Myślę, że to jest talent, z tym trzeba się urodzić - z umiejętnością wymyślania prezentów. Znam kilka takich osób, od których prezenty zawsze wprawiają mnie w osłupienie, że takie trafione. No jakim cudem, myślę sobie, wiedzieli, że to jest właśnie coś dla mnie!
Rzecz jasna ja tego talentu nie posiadam. Wymyślanie prezentu dla kogokolwiek jest dla mnie szalenie trudnym i rzadko zakończonym sukcesem, zadaniem. Szczególnie, gdy ma to być prezent "z okazji". W tym względzie totalnie brakuje mi intuicji i polotu. Może to dlatego, że jestem skupioną na własnym świecie introwertyczką, ale zwyczajnie nie potrafię "czytać" innych ludzi. Z ulgą i wdzięcznością przyjmuję wszelkie wskazówki i sugestie odnośnie tego, co mogę dla kogoś zrobić, co mogę dać. Co prawda element niespodzianki nie jest wówczas tak spektakularny, ale przecież prezent to zawsze prezent:-).
Najbliżsi doskonale mnie znają i wiedzą, że najlepiej działam w trybie mówisz-masz. W ten właśnie sposób powstał prezent dla Przyjaciółki: etui na czytnik oraz listownik, który musiałam dopasować wizualnie do zrobionych jakiś czas wcześniej rzeczy.
Listownik był o tyle problematyczny, że nie udało mi się nigdzie znaleźć dokładnie takiej samej serwetki. Myślałam, że może wystarczy, by serwetka była podobna - w stylu i kolorystyce, ale nie, nie wystarczyło. Dlatego ostatecznie całkiem zrezygnowałam z serwetki, a jedynym elementem wspólnym jest kolor, koronka oraz motyw rombów namalowany z pomocą szablonu.
Ale czasem nawet mnie zdarzają się przebłyski i pomysł na prezent razi oczywistością jak grom z nieba. Wpada do głowy zupełnie znienacka, gdy na przykład błogo sobie usypiam, albo bezmyślnie sprzątam łazienkę i to całkiem bez jakiejkolwiek okazji. Jak na przykład kuferek na pocztówki - prezent dla Beaty, bliskiej mi blogerki, która kolekcjonuje kartki pocztowe:-).
Mogę tylko żałować, że swoim prezentem trafiłam w bardzo bolesny dla Beaty czas... Choć z drugiej strony tłumaczę sobie, że był dla Niej iskierką pociechy w trudnych chwilach...