niedziela, 24 lipca 2011

Coś konkretnego

Resztkę urlopu udało mi się wykorzystać na coś baaaardzo konkretnego: odnowiliśmy kuchniojadalnię. Cieszę się, że mimo urlopowego rozleniwienia i niechęci udało nam się zmobilizować do tej pracy, Pomalowaliśmy ściany, położyliśmy nowe panele i listwy przypodłogowe, wymieniliśmy parę detali... To, co najtrudniejsze i najbardziej pracochłonne mamy już za sobą; pozostałe wykończenia na spokojnie możemy realizować popołudniami, po pracy.

Dzisiaj zaś wpadła mi w oko skrzyneczka, którą zrobiłam już jakiś czas temu. Stała sobie na półce, niespecjalnie wyeksponowana, bo brakowało mi pomysłu na jakąś specjalną ekspozycję. I nieoczekiwanie przyszło mi na myśl, że mogłabym w niej trzymać świeże ziółka. Ziółka niezwłocznie zostały zakupione, a efekt sfotografowany:


Docelowo skrzyneczka stać będzie na parapecie kuchennego okna. Muszę je tylko najpierw umyć, zaszpachlować i pomalować...

 
A w tle fronty kuchenne, nad którymi, z większą lub mniejszą chęcią, pracowałam od zimy. Całość jest już niemal na ukończeniu - zostały mi do zrobienia trzy ostatnie drzwiczki.


To był bardzo miły i pełen wydarzeń urlop... Niby tylko dwa tygodnie, a mam wrażenie, jakbym w pracy nie była z miesiąc.
Ach, jakże się nie chce wracać...


Komentarze
2011/07/24 22:34:35
Lato jest najlepszym czasem na mniejsze i większe remonty. A skrzyneczka z ziołami wygląda bardzo "rasowo" - gratuluję!
2011/07/25 10:08:07
Śliczna skrzyneczka. Poza tym pokrzepiłaś mnie bardzo, bo właśnie dopadło mnie zniechęcenie przed bezlitośnie zbliżającym się, moim własnym, małym remontem. Też chcę skrzyneczkę na zioła, może nie taką ładną, ale inspiracja została zasiana ;)
Dziękuję.
2011/07/25 19:22:51
No wiesz takie świetne skrzynki ukrywasz. Śliczna skrzynia i pięknie Ci popękała, ale jeszcze jedno, bo Ty wcale nie pokazałaś swojej kuchni po zrobieniu a teraz coś tam można wypatrzeć. Wcale nie wygląda ludowo jak to kiedyś napisałaś, bo wygląda bardzo ciekawie i powiedziałbym nowocześnie, więc z ludowością to nie ma nic wspólnego, choć to wcale nie był temat Twojego dzisiejszego wpisu. Współczuję pourlopowego urazu pierwsze dni to horror.
2011/07/26 08:24:41
Antonino, to prawda; dziękuję:)

Rebecca.fierce, rozumiem, co czujesz PRZED remontem, ale PO jest naprawdę fajnie:). Najtrudniej się zabrać, a potem to już leci.... i cieszy.

Grażyno, bo ja jeszcze tej kuchni nie dokończyłam. Wstyd się przyznać, ale te fronty tak mnie znużyły, że robiłam je coraz wolniej i wolniej, i jeszcze mi ich troje zostało do pomalowania. Myślę, że w tym tygodniu wreszcie skończę. Ale już teraz mogę stwierdzić, że po zmianie koloru ścian, fronty prezentują się dużo lepiej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz