Po rodzicach szwagra mego zięcia dostałam worek starych włóczek. Prawdziwe vintage-skarby, jak powiedział Lenard:-). Zalatujące strychem i drapiące, obrane w jakieś kłaczki, w większości bez metek... naprawdę mało interesujące starocie w porównaniu z ofertą sklepową, a także moimi własnymi zapasami;-). Ale to właśnie one zajęły moją uwagę w ostatnim czasie i pobudziły wyobraźnię:-)
W pierwszej kolejności zwróciłam uwagę na kłębki ciemnobrązowe i ogniste pomarańczowo-żółte - od razu wiedziałam. że muszę je jakoś połączyć:-). Wyszła czapka. A ponieważ jeszcze trochę zostało, więc później dorobię jeszcze mitenki.
W drugiej kolejności zajęłam się Szarotką. Mam przeczucie, że ta przędza jest starsza od mnie. Zamierzam zamienić ją w skarpetki na nogi krzeseł, a potem zobaczę... może bieżnik na parapet...
W trzeciej kolejności zajmę się melanżami. Mam plan na poszewki na poduchy na krzesła, ale jestem otwarta na różne pomysły, może mi jeszcze coś innego wyobraźnia podpowie:-). Albo Wy?
Szarotką jest świetna na sweter bo ciepła. Ale masz fajny pomysł z osłonkami na nogi😁pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie mój pomysł - podpatrzony w Internecie już dawno temu, ale nowej włóczki zawsze było mi szkoda na taką robótkę, a Szarotka trafiła się po prostu idealnie na ten cel, wygląda trochę jak sznurek, sweter byłby dla mnie nie do noszenia;-) Szkoda, że tylko 1 motek, bo to chyba największy skarb z całego worka:-)
UsuńJa bym chyba była przerażona takim prezentem, nie mając na niego kompletnie pomysłu, podziwiam więc Twoją kreatywność :). Czapka faktycznie wyszła świetna, a jak patrzyłam na te motki, to zupełnie do mnie nie przemawiały. Może więc te melanże z kolei dałoby się połączyć z Malibu w jakiś szalony pasiasty sweter? Ciekawa jestem dalszego ciągu przerabiania tych zabytków :).
OdpowiedzUsuńMyślałam o takim swetrze... Nawet już zaczęłam. Ale zrezygnowałam, bo włóczka jednak zbyt zgrzebna na ubranie, przynajmniej dla mnie, bo mnie prawie wszystko gryzie;-). To musi być coś dla domu. Na razie szydełkuję te osłonki na nogi (robi się ósma z 16) i myślę intensywnie:-).
UsuńDziękuję!
Też mam trzy wypchane pudła takimi włóczkami vintage. Dostałam od koleżanki z pracy, która porządkowała szafy swojej zniedołężniałej wtedy, a dzisiaj już nieżyjącej Mamy. Jedyną rzeczą jaką z nich wydziegałam jest kardigan Strajkowy. Reszta czeka - nie wiem na co.
OdpowiedzUsuńTwoja czapka vintage dzięki sile pomarańczu jest bardzo energetyczna. Skarpetki na nogi krzesła - nie wpadłabym na to :-) Genialnie zabawne lub zabawnie genialne - jak wolisz :-)
Reszta czeka na pomysł:-) Musisz je wyjąć i patrzeć. Do mnie od takiego patrzenia przychodzą pomysły:-)
UsuńSkarpetki na nogi od krzesła widziałam już dawno temu w Internecie, zawsze brakowało mi tylko odpowiedniej przędzy, szkoda mi było nowej...
Dziękuję bardzo!
Skarby! tak właśnie :-D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio przerabiam właśnie takie vintage motki, ino sama wełna. Bardzo zacne, a i ufarbować zawsze można, jak kolor nie pasi, bez żalu, jak wyjdzie coś nie do końca zaplanowanego :-D
Właśnie dlatego włóczki z drugiej ręki są takie kreatywne, bo można różnych rzeczy z nich próbować bez żalu, że się nie uda, albo zniszczy;-)
UsuńNo właśnie, bo jak pomyślę, że mam wydać grube dziesiątki złociszy na co, co nie spasuje, to ugh... póki co mam nadmiar wszystkiego, ale tęsknię za polowaniem w lumpeksach (są tu takie z włóczkami, mają czasem super rzeczy!).
UsuńGdyby w naszych lumpeksach były włóczki, to byłabym ich najlepszą klientką;-D
UsuńJa byłem całkiem dobrym klientem, czasem z całym wypchanym plecakiem wracałem ;-)
UsuńWspaniala czapka, oslonki na krzesla sa wspaniale,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
UsuńSzarotka, ta to zrobiła na mnie wrażenie 🤓 684 zł. górna póła i kolor na czasie. Gratuluję kreatywności.
OdpowiedzUsuńZ biało-czerwonej może cukierki na choinkę, a z Malibu bert, koniecznie z anteną 😂
Masz rację, że beret:-) Wprawdzie tam nie ma ani grama moheru, ale z wyglądu bardzo go przypomina. No i tylko dwa motki, więc i tak na nic większego by nie wystarczyło. Na biało-czerwoną mam już wstępny plan na karczek sweterka dla Florka, reszta byłaby czerwona - mam dwa pojedyncze czerwone motki, więc zobaczymy czy się to da połączyć:-)
UsuńDzięki serdeczne!
Te melanżowe włóczki znam, bo sama miałam spory ich zapas - kiedyś Mamusia kupiła takie, bo innych w sklepach nie było i dziergałyśmy nie tylko sweterki, sukienki ale i kapciuszki - te z podwójnej a nawet potrójnej nitki. Dla swoich dzieci wydziergałam jeszcze z tej włóczki bolerko i nawet mam je do dziś:))
OdpowiedzUsuńJesteś osobą bardzo kreatywną, wiec na pewno coś wymyślisz i nie pozwolisz, by taki dar się zmarnował.
Serdecznie pozdrawiam:))
Dziękuję bardzo!
UsuńJa też pamiętam te melanże, choć nazwa wypadła mi z głowy, na pewno miała związek z anilaną. Koleżanka z podstawówki miała maszynę dziewiarską i machała nią sweterek za sweterkiem właśnie z tej włóczki, była bardzo miła w dotyku jak na tamte czasy...
Jeseś niesamowicie pomysłowa. Wykorzystałaś bardzo kreatywnie część włoczek. Czapka wygląda fantastycznie w tych kolorach. A skarpety na krzesło to już mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńPrzed wyjazdem do Malezji, pakowałam cały nasz dom do jednego pomieszczenia w piwnicy, aby zrobić miejsce dla mojej siostry z rodziną. Zrobiłam również porządek we włóczkach.Oddałam cały wór dla mnie najmniej wartościowych. Zostawiłam sobie tylko te, z których może , powtarzam może coś zrobię w przyszłości. Nie jestem taka dobra w wykorzystywaniu różnych, nawet sporych resztek do projektów, w których rozkwitają:)))
Oj, ja też nie jestem taka dobra... Gdy widzę w sieci, co ludzie potrafią zrobić z takiego niczego... Ale w jakiś sposób cieszą i inspirują mnie takie starocie:-) Na pewno ma to związek z tym, że są za darmo i nie żal mi z nich eksperymentować. Oczywiście efekt też ma znaczenie, ale w dzierganiu równie mocno ekscytuje mnie planowanie, próbowanie, łączenie nitek i samo dzierganie właśnie:-)
UsuńDziękuję bardzo!
Też dostałam tak wór i szykuję się do pokazania, co z niego wyskoczyło 🤓
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością!
UsuńTaka porcja motków w niczym nie przypomina kuszących ofert sklepów z włóczkami. Jest za to świetnym testem dla twórczej duszy. Wydobyć z tego zgrzebnego, gryzącego się stosiku spójne elementy i zamienić je w ładne przedmioty to jest dopiero coś! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDoskonale to ujęłaś! To jest właśnie to wyzwanie, które mnie ekscytuje i które sprawiło, że nowe kolorowe motki przegrały tę rywalizację:-)
UsuńDziękuję serdecznie!
Świetnie sobie poradziłaś, bardzo inspirujące pomysły. Jak dla mnie skarpetki na nogi są numerem jeden :-) czekam na dalszy rozwój sytuacji :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo! Będę pokazywać na bieżąco:-) Dziękuję:-)
UsuńJeśli to starsze anilany to ja zrobiłabym koc lub podkładki pod pupę na Twój taras.Czapka cudowna, aż dech zapiera.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślę, że to te anilany:-). Wszystkie pasują mi kolorem do kuchniojadalni, dlatego właśnie myślałam o poszewkach na poduchy na krzesła... Mam tylko wątpliwości, czy starczy na 4 poduchy... Podkładki też biorę pod rozwagę:-)
UsuńDziękuję bardzo:-)
Patrząc na cenę musi mieć około 30 lat.Mnie moje koleżanki raczyły takimi włoczkami i kiedyś bardzo dużo robiłam,ale kiedyś nie było takich pięknych i niedrogich swetrów w sieciówkach:))))jak się pojawiły to druty odeszły w kąt:))i jakoś sobie tam leżą razem z włoczkami:))))
OdpowiedzUsuńSerio, tylko 30 lat??? To jednak nie jest ode mnie starsza:-D Ale zupełnie takich motków nie kojarzę ze swoich czasów...
UsuńTo prawda z tymi swetrami w sieciówkach, sama korzystam od czasu do czasu, ale to mnie nie powstrzymuje od dziergania:-) Za bardzo to lubię:-)
To sa skarby, nawet jeśli tak nie wygldaja na pierwszy rzut oka. Sama niekiedy trafiam na torbę "niechcianych włóczek" w SH i ją przygarniam .
OdpowiedzUsuńWyczarowałaś śliczną czapkę, a te skarpetki na nogi od krzeseł to niezły pomysł!
Pozdrawiam
Dlatego żałuję, że w miejscowych SH nie ma włóczek...
UsuńDziękuję!
Do takich zabytkowych włóczek mam słabość, bo to moja młodość ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa nie pamiętam tych najstarszych włóczek, zaczęłam dziergać w połowie lat 90 - włóczki były wówczas beznadziejne, a sklepy tylko stacjonarne, więc oferta cienka jak naleśnik... Że też udało mi się przez ten czas nie zniechęcić do dziergania... Przecież praktycznie nic z tamtych rzeczy nie nadawało się do noszenia przez mnie, wszystko gryzące jak diabli. Ale może byłam bardziej cierpliwa, przecież całe moje dzieciństwo wiązało się z gryzącymi ubraniami, więc może zdawało mi się, że nie ma innego wyjścia;-)
UsuńTwoja kombinacja kolorów czapki wygląda pięknie i jest odpowiednia jako uzupełnienie Twojego stylu ubioru. Kocham to.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Indonezji.
Moja kochana babcia robi takie cuda
OdpowiedzUsuń