W piątek przyszła mi paczka z internetowej pasmanterii - ponad dwa kilogramy włóczkowego dobra. Na pierwszym planie dwa zielone motki - sprawcy całych zakupów;-).
Wśród motków była niespodzianka - gratisowe guziczki.
Do tej pory nie schowałam nabytku. Włóczki wciąż leżą w sypialni, rozłożone na desce do prasowania. Ilekroć obok nich przechodzę, za każdym razem się zatrzymuję, dotykam i się do nich uśmiecham:-)
W sobotę rano dobre śniadanie. Nawet bardzo dobre! Kromeczki świeżo upieczonego, pachnącego czarnuszką, domowego chleba, ze świeżo kupionym na targu wiejskim nabiałem, sałatą z własnej skrzynki i rzodkiewką z maminego ogródka. Po wierzchu posypane nacią z rzodkiewki (wiedzieliście, że jest jadalna i nawet zdrowsza od korzenia? a jakie pyszne są surówki z jej dodatkiem! przedobre po prostu) i drobno siekaną cebulką oraz delikatnie oprószone solą, pieprzem i na koniec muśnięte kroplą aromatycznego oleju lnianego. Mmmmmmmniam:-)
Po tych dwóch kromkach musiałam (po prostu musiałam!) dorobić sobie trzecią na dogładzenie i tylko rozsądek powstrzymał mnie przed zrobieniem sobie kolejnej;-).
Miłą niespodziankę zrobił mi urodzinowy kaktus - będzie kwitł! Od trzech dni wygląda jak na zdjęciu poniżej. Jestem ogromnie ciekawa, jak będzie się prezentował, gdy kwiaty całkowicie się rozwiną.
Podobno wszystkie kaktusy kwitną, ale u mnie akurat takie rzeczy nie miały miejsca... Do tej pory zakwitł tylko jeden mój kaktus i to nie w domu, a dopiero, gdy wyniosłam go do pracy. Skromniutki pojedynczy kwiatuszek sprawił mi wtedy ogromną przyjemność. Zrobiłam mu zdjęcie telefonem. Na pamiątkę. Jakbym już nigdy nie miała okazji zobaczyć go kwitnącego. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, od tamtej pory co parę tygodni pojawiają się na nim takie właśnie kwiatki:
I na koniec bez. Uwielbiam kwitnący bez. Pachnie zniewalająco. Oby jak najdłużej! To jeden z powodów, dla których kocham maj:-).
I kocyk skończyłam (to temat na inny wpis i chyba nawet nie jeden...)
I Dominika była.
I domowa pizza, której nie zdążyłam sfotografować...
To był bardzo dobry weekend. Mimo, że deszczowy:-)
Jakoś dwa motki dziwnie się rozmnożyły:)) Ciekawe co z tego wszystkiego powstanie:) A nać rzodkiewki jest jadalna?? Nie wiedziałam a co roku miałam w ogrodzie. Ten mały kaktus w pracy to mammilardia też kiedyś miałam i ciągle był obsypany kwiatami:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZobacz to
Usuńhttp://www.ekoquchnia.pl/2013/06/pesto-z-lisci-rzodkiewki/
Dzięki! Pesto z rzodkiewkowej naci jeszcze nie robiłam:-) Makaronu jem mało, ale jako smarowidło do chleba koniecznie muszę wypróbować.
UsuńZ Przy włóczkowych zakupach bardzo często następuje takie dziwne rozmnożenie;-)
Widzę: Grete multi, ostatnio moja ulubiona.
OdpowiedzUsuńPiękny bez-przedsmak lata:)
Po tym, co zobaczyłam u Ciebie i u Erendis, wykorzystałam pierwszą okazję do nabycia Grety, chusta będzie na pewno:-)
UsuńBardzo mnie to cieszy:))
UsuńPozdrawiam:))
Ojej, ile piękności przyszło do Ciebie!!!!! A jakie śliczne kolory! Co powstanie z zielonego? Bo strasznie ładny jest. A za bawełenek co będzie?
