niedziela, 30 września 2012

Ostatni...

... weekend września okazał się idealny na ostatnią w tym roku letnią sesję.

W rolach głównych wystąpiły:
- szydełkowa bluzeczka,
- biżuteria, którą otrzymałam w zestawie upominkowym od Magoty.


Bluzeczka powstała jeszcze w czasach przedblogowych, ale wciąż jest użytkowana. Wydziergałam ją z resztki Gucia (Opus) inspirując się modelem z Damy w swetrze nr 4/2008. Oryginał był sporo dłuższy i z długim rękawem, ale mnie wystarczyło materiału na tyle, co mam:). Dekolt, choć zgodny z opisem, jest dla mnie sporo za duży, dlatego koszulka pod spodem jest niezbędna.


Gdy w paczuszce od Magoty znalazłam kolczyki i bransoletkę w przepięknym liliowo-różowym odcieniu, od razu wiedziałam, że ta szydełkowa bluzeczka będzie dla nich doskonałym tłem. Bardzo lubię ten zestaw:) Magotko, dziękuję jeszcze raz:).

A poza tym, to dyskusja pod poprzednim wpisem, skłoniła mnie do wyjęcia z pawlacza starych puszek, które, już zagruntowane i pomalowane, spędziły tam chyba ze dwa lata w oczekiwaniu na dekorację. No i się doczekały. Nie tylko one zresztą, bo jak już się wzięłam za decoupage, to od razu hurtowo. Wczoraj siedziałam nad farbami do pierwszej w nocy; dziś do dalszej pracy zasiadłam jeszcze w piżamie:). Ale fajnie jest, już zapomniałam, że to potrafi aż tak wciągnąć. Tylko, że chwilowo jeść nie mamy gdzie, bo nasz stół w jadalni tymczasem wygląda tak:


A poza tym.... to znów upiekłam babeczki. Z przepisu Sowy. Oryginalne, bo z cukinią i bez jaj, dzięki czemu nawet moja mam (uczulona na białko z jajek) mogła się poczęstować. Z kolei fakt, że są mało słodkie, szczególnie spasował mężowi, który, zupełnie nietypowo, również skorzystał z zaproszenia do konsumpcji. Myślałam, że nadwyżki wyniosę do pracy, ale w tej sytuacji nadwyżek nie było. Wszystkie poszły "na pniu":)


No to wracam do malowania i klejenia:)

Czy już mówiłam, że lubię, niedzielę? A tak, wspominałam... Ale powtórzę: lubię niedzielę! Za to, że taka pojemna, że tyle człowiek potrafi zrobić, a ona wciąż jeszcze trwa:).

27 komentarzy:

  1. No proszę, jaka z Ciebie pracowita kobieta :) Też mam takie napady od czasu do czasu, zwykle wtedy albo szyję, albo dekupażuję. Aha, jeszcze nałogowo przesadzam kwiaty ;) Zauważyłam, że odłożone na potem pomysły potrafią zaowocować nieraz piękniej, niż się początkowo zakładało :)

    W Krakowie weekend też był wprost cudowny, chłonęliśmy promienie słoneczne każdym porem skóry, a i tak już żałuję, że od jutra październik...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję... Nie lubię tych ostatnich miesięcy roku... choć październik bywa jeszcze całkiem, całkiem:) Tylko do tych gwałtownych zmian temperatury nie potrafię się dopasować - wczoraj lato, a dziś znowu poranny chłód przewiewał mnie na wylot... Ale może nic mi nie będzie - wciąż czuję się rozgrzana weekendowymi zajęciami:)
      Rzeczywiście, czasami odłożenie czegoś na później popłaca;)

      Usuń
  2. Bluzeczka z bizuteria stanowia wspaniały komplet. Oj rzeczywiście praacowita z Ciebie kobietka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Antonino:) Takie napady zdarzają mi się szczególnie w niedzielę właśnie - jeden wolny dzień to ani nie za dużo, więc się człowiek nie rozleniwi nadmiarem wolnego czasu, ani nie za krótko, więc spokojnie można poświęcić się nieco bardziej czasochłonnym zajęciom bez spoglądania co chwila na zegarek:)

      Usuń
  3. Ren-ya, bluzka super - kolor piękny - no i biżuteria pasuje jakby pod nią była dobierana:)
    Babeczki Ci piękne wyszły z mojego ciasta! Czyli dobrze myślałam, że na babeczki będzie idealne:)
    A taka niedziela to coś wspaniałego, zwłaszcza ta piżama i stół zajęty wyrobami;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sowo, dziękuję!
      A ciasto do babeczek jest idealne! Pewnie jeszcze nie raz go wypróbuję w różnych wersjach, głównie ze względu na mamę, ale też i w pracy chciałabym się pochwalić, bo moje domowe audytorium strasznie maleńkie;) Poza tym roboty z tym nie ma żadnej, co jest kolejnym niebagatelnym czynnikiem zachęcającym do dalszych prób:)

      Usuń
  4. Oo, to i ja skorzsystam z przepisu, bo mój mały ma to samo uczulenie co Twoja mama. Co do biżuterii, to nawet nie wiesz jak wiele radości mi teraz sprawiłaś! Szalenie się cieszę, że tak się moje drobiazgi wpasowały :)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, bo ja, widzisz, lubię tak radość rozdawać w małych dawkach:) A jak sama wiesz, to jeszcze nie koniec...

      Usuń
  5. Bluzeczka śliczna i te wszystkie dodatki do niej świetnie psują.
    Ha ha no tak jak u mnie cały stół zastawiony. Ja też siedziałam wczoraj do pierwszej w nocy. Wciąga decu wciąga bardzo wiem coś o tym. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez to, że ja dekupażem zajmuję się tak bardziej skokowo, to mam wrażenie, że za każdym razem muszę się od nowa wszystkiego uczyć... Ledwie jakieś wnioski mi się nasuną, to do następnego razu zdążę już o nich zapomnieć i znów robię te same błędy... Całe szczęście, że decoupage tak wiele potrafi wybaczyć (i że elementów do naklejania mi nie brakuje;))
      I dziękuję za wsparcie - gdy teraz mąż będzie narzekał na nasz zastawiony stół, to mu powiem, że inni mają tak samo;)

      Usuń
    2. ha ha no widzisz. Ja muszę kiedyś jakieś fotki z mojego warsztatu pracy wrzucić. Pokażesz mężowi i zaraz przestanie narzekać. Jak pogrzebiesz na moim blogu to może coś tam znajdziesz...Wiesz ja też przeważnie na szydełku robię, drutach i szyje. Decu zajęłam się nie dawno i wciągnęło mnie, ale jak dla mnie to też takie zajęcie z doskoku na własne potrzeby. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Ja też na własne, albo prezentowe:) A wczoraj po raz pierwszy zastosowałam metodę żelazkową:) Bałam się jej jak diabeł święconej wody, a okazała się być genialnie prosta i skuteczna:) Jeśli jeszcze tego nie próbowałaś, to polecam!

      Usuń
  6. Przeczytałam cały początek Twojego bloga. Wciągnął mnie niesamowicie. Oczytana i zdolna kobietka z Ciebie. Podziwiam i czekam na moment, kiedy będę mogła czytać ciąg dalszy.
    Bluzeczka śliczna a te kolczyki pasują bezbłędnie. Dużo masz tych pudełeczek, na pewno wszystkie pięknie ozdobisz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Aniu! Sprawiłaś mi ogromną przyjemność swoimi słowami... i aż zaniemówiłam z wrażenia...
      Też jestem w trakcie eksploracji Twojego i moje pierwsze wrażenie pogłębia się z każdym kolejnym Twoim wpisem:)
      Dziękuję:)

      Usuń
  7. Ale plany....wow! Biżu śliczne. A bluzeczka piękna, i mówisz że z gucio? Jestem pod wrazeniem! Ja zrobiłam mojej koleżance ażurowy szal z tej włóczki i po miesiącu noszenia nadaje się do kosza. Jest kompletnie zmechacony i wygląda ohydnie! Może parę lat temu robili jakoś lepiej? Nie wiem w czym tkwi sekret?

    pozdrawiam

    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, serio??? Gucio to jedna z moich ulubionych włóczek, między innymi dlatego, że jest miękka i puchata, a prawie w ogóle się nie mechaci... Zrobiłam z niej, lub z jej dodatkiem, całkiem sporo rzeczy i są w porządku... Nawet sukienka, o którą się obawiałam, że będzie się na pupie, od siedzenia, wycierać...
      No przykro mi, że takie coś stało się z Twoją pracą i też nie mam pojęcia dlaczego... A może od prania? Ale ja swoje rzeczy wszystkie w pralce piorę (choć na specjalnym programie i w ochronnych woreczkach) i też się nic nie dzieje...

      Usuń
  8. Świetny sweterek :))
    Widząc Twój stół od razu przypomniały mi się czasy, gdy intensywnie malowałam na szkle :)) Też nie było gdzie jeść :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki:) I za kolejny głos w sprawie zajętego stołu również - w końcu zjeść można gdziekolwiek... A człowiek ogarnięty zapałem twórczym działa w stanie wyższej konieczności; drobiazgi muszą się podporządkować;D

      Usuń
  9. Bluzeczka wyszła doskonale i chyba brak materiału dobrze jej zrobił - z takimi rękawkami jest lżejsza. O stołach, gdzie nie ma miejsca na postawienie talerza, mogłabym pisać epopeje :)) A babeczek nie skomentuję, dobrze, że jestem po obiedzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zdania, że oszczędność materiału wyszła bluzce na dobre, szczególnie w rękawkach właśnie, które, ku mojemu największemu zaskoczeniu, okazały się być całkiem akuratne (w trakcie pracy najbardziej bałam się, że będą ni w pięć ni w dziesięć).
      A zastawiony stół wciąż jest zastawiony... mąż tylko wzdycha zrezygnowany...

      Usuń
  10. no, nareszcie mogę obejrzeć wszystkie fotki! :-)
    piękna bluzeczka! nie umiem jeszcze ażurowych :-( (ale się zaprę i nauczę kiedyś, heh!), fantastyczne dekupaże! zdolna bestia z Ciebie :-)
    no i znowu babeczki! okrrrrrrrrrropna rrrrrrren-ya! :-D
    (podeślij parę, bo tu się zaślinię na amen ;-P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co, awaria jakaś była? Dobrze, że już usunięta:)
      Ażurki są proste - nauczysz się bez trudu... A z babeczkami, to jeszcze nie koniec, bo odkąd mam te silikonowe foremeczki, to się pieczeniu oprzeć nie mogę;)

      Usuń
    2. e tam, żadna awaria, transfer spadł, bo oglądałam 2 ostatnie serie Castle, potem 2 i 3 serię Lie To Me (obłędny Tim Roth), a na koniec Stargate: Universe, no i wzięło mi i wyżarło interneta ;-)dokładnie jak obejrzałam ostatni odcinek SG:U :-D (szczęściara jestem!)
      ażurki trzeba liczyć, a mój zwapniały mózg sobie nie radzi z pamiętaniem o tylu rzeczach na raz :-/
      Babeczki... normalnie się kiedyś wproszę ;-P
      uściskuję!

      Usuń
  11. Śliczna i bardzo delikatna bluzeczka, kolczyki dobrane super, całość kapitalna, ale mnie normalnie rozwaliły Twoje buty. Są po prostu super, choć w takim obcasiku to bym już sto razy leżała jak placek. A w ilości puszek możemy się ścigać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko że Ty swoje puszeczki dekorujesz chyba bardziej na bieżąco, a ja swoje w większości jedynie zbieram;) Ale jak sobie ostatnio postanowiłam - to się zmieni. Ostro zabieram się do dekupażu:)
      A obcasik... maciupki jest przecież. Jako mikrusek zazwyczaj chodzę w wyższych, ale te pantofelki spodobały mi się pomimo tego maleńkiego obcasiku:)

      Usuń
  12. Reniu ta bluzeczka jest obłędna! Zastanawiam się, czy jeszcze masz ten wzór gdzieś pod ręką... i czy mogłabyś mi go podesłać na szyleczko@gmail.com, jeśli znajdziesz wolną chwilkę. Nie spieszy się absolutnie :) Myślę bardziej przyszłościowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, nie ma sprawy:) W oryginale bluzeczka była długa, aż do bioder, ale ja miałam mało włóczki. Obiecuję, że do końca tygodnia wyślę Ci opis wykonania:)

      Usuń