Botwinka, czyli zupa z młodych buraków oraz ich liści i łodyg, to nieczęste danie w naszym domu. Właściwie, to całkiem rzadkie. A tak naprawdę, to w takiej formie zrobiliśmy je po raz pierwszy. Dawno temu eksperymentowaliśmy z chłodnikiem z botwiny, ale nas nie zachwycił i rozczarowani, na długo porzuciliśmy pomysły na zupy buraczane z liściami... (purystom językowym od razu się tłumaczę, że wiem, że poprawnie jest "z liśćmi";)). Ale wreszcie przyszedł smak i ochota na kolejną próbę. I udało się! Zupa wyszła absolutnie przepysznie, po prostu i bez żadnej przesady zniewala smakiem. Dodatkową, prócz smaku, zaletą jest to, że gotował ją mąż;)
W rondelku o grubym dnie zeszklić na oleju (nierafinowanym!) pora z cebulą z dodatkiem listka laurowego i dwóch ziarenek ziela angielskiego. Następnie wyjąć listek i ziele, i wrzucić do gara pokrojone w kostkę marchewki, pietruszkę i seler. Poddusić chwilę, mieszając. Zalać wrzątkiem tak, by warzywa były przykryte. Dodać pokrojone łodygi i korzeń buraków. Gotować 20 min.
W międzyczasie w osobnym garnku, w małej ilości lekko osolonej wody, podgotować (około 10 min.) pokrojone w kostkę ziemniaki.
Ziemniaki razem z wodą przełożyć do garnka z warzywami. Dodać pokrojone liście botwiny.
Wszystko razem gotować jeszcze 5 min. (albo tyle, ile trzeba). Doprawić słodką śmietanką, solą, pieprzem oraz sokiem z cytryny.
Ugotować jajka na twardo.
Wyłożyć na talerze, na wierzchu ułożyć pokrojone w ćwiartki jajka, posypać pietruszką. Zajadać gorące, delektując się idealnym połączeniem chrupkiej słodyczy buraczków z kremowo-słonym smakiem rozpływających się w ustach ziemniaków i lekko kwaskowym, aromatycznym wywarem:)
Niebo w ustach!
Żałuję tylko, że sezon na botwinę już skończony i powtórka dopiero za rok...
Żałuję tylko, że sezon na botwinę już skończony i powtórka dopiero za rok...
mmmmmmmm, no jak możesz? :-D po sezonie przepis dawać :-P
OdpowiedzUsuńNo wiem, przegięłam... ponad tydzień mi zeszło ze zredagowaniem tego wpisu... myślałam, że jeszcze zdążę, ale w ostatnią sobotę na targu już botwinki nie widziałam. Ale na pewno da się z samych buraków bez liści taki barszcz ugotować, będziemy jeszcze kombinować:)
Usuńa ja dziś dostałam :-P jutro zrobię, ale bez śmietany :-D mniam mniam mniam!
UsuńA my dziś robimy z samych buraków:) Liczę, że też będzie mniam:)
Usuńzmodyfikowałam, bo bez jajec i śmietanki, ale też było dooooooooooobre, oooooo jakie dobre. pożarłam wszycho! :-D
UsuńTo super:)
UsuńNiestety nasza próba nie spełniła oczekiwań, wczorajsza zupa nie wyszła tak genialnie jak ta blogowa... Nie wiem co poszło nie tak... raczej nie sądzę, że to brak liści...
Przyznam się, że botwinki nie lubię i jej nie gotuję, ale Twój przepis mnie zaintrygował i kto wie, może za rok, jak znowu będą młode buraczki?:)) Bardzo apetycznie wygląda potrawa, proszę pochwal męża, należy mu się uznanie:)) (szkoda, że mój mąż nie umie gotować:(( )
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Oj, chwaliłam bardzo, z każdą kolejną łyżką, aż do dna talerza:) Choć boję się chwalić zanadto, by nie obrósł w piórka;), ale muszę przyznać, że zupy wychodzą mu genialnie.
UsuńDziękuję!
Kolor i konsystencja idealna. U mnie zaś często ją robię, ale nie tak, jak to opisałaś. następnym razem posłużę się Twoim przepisem.
OdpowiedzUsuńDla nas to też nowość - po zmianie diety i wyeliminowaniu mięsa musieliśmy nauczyć się gotować zupy w całkiem inny sposób. I cały czas zadziwia nas fakt, że bez wywaru mięsnego i kostek rosołowych da się uzyskać tak fenomenalny smak:)
UsuńLubię zupki buraczane, ale botwinki nie robiłam. Narobiłaś mi smacora :D
OdpowiedzUsuńBotwina jest sezonowa, ale same buraki całoroczne więc mam nadzieję, że bez liści uda się uzyskać podobny smak więc smacznego!
UsuńWygląda bardzo pysznie, dziś już trochę za późno, ale jutro z pewnością pojawi się na moim stole :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i życzę smacznego!