OdpowiedzUsuńKaktus pięknie kwitnie i muszę przyznać, że mnie nigdy żaden nie zakwitł, aż w końcu przestałam je hodować... Kanapki - mmmm, pycha! No widzisz - Ty masz zdrowy rozsądek, ja niestety nie. Nie przyznam się, ile porcji szarlotki dziś zjadłam. Zdradzę tylko, że jutro idę do pracy w czymś baaardzo luźnym... No wstyd po prostu... Ale miałam co świętować- nie mam alergii!!!!!! Zrobiłam badania i nie mam już!!!!! Strasznie się cieszę :)
Kocham bez i nawet jeden krzew rośnie pod moimi oknami!
Miłej niedzieli!
Asia
PS. Moja też była miła, pomimo tego deszczu :)
Jeszcze nie wiem dokładnie na co przerobię włóczki, w tej chwili mam natłok najróżniejszych pomysłów, lubię to uczucie:-)
UsuńCo do szarlotki, to w jej przypadku mój rozsądek też zazwyczaj przegrywa i też się nie przyznam ile porcji potrafię wsunąć na raz;-)
Gratuluję ustąpienia alergii, oby już nie wróciła!
A moja cała niedziela w pracy....Tyle kupiłaś pięknych włóczek! masz z czym poszaleć. U nas tak samo deszcz, ale wystarczy spojrzeć przez okno i zobaczyć jak świat tonie w zieleni i od razu humor zwyżkuje... Też uwielbiam maj:))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po zimnych ogrodnikach będziemy mogli wreszcie cieszyć się prawdziwym ciepłym i pachnącycm majem, bo na razie, trzeba to powiedzieć wprost - nie rozpieszcza nas ten maj. Choć zielono jest, to prawda:-)
UsuńReniu....życzę Ci samych takich dobrych weekendów jak ten:) Zgłodniałam..idę robić kanapkę...bez rzodkiewki:( włóczka extra:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ja tymczasem też już bez rzodkiewki - trzeba jej dać trochę dorosnąć:-)
Usuńuhm, zapewne powstanie wiele wspaniałych rzeczy z tych pięknych włóczek :) kanapeczki wyglądają smakowicie i widząc Twój opis są bardzo zdrowe :)
OdpowiedzUsuńKaktus zapewne będzie miał piękny kwiat, u mnie tylko jeden kaktus kwitł, teraz ma już swoje lata i każdy pączek opada zanim rozkwitnie :((( a bez też kocham!
Pozdrawiam cieplutko! :)
Kwiaty lubią robić niespodzianki (mnie ciągle któryś zaskakuje) więc jeszcze nie spisuj swojego kaktusa na straty:-)
UsuńPrzy robieniu i spożywaniu tych kanapek myślałam sobie - dla takich chwil człowiek żyje!;-) Zresztą przy dzierganiu też często tak sobie myślę...
Te zielone moteczki bardzo mnie zaciekawiły, piękny odcień! Rozmnożenie dwóch motków zaiste imponujące :))).
OdpowiedzUsuńKaktusy u mnie też szykują się do kwitnienia :). Żeby kwitły, muszą przede wszystkim porządnie odpocząć przez zimę, najlepiej w chłodnym pomieszczeniu i bez kropli wody aż do wiosny.
Chyba gdzieś już o tym słyszałam... Lubię sukulenty i kaktusy właśnie za to, że nie muszę bardzo pamiętać o ich podlewaniu, ale jakoś nie mieściło mi się w głowie, że można ich nie podewać cała zimę! Spróbuję w tym sezonie:-)
UsuńZielony jest faktycznie bardzo przyjemny, a niedługo już będę mogła pokazać do czego go potrzebowałam.
Oj, będą druciki śmigały i rozgrzewały się do czerwoności, aż miło na taki stosik popatrzeć.
OdpowiedzUsuńBzy u mnie też kwitną i zniewalają pięknym zapachem, szkoda, że w wazonie szybko więdną.
Ściskam gorąco:)
Tak miło patrzeć, że do tej pory nie mogę się zmusić, żeby go schować. Moteczki wciaż na wierzchu, cieszą oczy i wyzwalają pomysły:-)
UsuńFaktycznie bez w wazonie szybko marnieje, ale i tak go sobie utnę - z powodu kiepskiej pogody, bez w domu to najlepszy sposób, żeby zdążyć się nim nacieszyć:-)
piszesz, że włóczki jeszcze leżą w sypialni i się do nich uśmiechasz jak koło nich przechodzisz... oj wcale się nie dziwię... ja siedzę przed komputerem, patrzę na twoje zdjęcia i też szczerze zęby:) i aż ręka sama się wyciąga do monitora, żeby je pomiziać :)
OdpowiedzUsuńKanapeczki smakowicie wyglądają:)
A kwiatuszki piękne:) Ach ta wiosna:)
Miłego tygodnia życzę:)
Bardzo dziękuję:-)
UsuńZ nadmiaru planów i chęci aż sama nie wiem za co się brać najpierw:-)
A najgorsze jest to, że najpierw to pewnie będę musiała jakieś porządki w domu zrobić, bo przez ostatnie dni, z powodu kocyka, wszystko inne leżało odłogiem i mieszkanie mi zaczęło zarastać...
Ale słońce wyszło więc spodziewam się, że mimo wszystko, tydzień będzie dobry.
Czego i Tobie życzę!
Wspaniałe zakupy :-) Cudne moteczki... i ja wcale się nie dziwię, że miziasz je od czasu do czasu... uwielbiam to :-)
OdpowiedzUsuńKanapeczki wyglądają bardzo smakowicie.
Pozdrawiam serdecznie.
Na co dzień wszystkie moje motki leżą w pudłach, dla ochrony przed kurzem, ale gdy widzę na blogach otwarte regały z włóczkami, to myślę sobie, że też bym takie chciała - stałe pozytywne emocje gwarantowane:-)
UsuńDziękuję:-)
Wspaniałe motki sprawią super radochę w czasie pracy - nać rzodkiewki jadam jako sałatka / zamiast sałaty / Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńJa mogę jeść i zamiast, i razem z sałatą - smakuje mi w każdej postaci. Aż mi szkoda, gdy sobie pomyślę, że przez te wszystkie lata marnowałam tyle dobra;-)
Usuńdlaczego mnie nie dziwi, że zaczynając zakupy z planem na jedną włóczkę, kończysz z 2 kg? nową włóczką, podobnie jak Ty, muszę się nacieszyć: patrzeć na nią, głaskać, dotykać:)
OdpowiedzUsuńKaktusy są naprawdę wdzięcznymi roślinami, jeśli ktoś lubi takie, a kwiaty po prostu wymiatają! będziesz zachwycona
Bardzo lubię kaktusy. Może nie wszystkie, bo miałam kiedyś takiego, co mi dał w kość, ale większość jednak lubię. Kiedyś w ogrodzie botanicznym nie mogłam wyjść z pawilonu z sukulentami i kaktusami, tak mi się wszystkie podobały:-) (inna sprawa, że mogło mi się tam podobać również dlatego, że było bardzo ciepło;-))
UsuńTe nieco ponad dwa kilo nabytku, to i tak już po ostrych cięciach w koszyku. Usprawiedliwiam się, że i tak bardzo rzadko pozwalam sobie na taką rozpustę:-)
Po czasie patrzenia nastał czas dotykania... i pewnie jeszcze przez chwilę mnie tak potrzyma;-)
Dla każdej dziewiarki taki widok włóczek, to balsam na wszelakie troski:)) Śliczne kłębuszki - zapewne wkrótce będę oglądać z nich gotowe wyroby.
OdpowiedzUsuńBez i u mnie pod balkonem kwitnie - boski zapach i oszałamiający widok kiści kwiatowych. Wkrótce zaczną kwitnąć piwonie - mam trzy krzaki białej i jedną bordową, więc czekam z niecierpliwością na pełny rozkwit. Właśnie z takich zapachowych doznań uwielbiam tę porę roku. Nać rzodkiewki jadam, rzeczywiście pyszny dodatek do sałatek. Gdy mieliśmy działkę, przynosiliśmy jeszcze młodą lebiodę i przyrządzaliśmy z niej "szpinak" - jeszcze lepszy w smaku niż naturalne warzywo.
Kanapeczki wyglądają bardzo apetycznie:))
Serdecznie pozdrawiam:))
Lebioda! Dziękuję za podpowiedź, może jeszcze mi się uda dosiać, bo szpinak i szczaw już mam. Szczawik mi ładnie rośnie, ale szpinak coś nie bardzo... Martwię się, że może za dużo podlewałam... Przechlapane jest, gdy się jest takim początkującym - ze wszystkim problem.
UsuńPiwonię pamiętam z dzieciństwa - miała piękne, ogromne kwiaty - doskonale nadawała się na Boże Ciało:-)
A motki.... jeszcze sama dokładnie nie wiem co z nich powstanie, ale mglistych pomysłów mam całe mnóstwo.
Reniu - lebioda należy do chwastów, więc nasionek na pewno nie kupisz. Myśmy zbierali na działce, bo tam właśnie rosła. O tej porze jest najlepsza, bo młoda. Nie polecam zbierania przy drogach, wiadomo z jakich względów, najlepiej na "zaprzyjaźnionych" działkach w Ogrodach Działkowych.
UsuńJeśli jakaś roślinka długo nie wschodzi, to powodem mogą być kiepskie nasiona. Nieraz w sklepach sprzedają zleżałe nasionka i wtedy taka roślina nie wzejdzie.
Życzę powodzenia w uprawach - w przyszłym roku będziesz już wprawionym ogrodnikiem:))
Serdeczności:))
Cudne zakupy - uroczych włóczek :) Ojej jakie ładne kwiatuszki ja się u kaktusa nie doczekałam kwiatków ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
To jeszcze nic straconego, ja przez 10 lat byłam przekonana, że moje kaktusy to po prostu taki niekwitnacy gatunek;-)
Usuńuwielbiam ten Twój zachwyt :-) bez też kocham!
OdpowiedzUsuń♥
noooo, bo mnie tak czasami radość życia roznosi....
UsuńDla równowagi dołki też głęboko przeżywam;-)
dołków niech będzie jak najmniej, a tej cudownej radości jak najwięcej, Kochana!
Usuń♥
Dzięki!
UsuńAaale sobie dogodziłaś! Włóczka, ekologiczne śniadanie....
OdpowiedzUsuńZ pasją biegam do ogródka po świeżą rzodkiewkę, szczypior, rukolę... tak jak Ty!
:)
Z moich upraw na razie tylko z sałaty korzystam, ale Mama mi systematycznie donosi plony z ogródka, który uprawia wspólnie z sąsiadką... Oj, jest tego dobra, nie nadążamy zjadać, ale po zimie człowiek jest taki stęskniony za świeżą zieleniną...
UsuńTak że ten, dogadzam sobie pod każdym względem:-)
Ależ smakowite śniadanko;- samo zdrowie.
OdpowiedzUsuńNiezły stosik włóczek;- śliczne pastelowe kolorki. Widzę, że podobnie jak ja celebrujesz nowo zakupione moteczki;- to oczywiste, że najpierw trzeba się nimi nacieszyć :):):)
U mnie też kwitną bzy, co chwilkę obrywam (bo co chwilkę więdną) je do wazonu;- uwielbiam ich zapach.
Pozdrawiam wiosennie Dorota
Bardzo celebruję:-) Muszę w ogóle przygotować sobie wszystkie wiosenne motki na widoku i wymyśleć z nich coś lekkiego, słonecznego i całkiem po swojemu, bez wspomagania gazetkami, taki mam plan:-)
UsuńPopatrzyłam na te kanapki i teraz jestem głodna.
OdpowiedzUsuńA włóczki są bardzo ładne. Ja póki co omijam pasmanterie, bo mam duże zapasy różnych resztek i chciałabym nie mieć więcej.
Moje kaktusy nigdy nie kwitły. Słyszałam, że jak się je poupycha w małych doniczkach, to bardziej są skore do rozkwitania, bo nie idą na ilość łebków (czy łodyg, czy jak tam się nazywają kolczaste baniaki naziemne), ale właśnie energia rozrostowa kierunkuje się na kwiat. Nie wiem, ile w tym prawdy.
Ja też nie wiem. Moje kaktusy mają małe doniczki, nawet myślałam, żeby je może przesadzić, ale w takim razie wstrzymam się z tym pomysłem:-)
UsuńA dziś wieczorem będę mieć nowy świeży chlebek i jak sobie zrobię z masełkiem.....
Się rozmarzyłam:-)
(I zaśliniłam...)