poniedziałek, 14 grudnia 2020

Weekend napchany planami

Zawsze to robię. Napycham weekend planami - zadaniami nie do zrealizowania w ciągu roboczego tygodnia, przyjemnościami niemożliwymi do osiągnięcia w ciągu roboczego tygodnia, wyzwaniami wymagającymi czasu, działaniami zamykającymi wszystko to, co pootwierałam w tygodniu... itp. itd. Miniony weekend nie był pod tym względem wyjątkowy...

Po pierwsze planowałam skończyć spódnicę. Pracuję nad nią od dwóch tygodni - projekt całkiem eksperymentalny, nigdzie czegoś takiego nie widziałam. Może nie bez powodu? Może nie da się w ten sposób dziergać spódnicy? Ale się uparłam i zdawało mi się, że przewidziałam, jak może zachowywać się dzianina w takim fasonie. W piątek wieczorem po raz pierwszy (po kilku korektach wcześniej) mogłam ją zmierzyć w całości. I okazało się, że jednak moje szacunki były mocno niedoszacowane. Ale nic to. Przecież mamy czas, cały weekend przede mną! Sprułam problematyczną część i większość soboty zeszła mi na ponownym doprowadzaniu spódnicy do końca. W niedzielę rano znów zmierzyłam całość i nie... No nie! Nie może tak być! Znowu prucie. Ale tym razem wracam prawie do początku. Niestety, spódnica zamiast być skończona w weekend jest ponownie ledwie napoczęta.


 

Po drugie - poduchy i skarpetki na krzesła do jadalni. Skończyłam je (jeśli dobrze liczę) jakieś 7 tygodni temu. Od tamtej pory leżą i czekają na uporządkowanie przestrzeni w jadalni, co w praktyce jest zadaniem niewykonalnym z racji tego, że w tym miejscu spotykają się wszelkie domowe żywioły i choćbym nie wiem jak się starała, to chaos jest tu stanem naturalnym. No więc nie chce mi się starać w ogóle, odkładam porządki na wieczne później. A w nieuporządkowanej przestrzeni nie da się się cieszyć z nowych, pięknych (naprawdę jestem z nich zadowolona!) poduszek. A tym bardziej zrobić im udanych zdjęć. Ale i tak co weekend obiecuję sobie, że tym razem to już na pewno ogarnę. Niestety, tym razem też się nie udało.


 

Po trzecie - szydełkowe dekoracje na klatkę schodową. Kiedyś klatka schodowa była tylko sienią łączącą mieszkanie z zewnętrzem... Teraz, po remoncie stała się pomieszczeniem wewnętrznym, a odkąd młodzi przeprowadzili się na swoje piętro niżej, łącznikiem pomiędzy ich mieszkaniem na dole, a naszym na górze. Potrzebny był przytulniejszy wystrój. Pracuję nad nią z przerwami od kilku tygodni. Pomalowałam płytki na podłodze, schody, drzwi do szafy pod schodami, zrobiło się inaczej, cieplej, całkiem przyjemnie. Do pełni zadowolenia brakowało mi jakichś dekoracji. Wymyśliłam sobie, że udekoruję żyrandol oraz ściany szydełkowymi motywami. Zrobiłam je nawet szybko (choć prawie na ślepo, przy tej pracy uznałam, że to najwyższa pora na sprawienie sobie okularów), teraz od dwóch tygodni czekają na wypranie, wykrochmalenie i zajęcie swoich eksponowanych miejsc. Niestety w ten weekend nadal się nie doczekały.


 

Po czwarte - pudełeczka na zlecenie i najbardziej czasochłonny etap, czyli transfer napisów. To akurat zrobiłam. Zlecenie święta rzecz, muszę się wyrobić w terminie.

Po piąte - dzianiny od Lenarda - chusta z opaską, które otrzymałam w prezencie (DZIĘKUJĘ jeszcze raz! Są naprawdę przepiękne i tak w moim guście, że to aż niesamowite jak dobrze go znasz!) i obiecałam niezwłocznie sfotografować. Najbardziej niezwłocznym terminem i okazją miał być jak zwykle niedzielny wyjazd do lasu. Ale przez te transfery co powyżej, dzienna część niedzieli nieoczekiwanie zaczęła się mi się kończyć. Poza tym pogoda i tak była wstrętna, Temperatura poniżej zera, do tego mżawka jakaś, ciemno i w ogóle STRASZNIE nieprzyjemnie... Trzeba było zastosować wersję skróconą, czyli szybki spacer wokół kwartału. Dlatego zdjęcia niestety też na szybko. I zamiast opaski założyłam jednak czapkę, może i nie od kompletu, ale też od Lenarda i też pasuje:-D



 

Nie zrobiłam w ten weekend, albo zrobiłam tylko po łebkach, jeszcze parę innych zaplanowanych rzeczy, głownie porządkowych, wszelkie porządkowe w pierwszej kolejności spadają z grafika (a potem są głównym powodem poczucia winy)... Ale cieszę się, że udało mi się wyprać dwa dywaniki (ręcznie, w wannie!) - to część zadania pt. ogarnianie klatki schodowej i jadalni. Jeden maleńki kroczek, ale zawsze do przodu:-).

