czwartek, 1 sierpnia 2013

Postanowienie

Przeczytałam ostatnio o apelu Episkopatu, by sierpień stał się, już nie tylko miesiącem trzeźwości, ale wręcz abstynencji. Zalecenie to jest tym bardziej szokujące, że właśnie sierpień co roku bije rekordy, jeśli chodzi o ilość spożywanego alkoholu na głowę dorosłego mieszkańca Polski....

Dziwię się.... żeby w katolickim kraju tak lekceważono zalecenia duchowych przywódców....

Oczywiście dziwię się z przekąsem, bo nie od dziś wiadomo, że religijność Polaków bardziej obrzędami niż wartościami stoi....

Ale nie będę złośliwa. Nie chodzi o to, by cokolwiek komukolwiek wypominać. Zwłaszcza, że sama przecież jestem pozbawioną wszelkich wartości ateistką;P

Ale tak się składa, że od dziesięciu lat również abstynentką. I to abstynentką w takim znaczeniu, jakie przywołuje w dokumencie biskup Bronakowski - "[Abstynencja] Nie jest to smutne ograniczenie, ale szansa, źródło mocy wewnętrznej, źródło życia i radości!"
Nie jest to smutne ograniczenie, ale szansa, źródło mocy wewnętrznej, źródło życia i radości!
Nie jest to smutne ograniczenie, ale szansa, źródło mocy wewnętrznej, źródło życia i radości!
Nie jest to smutne ograniczenie, ale szansa, źródło mocy wewnętrznej, źródło życia i radości!
Nie jest to smutne ograniczenie, ale szansa, źródło mocy wewnętrznej, źródło życia i radości!

Zgoda buduje, dlatego zawsze niezwykle mnie cieszy, gdy mogę zgodzić się opinią kogoś, z kim na ogół nie jest mi po drodze. Bo to znaczy, że jednak istnieje jakaś płaszczyzna porozumienia, jakaś część wspólna naszych ludzkich doświadczeń:) Takie momenty pozwalają mi wciąż wierzyć, że pokój na świecie jest możliwy, a wszyscy ludzie to jedna wielka rodzina;)

Do abstynencji od alkoholu nie trzeba mnie przekonywać, jednak apel Episkopatu zainspirował mnie do podjęcia innego postanowienia.

Otóż - sierpień będzie dla mnie miesiącem bez słodyczy!

Mojemu postanowieniu nie przyświeca żadna głęboka idea. Po prostu i banalnie - słodyczy żrę za dużo. I z dnia na dzień coraz więcej - lody dla ochłody; ciastka do kawy; Michałki, bo uwielbiam; ptasie mleczko, bo dostałam; krówki mleczne, bo zostały z jagodowych muffinek (swoją drogą - genialny przepis!); jagodowe muffinki, bo naszła mnie fantazja na pieczenie, nowe cukierki z Wawela, bo mus wypróbować... Dzień bez słodyczy, to dzień stracony;/

Dosyć tego! Tłuszcz cukierniczy mi szkodzi. Że już nie wspomnę o przyrostach. Żeby choć w tych miejscach, w których mi brakuje, ale nie - zawsze muszą się robić tam, gdzie ich nie potrzeba...

Postanowienie powzięte i niniejszym wpisem na blogu zaklepane! Będę ćwiczyć silną wolę;)

30 komentarzy:

  1. To ja kibicuję! Żeby 31. sierpnia z dumą mogła powiedzieć, że dałaś rade i nie było tak strasznie. I po cichu się przyłączę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde wsparcie się przyda, dziękuję:) A ja za Ciebie też po cichu kciuki trzymać będę:)

      Usuń
  2. W takim razie życzę wytrwałości! :)
    Ja każdy miesiąc staram się organizować jako miesiąc bez czegoś, miałam już bez kawy, bez czekolady, bez mięsa mi się przeciągnął. Sierpień jest miesiącem bez kolacji. Żadne pobudki postno-religijne mną nie kierują, nie jestem poddaną Episkopatu, tylko zwykła ciekawość, czy się uda, czy to ma sens...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ty już wprawiona jesteś:) Gratuluję! Szczególnie tego bez mięsa. Ja światopoglądowo jestem wegetarianką, ale w praktyce to u mnie trudne do wprowadzenia. Nie dlatego, że tak bardzo lubię mięso, ale zniechęca mnie konieczność kontrolowania takiej diety - szukanie białkowych zamienników, suplementacja... szczególnie, że kwestie żywieniowe zupełnie mnie nie interesują...

      Usuń
  3. Ja też jestem abstynentką z wyboru - nie piję alkoholu i już! ale od słodkiego dać sobie miesiąc przerwy byłoby trochę trudno.... ciekawe czy wytrzymasz:)) pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z alkoholem poszło łatwo i zupełnie bezboleśnie, ze słodyczami spodziewam się, że rzeczywiście będzie trudno... Ale dam radę! Zawsze dotrzymuję swoich umów:)

      Usuń
  4. Uda Ci się, jestem pewna :) Alkoholu tak mało pijam, że apeli nie trzeba. Ze słodyczami jest problem, ale na tyle znam siebie, żeby sobie nie robić 100% zakazów (bo jest 100% szans, że się zbuntuję przeciw samej sobię), a tylko wprowadziłam ograniczenia (zero słodkich bułeczek, pączków, czekolada raz na jakiś czas, zero cukierków). Nooo, tylko z lodów nie rezygnuję, póki sezon trwa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie całe lata wszystko funkcjonowało bez problemów i bez dodatkowych ograniczeń. Dopiero parę ostatnich miesięcy, to istne wariactwo - taki mam apetyt na słodycze, że szok! Drastyczne sytuacje wymagają drastycznych rozwiązań;) Mam nadzieję, że miesięczny, stuprocentowy zakaz pozwoli mi wrócić do równowagi:)

      Usuń
  5. 3mam kciuki bardzo bardzo! Dla mnie byłoby to niezmiernie trudne postanowienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Dla mnie też jest trudne. Ale tym większa będzie satysfakcja z realizacji:)

      Usuń
  6. Mocno trzymam kciuki! Ja nie jem żadnych słodyczy od 3 miesięcy i wcale mi ich nie brakuje. Najgorsze były pierwsze 2 tygodnie, a później już zapomniałam o ich istnieniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję! Ja właśnie na to liczę, że po takiej abstynencji zapomnę o słodyczach. A przynajmniej, że nie będą mnie aż tak strasznie kusić:) Dzięki za kciuki:)

      Usuń
  7. To największy z moich grzechów głównych a z mięsem poszło łatwo od kiedy wyjechałam na wczasy wegetariańskie i okazało się, że to najlepsze jedzenie jakie w życiu jadłam i ludzie tak żyją i dzieci ich żyją, bom ja też z tych wątpiących religijnie, ale zawsze najbardziej mnie dziwi, że religia w ogóle nie reaguje na tak potworne cierpienie zwierząt jak w dzisiejszych czasach. Kilka miliardów rocznie ginie z naszej ręki by potem spłynąć do ścieków a wśród nich są dzieci, matki, siostry. Ale nie o tym....słodycze to słabość urocza, frywolna i zawsze jest jakiś powód żeby było miło albo na problemy zupełnie jak z alkoholem. O dziwo się zgrałyśmy, bo ja też ograniczam w sierpniu tyle, że wszystko. Trwajmy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co więcej, Grażynko - dziś ludzie dopominający się o prawa zwierząt wrzucani są do jednego wora z lewakami, liberałami i innymi zwolennikami różnych "zboczeń". Zgoda na maltretowanie zwierząt idzie za to w parze z wartościami tradycyjnymi, a przynajmniej tak zrozumiałam z toczących się ostatnio dyskusji wokół uboju rytualnego...
      Zaczęłam od słodyczy, ale może rzeczywiście na mięsie się skończy, bo jak inaczej mogę zaprotestować przeciw temu, co dzieje się we współczesnych fabrykach mięsa??? Brrrrr!

      Usuń
  8. Ale że nawet kanapki z dżemem ani batonika z ziaren? O rety, ja bym nie wytrzymała, a potrzebuję tego (tak na oko, sądząc po zdjęciach) co najmniej 3 razy bardziej niż Ty :)
    Coś czuję, że nadziergasz sporo w tym miesiącu :))))
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dżem dopuszczam. Nawet makaron z twarogiem i cukrem (mniam, pychota i dawno nie jadłam), ale batoniki z ziaren też mają tłuszcz cukierniczy - odpadają! A już dziś przeszłam pierwszą próbę - szef częstował odpustowymi ciachami i ręka już mi powędrowała w kierunku wora, po czym jęknęłam z żałością - nie mogę:(

      Usuń
  9. szacun! ja mam tak, że organicznie nie cierpię ograniczeń. ergo w przypływie chwili mogę czegoś tam nie zrobić (np. nie chcieć zjeść czekolady), ale nie inaczej, bo skutek odwrotny.
    uściski!
    zajrzyj do mnie po nagrodę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, też nie lubię ograniczeń. Ale chyba jeszcze bardziej braku kontroli. Ograniczenie ma tu więc być środkiem do odzyskania kontroli nad spożywanymi słodyczami. Poświęcam więc jedno dobro w imię innego, w tym momencie ważniejszego:)
      Dziękuję za wyróżnienie! Tylko skąd ja jeszcze jakieś fakty wytrzasnę??? Mam wrażenie, że o sobie napisałam już aż za wiele;)

      Usuń
  10. Świetne postanowienie. Życzę Ci wytrwałości. Ja w czasie postu nie jadłam słodyczy tzn. Miałam postanowienie trzymałam się dzielnie, ale jak zmarła moja mama to sobie popuściłam cóż .... Dla mnie to też jest wielkie wyrzeczenie, bo słodycze lubię i niestety jem codziennie lody ciastka czekoladę. Alkohol piję okazyjnie prawie wcale.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja strasznie słodycze lubię, każdy odpoczynek milej mi się kojarzy, gdy spędzam go z czymś słodkim. Dlatego tymczasem strasznie cierpię, ale trzymam się dzielnie;) I już sobie postanowiłam, że pierwszego września przywitam andrutem z masą kajmakową:D

      Usuń
  11. Życzę wytrwałości! Jestem czekoladoholikiem i wiem doskonale, ile człowieka kosztuje powstrzymanie się od tych słodkich pokus...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Trzymam się dzielnie choć pokusy mnie zewsząd atakują:)

      Usuń
  12. Może dlatego, że wokół morza alkoholu, dramatyczne wezwania do abstynencji? Mnie także zatrzymuje obrzędowość i powierzchowność religijnych praktyk w wykonaniu większości społeczeństwa. Może potrzeba większej szczerości - z obu stron?
    Hasło dotyczące słodyczy trafia natomiast w mój gust zdecydowanie. Do większości z nich obecnie producenci dodają syropu glukozowo-fruktozowego, którego wpływ na zdrowie wydaje się być problematyczny. Ja z reguły słodzę się bakaliami. Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie, bo zero słodyczy nie znaczy zero słodkiego;) Jem teraz zdecydowanie więcej owoców, które smakują tym bardziej, że gorąco. Na przykład zamiast lodów - schłodzony arbuz. A na deser - pokrojony w kostkę banan, brzoskwinia, jagody... z zimnym jogurtem naturalnym. Na obiad to samo, tylko ogrzane nieco ugotowanym makaronem wstążki - pyszota! Niby bez słodyczy, a jednak słodko:D

      Usuń
  13. Jak dla mnie zadanie niewykonalne, tym bardziej trzymam kciuki i życzę wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Na pociechę już sobie wyobrażam czym też się uraczę 1 września:) Na razie wygrywa andrut:)

      Usuń
    2. Haha, czyli klasyczne: najpierw reżim, a potem rozpusta:D
      To nie działa na dłuższą metę, szkoda się męczyć, chyba, że dla samej idei;)

      Usuń
    3. U mnie idea jest taka, żeby od słodyczy odwyknąć i nie myśleć o nich na co dzień. Na razie się sprawdza:) Apetyt na andrut już mi się rozszedł po kościach, zwłaszcza, że sama musiałabym go sobie zrobić... Kupno paczki Michałków jest prostsze, ale ostatnio też już o nich nie myślę:)

      Usuń
    4. Ja właśnie z Twoich komentarzy zrozumiałam, że myślisz na co dzień jednak. Jeśli nie, to ok:)

      Usuń
    5. Noooo, początki były niełatwe, zwłaszcza, gdy znalazłam się w gościach, gdzie na stole pysznił się ogromny talerz z pokrojonym andrutem, a ja mogłam tylko patrzeć, jak inni się nim objadają;) Ale wiesz co mówią - co z oczu, to i z serca!

      Usuń