czwartek, 22 czerwca 2017

Mróz po raz drugi i ostatni

Jak mówiłam ostatnio, dałam Mrozowi jeszcze jedną szansę i przeczytałam drugą część z cyklu o Chyłce. Więcej szans nie będzie.

Trzyletnia dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych rodziców. Alarm przez całą noc był włączony, a okna i drzwi zamknięte. Śledczy nie odnajdują żadnych poszlak świadczących o porwaniu i podejrzewają, że dziecko nie żyje.
Doświadczona prawniczka, Joanna Chyłka, i jej początkujący podopieczny, Kordian Oryński, podejmują się obrony małżeństwa, któremu prokuratura stawia zarzut zabójstwa. Proces ma charakter poszlakowy, mimo to wszystko zdaje się wskazywać na winę rodziców – wszak gdy wyeliminuje się to, co niemożliwe, cokolwiek pozostanie, musi być prawdą…

Nie znam się na prawie. Szczególnie polskim. Moje wyobrażenia w tym zakresie ukształtowały się na podstawie filmów i seriali amerykańskich, więc raczej nie mam podstaw, by podważać przedstawione w książce procedury i zagadnienia prawno-sądowe, szczególnie, że autor jest doktorem prawa, co sugeruje, że na temacie się zna. Ale tak na zwykły rozum... nasuwa mi się tylko jedno słowo - NACIĄGANE. Wszystkie prawne i dochodzeniowe treści są tak żenująco nieudolne i tak mało prawdopodobne, że nie sposób traktować tej książki jako poważnego kryminału, ba thrillera sądowego! Może to być co najwyżej komedia lekko sensacyjna, w której wątek kryminalny jest tylko tłem dla przedstawienia relacji Chyłki i jej aplikanta, między którymi coś iskrzy, jest jakieś napięcie, oboje chcieliby czegoś więcej, ale zależność zawodowa ich hamuje, więc pozostają im tylko ostre i wyrafinowane dialogi. Ale i takie ujęcie tej książki nie przypadło mi do gustu.

A teraz będę spoilerować.

Ani przez chwilę (choć autor BARDZO się starał, wkładając w usta bohaterów uwagi typu: "Kordiana przeszedł dreszcz, uświadomił sobie bowiem, że broni winnych!", a następnie stawiając w stan oskarżenia rodziców i skazując ojca za zabójstwo córki), nie uwierzyłam, że dziecko nie żyje. Ciekawa jestem, czy ktokolwiek z czytelników uwierzył? To oskarżenie wobec kompletnego braku dowodów było tak absurdalne, a całe dochodzenie tak powierzchowne, że po prostu od samego początku WIEDZIAŁAM, że na końcu dziewczynka odnajdzie się cała i zdrowa.

Na koniec powiem tak: autor ma fajne pomysły, ale skleca z nich akcję byle jak, zupełnie nie dbając przy tym o realizm. Niektóre wątki nie mają dla historii żadnego uzasadnienia. Innym brakuje logicznego związku przyczynowo-skutkowego. Całość zebrana do kupy sprawia wrażenie historii pisanej na kolanie bez głębszego przemyślenia, przez co z intrygującej koncepcji, wychodzi po prostu niebudzące emocji i nudne czytadło.

16 komentarzy:

  1. Odniosłam identyczne wrażenie czytając"Immunitet" i nie wiem czy mam ochotę dać panu Mrozowi drugą szansę:) Bogusława Janik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, bo ja poczytałam sobie opinie na "Lubimy czytać" i byłam zdziwiona, że miażdżąca większość opinii jest pozytywna, a nawet bardzo pozytywna i już się zastanawiałam, czy to aby ja nie jestem zbyt "czepliwa";-).

      Usuń
  2. Wpuszczanie fafnastu książek rocznie jest dla mnie świadectwem, że niekoniecznie są to książki warte przeczytania ;-) Ponieważ kolega wcześniej ostrzegał, że nie warto, to nawet nie próbuję, bo szkoda oczu i czasu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kasacja" była prezentem, więc wypadało przeczytać, a potem bardzo chciałam się przekonać, że się mylę...
      Ale "do trzech razy sztuka" nie będę próbować;-)

      Usuń
    2. Słusznie ;-)

      Usuń
  3. Trafiłaś w sedno z tą recenzją. Kiedy zaczynałam czytać tę książkę, miałam zupełnie inne zdanie o niej, niż w chwili zakończenia. Bardzo się rozczarowałam, szczególnie, że jestem fanką kryminałów. Właściwie już od początku przewidywałam to, czego dowiedziałam się z następnych kart fabuły i wcale nie zaskoczyło mnie jej zakończenie. Dlatego nie sięgnęłam po inne części z panną Chyłką, bo byłaby to strata czasu. I w zasadzie nie zmienia mi się zdanie o polskich kryminałach - dużo im brakuje do światowej czołówki:(.
    Serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tych dwóch książek Mroza, które przeczytałam, "Kasacja" bardziej mi się podobała, bo tam w sumie "tylko" zakończenie było do bani;-). "Zaginięcie" czytałam już z trochę innym nastawieniem, więc może i to też miało wpływ na odbiór, ale naprawdę tej książki nie przeżywałam w ogóle, byłam tylko ciekawa jak autor na końcu wytłumaczy to zaginięcie;-). W sumie mogłam sobie darować książkę, tylko od razu po rozeznaniu się w temacie przejść do zakończenia;-).

      Usuń
    2. Małgosiu, a Czubaja czytałaś? Moim zdaniem jest świetny :-) A np. Bonda zaczęła mnie w "Lampionach" straszliwie nudzić. No i Miłoszewski jest baaaaaaaardzo dobry!

      Usuń
  4. Właśnie w tej chwili zapomninam , że miałam chęć zorganizować sobie czas na czytanie twórczości pana Mroza. Dzięki bardzo:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię tak zrażać ludzi, ale myślę, że to dobra decyzja;-)

      Usuń
  5. Nie czytałam, więc po coś sięgnę. Od koleżanki słyszałam zachwyty, więc muszę sama sobie wyrobić zdanie. Jak wyrobiłam sobie o pani Bondzie, której książkę przeczytałam - jak mawia kolega - dwa razy: po raz pierwszy i ostatni ;-). I dziś się bardzo dziwię, że przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A pamiętam, nawet wymieniłyśmy sobie opinie na ten temat u mnie na blogu:-).
      Na "Lubimy czytać" jest mnóstwo zachwyconych opinii na temat książek pana Mroza, więc koleżanka nie jest odosobniona, ale ciekawa jestem jak Tobie się spodoba, daj znać:-)

      Usuń
  6. nie czytałam Mroza i dzięki Tobie nie zmarnuję czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. I to jest jeden z powodów, które skutecznie odstraszyły mnie od czytania polskich autorów wiele lat temu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, mnie też bardzo przykro to mówić, ale nie mam zaufania do polskich autorów:-(

      Usuń