No i odebrałam swoje pierwsze w życiu okulary! Plus 1,5 dioptrii. Teraz już mi nie straszny nawet kordonek i szydełko 1,25 mm:-). Teraz, gdy tak dziergam sobie w tych okularach, mąż mówi, że tylko mi bujanego fotela brakuję... I że musi mi kupić na Gwiazdkę;-).


 

Hmmm, mam nadzieję, że mówi serio, bo zawsze marzyłam o bujanym fotelu!


27 komentarzy:

  1. Z planami tak zawsze ;-) ja już niczego nie planuję, bo wiadomo, że jak sobie coś zaplanuję, to niewiele z tego wyjdzie. Możeby stosuję za to. Może by się udało to i to zrobić, tak se myślę i czasem się jakieś możeby udają ;-)
    I bardzo, baaaaaaaaardzo się cieszę, że Ci się podoba ♥ I raz jeszcze DZIĘKUJĘ, że jesteś! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje plany to taki rodzaj możeby właśnie:-)
      I wzajemnie!

      Usuń
  2. Plany sobie... a zycie i tak sobie, skąd ja to znam. :) Ostatnio nawet założyłam sobie zeszyt i wpisuję rzeczy do zrobienia. Skończone w sposób jakikolwiek wykreślam. W weekend zamiast "skończyć sweter" wyszło "spruć sweter". Okularki masz urocze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dokładnie, listy rzeczy do zrobienia to mój chleb powszedni, mojego męża doprowadzają do szału;-) ale wykreślać zrobione to lubi:-)
      Dziękuję:-)

      Usuń
  3. Ja nie planuję bo się nic nie sprawdza. Chusta śliczna i też ją zrobię. A w fotelu bujanym nigdy nie siedziałam i chciałabym kiedyś wypróbować. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię mieć zaplanowane zadania, nawet jeśli nie wszystko uda się zrealizować, zawsze można zrobić korektę planu i zapakować kolejny weekend;-)
      Chusta jest naprawdę zjawiskowa!
      O, ja siedziałam na takim fotelu, bardzo relaksujące tak się pobujać:-)

      Usuń
  4. Ty masz cierpliwość z ta spódnicą , podusie i inne udziergi cudowne.Tak czytam o tych planach i myślę czy aby nie za dużo chcesz wykonać prac i rzeczy w weekend.Z planowaniem bywa różnie,nie zawsze wypali.Wole mniej zaplanować a więcej zrobić ,zresztą odpocząć też trzeba, i poleniuchowac też trzeba.Pozdrawiam pracusiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko dlatego, że z perspektywy pracującego tygodnia wolny weekend wydaje się taki pojemny...
      Do spódnicy cierpliwość właśnie mi się kończy, dałam jej ostatnią szansę, trzymaj kciuki:-)

      Usuń
  5. Cudowności stworzyłaś znowu :) Podziwiam Cię, że tyle udaje Ci się zrobić z rzeczy zaplanowanych. U mnie te listy do zrobienia stanowią raczej wyrzut sumienia mojej jesienno-zimowej niemocy.
    Eksperymentalnej spódnicy wielce jestem ciekawa, więc twórz i pokazuj. Na pewno wyjdzie niebanalna!
    Jak już pojawi się fotel bujany, to może jedna z poduch na nim znajdzie swoją miejscówkę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie popełniłam ten wpis, żeby się wyżalić, jak niewiele udaje mi zrobić, nic tu nie zasługuje na podziw, mam poczucie jakbym działała jak mucha w smole... wyrzuty sumienia są u mnie nieustające;-) Ale mam satysfakcję z każdego odfajkowanego punktu:-).
      Co do spódnicy... zbliża się kolejna chwila prawdy, mam nadzieję, że spełni oczekiwania, będę informować:-)
      Dziękuję!

      Usuń
  6. Planujemy,planujemy, a tu usłyszymy ....mamo a możesz... i diabli plany wzięli. Ale planować możemy zawsze, zawsze to miłe iż chcemy tyle zrobić. Pozdrawiam ! Zdrowych, spokojnych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dokładnie tak jest:-) Dziękuję serdecznie i nawzajem!

      Usuń
  7. Bardzo pracowity weekend :)

    Pozdrawiam ♥
    www.twinslife.pl (klik)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To paradoks, że tak pracowity, a tak mało zrobione... dlatego już upycham kolejny:-)

      Usuń
  8. Słaba jestem z planowania, może jeszcze słabsza z realizacji planów, toteż nie czynię żadnych planów. No, chyba, że wyjazdowe.
    Narobiłaś smaku swoimi nie do końca pokazanymi pracami. Bardzo jestem ciekawa twojej jadalni i korytarza. Zapowiada się intrygująco.
    Okulary do prowadzenia samochodu i oglądania telewizji mam od wieków. przed wyjazdem zauważyłam, ż e coraz słabiej również widzę z bliska, więc sprawiłam sobie drugie. I teraz biegam po moim malezyjski mieszkaniu w poszukiwaniu odpowiedniej pary.
    Lenard to świetny facet, który w dodatku robi swietne prezenty:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenard bardzo dziękuje :-D ♥

      Usuń
    2. Danonk - domowych porządków nie cierpię, ale porządek w planach i zadaniach muszę mieć:-) Zobaczymy ile z tego, co się odwlekło uda się zrealizować w ten weekend, może choć ta klatka schodowa, warto by już to zamknąć:-). Będę pokazywać na bieżąco:-)
      Dzięki!

      Usuń
  9. Ja nie planuję. Idę na żywioł. Chociaż ostatnio raczej na lenia. Ale to dlatego, że czekamy na finalizację pewnych spraw i wszystko wokół jest jakby w zamrożeniu. Stresujący czas. Na robótkowanie nie mogę już patrzeć. Przerobiłam się. Chociaż straszą mnie różne wizje poTworne 🤓😱 A chusta czadowa! Jak skrzydła smoka 🖤🐲👌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzydła smoka - ależ trafne skojarzenie!
      Niech się sprawy sfinalizują pomyślnie, a poTworne wizje doczekają realizacji:-) Powodzenia!

      Usuń
  10. Nie tylko u Ciebie taki chaos, Reniu! Ja też nie mogę ogarnąć mieszkania, w szczególności porządków, wiadomo i koty i ciągłe przemieszczanie zbędnych rzeczy z jednego pokoju do drugiego, potem znów na powrót, do tego uporządkowanie pokoju ś.p. Tatusia, wciąż brak mi czasu na wszystko; nie lubię takiej nerwówki, źle znoszę bałagan, wciąż brak mi też i sił z powodu urazu barku i nogi. Wszystkie nienoszone przez dzieci ubrania leżą w pudłach, ale pandemia zastopowała zorganizowanie bazarku na potrzeby chorych kotów i psów, więc trzymam te rzeczy jeszcze u siebie, może po Nowym Roku fundacja zabierze. Jedynie zostaje mi skupiać się na sprawach codziennych do ogarnięcia i moich robótkach.
    Fajnie Ci w okularkach, na pewno pomogą i przy robótkach i przy czytaniu; u mnie moja wada to plus 6 i plus 7 do czytania, a do chodzenia plus 4 i 4,5 dioptrii - tak mi pogorszył się wzrok przez moje hobby.
    Serdeczności ślę i powodzenia w realizacji planów, mimo wszystkich zawirowań:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dokładnie mam to samo! Przez psy, koty i Florka w mieszkaniu jest nieustanny chaos, narzuty, poduszki, dywaniki wiecznie rozbebeszone, niedoogarnięcia. Z pokoju po młodych miałam sobie zrobić pracownię, ale też nawet go nie tknęłam. Teraz wszystko odkładam na przerwę świąteczno-noworoczną, będzie nieco więcej czasu, więc może się uda:-)
      Dziękuję! Oby i Tobie udało się spędzić ten czas w najlepszy sposób i w jak najlepszym zdrowiu:-)

      Usuń
  11. Anonimowy12/19/2020

    Czasami tak jest, że dużo się planuje, a potem nic z tych planów nie wychodzi xd
    Bardzo fajnie prezentuje się ta chusta i do twarzy Pani w okularach :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami, a nawet bardzo często:-D
      Chusta jest fenomenalna, dziękuję!

      Usuń
  12. A myślałam że tylko ja mam ambitne plany na weekendy ;) w ogóle dużo planuję -mam na myśli różne robótki -a zwykle nie realizuję nawet ułamka;)
    Prezent od Lenarda przepiękny, kolor - obłęd:)
    A okulary bardzo Ci pasują:) ja dla odmiany noszę minusy, wada pojawiła mi się na studiach.
    A fotel bujany? Był pod choinką?:D;);)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż też ma minusy:-) A plus tego jest taki, że teraz do bliży radzi sobie bez okularów:-)
      Fotel jest:-) I jest boski! Pokażę na czasie.
      Dziękuję:-)

      Usuń
  13. Ładny komplet pasuje do Ciebie. Okulary do czytania czy dziergania każdego to w końcu dopadnie

    OdpowiedzUsuń