Wczoraj skończył się nasz tydzień na Mazurach, a jednocześnie 
przeszłością stała się połowa naszego urlopu. Ta zaplanowana połowa. Nie
 mam pewności co do tego, jak wykorzystamy resztę wolnych dni. Jeśli nie
 wymyślimy nic konkretnego, ten czas przecieknie mi pewnie przez palce 
tak, jak dziś. Poniedziałek minął mi bowiem na rozpakowywaniu się, 
praniu, spacerze z córką, przejrzeniu przy kawie nowo zakupionych 
gazetek robótkowych, dzieleniu się mazurskimi wrażeniami oraz na 
przeglądaniu i edycji zrobionych na wyjeździe zdjęć. A teraz patrzę w 
okno i nie mogę uwierzyć, że zrobiło się już ciemno. Kiedy to się 
stało?! Wydaje mi się, że ledwie przed momentem zasiadłam do komputera, a
 to minęło już kilka godzin!
Ku pamięci kilka fotek z mojego mazurskiego urlopu.
Największa frajda - rowerki! Nieważne, czy pedałowaliśmy po drodze 
asfaltowej, leśnych bezdrożach, czy jeziorze. Rowerowanie sprawdza się w
 każdych warunkach i w każdą pogodę:
|  | 
| Największa frajda - rowerki | 
|  | |
| Zamek krzyżacki w Nidzicy | 
|  | 
| Grunwald 600 lat po bitwie | 
Właściwie to planowaliśmy być na głównych obchodach w sobotę. W piątek 
miał być tylko rekonesans, jednak po tym, czego tam doświadczyliśmy tego
 dnia, stwierdziliśmy, że na więcej nie mamy siły, tym bardziej, iż 
spodziewaliśmy się, że w sobotę może być jeszcze gorzej. Po pierwsze 
upał, po drugie tłok, po trzecie korki. W sumie korki w drodze powrotnej
 były najbardziej dokuczliwe. Ale poza tym było oczywiście wspaniale. 
Naprawdę czułam ducha historii! Była osada średniowieczna i 
średniowieczny jarmark, a na nim rzemieślnicy wyrabiający różne rzeczy 
tradycyjnymi technikami. Czerpano papier, pleciono wiklinę, wyrabiano 
strzały i biżuterię. Uliczni grajkowie grali na starodawnych 
instrumentach. Skosztowałam rycerskiego ciemnego kwasu chlebowego i 
staropolskich obwarzanków, które rozdawano gościom z wielkiego 
wiklinowego kosza. Całe rodziny chodziły ubrane w stroje z epoki. Na 
koniec obejrzałam próbę inscenizacji bitwy, która co prawda nie była 
specjalnie ciekawym widowiskiem, ale gdy z głośników popłynęła 
"Bogurodzica", to mimo upału dostałam gęsiej skórki.
 
 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz