy nic dziwnego, że od pierwszej chwili zapałałam do Ciebie sympatią:)
Czytałam , znam, bardzo chętnie wrócę do niej za jakiś czas. Dasz radę, musisz i już :)
OdpowiedzUsuńMoże mało odporna, ale i zawzięta jestem:) Będzie dobrze, dziękuję:)
Usuńja bym chciała nie musieć tyrać dla pieniędzy. chciałabym móc żyć normalnie, robić coś co lubię... ale teraz z pracą jest jak jest i nawet jak się chce pracować, to jest słabo. ucha sobie nie utnę, talentu jakiegoś wielkiego nie posiadam, ergo ino tyrka pozostaje ;-) żeby się jeszcze dało wyżyć...
OdpowiedzUsuńNo dokładnie! Choć na samą pracę narzekać nie mogę, to dołuje mnie to, że po prostu MUSZĘ. No i już się zaczyna ta pora, gdy praca wyrywa mnie z łóżka o świcie....Rany, jak tego nie znoszę!
UsuńPewnie, ze damy radę! Trzymam za Ciebie kciuki! Ja tez dam rade. Byłam dziś na spotkaniu w miejscu, gdzie odbęde praktyki do końca roku szkolnego i ciesze sie, bo trafiłam na bardzo życzliwe osoby. Nie ma innego wyjścia, jak dac rade.
OdpowiedzUsuńKochana, innymi sie nie przejmuj, oni są najlepszymi fotografiami, Ty za to najlepszą dziergaczka pośród fotografów. W tym żadne z nich nie dorównuje Tobie :-)
Twoje wyzwanie zdecydowanie trudniejsze od mojego więc jeśli Tobie się udaje, to i ja muszę wziąć się w garść:) I nie ma to, jak trafić na swojej drodze na życzliwe osoby, wiem coś o tym:) Powodzenia!
UsuńI bardzo dziękuję:)
Van Gogh to synonim twórczego autystycznego umysłu, aspołecznego i zamkniętego we własnym świecie. Pewnie bym się z nim nie zaprzyjaźniła, ale sztuka jest wielka.
OdpowiedzUsuńPasja, determinacja i upór - tego trzeba wszystkim ludziom. Pewnie, że damy radę!
Przy okazji czytania biografii van Gogha poszperałam w sieci w poszukiwaniu jego obrazów. Jest taka fajna strona - http://www.vggallery.com/index.html - cały dorobek artysty w jednym miejscu. Robi wrażenie. Van Gogh najbardziej jest znany ze słoneczników, ale mnie do gustu szczególnie przypadły cyprysy:) Cudne są, zwłaszcza te nocne:)
UsuńTacy ludzie muszą być egoistami nie zważającymi na nic, inaczej nici z osiągnięć. To cena za wielkość. Prawdziwa pasja nie znosi konkurencji, dlatego z takimi ludźmi ciężko się żyje, chyba, że w ich cieniu i poświęceniu siebie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Choć muszę przyznać, że Irving Ston bardzo starał się wzbudzić dla artysty współczucie i sympatię - mam wrażenie, że w książce mocno przesłodził tę postać... Jak również jego cierpliwego młodszego brata. Poczytałam w internecie - w rzeczywistości nie był aż tak cierpliwy... Ale i tak z van Goghów jego polubiłam najbardziej:)
UsuńNic nowego, czyli człowiek nie do życia, ale dążący do osiągnięcia własnych celów. Z drugiej strony gdyby w ten sposób nie dążyli nie byli by wielcy. A czyż ta pogoń za michą nie odbiera nam mnóstwa czasu, pieniędzy i energii. No chyba, że ktoś jest artystą w dziedzinie kulinarnej.
OdpowiedzUsuńNo odbiera właśnie! Fajnie byłoby móc skupiać się tylko na swojej pasji... Ale z drugiej strony - nie potrafiłabym dla niej zrezygnować z pełnej michy i ciepłego łóżka... Widać taka ze mnie artystka, jak z koziej d... trąba;)
UsuńCiesz się, że nie rezygnujesz. Później będzie tylko lepiej zobaczysz :) Czytałam tą biografię, charakterek to on miał ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, tego się trzymam - będzie lepiej:)
Usuń