UsuńJa najpierw jem oczami a Twoja botwinka wygląda pysznie, myślę, że tak samo smakuje. Zazdroszczę Ci gotującego męża, mój nawet wodę przypala. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że wcale nie planowałam tej zupy na blog, ale mąż ją tak pięknie podał i sam zasugerował, żebym zrobiła zdjęcia:) W zupach to on jest prawdziwy mistrz:) Dziękuję!
UsuńFajny przepis. Botwinkę czasem gotuje. Tyle że ja do żadnej zupy nie daje śmietany. Kiedyś czasem to praktykowałam, ale od lat tego nie robię, Córka nie może jeść mleka ani żadnych przetworów mlecznych.Ma alergie. Dlatego też kombinuje. Ogólnie zrobienie zupy bez mięsa to nigdy nie był dla mnie problem. Wcale nie trzeba dawać żadnych kości. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBez kości okazało się rzeczywiście łatwe, ale bez śmietany byłoby mi jednak trudno... ale wiadomo - jak mus to mus. A zabielasz jakimś mlekiem roślinnym? albo zagęszczasz wodą z mąką? Mam wrażenie, że ze śmietaną zupa staje się bardziej esencjonalna, ale może to tylko moje przyzwyczajenie...
UsuńNie dodaje mleka. Mąką też nie zagęszczam. Miksuje warzywa i tym zagęszczam, albo jakąś kaszą grysik np. albo kaszą jęczmienną albo jaglaną. Ogólnie u nas w kraju to tak moda na śmietanę jest, a to wcale nie jest potrzebne. Czytałam kiedyś, że w ogóle nie powinno dawać mleka ani śmietany do zupy, bo to źle trawi. ..Ja nie daje z wiadomych względów, a sie tak przyzwyczaili wszyscy u nas i nie ma problemu.
UsuńA ja nie lubię tej zupy jakoś mi nie smakuje:) Ale życzę smacznego:))
OdpowiedzUsuńNo ja do tej pory też właśnie nie lubiłam, ale ta jest wyjątkowa i przepyszna:)
UsuńBuraki uwielbiam. I muszę oznajmić, że chłodnik z liściami i resztą buraka może być przepyszny. Chociaż może to kwestia przyzwyczajeń wyniesionych z domu. Ale w mojej rodzinie zawsze robi się chłodniki na podduszonych burakach, takim gęstym bulionie i jest przefantastycznie. I koper garściami. Nie ma innej opcji. Tyle w obronie chłodnika.
OdpowiedzUsuńZupa wygląda smakowicie, chyba się skuszę w tygodniu na coś w tym rodzaju.
W mojej rodzinie nie było chłodnikowych tradycji, stąd nawet nie wiem, jak powinien smakować prawdziwy chłodnik, z wielką chęcią pokosztowałabym Waszego:)
UsuńA inna sprawa jest taka, że jestem po prostu miłośniczką gorących, parujących zup... I ciepłych dań w ogóle...
Jam z tych co to nigdy pierogów i klusek nie lepiły, więc i takie typowo polskie zupy mi sa obce, ale taką uwielbiam, więc mi o niej przypomniałaś i to będzie zupa, którą zrobię w najbliższym czasie. Dzięki za przepis tym bardziej, że bezmięsny.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przypomniałam i zaraziłam smakiem:)
UsuńJa to w ogóle zupy uwielbiam, szczególnie jak w nich dużo różności. Teraz odkrywam smak zup bezmięsnych i bez kostek rosołowych - wydawało mi się, że bez tego dobra zupa nie wyjdzie... A wychodzi:) I to jeszcze jak!
Smacznego!
Też czasem gotuję botwinkę. Chociaż moja jest bez jajek, za to dodaję do niej drobną podgotowaną fasolkę.
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego tylko wypróbować Twój przepis. Wygląda pysznie.
Pozdrawiam Dorota
Fasolka! Dzięki za podpowiedź:) Ale z ziemniakami, czy wtedy już bez?
UsuńWłaśnie dzisiaj Twój przepis zamieniłam w czyn. Miałam pyszny obiad. Świetny przepis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że smakowało!
UsuńPycha...mniam :) U mnie kilka razy w sezonie na stole staje botwinka, uwielbiam ją też na zimno z ogórkiem, jajkiem, natką pietruszki, szczypiorkiem i kwaśnym mlekiem jako chłodnik ...pychotka. W sezonie też przerywam buraczki, myję, mrożę i zimą też mam botwinkę. Podobno jest barrrdzo zdrowa. Smacznego:)
OdpowiedzUsuńWobec tak apetycznego opisu chłodnika koniecznie muszę jeszcze raz spróbować w przyszłym roku, a nuż tym razem smak zaskoczy:)
UsuńJa wrzucam wszystko do jednego gara od razu. Po trosze z lenistwa, ale my lubimy botwinkę w każdej formie ;) W sklepach botwinke można jeszcze znaleźć. Ja sobie trochę zamroziłam i dziś właśnie robię zupę ;)
OdpowiedzUsuńNo to zazdroszczę dzisiejszego pysznego obiadu:) Smacznego!
Usuń