Dokładnie trzydzieści sześć lat
temu przyszłam na świat. Coś się kończy, coś zaczyna... Takie momenty
zazwyczaj zachęcają do podsumowań i rozliczeń. Dzisiejsze urodziny nie
są jakimś okrągłym jubileuszem, jednak nie da się ukryć, że osiągnęłam
właśnie znamienny wiek. Według sondaży między 35-tym a 36-tym rokiem
życia zaczyna się bowiem WIEK ŚREDNI. Dla respondentów biorących udział w
tym badaniu jestem więc "panią w średnim wieku". Dla mojej córki jestem
nawet "osobą starszą", (wiem, bo sama kiedyś tak o mnie powiedziała).
Ale tak naprawdę wcale nie czuję się jak "starsza osoba", czy "pani w
średnim wieku". Wciąż i niezmiennie uważam się za osobę młodą. Mam swoje
pasje i wciąż zdarza mi się odkrywać coś nowego, na przykład ostatnio -
bieganie.
Kiedy kończyłam lat trzydzieści, wydawało mi się, że moje życie nic nowego mi już nie przyniesie, że wszystkie karty są już rozdane. To była bardzo depresyjna świadomość, ale na szczęście okazała się zupełnie nieprawdziwa. Gdy przypomnę sobie ile fascynujących rzeczy przytrafiło mi się w ciągu ostatnich sześciu lat, nie mogę uwierzyć, że wcześniej wydawało mi się, iż moje życie jest już praktycznie skończone. To tylko świadczy o tym jak bardzo brakowało mi wyobraźni, gdy byłam młodsza. Dopiero po trzydziestce zaczęłam odkrywać tzw. pełnię życia. Nabrałam odwagi dla realizacji własnych celów, ale też pogodziłam się ze swoimi ograniczeniami. Jestem, jaka jestem. Przeciętna. Nie wybijam się szczególnie w żadnej dziedzinie, ale czy fakt ten ma mi psuć satysfakcję ze wszystkich moich przedsięwzięć? Absolutnie nie!
Mam bloga, którego nikt nie czyta, ale to przecież moje własne miejsce w globalnej sieci. Są tu moje wspomnienia, moje wrażenia, moje wzruszenia i moje tworzenia. Mam ogromną satysfakcję z prowadzenia go, że nie wspomnę o gimnastyce umyłsowej, jakiej poddaję się pracując nad każdą nową notatką, a zwłaszcza na temat ostatnio przeczytanej książki, czy obejrzanego filmu. W bieganiu też nie zostanę mistrzynią, ale to nie zmienia faktu, że sprawia mi ono ogromną frajdę. To samo z moim rękodziełem. Wiem, że to nie sztuka, raczej nieco toporne rzemiosło, ale satysfakcja z własnoręcznego tworzenia jest prawdziwa. A w kolejce jest jeszcze fotografia, komputerowa obróbka zdjęć, może przyłączę się do Dyskusyjnego Klubu Książki, który zbiera się regularnie w naszej miejskiej bibliotece? Co jakiś czas wpada mi do głowy nowy pomysł i najlepsze jest to, że nie odczuwam strachu przed wprowadzeniem go do realizacji. Myślę sobie: co będzie, to będzie, życie jest za krótkie, by marnować czas na obawy przed porażką. Porażki (niestety) się zdarzają, staram się je akceptować, choć to trudne, jednak strach przed nimi nie może mnie ograniczać.
Ostatnio, na trasie mojego biegu spotkałam koleżankę. Zatrzymałam się i chwilę porozmawiałyśmy. Spodobał się jej mój pomysł z bieganiem. Powiedziała mi, że za każdym razem, gdy mnie spotyka, to robię coś fascynującego, (wcześniej próbowałam poprowadzic w szkole zajęcia z rękodzieła, jeszcze wcześniej spotkałyśmy się w kolejce do lekarza, którą umilałam sobie dziergając). Pomyślałam sobie: to prawda, moje zycie jest FASCYNUJĄCE! Jest fascynujące dla mnie samej i guzik mnie obchodzi, że ktoś inny może je widzieć jako nudne, banalne, przeciętne i ubogie.
W takim nastroju: radosna, patrząca z nadzieją w przyszłość, afirmująca życie, obchodzę dziś trzydzieste szóste urodziny.
I jeszcze jedną rzecz muszę napisać. Dziękuję swojej rodzinie: mężowi i córce, za to, że są ze mną. Cieszę się, że ich mam, że mam bliskich, kochających mnie ludzi, dzięki którym każda radość, jaką przeżywam jest wzmacniana ich radością, a każdy smutek jest mniej dokuczliwy, bo nigdy nie spoczywa tylko na moich barkach. Kocham Was najbardziej na świecie.
Kiedy kończyłam lat trzydzieści, wydawało mi się, że moje życie nic nowego mi już nie przyniesie, że wszystkie karty są już rozdane. To była bardzo depresyjna świadomość, ale na szczęście okazała się zupełnie nieprawdziwa. Gdy przypomnę sobie ile fascynujących rzeczy przytrafiło mi się w ciągu ostatnich sześciu lat, nie mogę uwierzyć, że wcześniej wydawało mi się, iż moje życie jest już praktycznie skończone. To tylko świadczy o tym jak bardzo brakowało mi wyobraźni, gdy byłam młodsza. Dopiero po trzydziestce zaczęłam odkrywać tzw. pełnię życia. Nabrałam odwagi dla realizacji własnych celów, ale też pogodziłam się ze swoimi ograniczeniami. Jestem, jaka jestem. Przeciętna. Nie wybijam się szczególnie w żadnej dziedzinie, ale czy fakt ten ma mi psuć satysfakcję ze wszystkich moich przedsięwzięć? Absolutnie nie!
Mam bloga, którego nikt nie czyta, ale to przecież moje własne miejsce w globalnej sieci. Są tu moje wspomnienia, moje wrażenia, moje wzruszenia i moje tworzenia. Mam ogromną satysfakcję z prowadzenia go, że nie wspomnę o gimnastyce umyłsowej, jakiej poddaję się pracując nad każdą nową notatką, a zwłaszcza na temat ostatnio przeczytanej książki, czy obejrzanego filmu. W bieganiu też nie zostanę mistrzynią, ale to nie zmienia faktu, że sprawia mi ono ogromną frajdę. To samo z moim rękodziełem. Wiem, że to nie sztuka, raczej nieco toporne rzemiosło, ale satysfakcja z własnoręcznego tworzenia jest prawdziwa. A w kolejce jest jeszcze fotografia, komputerowa obróbka zdjęć, może przyłączę się do Dyskusyjnego Klubu Książki, który zbiera się regularnie w naszej miejskiej bibliotece? Co jakiś czas wpada mi do głowy nowy pomysł i najlepsze jest to, że nie odczuwam strachu przed wprowadzeniem go do realizacji. Myślę sobie: co będzie, to będzie, życie jest za krótkie, by marnować czas na obawy przed porażką. Porażki (niestety) się zdarzają, staram się je akceptować, choć to trudne, jednak strach przed nimi nie może mnie ograniczać.
Ostatnio, na trasie mojego biegu spotkałam koleżankę. Zatrzymałam się i chwilę porozmawiałyśmy. Spodobał się jej mój pomysł z bieganiem. Powiedziała mi, że za każdym razem, gdy mnie spotyka, to robię coś fascynującego, (wcześniej próbowałam poprowadzic w szkole zajęcia z rękodzieła, jeszcze wcześniej spotkałyśmy się w kolejce do lekarza, którą umilałam sobie dziergając). Pomyślałam sobie: to prawda, moje zycie jest FASCYNUJĄCE! Jest fascynujące dla mnie samej i guzik mnie obchodzi, że ktoś inny może je widzieć jako nudne, banalne, przeciętne i ubogie.
W takim nastroju: radosna, patrząca z nadzieją w przyszłość, afirmująca życie, obchodzę dziś trzydzieste szóste urodziny.
I jeszcze jedną rzecz muszę napisać. Dziękuję swojej rodzinie: mężowi i córce, za to, że są ze mną. Cieszę się, że ich mam, że mam bliskich, kochających mnie ludzi, dzięki którym każda radość, jaką przeżywam jest wzmacniana ich radością, a każdy smutek jest mniej dokuczliwy, bo nigdy nie spoczywa tylko na moich barkach. Kocham Was najbardziej na świecie.
Komentarze
2009/04/27 22:29:16
Życie jest piękne - a Twój optymizm i
pozytywne spojrzenie na świat spowodowało uśmiech na mojej twarzy;
myślałam że takich ludzi jak Ty juz nie ma: cieszacych się prostymi
rzeczami: deszczem, kwiatami, dotykiem dłoni dziecka i słońcem.
Życzę Ci wiele, wiele szczęścia i takież optymizmu na zawsze!
Życzę Ci wiele, wiele szczęścia i takież optymizmu na zawsze!
2012/05/27 11:40:07
czyta, czyta :-) i to z wielką przyjemnością oraz nutką zazdrości!
uściski!
uściski!
2012/05/28 09:15:15
Tfu.tfu, od tamtych urodzin już
trochę minęło, radość życia zwyżkowała i spadała na łeb na szyję... w
tej chwili wskaźnik nastroju nieco się ustabilizował... Ale tak naprawdę
chodzi o to, że ilekroć już mi się wydaje, że się znam i wiem, czego od
życia oczekuję, to zaraz dzieje się coś, co mnie z tej błogiej pewności
wytrąca. I to jest fajne, bo nigdy nie można powiedzieć, że przeżyło
się już wszystko:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz