Po ostatniej deklaracji nie mogło być inaczej:-)
Trudno nazwać realistycznym to przejmujące studium ojcostwa, graniczącej z obłędem miłości rodzicielskiej, która nie dając miejsca na wzajemność, prowokuje równie obłędny egoizm i obojętność. Realistyczna jest natomiast brutalna "edukacja sentymentalna" młodego bohatera, który na naszych oczach z naiwnego studenta staje się pozbawionym złudzeń graczem, równie cynicznym jak jego przeciwnik - upragniony "wielki świat".
Jest to jedna z tych powieści, gdzie bohaterem, wbrew tytułowi, nie jest konkretna osoba ale cała galeria postaci, których ambicje, namiętności i marzenia przeplatają się w tyglu wielkiego miasta; to pierwszy tom "Komedii ludzkiej", cyklu pomyślanego jako wielki fresk - diagnoza społeczeństwa francuskiego czasu przemian.
Mimo, że książka powstała prawie 200 lat temu, to czytało mi się ją zaskakująco dobrze. Może tylko czasem trochę męczyły dialogi. Bo to nie były takie zwyczajne dialogi. W tamtych czasach rozmowa (pardon, konwersacja) była wyrafinowaną sztuką i to na dodatek sztuką często uprawianą dla niej samej, a więc wypowiedzi niekoniecznie musiały być praktyczne. Ba, nawet nie powinny takie być! Przede wszystkim miały zachwycać, bawić i łechtać próżność rozmówcy. A Balzac jako kronikarz epoki doskonale to na kartach swojej powieści odzwierciedlił. Dlatego treść, którą można by przekazać w dwóch, góra trzech słowach, zajmuje pół strony... Momentami budziło to mój podziw, bo to były naprawdę bardzo zgrabne, kwieciste, pełne emfazy sformułowania:-). Ale momentami nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to zwykłe dłużyzny...
W lekturze zaskoczyło mnie też to, że Balzak, choć nigdy nie uczył się zasad pisarstwa, potrafił napisać książkę bardzo przyjazną czytelnikowi. Zgodną ze wszystkimi regułami. Nie ma w niej chaosu. Obdarzeni ciekawymi i spójnymi charakterami bohaterowie przedstawiani są po kolei i w taki sposób, że łatwo ich zapamiętać, mimo tego, że jest ich całkiem sporo. Odsłaniana po kawałku tajemnica zaostrza ciekawość, a umiejętnie dawkowane napięcie i zagęszczenie akcji sprawia, że lektura jest naprawdę wciągająca.
Najbardziej jednak zaskakujące jest to, że mimo prawie dwustu lat, które dzieli nas od powstania powieści, jej wymowa nadal jest żywa! Charaktery opisane przez Balzaca w żaden sposób nie straciły na
aktualności. W czasie zmieniają się tylko dekoracje i sposób wysławiania się, zaś ludzie, choć w innych ciuchach i za innymi goniący gadżetami, wciąż pod skórą pozostają tacy sami. Również dzisiaj spotkać możemy ojców, którzy z miłości do swoich córek rozpieszczają je, tworząc z nich egoistyczne i niewdzięczne potwory. Również dziś bogactwo nie gwarantuje szczęścia, choć jest marzeniem i pasją wielu, którzy nie cofną się przed niczym, by je zdobyć. Również dziś elity mogą więcej, bo pieniądze dają władzę i gwarancję bezkarności...
Trochę to dołujące... Choć socjologicznie szalenie ciekawe.
Trochę rozczarowało mnie zakończenie... Zdziwiło mnie, że jeden z głównych i najbardziej wyrazistych bohaterów znika w połowie i nie bierze udziału w finale. Ale też po opisie z okładki trochę innego finału spodziewałam się... No cóż, ponoć wiele balzacowskich postaci pojawia się też w innych jego książkach, więc może zakończenie tego wątku znajdę w innej powieści cyklu Komedii ludzkiej, bo chyba jednak skuszę się, by zapoznać się z nim w całości. W przypadku twórczości Balzaca zdecydowanie apetyt rośnie w miarę jedzenia;-)
bo te ludzie to straszne są... poważnie, co by człowiek nie czytał, to nic się ta nasza mizeria ludzka nie zmienia... w punkt.
OdpowiedzUsuńNoooo... paskudny z nas gatunek...
UsuńAle bywamy też wspaniali:-)
Kiedyś czytałam "Eugenię Grandet", to też z cyklu Komedia Ludzka. Pamiętam, że trochę waliło myszami, lecz psychologicznie uniwersalne; dla natury ludzkiej teraz, czy 200 lat temu nie sprawia różnicy.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa recenzja:))
Fascynujące, że niby się zmieniamy, rozwijamy humanistyczne idee, cenimy moralność, ale gdy nam w duszę zajrzeć, to wciąż te same egoistyczne instynkty w nas drzemią; czasem wystarczą tylko sprzyjające okoliczności i dajemy się im ponieść...
UsuńDzięki!
Mówiłam, że opłaca się ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńFakt, wartało przeczytać i teraz mam ochote na więcej. Sprawdziłam w bibliotece - wygląda na to, że mają całą serię:-)
UsuńA ja czekam z niecierpliwością na Filary Ziemi w kolejce bo w mojej bibliotece są na nią zapisy i trzeba odczekać nawet kilka miesięcy:))
UsuńNo to niesamowite wrażenia przed Tobą:-) Aż Ci zazdroszczę:-)
UsuńUwielbiam Balzaca, ale rzeczywiście "Ojciec Goriot" jest jedną z jego "cięższych" powieści...
OdpowiedzUsuńOdnośnie tego jak dawniej ludzie rozmawiali - no cóż, nie siedzieli całymi dniami z nosami przyklejonymi do ekranów telewizorów i komputerów, to mieli czas na życie towarzyskie i bawili się rozmową :). Zauważ, że w zasadzie umarła też sztuka pisania listów, ba! nawet kartek z życzeniami i pozdrowieniami! - teraz wysyła się sms-y, mms-y...
Elity faktycznie, miały czas na sztukę konwersacji więc nic dziwnego, że szlifowali ją do granic absurdu;-) Zwyklakom, tak jak i teraz, po robocie nawet gadać się nie chciało, o wyrafinowaj dyskusji nie wspominając...
UsuńKiedyś pisałam listy, dużo listów, nawet do przyjaciółek, z którymi co dzień spotykałysmy się w szkole, miałyśmy taki poranny rytuał wymieniania się listami. A teraz... Są blogi;-). Osobiście więcej odzywam się w blogosferze, niż w realnym życiu. Takie czasy!
Jakoś nie mogę się przekonać do Balzaca... nie przypadł mi do gustu w liceum ;) Ale recenzja bardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńA bo w liceum człowiek inaczej patrzy na wszystko, może do Balzaca trzeba po prostu dorosnąć:-). Zresztą nie wiem, czy bez biografii Zweiga miałabym na temat jego twórczości też taką dobrą opinię... Nasze wrażenia zawsze zależą od okoliczności:-)
UsuńAle Ty szybka i konsekwentna jesteś. Mówiłaś ( pisałaś ) i tak zrobiłaś. A to zadanie nadal stoi przede mną. Świetna recenzja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNastąpił bardzo korzystny zbieg wszelkich okoliczności więc łatwo było postanowienie zrealizować:-). Dziękuję!
UsuńW szkole średniej była lekturą jednak nie zdążyłam jej przeczytać. Mimo to zapoznałam się z jej treścią powierzchownie i tak mnie zaciekawiła, że obiecałam sobie, że kiedyś przeczytam. Jednak do tej pory nie wpadła w moje ręce. Dziękuję za tę recenzję, może dzięki niej jakoś szybciej tak się złoży, że ją przeczytam:)
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam dzięki biografii Zweiga, może Ty przeczytasz dzięki mojej recenzji:-). Tylko że ja miałam sprawę ułatwioną, bo książka leżała mi na półce - tylko sięgnąć i czytać:-)
UsuńTo zdecydowanie lektura, która wzbogaca, uruchamia lawinę refleksji i pozostaje w pamięci. Zdecydowanie za mało czyta się takich książek :)
OdpowiedzUsuńCykl jest dość trafny, bardzo dobrze skoncentrowany na różnych problemach, które od lat nie zostały przez społeczeństwo rozwiązane.
Właśnie to robi największe wrażenie, że te problemy ani trochę się nie dezaktualizują...
UsuńCzyż tak naprawdę nei jesteśmy wciąż i wciąż tacy sami? zmienia się tło, czas, rekwizyty, a sztuka wciąż o tym samym :) I może wydaje się czasem, że już jesteśmy tak do przodu, bardziej wysublimowani, itp. to wciąż napędzają nas te same pragnienia. Tak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuńDokładnie takie same wnioski wyciągnęłam...
UsuńTo prawda co pisze Hrabina, że pewne tematy nigdy się nie dezaktualizują, ale autorzy owszem i może kiedyś sięgnę po Balzaca, ale co się wydarzyć musi żeby tak się stało? W każdym razie zapamiętam Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńNic na siłę, będzie ochota, to się przeczyta, a nie, to nie. Balzacowi jest już wszystko jedno;-) A życie jest tak krótkie, że i tak czasu nie starczy do przeczytania wszystkich dobrych ksiażek...
Usuń