Na piątkowy wieczór moja córka z bratankami zaplanowali sobie wyjazd
do kina. Wybrali film, zarezerwowali miejsca, sprawdzili autobusy.
Wszystko było zapięte na ostatni guzik, ale jak to zwykle bywa w takich
sytuacjach, coś musiało nawalić. Tym razem zrobiła to pogoda - nie dość,
że lało jak z cebra, to jeszcze wiał wiatr i było zimno.
- Dajcie sobie spokój z tym kinem - perswadowałam delikatnie -
zmarzniecie, przemoczycie buty i jeszcze mi się tu pochorujecie. Mało
jest filmów na dysku? Nie możecie sobie czegoś obejrzeć w domu? A do
kina pojechać w przyszłym tygodniu, jak będzie ładniejsza pogoda? -
Wydawało mi się, że moje argumenty są całkiem przekonywujące.
Ale nie tak łatwo jest przekonać dzieci. Może tsunami, albo
trzęsienie ziemi zdołałyby ich powstrzymać, ale przecież nie jakiś tam
banalny deszcz! Na wszystko mieli gotową odpowiedź.
- Ale mamo, myśmy się już nastawili - marudziła córka.
- I mamy nieprzemakające buty i płaszcze przeciwdeszczowe - wtórował jej młodszy bratanek.
- Na pewno nie przemokniemy. Nawet w Irlandii nie przemakamy - dodawał bratanek starszy.
- A w przyszłym tygodniu już nie będą grać tego filmu - znowu córka.
- No to będą inne - z coraz mniejszą wiarą w sukces, ale wciąż jeszcze próbowałam przekonywać.
- Ale myśmy się już NASTAWILI! I to na TEN film! - cała trójka zdecydowanie odrzuciła wszystkie moje argumenty.
Wiem, co to znaczy "nastawić się" i wiem jak to jest, gdy sytuacja
zmusza do zmiany planów. Nikt tego nie lubi. Westchnęłam więc tylko
zrezygnowana i zbolałym tonem (bo bardzo, ale to bardzo nie chciało mi
się nigdzie jechać) oświadczyłam:
- Dobra, jeśli już koniecznie kino musi być dzisiaj, to zawiozę was tam samochodem.
- Hurrrraaa!!! - radośnie zapiszczała cała trójka, a ja pomyślałam
sobie, że mimo wszystko, to bardzo przyjemnie jest widzieć ich
uśmiechnięte buzie.
Nie zamierzałam iść na film z dziećmi. Co prawda lubię niektóre
bajki, jednak tytuł "Auta II" podziałał na mnie odpychająco. Planowałam,
że spokojnie przeczekam sobie seans w kawiarni z książką (wciąż
millennijne klimaty) w ręce. Przypadkiem jednak dostrzegłam, że wśród
wieczornych seansów znajduje się też premiera "Larry'ego Crowne'a" z
Tomem Hanksem i Julią Roberts w rolach głównych. Jak dla mnie, to wciąż
są gorące nazwiska w świecie filmu. Na dodatek, kilka dni temu kątem
ucha dosłyszałam, gdy na temat tego właśnie filmu rozmawiali mój brat z
wujkiem. Wówczas pomyślałam sobie, że przy okazji koniecznie muszę to
sprawdzić w internecie. Ale zapomniałam. A tu proszę, taka
niespodzianka, akurat jest premiera! Nie namyślając się długo, po prostu
wzięłam i kupiłam bilet.
Dzieci poszły na "Auta II", a niewiele później i ja rozsiadłam się
wygodnie w kinowym fotelu, by z przyjemnością obejrzeć swoich ulubionych
aktorów w filmie "Larry Crowne - uśmiech losu":
Larry Crowne (Tom Hanks) to zwykły, miły facet, od wielu lat
zatrudniony w tej samej firmie i prowadzący normalne, uporządkowane
życie. Pewnego dnia jednak wszystko się zmienia – Larry nieoczekiwanie
traci pracę. Musi przeorganizować swoje życie i zacząć wszystko od
początku. Nie dość, że ma na głowie spłatę kredytu, to nagle okazuje
się, że wcale nie tak łatwo mu wypełnić czas wolny. Pierwszym krokiem na
nowej drodze jest nauka jazdy na skuterze i powrót na studia zgodnie z
zasadą, że nigdy nie jest za późno na zdobywanie wiedzy. Na kursie Larry
poznaje także uroczą nauczycielkę (Julia Roberts), którą obdarza czymś
więcej niż tylko sympatią. Wkrótce okazuje się, że nigdy nie jest za
późno także na miłość.
Moje wrażenia z seansu świetnie opisują dwa popularne powiedzonka:
"każdy nowy dzień jest pierwszym dniem reszty twojego życia" oraz "nie
ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". I choć mogłabym się pokusić o
nieco dłuższy komentarz na ten temat, to myślę sobie, że nie miałoby to
większego sensu. "Larry Crowne" to po prostu lekki film z bardzo
pozytywnym przesłaniem i sympatycznymi bohaterami. Nie trzeba dodawać do
tego żadnej filozofii. Całe 99 minut przyjemności:).
Szczerze polecam.
Komentarze
2011/07/02 17:51:47
Jak się okazuje całkiem
niespodziewanie spędziłaś miło czas oglądając w sumie optymistyczny
film. Czasem takie nieplanowane działania są całkiem miłe.
2011/07/03 18:17:06
Nie przepadam za tą parą aktorską,
ale wiem, że zwłaszcza Tom jest gwarantem dobrego filmu, bo nigdy nie
widziałam go w żadnym kiepskim i wiem, że cudowne jest to uczucie
wyjścia z kina w dobrym nastroju, bo film był dobry, lekki a przede
wszystkim ciepły. Cały świat jest wtedy lepszy a jeszcze fajniej jak
dzieje się to przypadkiem. Równie miłej resztki niedzieli życzę...
2011/07/03 20:58:30
No właśnie, Antonino, najfajniejsze niespodzianki trafiają się właśnie wtedy, gdy najmniej się ich spodziewamy:).
Grażyno, świetnie opisałaś to uczucie, po obejrzeniu fajnego filmu:).
Dzięki za życzenia:). Staramy się dobrze bawić mimo niepogody. I nawet nam się to udaje:D. To zasługa małolatów, których śmiech i niespożyta energia są po prostu zaraźliwe:)
Grażyno, świetnie opisałaś to uczucie, po obejrzeniu fajnego filmu:).
Dzięki za życzenia:). Staramy się dobrze bawić mimo niepogody. I nawet nam się to udaje:D. To zasługa małolatów, których śmiech i niespożyta energia są po prostu zaraźliwe:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz